On-Chłopak ze snu cz.16

On-Chłopak ze snu cz.16No i jest :) Specjalnie na waszą prośbę kolejna część opowiadania :) Dziękuje za wszystkie komentarze, którą są dla mnie wspaniałą motywacją :) Tak kochani to dla Was i tylko dla Was piszę to opowiadanie :* Uwielbiam Was :) Dziękuje :***

Patrzyłam w jego błękitne oczy nie wierząc w to co słyszę.Jak on może mi to robić? jak może tak spokojnie mówić o naszym rozstaniu? dlaczego ze mną zrywa? Nie rozumiałam tego.Patrzyłam w jego wielkie błękitne oczy, czując jak krwawi moje serce. Czułam się tak, jakbym była w skrajności.Nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Czułam, że to co mi powiedział było nie prawdą.Owszem mnie mógł przestać kochać, ale nie nasze dziecko.Nie tego maleńkiego, nic nie winnego synka.  
- A co z dzieckiem? - zapytałam, czując jak zabija moje nadzieje, marzenia  
- Nie chcę go.Nie potrafię go pokochać, tak jak nie kocham Ciebie - szepnął  
Patrzył mi głęboko w oczy, a jego spojrzenie było jakieś inne, zimne, nieobecne. Usiadłam na ławce czując jak nie mogę złapać tchu.Było mi gorąco i zimno jednocześnie.Kochałam go i tak trudno było mi uwierzyć w to, że to on.Przecież Brajan w którym się tak zakochałam był czuły, wrażliwy, kochający.Kochał to dziecko nad życie, kochał mnie.  
- Tamte chwile spędzone z Tobą nic dla mnie nie znaczyły.A te noce, które spędziliśmy razem były dla mnie koszmarem - powiedział  
Teraz poczułam się dotknięta jeszcze bardziej.Spojrzałam w jego zimne oczy i chciałam umrzeć.Nie chciałam żyć, nie chciałam funkcjonować bez niego, nie umiałam. Poczułam kopniecie naszego maluszka i rozpłakałam się.Chociaż przy nim ze wszystkich sił udawałam twardą, teraz nie potrafiłam grać.Siedziałam na ławce i patrzyłam na niego zapłakanym wzrokiem.Jego ton głosu, wyraz twarzy, zimne oczy wszystko było tak bardzo różniące się od dawnego Brajana.  
- Nie możesz mi tego robić! Nie możesz tego zrobić naszemu synowi! - krzyknęłam jak opętana  
- Twojemu Izo, twojemu.Nie rozumiesz? Byłaś moją zabawką! Nikim więcej.Nigdy Cię nie kochałem.Mówiłem ci puste słowa, a Ty w nie po prostu tak łatwo uwierzyłaś -powiedział  
- Nie nie wierze - zaszlochałam  
- W co nie wierzysz? ile razy mam Ci powiedzieć, że Cię nie kocham byś dała mi spokój? Ja wyjeżdżam.Wracam do kraju, do rodziny, do mojej narzeczonej.Tak, to ją kocham - powiedział odchodząc  
Stałam na środku korytarza patrząc jak odchodzi.Nie wierzyłam, że to wszystko co mi powiedział było prawdą.Nie wierzyłam mu.Przecież nie mógł tak po prostu, tak zwyczajnie z nas zrezygnować.Nie mógł zostawić nas i wrócić do tej, której przecież nie kochał.Nie mógł. Brajan już dawno znikł za rogiem korytarza i zapewne już wyszedł ze szpitala.Poczułam jak kręci mi się w głowie i usiadłam z powrotem na ławkę.Wciąż nie wierzyłam, że to wszystko było prawdą.To było jak zły sen, jak koszmar z którego tak bardzo chciałam się obudzić.Zapłakanym wzrokiem spojrzałam na mamę i zastanawiałam się, co mam jej powiedzieć.Twoja druga córka wychowa samotnie dziecko? Twoja druga córka zostanie samotną matką? będzie cierpieć?  
- Pokłóciliście się? widziałam Brajana. Szedł tak zapłakany, że nawet mnie nie zauważył - powiedziała mama  
- Nie pokłóciliśmy.On, on nas zostawił mamo - powiedziałam padając jej w ramiona  
Nie wiem jak długo matka gładzią mnie po plecach, próbując uspokoić.Na nic się to zdało. Co chwila po mojej twarzy padały nowe strugi łez.Nadal nie wierzyłam w jego słowa.To było jak jakiś koszmar z którego tak bardzo chciałam się obudzić.  
***  
Kolejne dni były puste.Działałam jak w amoku bez jakiejkolwiek chęci życia. Jadłam, uważałam na siebie, żyłam tylko i wyłącznie dla naszego, nie mojego syna.Tylko tak naprawdę on pozostał mi po naszej miłości i tylko on był dla mnie ważny.Zamknęłam się w sobie, wychodziłam tylko wtedy kiedy musiałam.Drażniło mnie światło, drażniło towarzystwo.Drażniło wszystko.Innym słowem nie chciałam z nikim gadać, nie chciałam żyć.Wciąż siedziałam zamknięta w swoim pokoju i wspominałam nasze chwile.Tak, to tylko dla mnie były one ważne, bo przecież dla niego nic nie znaczyły.Nie napisał nic. Nie zadzwonił zapytać się jak się czuje, nie odezwał się.Po prostu znikł tak nagle, jak nagle się w moim życiu pojawił, pozostawiając po sobie najpiękniejszy dar-nasze dziecko.Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale nie miałam zamiaru nikomu otwierać, mama poszła do sklepu obok, a ja jak zawsze siedziałam w swoim pokoju i zastanawiałam się, w jaki sposób umrzeć.Pociąć się? skoczyć z mostu? czy zatruć tabletkami. Rozmyślałam o swojej śmierci na kilka sposobów i śmiałam się pod nosem.Nie, jeszcze nie teraz.Ja może i już nie chciałam żyć, ale on nie był niczemu winny.Nie mogłam również uśmiercić najważniejszej dla mnie osoby-mojego dziecka.Grześ, bo tak miałam zamiar go nazwać, był w tej chwili oczkiem w mojej głowie.Znów usłyszałam dzwonek, który dzwonił już kolejny raz.Leniwie, trochę rozzłoszczona wstałam z łózka i poszłam otworzyć drzwi.Czyżby mama znowu zapomniała klucza?, nie, ona przecież zna hasło. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam domofon.Minutę później do drzwi ktoś zapukał, otworzyłam a tam zobaczyłam Julię.  
- Dość tego.Ubieraj się! - powiedziała  
Spojrzałam na nią i bez słowa zostawiając ją, poszłam do swojego pokoju.Nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić i na pewno nie z nią.  
- No ubieraj się! Nie zachowujcie się tak dziecinnie - powiedziała  
- Dziecinnie? ha! Gdybyś nie zauważyła on mnie zostawił - powiedziałam zapłakanym głosem  
W sumie zdziwiło mnie to, że jeszcze w moich oczach są łzy.Byłam pewna, że wyleciały mi już wszystkie, bo przez ostatnich kilka dni nawet nie miałam siły płakać.  
- Zamiast mazać się jak dziecko rusz dupę i chodź ze mną, bo zaraz go stracisz -powiedziała wkurzonym głosem  
- Ja już go straciłam - powiedziałam, przypominając sobie naszą rozmowę.  
Po kilku minutach sprzeczania się z Maxa dziewczyną ruszyliśmy w stronę lotniska. Nie mogłam, nie chciałam pozwolić mu odjechać i wyglądało na to, że Max i Julia tez nie.Zatrzymaliśmy się na parkingu, wysiadłam z samolotu i pobiegłam na lotnisko. W środku gorączkowo rozglądałam się naokoło w poszukiwaniu Brajana. Jest! szedł trzymając w ręce bagaż i kłócił się z jakimś chłopakiem, tak, kłócił się z Maxem.Jego  
brat również nie chciał pozwolić mu wyjechać.  
- Brajan! - krzyknęłam  
Chłopak odwrócił się i spojrzał prosto na mnie.Nie patrząc na panujący tłok, ani na moją ciąże, po prostu ruszyłam biegiem w stronę chłopaka.Kilka sekund później, zdyszana stałam przed nim i patrzyłam mu głęboko w oczy.  
- Nie wyjeżdżaj! Nie musimy być razem, ale nie wyjeżdżaj! Nie musisz mnie kochać, ale nie odrzucaj naszego dziecka.On Cię potrzebuje Brajanie - powiedziałam nie panując już nad głosem  
- Ale ja nie potrafię go pokochać.Nie potrafię kochać Ciebie - powiedział a mnie pękło serce  
- Dość tego Brajanie! wystarczy tych kłamstw! Kochasz ja i oboje to wiemy.To dlatego uciekasz jak tchórz.Owszem nie możecie być razem, nie powinniście, ale nie kłam, że jej nie kochasz - powiedział Max zaciskając pięści.  
Brajan spojrzał na Maxa, a w jego oczach krył się ból i strach.  
- Owszem masz rację.Kocham Ją najbardziej na świecie.Kocham ich oboje i dlatego muszę wyjechać.Właśnie dlatego - powiedział patrząc mi głęboko w oczy  
- A co z naszym dzieckiem? ma cierpieć za nas? - zapytałam czując jak znów dziecko kopnęło  
Brajan spojrzał mi głęboko w oczy i zapłakał.  
- Jego nie powinno być Izo! Nie powinnaś go urodzić - szepnął patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem  
- Co? - zapytałam zszokowana  
- Przepraszam - szepnął upadając na środek lotniska  
- Przepraszam - szepnął patrząc mi głęboko w oczy  
Stałam obok niego, nie wiedząc co to wszystko ma znaczyć.Wróciłam do domu oszołomiona.Nie bardzo wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.Kochałam go i on kochał mnie, przynajmniej tak mi się wydawało.Dlatego nie rozumiałam czemu tak bardzo nie chciał ze mną być.Czemu ranił mnie takimi słowami, tylko po to, bym go znienawidziła, tylko po to, by ode mnie odejść.Znów poczułam kopnięcie, tylko tym razem mocniejsze.Złapałam się za brzuch i zaczęłam śpiewać dziecku piosenkę.Ostatnim czasie zauważyłam, że spokojny ton mojego głosu go uspokaja i wycisza.Przypomniało mi się dziwne zachowanie Brajana i nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Usłyszałam pukanie do pokoju, po chwili drzwi otworzyły się i do mojego pokoju weszła Ania. Jeny! jak ja jej dawno nie widziałam. Tak, to tak naprawdę dzięki niej poznałam Brajana, dzięki niej byłam kiedyś naprawdę  
szczęśliwa.Rzuciłam się przyjaciółce w ramiona i staliśmy tak, na środku pokoju kilka minut.
- Aniu tak za Tobą tęskniłam - szepnęłam przytulając się do niej  
- Ja tez.Wiesz wpadłam tylko na chwilę.Chciałam ci powiedzieć, że jestem znowu z Jarkiem - powiedziała Ania  
Uśmiechając się do dawnej przyjaciółki i jeszcze raz się do niej przytulając, zatęskniłam za starymi czasami.Za czasami, gdzie tyle rzeczy robiliśmy wspólnie. Chciałam z nią porozmawiać, ale zauważyłam, że się spieszyła.Nie zatrzymywałam jej, chociaż teraz bardziej niż kiedykolwiek jej potrzebowałam.Ale nie chciałam być egoistka, która myśli tylko o sobie.Nie chciałam, by moje sprawy, cierpienie, było ważniejsze od jej spraw.Chociaż potrzebowałam jej bardziej niż kiedykolwiek nie powiedziałam o tym, co stało się między mną a Brajanem.Nie chciałam jej zadręczać swoimi problemami, nie mogłam.Odprowadziłam ją do drzwi i spojrzałam jej w oczy. Pożegnaliśmy się i Ania wyszła z mojego mieszkania.Czułam ból, gdy znów zostałam sama.Usiadłam oparta o ścianę i popłakałam się.Czułam się samotna, rozżalona i cierpiałam.Nie było Brajana, nie było Ani, a moja mama była teraz zajęta wnuczką i Samantą, która jej potrzebowała.Nie miała dla mnie czasu, tak naprawdę nikt go nie miał.Jedyną osobą na jaką mogłam liczyć była Julia.Chociaż głupio mi było rozmawiać z nią o mnie i Brajanie, byłam jej wdzięczna, że mnie nie zostawiła.Usłyszałam otwierające się drzwi, spojrzałam na nie i zobaczyłam Anię.
- Co ty tu robisz? spieszyłaś się - powiedziałam  
- Odwołałam.Ty mnie bardziej potrzebujesz - powiedziała siadając obok mnie na podłodze  
Uśmiechnęłam się do Ani, przypominając sobie nasze wieczorne rozmowy na podłodze, nasze wygłupy, sekrety.Teraz tak bardzo pragnęłam cofnąć czas i wrócić do naszych dni.Chyba tak naprawdę nadal traktowałam ją jak przyjaciółkę.Nadal jej potrzebowałam,  
nadal za nią tęskniłam.Siedzieliśmy na podłodze w ciszy i nie odzywaliśmy się. Chociaż chciałam naprawić to, co zepsuliśmy nie wiedziałam jak.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytała patrząc mi głęboko w oczy  
- O czym? - zapytałam  
- Zostawił Cię prawda? - zapytała obejmując mnie  
Przypomniała mi się nasza rozmowa na lotnisku i rozkleiłam się.
- Aniu ja już go nie rozumiem! Nie rozumiem! - powiedziałam pociągając nosem  
Chlipałam w rękaw przyjaciółki, cały czas otoczona jej ciepłymi ramionami.Po dobrej godzinie, gdy uspokoiłam się już na tyle, ze z moich oczu nie kapały już ani jedne łzy, opowiedziałam jej o wszystkim co się ostatnio między nami działo.O każdej rozmowie, o jego ostrych słowach.Mówiłam co chwile zacinając się, czując płynące na nowo łzy. Po kilku godzinach skończyłam opowiadać, czując się już kompletnie wykończona.Nie sądziłam, że zwykła rozmowa może być aż tak wyczerpująca.Spojrzałam na okno, było już szaro.Wstaliśmy z podłogi i odprowadziłam przyjaciółkę do drzwi, nie chciałam, by wracała do domu po ciemku.Umówiliśmy się na następny dzień i żegnając w policzek całusem wyszła z mojego mieszkania.Czułam się zmęczona i załamana.Teraz, gdy zostałam sama, znów poczułam ból.Obecność Ani pomogła mi tylko na chwilę, a teraz znowu zastanawiałam się, jak to jest możliwe i czemu on mnie zostawił.Ktoś szarpnął za klamkę, odwróciłam się w stronę drzwi przekonana, że była to mama.Jednak nie, do mieszkania bez słowa wszedł Brajan.Zdjął buty i zamknął drzwi.Nie wiedziałam, czy to co się teraz dzieje, nie jest tylko wytworem mojej wyobraźni.Nie wierzyłam, że on tu jest, nie wierzyłam w jego obecność.Przecież nie chciał mieć ze mną nic wspólnego.
- Nie wiem co z nami teraz będzie - szepnął siadając na krzesełku  
- My jak my, ale co będzie z naszym dzieckiem? - zapytałam  
- Już Ci powiedziałem Izo.Jego nie powinno wcale być.Powinnaś je usunąć - powiedział  
- chyba oszalałeś! Nigdy! - krzyknęłam przerażona jego słowami  
- Kocham was, naprawdę! Uwierz mi będziesz mieć dziecko z kimś innym, z kimś z kim będziesz szczęśliwa - usłyszałam  
- Ale, ale ja nie chcę nikogo innego.Nie chcę innego dziecka.Chcę to, bo jest owocem naszej miłości.Tego co nas połączyło - powiedziałam łamiącym się głosem  
- I w tym problem Izo.Nic nie powinno nas łączyć.Nie powinienem Cię pokochać, a teraz jest już za późno i nie potrafię o Tobie zapomnieć - szepnął łapiąc mnie w ramiona  
- To nie zapominaj.Nie wiem co się stało.Nie wiem czemu mnie tak ranisz i czemu nie chcesz naszego dziecka.Może kiedyś mi o tym powiesz.Może kiedyś będziemy razem szczęśliwi.Teraz tylko proszę Cię, żebyś mnie nie odtrącał.Jeżeli Ty nie chcesz, to pozwól mi o nas walczyć - powiedziałam zapłakanym głosem  
- Ale - przerwałam mu  
- potrzebujemy Cię Brajanie - szepnęłam wtulając się w jego ramiona.
Brajan spojrzał mi w oczy i chciał coś powiedzieć, gdy nagle Usłyszeliśmy otwierające się drzwi, spojrzałam na nie i zobaczyłam twarz Samanty. Przywitałam się z nią, zaskoczona bo nikt nie uprzedził mnie, że dziś wychodzi z córeczką ze szpitala.  
- Co on tu robi? - zapytała patrząc na Brajana  
- Ja już pójdę - szepnął Brajan patrząc mi w oczy  
- Wynoś się stąd morderco! Wynoś się! Odpowiesz mi za jego śmierć! Przysięgam! -krzyknęła Samanta  
Spojrzałam na Brajana zaskoczona zaistniałą sytuacją.Nie myślałam, nie podejrzewałam, że Samanta będzie go obwiniać za śmierć Grzegorza.Przecież on nie miał z tym nic wspólnego.No tak, ale to on, nikt inny był przy nim, gdy przyjechała karetka, to on jest głównym podejrzanym o jego śmierć.I chociaż policja umorzyła śledztwo, bo przecież sprawcą było zwierzę, to moja rodzina w głębi duszy obwiniała właśnie jego.Poczułam strach, bo była to kolejna rzecz jaka nas dzieliła.Teraz żałowałam, że nie pozwoliłam mu wyjechać, wtedy przynajmniej zaoszczędziłabym mu tego przykrego incydentu.Nie wiedziałam już co mam zrobić.Samanta poszła do swojego pokoju i nie chciała ze mną o tym rozmawiać. Brajan poszedł, a pozostało po nim tylko trzaśnięcie drzwiami.Mama zajmowała się małą wnuczką i nie chciała mieszać się w nasz konflikt.Tata natomiast nas już nawet nie odwiedzał, podobno kogoś poznał i znowu się zakochał.Nie miałam nikogo, kto mógłby mnie zrozumieć, porozmawiać ze mną, wysłuchać.Juli nie chciałam w to mieszać, a Ani nie chciałam obarczać kolejnymi swoimi problemami.Kacper miał podobne zdanie jak Samanta, a Jarek był zajęty Anią.Kuba wyjechał i nie zamierzał tu wracać, innym słowem zostałam sama.  
- Mamo ona nie może go tak traktować, przecież to ojciec mojego dziecka -powiedziałam wchodząc do dziecięcego pokoju  
- A podobno was zostawił prawda? - zapytała mama śmiejąc się do dziecka  
- Ale ja chcę o nas walczyć - powiedziałam  
Dwie pary oczu spojrzały w moją stronę a ja zobaczyłam w nich gniew.Nie rozumiałam tego, bo przecież Samanta jak i mama ufały mu, lubiły i traktowały jak członka rodziny. Dlaczego wiec tak nagle nie mogą na niego patrzeć? dlaczego go nie tolerują? Miałam dość wysłuchiwania jaka jestem głupia i jaki popełniam błąd.W obawie o swoje dziecko wyszłam z domu, a oni nawet nie próbowały mnie zatrzymać.Było mi przykro, bo przez chwile poczułam, jakby mamę nie interesowało już moje dziecko.Odkąd pojawiła się ta mała, to nią i Samantą ciągle się opiekowała.A na mnie ledwo co zwracała uwagę. Spacerowałam po pustym już mieście, co chwile mijając świecące lampy, które tylko dawały trochę światła.Nie wiedziałam dokąd mam iść i co z sobą zrobić.Nie wiedziałam z kim mogłabym porozmawiać i poczułam otaczającą mnie pustkę.Nagle zdałam sobie sprawę, że jestem sama, nie mam nikogo, na kogo mogłabym liczyć.Chciało mi się  
płakać, ale hamował mnie fakt, że jestem na mieście i mimo, że było mało osób, zawsze jedna, czy dwie osoby mnie mijały.Nie chciałam zostać sensacją tej nocy.Szłam dalej przed siebie czując jak zrywa się zimny wiatr, poczułam przyjemny chłód na plecach i uświadomiłam sobie, że zapomniałam bluzy.Chciałam się wrócić, ale wiatr był tak przyjemny, że szkoda mi było iść do domu.Usiadłam na samotnie stojącej ławce i pogłaskałam się po brzuchu, wspominając nasze chwile.Nie wiem ile mi zeszło, bo miasto teraz już w ogóle wydawało mi się wymarłe.Słyszałam od czasu do czasu pisk dziewczyn, albo śmiechy pijanych ludzi.Wstałam z ławki i wolnym krokiem skierowałam się do domu.Gdy mijałam ławkę, ujrzałam siedzącą na niej dziewczynę, chyba płakała, bo oczy miała wciąż mokre od łez.Musiała być tu od niedawna, bo gdy usiadłam na ławce jej jeszcze nie było.Na ułamek sekundy spojrzałam na nią, przechodząc obok niej i zamarłam.W jej oczach było tyle smutku, tyle cierpienia, tyle żalu.Poczułam ból i złapałam się za brzuch.Nie wiedziałam co się dzieje, ale dziecko było jakieś takie nie spokojne.Kopało co rusz, zupełnie tak, jakby chciało już wyjść.Złapałam się za brzuch i bez słowa usiadłam na ławce obok tej jasnowłosej.Dziewczyna z początku nawet nie zwracała na mnie uwagi, dopiero po chwili jej czarne jak noc oczy, spojrzały na mnie, a w nich zobaczyłam strach.  
- Przepraszam dobrze się pani czuje? - zapytała patrząc na mój brzuch  
Kiwnęłam głową i nieśmiało uśmiechnęłam się do niej  
- Ojej już tak późno? mama mnie zabije - powiedziała pod nosem  
- Przepraszam, ale mogłaby pani jeszcze ze mną zostać? nie chciałabym być sama, przynajmniej dopóki mały się nie uspokoi - powiedziałam zaskoczona swoimi słowami  
Sama nie spodziewałam się tego po sobie, ale synek dziś był naprawdę nie spokojny, a ja bałam się, że urodzę sama w tym parku.Chociaż do porodu było jeszcze trochę, to i tak był dzisiaj jakiś dziwny.Dziewczyna kiwnęła głową i uśmiechnęła się, a ja  
ciekawa byłam co takiego stało się tej dziewczynie, że aż tak bardzo cierpi.Sama nie wiem w którym momencie zaczęliśmy rozmawiać, okazało się, że dziewczyna mieszka nie daleko mnie i jest tylko rok ode mnie starsza.Sylwia, bo tak miała na imię była jakaś  
dziwnie tajemnicza, smutna.Sama nie wiem jak to nazwać, ale zdobyła moje zaufanie. Gdy już Grześ uspokoił się, ruszyliśmy w stronę domu.Mieszkaliśmy nie daleko siebie, dlatego połowę drogi przeszliśmy razem.Dopiero na skrzyżowaniu rozstaliśmy się. Usłyszałam sygnał telefonu, odczytałam wiadomość.Gdy przechodziłam przez pasy spojrzałam na wiadomość wysłanego przez Brajana. Przepraszam.Nie wiedziałam co to oznacza i czułam dziwny niepokój.Chciałam mu odpisać, ale nie zauważyłam pędzącego samochodu na przeciwko.Usłyszałam pisk i poczułam jak paraliżuje mnie strach.Chciałam uciec, lecz nie mogłam.Samochód był coraz bliżej, a ja tak bardzo żałowałam, że nie pożegnałam się z Brajanem.Pomyślałam o dziecku, gdy nagle..  
Poczułam mocne uderzenie i upadłam na trawnik.Spojrzałam na Jarka, który klękał przy mnie, a samochód odjechał piskiem opon.Nie wiedziałam co się stało, nie wiedziałam co ja tu robię.Tak bardzo bałam się o dziecko.Złapałam się za brzuch, ale nie czułam nic, żadnego krwawienia, bólu.Podejrzewałam, że po raz kolejny mi się poszczęściło, albo ktoś tam na górze mnie ochraniał.Nadal nie wiedziałam co to było, dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, że Jarek ocalił nam życie.Gdyby nie on nie było by nas tu. Spojrzałam na niego, w jego oczach było tyle strachu, tyle bólu.  
- Bałem się, że nie zdążę - powiedział ze łzami w oczach  
Przytuliłam się do niego, wciąż nie mogąc się uspokoić.Ja naprawdę go nie zauważyłam, naprawdę nie wiedziałam o tym samochodzie.Przecież mogłam zabić swoje dziecko, mogło ono tego nie przeżyć.Nie mogłam się uspokoić, wciąż przed oczami miałam pędzący na mnie samochód i ten strach, ten cholerny, paraliżujący strach.  
- Ja go naprawdę nie zauważyłam, przysięgam - krzyknęłam przekonując o tym bardziej siebie niż jego  
A może zauważyłam tylko byłam bardziej zainteresowana wiadomością od Brajana? może zauważyłam tylko myślałam, że zdążę? w mojej głowie pojawił się chaos. Poczułam otaczający mnie strach i jeszcze bardziej wtuliłam się w ramiona Jarka.  
- Bałem się, że Cię straciłem.Bo widzisz chociaż związałem się z Anią, nie przestałem myśleć o Tobie - usłyszałam  
Stanęłam jak wryta nie mogąc powiedzieć nawet słowa.Jak to? przecież jest z moją przyjaciółką? po co on mówi mi takie rzeczy? po co się do mnie w ten sposób odzywa? myśli w mojej głowie wariowały.Poczułam strach uświadamiając sobie, ze ja tak naprawdę zdradzam własną przyjaciółkę.Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam.  
Stałam tak kilka minut nie mogąc złączyć nawet jednego sensownego zdania, gdy nagle poczułam jak się do mnie zbliża.W kilka chwil jego wargi połączyły się z moimi, a ja nie wiedziałam jak mam zareagować.Nie odwzajemniłam pocałunku, ale też go nie odtrąciłam.Nie zareagowałam tak jak powinnam, bo wciąż byłam w szoku.Czułam się jakbym zdradzała Brajana, jakbym zdradzała ojca mojego dziecka, miłość mojego życia. Do tego zdradziłam też Anię, moją byłą i liczyłam, że tez obecną przyjaciółkę.Nagle dostrzegłam błysk flesza, odwróciłam się, a za nami stała zapłakana Ania.Rzuciła w nas pierścionkiem zaręczynowym a ja zamarłam.Oni się zaręczyli, a ja to wszystko spieprzyłam.Spojrzałam na Jarka, uświadamiając sobie jakim jest kretynem.Z nią się zaręcza a mi wyznaje miłość.Chciałam jej to wszystko jakoś wytłumaczyć, porozmawiać z nią, ale jej już nie było.Wyrwałam się z ramiona Jarka i pobiegłam za nią. Naprawdę nie tego chciałam, nie chciałam odbijać przyjaciółce chłopaka, zresztą on dla mnie od dawna przestał cokolwiek znaczyć.Od tego dnia, gdy poznałam Brajana. Rozmyślałam o tym, gdzie może być Ania, domyśliłam się, że na pewno nie wróciła do swojego mieszkania.Nagle do głowy przyszło mi jedno miejsce.Ławka nad stawem, biegiem ruszyłam w jej stronę.Chciałam zdążyć zanim zrobi sobie coś głupiego.Przez całą drogę dzwoniła moja komórka, ale nie interesowało mnie to.Przecież kto mógł być  
ważniejszy niż przyjaciółka?  
- Ania! - krzyknęłam patrząc jak wchodzi do lodowatej wody  
Moje myśli krzyczały.Co ona chciała zrobić? zabić się? utopić? nie, nie mogłam do tego dopuścić.Znów mój telefon wibrował w kieszeni, a ja zdenerwowana wyciągnęłam go. Spojrzałam na wyświetlacz i zamarłam.Dzwonił Brajan.Miałam złe przeczucia, ale Ania w tym momencie była ważniejsza niż on.Spojrzałam jak przyjaciółka wchodzi do lodowatej wody i ruszyłam za nią.Chociaż nie umiałam pływa, to w tej chwili się dla mnie nie liczyło.Musiałam ją ratować, musiałam jej pomóż.  
- Ania co ty wyprawiasz? - krzyknęłam  
- Zostaw mnie!! Jesteś zakłamaną suką! - krzyknęła popychając mnie  
Wpadłam do wody i zanurzyłam się w niej.Poczułam zimną wodę i nie mogłam złapać tchu.Zaczęłam łykać wodę, krztusząc się nią.Nie umiałam pływać i już pewna byłam tego, że zaraz umrę.Zaczęłam gorączkowo rozglądać się za przyjaciółką, ale jej nie było. Zostawiła mnie na pastwę losu i uciekła.Nagle poczułam szarpnięcie i poczułam twardy grunt pod nogami.Nie mogłam się ruszyć i nadal z trudem oddychałam.Wszystko widziałam jak przez mgłę.Sylwetkę dwóch chłopaków, którzy robili mi sztuczne oddychanie. Zakrztusiłam się i wyplułam z płuc wodę.Z trudem złapałam powietrze i zaczęłam kaszleć.  
- Izo! - usłyszałam tak bardzo znajomy głos  
Nade mną klękali bracia, a ja spojrzałam w błękitne oczy Brajana  
- Co ty robiłaś w tej wodzie? zwariowałaś? - krzyknął Max  
- Ja chciałam tylko ratować Anię - powiedziałam zmęczonym głosem  
-Kogo? - zapytał poważnym głosem Brajan  
Bez słowa pokazał mi zdjęcie, które wysłała mu Ania.Nie wiedziałam co ja mam mu powiedzieć, jak ja mam mu to wytłumaczyć.Nie odpowiedziałam na to nic.Spuściłam wzrok czując jak ogarnia mnie fala złości.Jak ona mogła? jak ja mogłam?  
- Nie no wciąż nie wierzę, że mogła zostawić Cię samą, topiącą się i do tego w ciąży -powiedział rozzłoszczonym głosem Max  
- Ja też nie - powiedział Brajan wciąż patrząc w piasek  
Nie patrzył mi w oczy a ja nie rozumiałam jego reakcji.Przecież sam nie chciał ze mną być, więc dlaczego teraz gniewa się za ten pocałunek? więc dlaczego robi mi sceny zazdrości? Przecież to on na własne życzenie nas zostawił.To on z nas zrezygnował.  
Bez słowa Brajan dał mi swoje suche ubrania i odwieźli mnie do domu.Max pojechał, a Brajan postanowił na chwile zostać, gdy weszliśmy do domu, w domu nikogo nie było. Mama napisała mi list, że z Samantą pojechała do ciotki, a ja w to nie wierzyłam.  
- Nie mów, że zostawili Cię samą w tym stanie? - krzykną zdenerwowany Brajan  
Kiwnęłam głową próbując zapanować nad łzami.Brajan przytulił mnie i objął ramionami a ja poczułam się bezpieczna.Kochałam go i tak bardzo chciałam ratować nasz związek, ale nie wiedziałam, czy on też tego chce.Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, chłopak poszedł je otworzyć.  
- Proszę dać jej spokój! Nie dość, że mi zmarnował pan życie? - powiedział wściekły  
- Daj mi to wytłumaczyć proszę Cię synku - usłyszałam  
Przed oczami zrobiło mi się ciemno.Synku? czy to oznacza, że Brajann jest moim bratem? czy dlatego ostatnio mnie odtrącił? nie wiedziałam.CDN

No i to krótkie opowiadanie dedykuje dziewczynie, która namówiła mnie na napisanie dziś kolejnej części :) Masz Sylwio :) To dla Ciebie, bo Twoje wspaniałe opowiadania są dla mnie najlepszą, motywacją Chciałabym również podziękować Misiak za motywację do dalszego pisania :) :*** Dziękuje Wam :) Kocham was <3

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5205 słów i 27162 znaków.

9 komentarzy

 
  • martynus19954

    super czytam i juz nie moge sie doczekac kolejnej czesci :)

    4 cze 2014

  • Lalalalalalalala

    To jest super. Czekam na ciąg dalszy!

    4 cze 2014

  • :) :) :)

    ja zawsze cudo  :D :D :D <3 <3

    4 cze 2014

  • Cam

    Ahhhh!!!! Kończysz zawsze w jakimś zaskakującym momencie :) Już się nie mogę doczekać kolejnych części :)

    4 cze 2014

  • Misiak:)

    Agus prosze cie z calego serca dodaj nastepna czesc jeszcze dzisiaj prosze :)

    4 cze 2014

  • Kiniaa

    Jest wg taka mozliwosc zeby dzisiaj byla kolejna czesc?

    4 cze 2014

  • Misiak:)

    Dziękuję :) wszystkie twoje opowiadania są wręcz niesamowite pisz ich jak najwięcej a co do tego opowiadania znów sie popłakałam dodaj następna dzisiaj część proszę proszę proszę proszę proszę proszę :) pozdrawiam Misiak :) życzę weny

    4 cze 2014

  • volvo960t6r

    Nasza kochana Agusia kolejny raz cudownie napisała kolejną część opowiadania.... <3

    4 cze 2014

  • malinowamamba20

    Cudowna, Nieprawdopodobnie Uczuciowa Część ! Dziękuję Ci bardzo ! Kocham <3

    4 cze 2014