Osiem lat. Rozdział XIV

ROZDZIAŁ XIV
     Półtora miesiąca później...
     Czas od ślubu Rudowłosej minął szybko. Nie zdążył się obejrzeć, a kalendarz pokazywał datę szesnasty grudnia. Uświadomił sobie, że dokładnie za dwadzieścia godzin będzie oficjalne otwarcie jego drugiej restauracji. Zaproszonych zostało pięćdziesiąt osób i wszystkie potwierdziły przybycie. Wszystkie prócz jednej. Była to Aneta, która do tej pory nie dała żadnego znaku życia. Sebastian nie miał odwagi wykonać tego pierwszego kroku. Wiedział, że już wrócili z Wysp Kanaryjskich gdzie spędzali miesiąc miodowy. Wiele razy przez ten czas walczył ze sobą. Chciał zadzwonić, zapytać, sprawdzić, pogadać. Tak naprawdę pragną usłyszeć jej zachrypnięty głos, popatrzeć w te cudowne, oliwkowe oczy. Marzył by ujrzeć jej rude loki falujące na jesiennym wietrze. Tylko wiecznie coś go powstrzymywało. Kiedy już był przekonany do zaproszenia ją na kawę, bądź na spacer wycofywał się w ostatniej chwili. W głębi siebie miał chociaż cichą nadzieję wypytać jej rodziców. Ale ich od ślubu nie było w mieście. Tuż po nim wyjechali w drugi koniec Polski na święta. Wrócą dopiero po nowym roku, tak jak robili to zawsze.
     Jego tok rozmyślań został przerwany. Usłyszał pukanie do drzwi i momentalnie poprawił się na fotelu. Wziął głęboki oddech i przyjął oficjalną postawę. Następnie zawołał ciche "Proszę wejść".
- Cześć synu -  w progu ujrzał swoją rodzicielkę. Na jej widok wstał i rzucił się w ramiona. Spojrzał za jej plecy i zapytał:
- Sama przyjechałaś? Gdzie tata?
- Zatrzymał się przy Andrzeju. Wiesz jaki jest, musi pochwalić się swoimi najpiękniejszymi okazami rybnymi. Po za tym nie mógł przegapić otwarcia. Jego jedyny syn robi karierę i otwiera swoją drugą restaurację.
- Cieszę się, że tu jesteście i że będziecie obok mnie jutro, gdy będę przecinał wstęgę.
- Nie mogłoby być inaczej Sebastianku - ucałował matkę w policzki i wprowadził do środka.
- Chcesz coś do picia?
- Chętnie i dla weź dla ojca.
     Wybrał numer Moniki i poprosił o herbatę i ciastka czekoladowe. Pół godziny później księgowa przyniosła mu zamówione rzeczy. Ojciec zdążył już do nich dołączyć i razem rozmawiali o ostatnich przygotowaniach. Pani Małgorzacie udzielała się euforia syna.
- Pamiętałeś o opłatku? Skoro to ma być wigilia, to wypadałoby się podzielić.
- Pamiętałem. Ma być też ksiądz by poświęcić lokal.
- Brawo synu.
- A jak pokój w hotelu - spytał rodziców po omówieniu wszystkiego.
- Jak zawsze wybrałeś najlepszy.
- Mamuś wy jesteście najlepsi, więc i dla was wszystko co najlepsze. Tak jak wy kiedyś dla mnie.
- A o której jutro zaczyna się impreza? - zabrał głos ojciec.
- Na siedemnastą ma być już wszystko gotowe.
- A ty na którą tam jedziesz?
- Koło dziesiątej, bo z rana muszę tu dokończyć kilka spraw. I chce tam dopilnować wszystkiego i zapiąć na ostatni guzik.
- To my będziemy o dziewiątej tutaj i razem pojedziemy - zdecydowała matka.
- Wiecie, że macie być gośćmi a nie robotnikami.
- Wiem. Ale zdajesz sobie sprawę, że matki i tak nie przekonasz. Chociaż ja bym szczerze długo pospał na tym mięciutkim łóżeczku - we troje wybuchnęli śmiechem. Mama Sebastiana delikatnie szturchnęła ojca łokciem i pogroziła mu palcem.
- Ty to stale śpisz mężu.
- A co mam robić?  
- Chociaż raz byś posprzątał.
     Sebastian z uwielbieniem przyglądał się słownej potyczce rodziców. Zawsze podobały mu się ich kłótnie. W sumie nie można tego tak nazwać. Oni się przekomarzali. Gdy tak na nich patrzył odpłynął myślami do innej pary. Była to Aneta z Michałem w jego restauracji. Przestał się uśmiechać i potrząsnął głową. Znów na jego ustach ukazała się radość i dołączył do swoich staruszków.
     Miło spędzili ze sobą resztę popołudnia. Państwo Palich byli zmęczeni podróżą i około dwudziestej drugiej odprowadzał ich do taksówki. Gdy machał im na pożegnanie, nabrał ochoty na spacer. Zasunął kurtkę pod samą szyję i ruszył. Swoje kroki skierował do parku. O tej porze roku było tam mnóstwo kolorowych światełek. Co kilka metrów stała mała choineczka, a na środku parku tuż koło fontanny, duża. Nie śpieszył się, maszerował powoli i wdychał świeże powietrze. Chciał odsapnąć od tego wszystkiego.  
     Kiedy tak szedł przed siebie, przypomniał sobie mikołajki w domu dziecka. Ubrał się w czerwony strój, dorobił sobie białą brodę, zarzucił worek na plecy i był gotowy. Mógł podjechać samochodem, ale chciał sprawdzić jak zareagują ludzie mijani na ulicy. Część z nich robiła sobie z nim zdjęcia, część machała z daleka. Dzieci mówiły mu wierszyki i śpiewały kolędy. W zamian dawał im skromny upominek. Był na to przygotowany. Prezenty dla dzieci z domów dziecka powiózł Andrzej samochodem. Sebastian w worku miał dla tych napotkanych na drodze. Dla dziewczynek w różowy papier opakowane były lalki, dla chłopców w niebieski samochody. Uśmiechnął się na to wspomnienie. Widział ile radości dał wszystkim, i tym młodszym i tym starszym. Siebie również uszczęśliwił.
     Gdy przekroczył próg domu dziecka wszyscy zaniemówili, nawet opiekunki. Jedyną osobą jaka wiedziała o nim, była to dyrektorka placówki. Dzieci podbiegły do niego i zaczęły go przytulać. Mówili jedno przez drugie i nie mógł ich zrozumieć.
- Ho, ho, ho - zawołał standardowo - moje kochane dzieci, czy pozwolicie staruszkowi zająć wolne miejsce?
- Tak - zawołali donośnie i poprowadzili go do krzesełka stojącego obok choinki. Następnie grzecznie zasiedli w koło po turecku i spoglądali ciekawsko.
- Chyba mnie wszyscy znacie, więc nie ma sensu się przedstawiać. Mam nadzieję, że byliście grzeczni.
- Byliśmy - usłyszał chóralną odpowiedź.
- Zatem niech każdy z was podejdzie do mnie. Przedstawi się a następnie powie wierszyk lub zaśpiewa kolędę. I żeby nie było kłótni, zaczniemy od lewej strony i po kolei jak usiedliście. Co wy na to? - dzieci pokiwały głową na zgodę i się zaczęło.
     Kulturalnie i bez przepychanek podchodziło jedno po drugim do świętego Mikołaja. Największym wykonaniem cieszyła się kolęda "Dzisiaj w Betlejem". Kilka młodszych dzieci było nieśmiałe i zawstydzone. A jedno uciekło, kiedy tylko stanęło przed Sebastianem. Najbardziej w pamięć zapadła mu czteroletnia dziewczynka. Miała ciemne i długie warkocze. Oczy były w kolorze zielonym. Podeszła do niego i odrazu wskoczyła mu na kolano.
- Witaj Mikołaju. Mam na imię Oliwka i mam ctery latka - powiedziała bezceremonialnie.
- Ho, ho, ho... Witaj Oliwko, a ja mam na imię Mikołaj. Powiedz mi co chciałabyś dostać pod choinkę?
- Nowe ublanka dla lesty dzieci. Bo niektóle mają diulawe albo blakuje im guzicka.
- A ty o czym marzysz? - posłał jej uśmiech.
- Hmm... - zastanawiała się chwilkę - wiciałeś w eklanie takom nowom lale? Ona miała wanienke, i takie plyny do kapieli. Baldzo mi sie podobala.
- Widziałem. A znasz jakiś wierszyk albo piosenkę albo kolędę.
- Znam - zeszła mu z kolan i stanęła - "Hu, hu, ha, hu, hu, ha, nasa zima zla! Ale zima z Mikolajem jest pachnącym, cieplym majem! Zawse bąś wslód nas Mikolaju, Mikolaju, Mikolaju nas! - po wykonaniu całej piosenki zrobiła ukłon jak jakaś gwiazda. Głośno zaczął bić brawo i wiedział, że zrobi wszystko by dostała swój wymarzony prezent.
- Pięknie - sięgnął do worka i wyjął z niej paczuszkę. Wręczył małej. Ta ucałowała go w policzek, mocno przytuliła i pobiegła na swoje miejsce. Był nią ogromnie zachwycony i wiedział, ze przez długi czas o niej nie zapomni.
     Powrócił do teraźniejszości. Doszedł do fontanny i rozejrzał się na boki. Wkoło nie było ani jednej żywej duszy. Nie dziwił się. Właśnie sypał śnieg i było zimno. Sebastian jednak lubił taka pogodę. Kilka lat temu potrafił dostać sms-a od Anety o dwudziestej pierwszej, kiedy prószyło, o treści "Za piętnaście minut pod moim blokiem". Rzucał wtedy wszystko i szli na godzinny spacer. Często wracali zmarznięci i mokrzy. Rudowłosej zawsze się zbierało wtedy na dziecinne zabawy i obrzucała go śniegiem. Uśmiechnął się do swoich wspomnień. Uwielbiał spędzać z nią czas, tylko szkoda że nie doceniał tego.
     Chciał sie dowiedzieć co u niej. I to jak najszybciej. Tyle, że to nie jest odpowiedni czas. Jest już bardzo późno i nie wypada, żeby dzwonił do przyjaciółki. Spojrzał ostatni raz na widoki przed sobą i skierował się w stronę domu. Tym razem przyśpieszył krok i piętnaście minut później był już u siebie. Wszedł pod prysznic i wylądował pod kołdrą. Zgasił nocną lampkę i położył się na boku. Ciągle rozmyślał o jutrzejszym dniu. Chciał by wszystko było perfekcyjne. Liczył, że wszystko się uda. Cieszył się, że rodzice będą obok. Zawsze dodawali mu otuchy i wspierali w każdej chwili.
     Dochodziła pierwsza nad ranem, kiedy wyrzucał z głowy jakiekolwiek myśli. Musiał oczyścić umysł i zasnąć. Jednak pozbywając się informacji o restauracji, ich miejsce zajęła Aneta. Od półtora miesiąca mu się nie przyśniła. W sumie dawno też o niej nie myślał. Rozdział w życiu z tytułem jej imienia zamknął za sobą na kłódkę, a klucz wyrzucił do rzeki. Teraz była dla niego już tylko przyjaciółką z dawnych lat. Ona miała męża, którego bardzo kochała. Dla niego miała tylko rodzinne uczucia i nimi musi się cieszyć.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1733 słów i 9662 znaków.

4 komentarze

 
  • Misiaa14

    piękne *-*

    19 mar 2016

  • ell

    mysle ze chyba slubu nie było :)

    18 mar 2016

  • Anonim2

    @ell Też tak sobie pomyślałem,że tego ślubu mogło nie być.Ale musimy poczekać na ciąg dalszy.

    19 mar 2016

  • Anonim2

    Wspaniała kolejna część.Zaskoczyłaś chyba wszystkich swoich czytelników.Ale myślę,że bardzo pozytywnie.Trzymaj tak dalej. Przyznaję,że czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    18 mar 2016

  • majli

    Ale jak to tak?  :sad: Nie będą razem?

    18 mar 2016

  • Sylwia19

    @majli A dlaczego mają być razem ? Jak to mówią: Do tanga trzeba dwojga , gdy jedno nie chce to drugie powinno sobie odpuścić :) Myślę ,że na Sebastiana czeka inna i chyba tym razem prawdziwa miłość bo to co było między nim a Anetą można raczej nazwać głębszym zauroczeniem.Na takie nieszczęśliwe zauroczenie najlepszy jest "klin" w postaci innej miłości i mam nadzieję ,że autorka nie będzie chciała ich łączyć "na siłę" (Sebastiana i Anetę) :D

    19 mar 2016

  • Anonim2

    @Sylwia19 Myślę,że zostaniemy zaskoczeni zakończeniem tego opowiadania.

    19 mar 2016