Moje życie moja miłość

No cóż...jakby tu zacząć...najlepiej byłoby od samego początku prawda? I chyba tak właśnie zrobię... Na imię mam Erika, jestem normalna dziewczyna, średniego wzrostu, szczupła, ciemne oczy, skora i włosy co zawdzięczam dziadkowi cyganowi. Kilka lat temu...miałam wtedy jakieś 14/15 lat, podczas ferii zimowych mama zabrała mnie ze sobą do kościoła, gdy szlam przyjąć komunie zobaczyłam po prostu coś nieziemskiego...czarne włosy, dziko zielone oczy, wąskie wiśniowe usta...przez parę tygodni wciąż nie mogłam zapomnieć o ślicznych chłopaku "z kościoła". jakiś czas później dowiedziałam sie, jak ma na imię i ze mieszka w tej samej miejscowości co ja. Wiedziałam tez, ze on bardzo podoba sie mojej koleżance z klasy wiec postanowiłam to wykorzystać. Koleżanka miała na jego punkcie obsesje, wiedziała o nim wszystko, śledziła go, dzwoniła do niego. Ja pod pretekstem towarzystwa chodziłam razem z nią jego saldami...trwało to cala ostatnia klasę podstawówki. Jaka ja byłam szczęśliwa, ze idę po podstawówce do tej samej szkoły co on(2lata starszy)...byliśmy w tej samej szkole niestety tylko 1 rok, w którym były i szczęścia i smutki a ja coraz bardziej sie w nim zakochiwałam...choć on kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. Wreszcie nadszedł czas, ze zaczęłam chodzić do miejskiej dyskoteki, on również tam bywał...za każdym razem napawałam sie jego widokiem ale czasami nie było milo...patrząc jak tańczy i całuje inne. Ale pewnego pięknego dnia poprosił mnie na dyskotece do tańca..."kołysanka" później chwile rozmawialiśmy, powiedział, ze wie, ze mi sie podoba i zapytał czy chciałabym być jego dziewczyna, byłam taka szczęśliwa i oczywiście sie zgodziłam. Najgorsze było to, ze następnego dnia miałam wyjechać na wakacje do Warszawy na 2tyg. niestety wyjazdu nie mogłam już odwołać. Dzień kiedy wróciłam z wakacji pamiętam do dziś... byłam cala w skowronkach, ze wreszcie go zobaczę, znowu poczuje smak ust...poszłam do miejskiego parku bo wiedziałam ze on często tam bywa i fakt był...przeszedł obok mnie i powiedział 'cześć" i poszedł dalej... Boże jak ja to przeżyłam...to było straszne, płakałam dniami i nocami, moje nieszczęście trwało cały rok i myślałam ze wreszcie udało mi sie "odkochać" bo na mojej drodze pojawił sie pewien sympatyczny chłopak...byliśmy razem przez 7 miesięcy, przez jakieś pierwsze 2/3bylam szczęśliwa ale później było coraz gorzej...nie wiem dlaczego znowu zaczęłam myśleć o tamtym...Pociągnęłam te katusze do siedmiu miesięcy i zerwałam...on zniósł to fatalnie a ja byłam wreszcie wolna. Powiedziałam sobie "dość facetów" i wytrwałabym w tym postanowieniu gdyby nie fakt ze na moja komórkę zaczęły przychodzić jakieś połączenia z nieznanego nr a potem sms "jak samopoczucie? Wziąłem twój nr od kolegi wczoraj na dyskotece..." Serce zabiło mi mocniej...wiedziałam ze to ON i nie myliłam sie. Zaczęliśmy ze sobą pisać a po jakimś czasie umówiliśmy sie na spotkanie, było wspaniale a moje serce szalało...niestety znowu sie nie udało...ON miał inny świat, kumple puby, marihuana, powiedział mi wprost, ze on chyba nie potrafi kochać...A ja idiotka już myślałam, że wszystko będzie dobrze, za pomocą przyjaciółek doszłam jakoś do siebie, minęło kilka miesięcy i poukładałam sobie jakoś życie. Pewnego wieczora kuzynka i przyjaciółka wyciągnęły mnie na dyskotekę...ON tam był...Wyszliśmy z dyskoteki i parę godzin rozmawialiśmy w małym parku niedaleko mojego domu, powiedział "wiem, ze sie boisz ale...chciałabyś ze mną być...tak naprawdę..." Nie odpowiedzialam obrazu choć moje serce krzyczało "TAK"...od tamtej pory minęły już 3lata...na szczęście prawdziwa miłość jednak istnieje, zrozumiał czym jest miłość i 3 lata temu chciał bym była jego dziewczyna...a rok temu poprosił mnie o rękę...a za rok będziemy już "mezem i zona"... Tyle lat kochałam, wiele łez wylałam...ale warto było...teraz jestem najszczęśliwszą osoba pod słońcem, mieszkamy razem, planujemy ślub, oboje sie kochamy i nie widzimy świata poza sobą...O miłość warto walczyć, a jak już sie ja ma trzeba ja pielęgnować i dbać o nią...dzięki temu powstaje szczęście, nam już nic więcej nie trzeba...no może za parę lat biedzie trzeba tylko "owocu naszej miłości"...THE END MY STORY

~Erika 23

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 832 słów i 4557 znaków.

2 komentarze

 
  • Gość.

    Supcio! Ale na początku zachował się jak ostatni ****. -_-

    1 mar 2013

  • cukiereczek

    **** :))
    mialas szczescie w nieszczesciu hihi oby i innym sie tak ukladalo.. zycze szczescia w malzenstwie
    :)

    8 lut 2010