Po dyskotece w Czaderii

PO DYSKOTECE W „CZADERII”.  
ONA
Gdy otworzyła po drugim dzwonku, ujrzał ją uśmiechniętą, w zwiewnej bluzeczce i krótkich szortach.
- Wejdź – powiedziała cicho.
Ujrzał mały, gustownie urządzony salonik.
- Usiądź. Napijesz się czegoś?
- Wody. Zimnej, z lodem najlepiej. Gazowaną, jeśli masz – powiedział, gdy wszedł głębiej do saloniku.
Po chwili wniosła pobrzękujące lodem dwie szklaneczki wypełnione  bąbelkową wodą. Wręczyła mu jedną i… usiadła mu na kolanach, ramię zakładając na kark.
- Miłe powitanie – powiedział cicho. Nie odpowiedziała, ale wzniosła dłoń w geście, jakby się chciała stuknąć szkłem. Stuknął delikatnie o jej szklankę, bez słowa upili łyczek. Spojrzała mu w twarz z uśmiechem. Nie obejmował jej w talii, był spięty, zaskoczony, jego wolna ręka spoczywała na poręczy szerokiego fotela.
- Zrobię ci striptiz – powiedziała niespodziewanie.
Upił łyk, bo gwałtownie zaschło mu w gardle.  
- Nigdy nie widziałem – powiedział, gdy odzyskał głos.
- A ja nigdy nie robiłam.
- To jesteśmy debiutanci.  
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – odpowiedziała cicho.
Wstała, odstawiła szklaneczkę, podeszła do odtwarzacza i po chwili rozległy się dźwięki Tiempo y silencjo Cesarii Evory. Stanęła na środku, chwilę czekała na odpowiednią frazę, po czym zaczęła kręcić biodrami kółka, ósemki, ramionami  zmysłowo otaczała ciało.  
     Zamarł urzeczony. Zobaczył, jak manipuluje przy rozpinaniu bluzki, po czym, gdy się odwróciła, zsunęła ją z ramion. Obrót z wdziękiem i ujrzał ją w staniku, a bluzka pofrunęła w jego stronę. Nie doleciała.  
Tiempo y silencio
Gritos y cantos
Cielos y besos
Voz y quebranto – brzmiało z głośników cicho. Jej taniec, brzucha, nóg, bioder, ramion zatykał mu oddech.
- Zdejmij spodnie – powiedziała w pewnej chwili, gdy była odwrócona – i spodenki – dodała. Tańczyła ciągle.
     Zamarł, ale zaczął rozpinać. Zsunął na kolana jedno i drugie, i jego nabrzmiały samiec ujrzał to co i on. Niezwykły taniec, niezwykłego ciała.  
- Dobrze – szepnęła gdy spojrzała i zobaczyła, że spełnił prośbę. W jego na pół leżącej pozycji, z widokiem dzielnie sterczącego rycerza, czego jeszcze nie widziała, podnieciła się, a w pokoju rozszedł się zapach kobiety. Nie zdawała sobie z tego sprawy, że sieje takimi zapachami, ale jego nozdrza, nienawykłe, doniosły do mózgu silne sygnały.  
     Odwrócona, rozpięła stanik z przednim zapięciem, rozłożyła ramiona. Miseczki zafalowały pod jej dłońmi w rym muzyki, ósemki bioder prowokowały. Tkwił, czekając na resztę. Odwróciła się. Ujrzał ciemne plamki sutków, jakie widywał na filmach z Azjatkami i o których marzył onanizując się, a teraz miał je niemal w zasięgu ręki. Zdrętwiały, nie ruszył się nawet.
     Biustonosz pofrunął w jego stronę gdy uwolnił się z jej ramion. Nie doleciał też, a ona ciągle tańczyła, jakby w ekstazie. Nie dostrzegł jak to zrobiła, ale nagle szorty opadły jej na kostki, które kopnięciem również pofrunęły w jego stronę. Kręcąc biodrami, ustawiając się to raz prawą stroną, to lewą, systematycznie zsuwała majtki, a profil jej dziewczęcych piersi odbierał mu oddech. Drżał. Mrowienie, jakie odczuwał w kroku w jądrach, w członku, zaczynało go niemal boleć.  
To nie były stringi, ale takie zasłaniające do połowy pośladki, z mocno wykrojonymi nogawkami. Kasztanowa krecha włosów na podbrzuszu podkreślająca wzgórek, gdy majtki też spadły na kostki i pofrunęły kopnięte nogą w jego kierunku tak, by też nie doleciały, zatkała go z wrażenia. Kiedyś, na kalendarzu zobaczył takie owłosienie, tyle, że czarne. Czarna krecha włosów, przykrywająca samiczkę, niemal od połowy podbrzusza. Zamarzył o czymś takim. Teraz widzi, ale kasztanowe!
Zamarła w geście, gdy Cesaria skończyła. Spojrzała przytomnie i zobaczyła jego gotowość. Podeszła. Zrzuciła szpilki. Uklękła przed nim wpatrzona i, jakby z wahaniem, dotknęła celującego w sufit samca. Drgnął, co ją przestraszyło, ale pochwyciła go, spokojnie, delikatnie. Zadziwił ją wielkość, choć nie zdawała sobie sprawy, że to powinno się w niej zmieścić, wypełnić ją. Poczuła, jak po  udach pociekł jej sok. Czerwona, wielka główka, z ostrą krawędzią, zachwycała widokiem. Palcami dotknęła ostrożnie obwodząc krawędź. Wyczuwała twardość drewna. Delikatnie dotykała nabrzmiałe do granic możliwości żyły. Oglądała go zafascynowana z każdej strony przechylając głowę. W nim narastało mrowienie, czuł, że napięcie dochodzi do granic wytrzymałości, że rozerwie mu go od środka. Sapał głośno. I wtedy dotknęła go ustami. Czuła przemożną ochotę wzięcia do ust ten niesamowity męski organ, co kilka razy widziała na pornusach, a teraz sama mogła tego doświadczyć. Objęła ustami gorącą, twardą główkę, język bezwiednie zaczął ją omiatać, gdy usłyszała charczenie, rzężenie, a w ustach poczuła silny strumień spermy. Zaskoczona, wsunęła go głębiej i połknęła pierwszą porcję, ale te ciągle strzelały w jej gardło. Smakowała, przełykała, i zdziwiona, i zachwycona. Nie chciała uronić ani kropli. Zdziwił ją smak, co sobie mimo podniecenia uświadamiała, słodkawy, z nutką czegoś, czego nie umiała określić - orzechów, kawy, wanilii, nikotyny? Przecież nie palił!
Wyjęła. Odetchnęła głęboko, spojrzała i gdy pod wpływem jej dłoni na jego koniuszku pojawiła się kropla spermy, z lubością ją zlizała. I dopiero wtedy spojrzała mu w twarz, uśmiechnięta. Dyszał, nie zdawał sobie sprawy, że trzyma ją za głowę, mieszając palcami czuprynkę jej miękkich włosów.  
Nasunęła się na niego do góry, piersi, brzuch ocierając o ciągle trzymanym w dłoni rycerzu, i gdy była na wysokości twarzy, szepnęła po chwili:  
- Teraz ty.
Przywarła do niego. Czuła jak drży i odbierała ciałem to drżenie. Wstała po pewnym czasie gdy ochłonęła, zsunęła mu spodnie, spodenki, skarpety, podała rękę pomagając mu wstać.
– Chodź – rozkazała raczej, niż poprosiła.

ON     
Prowadząc za rękę wprowadziła go do sypialni i jego oczom ukazał się widok ogromnego łoża. Nawet nie dostrzegł pozostałego, choć skromnego umeblowania.
- Tu śpisz?!. Sama?
Nie odpowiedziała, tylko rzuciła się na nie plecami, rozrzucając ramiona. Lekko rozchylone nogi i ta niesamowita krecha kasztanowych włosów pomiędzy pachwinami na płaskim, jędrnym brzuchu, ograniczonym wystającymi lekko kostkami biodrowymi, wieńcząca jej samiczkę, i współgrające kolorystycznie plamki sutków… Była piękna.
     Położył się obok, sztywny, wsunął głowę w jej szyję, ręką pieszcząc piersi, odszukał ucha, lekko wargami muskając, szepnął:  
- Zjem cię.
A myślała, że będzie mu musiała powiedzieć, czego od niego chce. Wolno, delikatnie zaczął całować szyję.
- Pachniesz odurzająco, erotycznie – szepnął, podczas  gdy w nim wszystko drgało, mrowiło, szamotało wnętrzem. Zsuwał się coraz niżej. Dyszała w oczekiwaniu, nie znajdując miejsca na ręce. Dłonie coraz to chwytały jego głowę, plecy, ramiona, pościel. Zadrżała z jękiem, gdy dotknął ustami sutka, przeniósł usta na drugi, chwytając delikatnie brodawkę wielkości pestki czereśni, całował je coraz bardziej gwałtownie, jakby zapominając o reszcie i delikatności. Pachniały nie znanymi zapachami, od których niemal zaczęło mu się kręcić w głowie. Brzuch, pępek, dotknął brodą włosów, i skierował się do pachnącej pachwiny. Niemal wyła, choć cicho, wijąc się w rozkoszy. Wsunął dłonie pod pośladki, kciukami rozchylił miękkie, delikatne płatki i ujrzał różowość jej intymności, z nabrzmiałym orzeszkiem łechtaczki. Błyszczała ociekając sokami. Pachniała samiczo. Drżała. Uniosła na plecach i piętach biodra, jakby chciała mu wbić krocze w twarz, uciekł, ale językiem musnął orzeszka. Targnęło nią z cichym krzykiem, który wydobył się z jej zaschniętego gardła. Jeszcze raz, i znów. Spojrzała na niego nieprzytomnie i opadła drżąc w oczekiwaniu, napięta. Językiem, ustami smakował raz z prawej raz z lewej, niżej nim wyczuł ujście jej wnętrza. Znowu nią targnął skurcz ciała, omiótł delikatnie okolicę i wsunął język. Tego już nie wytrzymała. Krzyknęła głośno, a jego język wsunął się na możliwą długość i zamiatał wkoło ujście. Krzyczała. Zdarzało jej się masturbować, ale takiego orgazmu jeszcze nie przeżyła. Konwulsje opanowały ciało, ręce, wbite w jego głowę wciskały go w krocze powodowały, że się dusił. Pokonał ich opór odrywając się.
-Nieeee, bądź!!! - zawyła, a wtedy znów zbliżył twarz, kontynuował, aż wyczuł, że jej przechodzi, że wiotczeje, choć dyszy i drży, trzepie się...
     Podniósł głowę, spojrzał na tą jej różowość, skubnął delikatnie ustami łechtaczkę, zareagowała. Pomału zaczął się przesuwać do góry, do piersi, szyi, twarzy, całując po drodze. Wsparł się na łokciach, by jej nie przygnieść. Dochodziła do siebie.
- Dlaczego przerwałeś? – spytała cicho po chwili.
- Dusiłem się, nie mogłem złapać oddechu.
- Było cudownie. Nie zdawałam sobie sprawy, chyba odleciałam.
Położył się obok, przytulił ją. Ułożyła głowę na jego ramieniu. Leżeli jakiś czas w milczeniu, gładził jej plecy, pośladki, biodra, co odbierała z ogromną przyjemnością z zamkniętymi oczami. Wstał nagle i wyszedł do saloniku po szklaneczki. Lód się roztopił, bąbelki znikły, ale woda ciągle była zimna. Podał jej. Upili trochę i znów się położył obok.
- Miałeś już kobietę? – spytała niespodziewanie, choć cicho. Przerwał pieszczoty.
- Powiedz, proszę.
- To było po dyskotece – powiedział po dłuższej chwili. - Byłem po kilku drinkach, wyszliśmy do parku…
- W Czaderii? – przerwała mu. Spojrzał na nią zdziwiony.
- A wiesz, że to byłam ja? – patrzyła mu w twarz z uśmiechem, ubawiona jego miną.
- Zapragnęłam stracić dziewictwo. Nie byłam pijana. Byłeś jedyny w tym towarzystwie, z którym chciałam to zrobić. Oblałeś mi wtedy krocze spermą gdy leżeliśmy w tym parku, dość obficie, zresztą. Ale nie naruszyłeś mnie – mówiła – a potem uciekłeś. Wiesz, że wracałam do domu bez majtek?. Nie chciało mi się szukać chusteczek, wytarłam się nimi.
- Nie uciekłem!
- Tak, nie uciekłeś, tylko wsadziłeś mnie do taksówki, kazałeś jechać i zatrzasnąłeś drzwi. Kierowca, kobitka, patrzyła na mnie dziwnie. Musiałam pachnieć spermą. Ale nie byłam wściekła. Pomyślałam: dziewica i prawiczek. Postanowiłam, że musimy to zrobić jeszcze raz, ale bez przypadku. Nie było trudno cię znaleźć. Dlatego tu jesteś. Tak, jestem dziewicą, nie miałam jeszcze mężczyzny…  
- Ty też nie miałeś kobiety, domyślam się – mówiła dalej po chwili, gdy milczał - Zróbmy to, teraz, już, teraz, pragnę – szeptała niemal krzycząc, podniecona do granic.
- Będę bardzo delikatny – szepnął również, patrząc jej w oczy.
- Wiem, jesteś delikatny.

W JEDNOŚCI
Uniósł się nad nią na rękach, żeby jej nie gnieść gdy rozłożyła uda, a on ułożył się między nimi. Palcami jednej dłoni rozchyliła płatki swojej wilgotnej niewinności, drugą ujęła jego nabrzmiałego, twardego rycerza i nakierowała go na ujście swojego wnętrza. Pchnął lekko, główka wsunęła się w nią, opierając ostrą krawędzią, wyczuwając opór. Jęknęła. Po chwili pchnął mocniej, krzyknęła gdy go pokonał, a on znalazł się w niej w połowie swojej długości. Och – wyrwało się jej z krtani.  
Oparł się łokciami, wyczuł na sobie jej nabrzmiałe podnieceniem piersi, które załaskotały go rozkosznie. Powoli wbijał się w nią coraz głębiej. Ciągle było ach, och, wydobywające się bezwiednie z jej gardła. Coś rozlewało się po jej ciele. Czuła, że wypełnia ją całą, a on coraz bardziej dopychał. Jęczała po każdym pchnięciu, choć nie były gwałtowne i mocne. Nie zdawała sobie sprawy, czy krwawi, czuła lekki ból, ale nie był to ból, który sprawiał by jej przykrość. Bardziej ból rozkoszy, wręcz masochistyczny.  
Byli jednością.
Wtedy wycofał się, główka jednak cały czas w niej tkwiła. I znów wsunął, czuła jak ostra krawędź masuje ścianki jej wnętrza, zamknęła w końcu zdziwione, szeroko otwarte oczy, poddawała się jego ruchom, lekko pracując biodrami. Coraz szybciej, szybciej, szybciej… Nie czuła już bólu, tylko narastające napięcie w ciele w oczekiwaniu na coś, czego nie doświadczyła jeszcze. Wyczuwała, że i w nim rośnie napięcie. Dyszał, zapomniał o delikatności, ale nie przeszkadzało jej to, nie panowała nad ciałem. Znów uniosła się na piętach i ramionach, unosząc biodra nad pościel, a on dotykał ją gdzieś tam głęboko, pod serce niemal, do bólu, do utraty tchu…
Wreszcie targnęła nią konwulsja orgazmu z krzykiem, nieprzytomnym wzrokiem, w rozkoszy, w nieprzytomności. Wtedy i on eksplodował w niej serią. Chyba tego nie czuła w amoku. Słyszała jak charczał, rzęził, dyszał w jej szyję. Wbiła mu palce w ramiona przeżywając swoje, przyciskając go do siebie, wyła, poczuł jak  część, która w niej tkwiła jest szarpana, ściskana, szamotana skurczami jej wnętrza, jakby chciała wycisnąć z niego całe życie, wszystkie krople… Opadł na nią i czekał, aż skończy się to rozkoszne szaleństwo. Skurcze w biodrach, lędźwiach, udach, nie pozwalały mu się ruszyć.
Uniósł się w końcu, mimo doznań. Patrzył, jak dochodzi do siebie. Dyszała, falując piersiami, brzuchem, całą sobą.
- Co to było? – spytał cicho, gdy wreszcie oprzytomniała.
- Co?
- Myślałem, że mi go rozszarpiesz.
- Rozszarpię? Nie zdawałam sobie sprawy. Unosiłam się. Było cudownie.- powiedziała cicho.
- A ja mam poranione ramiona – Całował ją po twarzy, oczach, uszach, ciągle w złączeniu, w jedności, choć jego chłopak zmiękł, nie był już taki mocny, napięty.  
Wycofał się z niej pomału, delikatnie. Jej wnętrze zamknęło się za nim pulsując jeszcze, roniąc jedynie kilka łez spermy. Resztę wchłonęła bezwiednie. Nie protestowała że wyszedł, choć ciągle chciała go czuć w sobie trzymając dłonie na jego biodrach. Uwolnił się, położył obok i zapragnął ją przytulić, ale powiedziała. – Pokaż - Spojrzała gdy się obrócił i rzeczywiście na jego ramionach zobaczyła ślady swoich paznokci.
- Wybacz. Byłam w niebie – szeptała i ustami dotykała ran.  
Wywinął się spod niej, położył na sobie jej głowę, wchłaniał zapach włosów, znów poczuł jej pachnące seksem ciało, pierś, udo, które bezwiednie ułożyło mu się na podbrzuszu, wbijającą się w jego udo jej kość łonową. Podniecało go to, ale tkwił tak. A jego orzeł znów zaczął się zbierać do wysokich lotów…
- Wykąpiemy się – powiedziała cicho - potem coś zjemy, dobrze?
Usiadła, po czym wstała, a na pościeli została jedynie mała mokra plamka po jej sokach. Nie było krwi, choć jego rycerz był otoczony lekko czerwoną obwódką blisko nasady w miejscu, który wskazywał, jak był głęboko. Dostrzegła to, spojrzała mu w twarz zażenowana.
- Nie wiedziałam, że aż tak mogę… Kąpiel konieczna. Chodź.
- Boli? – spytał nim wstał.
- Nie – Skłamała, bo czuła ból, ale był to ból dość łagodny i raczej rozkoszy.     Wstał za nią, weszli do łazienki, nadzy. Odczekała aż nabiegnie ciepła woda, ustawiła strumień na wielką deszczownicę u góry w kabinie i weszła pod nią, nadstawiając twarz.  
- Chodź wreszcie.
Gdy wszedł, sięgnęła po gąbkę, nakapała płynu i podała mu, odwracając się plecami. Poddawała się jego ruchom z rozkoszą. Plecy, kark, pośladki… Masował ją delikatnie z lubością, a nawet czułością. Miała śliczne plecy, smukłe ramiona. Przyciągnął do siebie, przeniósł gąbkę na piersi, Czekała na to i pieścił je gąbką, gdy ona oparta się plecami o niego poddając się jego ruchom, dysząc. Rozchyliła uda, gdy sięgnął gąbką w krok. Ręką ujęła jego rycerza, którego czuła na plecach powyżej talii. Deszcz wody lał się na jej twarz, spływając po piersiach, brzuchu… Masowała go ciągle, który znów był gotów na wszystko. Odwróciła się nagle, podniosła nogę na jego biodro, teraz dyszała głośno. Podciągnął ją, wtedy jej druga noga oparła się o drugie i wszedł w nią jakoś lekko, bez pomocy rąk. Jęknęła, ale unosząc się rytmicznie, ze względu na ból, nie pozwalała na zbyt głębokie wejścia. Nie była ciężka, ale wiedział, że tak długo nie wytrzymają. Woda w koło szalała po nich. Nie był bliski dojścia, ona też, ale chwilę tak dawali siebie wzajemnie. Wyskoczyła nagle z niego.
- Teraz ja.  
Zabrała mu gąbkę. Dodała mydła. Obróciła go plecami do siebie i zaczęła pocierać energicznie z zapałem, choć delikatnie, omijając widoczne rany. Przywarła do niego całując mu plecy, ręce przeniosła na jego piersi, brzuch, podbrzusze, samca, którego myła bardzo starannie, klejnoty i pod nimi krocze, wnętrze ud.
- Dość – poprosił dysząc, z głową uniesioną wysoko i oblewaną strumieniem wody twarzą.
Odstąpiła, zamknęła wodę, otworzyła kabinę i podała mu duży, gruby ręcznik. Wycierał ją delikatnie, całą, czemu poddawała się z lubością, z zamkniętymi oczami. Żałowała tylko, że nie sięgnęła po jego orła ustami, gdy go myła, na co miała ogromną ochotę pod prysznicem. Wyszła i sięgnęła po szlafroczek który, gdy założyła, nie przykrywał ani kawałka jej uda. Gdy przewiązała się paskiem w talii, zdziwił go widok przykrytej, podkreślonej paskiem jej apetycznej pupy.  
Z ręcznikiem zawiniętym w pasie i wyszedł za nią do kuchni.  
     Szybko przygotowała coś do przegryzienia, pieczywo, wędlinki, pomidory. Usiedli. Uświadomił sobie, że ona siedzi gołą pupą na chłodnym wysokim stołku. On, na grubym, choć wilgotnym ręczniku. Zaczął mu przeszkadzać ciągle gotowy do boju rycerz, skrępowany ręcznikiem. Dyskretnie, jak mu się zdawało, ułożył go na sobie na brzuchu pod blatem. Taki stan go krępował. Co innego gdy był nagi, tego jakoś się nie wstydził. Uważał, że nagość kobieca jest o wiele skromniejsza niż męska.  
Uśmiechnął się nieznacznie. Gdy już jedli w milczeniu, przyglądając się sobie dostrzegła, że wpatruje się w jej biust, który odsłonił się lekko spod poły szlafroczka.
- Nie podglądaj, nie ładnie i do tego przy jedzeniu – szybko zasłoniła pierś, ale uśmiechała się figlarnie.  
- A tam co jest – spytał w pewnej chwili wskazując na zamknięte drzwi.  
- To moja pracownia.
- Naprawiasz zegarki, szyjesz, malujesz? – spytał pół żartem, pół serio.
- Nie, tam mam bibliotekę i komputery. Jestem tłumaczką z portugalskiego.  
Zrobił oczy. To dlatego Cesaria, pomyślał.
- Urodziłam się w Lizbonie, tam chodziłam do szkoły, studiowałam iberystkę. Tu mieszkam dopiero od kilku lat. Rodzice tam pracowali. Ale nie byli szpiegami – uspokoiła go z uśmiechem.
- Powiedz, to jak uchroniłaś dziewictwo? Tam, w Portugalii, na studiach. To niewiarygodne.
Zaczerwieniła się lekko.
- A ty mi powiesz, jak ty?
Skończył jeść, głowę oparł na dłoniach, uśmiechał się.
- Powiesz coś po portugalsku? – spytał po chwili, jakby nie wierzył w to co mówi.
Você tem um maravilhoso grande macho – powiedziała płynnie, niemal wesoło.
- Co to znaczy?
- Kiedyś ci powiem. A ty co robisz?
- To zabawne, bo ja też piszę.
- Tak? – spytała zdziwiona lekko i zaciekawiona.  
- Pracuję w korporacji, z tego żyję. Piszę opowiadania. Erotyczne – dodał po chwili. – Właśnie uczestniczysz w tym pisaniu.
- Co ty mówisz! Opisujesz to co tu robimy? – Zatkało ją.
- Właśnie. Było “Ona” ze striptisem i dalszym ciągiem, potem “On” ze zjedzeniem samiczki, twojej, dalej jest część “W jedności” co robiliśmy razem, a będzie jeszcze o niegrzecznej dziewczynce. Tytuł: Po dyskotece w Czaderii.
     Odchyliła się, głeboko odetchnęła, nie wiedząc co powiedzieć.
- Dam ci przeczytać, zanim opublikuję - powiedział biorąc jej dlonie w swoje i patrząc jej w oczy.
- I ty do dziś byłeś prawiczkiem? Jakim sposobem? Wystarczyło ci pisanie, z wyobraźni? Niesamowite – powiedziała cicho.

NIEGRZECZNA DZIEWCZYNKA
- Posprzątam póżniej - Zeskoczyła ze stołka, pociągnęła go za rękę i zdarła z niego ręcznik. W progu sypialni zrzuciła szlafroczek i pchnęła go na łoże. Padł plecami, przyglądała mu się chwilę, na jego samca, który teraz jeszcze nie był całkiem gotowy, leżał w pachwinie, po czym weszła na niego okrakiem, usiadła mu na brzuchu, nie skrępowana nagością podparła się ramionami na jego ramionach i patrząc mu w oczy powiedziała cicho – I mam być niegrzeczną dziewczynką?
- Będziesz, chcę tego – chwycił dłońmi jej dzieczęce piersi i delikatnie je zaczął pieścić. Obrócił ją pod siebie.
- Masz śliczne piersi – szepnął, dotykając dłonią i pieszcząc sutek.  
- Tego mi nikt nie mówił.- nadstawiła ciało na pieszczoty, zbliżył twarz, przyglądał się chwilę mikroskopijnym grudkom na ciemnym sutku i brodawce. Pachniała odurzająco. Uchwycił delikatnie ustami. Jęknęła. Język rozpoczął taniec, podczas gdy ona sprężyła się wewnętrznie. Delikatnie ścisnął zębami. Wiła się już całkiem. Wciągnął ją do ust, Oplotła go udami w biodrach ściskając mocno, uniosła nogi wyżej, do jego pasa cały czas mocno ściskając.Jego druga dłoń męczyła drugą jej pierś, co doprowadzało ją do szaleństwa i wreszcie eksplodowała niespodziewanym dla obojga orgazmem. Dłonie wbiły się w jego głowę, przyciskając ją do siebie, ciało nie znajdowało miejsca dla siebie, trzepotało, jak motyl w pajęczynie, nieprzytomnie, bez świadomości. Długą chwilę trwało, zanim zaczęło jej przechodzić. Wtedy zapragnął jej. Przesunął się szybko do góry i wbił się w nią na całą długość. Zaskoczona poczuła go w sobie jak ją wypełnił, teraz już całkiem przytomnie. Gwałtownie posuwał się w niej, a ona odbierala te pchnięcia z rozkoszą. Była rżnięta. Mocno, niemal brutalnie, po męsku, samczo. Znała ten termin, wiele razy zdarzało jej się słyszczeć “dziś muszę się dać komuś zerżnąć”. Teraz ona to ma. Przyspieszył i po chwili i on w niej eksplodował. Czuła wnętrzem strzały spermy, wspierała go biodrami, ciałem... Wreszcie padł na nią wyczerpany, straciła oddech. Chwilę tak wytrzymała.
- Zagnieciesz mnie – szepnęła po chwili. Nie zdawał sobie sprawy. Chwycił ją mocno i ciągle w złączeniu, obrócił się na plecy wraz z nią. Jej ciężar wydawał się mu  ciężarkiem. Słodkim. Wyczuwał rozkosznie ucisk jej twardych, jędrnych piersi. Ciągle dysząc, gładził ją po plecach, pośladkach, drugą dłonią dotarł od tyłu do jej ujścia i palcami wodził w koło jego tkwiącego w niej ciągle samca. Ten zmiękł, choć jeszcze był duży i wypełniał ją. Chciał obok niego wsunąć w nią palec, ale było zbyt ciasno, a nie chciał zrobić jej przywdy. Zsunął ją z siebie, delikatnie położył obok.  
Podniosła się na łokciu po jakiś czasie i przyglądała mu się chwilę, na jego chłopaka który tak ją fascynował, a który, leżał mu w pachwinie, po czym weszła na niego okrakiem, usiadła mu na brzuchu podparła się ramionami na jego ramionach i patrząc mu w oczy powiedziała cicho:
- Będę niegrzeczną diewczynką.
     Sięgnęła za siebie i chwyciła rzycerza, z głową uniesioną do góry. Masowała go chwilę tylko, bo szybko doszedł do formy. Uniosła się na kolanach cofnęła na tyle, by nacelować nim w siebie. Pomału zaczęła nabijać się pojękując z wrażenia, ciasności swojego wnętrza, choć wilgoci jej nie brakowało. Obniżała biodra aż do chwili gdy wyczuła, że dalej już nie można. Wtedy znów wsparła się rękami na jego ramionach i wolno zaczęła posuwać go w sobie. Krawędź jego główki masował wnętrze rozkosznie, bez bólu. Wiedziała jednak, że tak nie dojdzie choć jego dłonie ciągle ugniatały piersi, co też ją podniecało. Przerwała, opadla zmęczona na niego, pchnął lekko, drgęła jakby kopnięta. Przyciągnął ją do siebie mocno.  
- Obróć się tyłem, ale nie wychodź – szepnął.
     Podniosła się i powoli, wspierając na rękach i nogach obróciła tak, że ujrzał jej plecy. Uświadomił sobie jak bardzo zmysłowe. Wtedy położył ją na sobie. Dopiero teraz wyciągnęła rozchylone nogi.
- Mam cię teraz całą pod rękami – szepnął. Jedna dłoń pieściła górę, druga zsunęła się i po włosach dotarła do orzeszka łechtaczki, cały czas będąc w niej.  Delikatnie ją masował. Pojękiwała. Pchnął, raz, drugi i jeszcze. Jęczała z rozkoszy. Gdy pompowal skakała ciskana uciskiem. Było jej cudownie, ale nie było szans na jej i jego szczytowanie w tej pozycji. Biodra bezwiednie unosiły się lekko, aby wyczuwać jak masuje się jej wnętrze, napinała mięśnie, co obierał z rozkoszą.
- Nie tak, tak nie skończymy – powiedziała cicho odwracając głowę do niego.
- A musimy się spieszyć? Jest cudownie.
- Nie, nie musimy, ale chcę inaczej. Mam być niegrzeczną dziewczynką.
     Zeskoczyła z niego i usadowiła się nad nim z głową nad samcem, sama nadstawiła swoją intymność nad jego głową. Klasyczne 69, jak widziała na filmach. Czekała jak ją przyciągnie, ujęła go ustami głęboko, aż do gardła, ssała. Poczuła  jego bliski oddech na samiczce i wreszcie dotyk warg, języka omiatającego najwrażliwsze kobiece miejsca. Traciła oddech i z powodu wypełniającego jej usta orła, i z wrażweń jakie jej dostarczał dołem. Jęczała, nie mogła krzyczeć. Nie chciała go wypuszczać. Mocno głową pracowała, góra, dół, góra, dół... Czuła, że dochodzi. Przerwała niespodziewanie, obróciła się, i gdy była na plecach, powiedziała:
- Teraz we mnie, szybko.
     Przyciągnęła go, a on wbił się w nią na całą głębokość. Krzyknęła. Poruszał się w niej szybko, gwałtownie, oparty wysoko nad nią na rękach. Patrzył jak się w niej zanurza, jak pracują mięśnie jej brzucha, biodra, w szeroko rozwarte uda. Coraz wyżej unosiła biodra. Ruszyła nimi na boki jakby chciała, by penetrował jej nie zbadane jeszcze zakątki. Dochodzili, ona z krzykiem, w konwulsjach, on charczał, wyrzucał w nią serię niezbyt już obfitych wytrysków, szarpany mięśniami jej wnętrza.  
Przeczekał ten atak. Opadł na nią, dysząc, z uczuciem skurczów orgazmu w swoich udach, lędźwiach. Tkwił tak chwilę. Wyczuła, że chce wyjść.  
- Nie, zostań, tak dobrze – szepnęła.
Nie miał siły. Zsunął się obok po kilku dobrych chwilach. Nie reagowała. Jedynie zsunęła do siebie nogi.
     Spojrzał na nią. Miała ładny profil, a rzęsy wpatrzonych w sufit oczu sięgały niemal brwi. Wziął jej dłoń, uścisnął. Oddała uścisk. Długo.
- Jesteś cudowna. I masz śliczną fryzurkę na tej swojej samiczce – powiedział, przeczesując włosy palcami. Uwielbiam ją – powiedział  szeptem. Łaskotało ją.
- Wiem.
- Wiesz?
- Moje wszystkie koleżanki są wygolone. Umawiają się na sesję i wzajemnie sobie wygalają. Kiedyś namówiły mnie i poszłam na taką. Jak zobaczyły moją to zgodnie stwierdziły, że tak powinno zostać. Nie są lesbijkami. Kilka ma dzieci. Potem pieszczą się wzajemnie i nabuzowane wracają do swoich mężów, kochanków i każą się ujeżdżać pół nocy, albo całą.
- Skąd to wiesz? Wiedziały, że jesteś dziewicą?  
- Bo mi to opowiadają. Nie oświecałam ich, że nie miałam mężczyzny. Muszę siku – powiedziała. Wstała i po chwili usłyszał silny strumień z muszli, szum wody w bidecie, gdy się podmywała.  
- Nie boisz się ciąży? – spytał cicho po chwili, gdy już leżała obok, z głową i piersią na jego torsie.
- Nie – zdecydowanie, choć cicho odpowiedziała. Nie pytał dlaczego. A ona nie chciała mu tłumaczyć, że w Lizbonie ma przyjaciółkę szkolną, lekarza ginekologa, która kilka miesięcy temu ją badała, przepisała środki atykoncepcyjne i wie, że dziś straci dziewictwo. I ma jej opowiedzieć jak było. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.  
- Muszę iść – powiedział – jutro muszę być w firmie, a to 4 godziny jazdy – chciał już uciec. Po kilku godzinach ciągłego wzwodu, bolały go jądra, napięty prawie ciągle samiec, podbrzusze, krzyż, cały dół brzucha. Pływał, biegał, siłownia, nie palił, dawały kondycję. Ale na taki wysiłek nie był jego organizm przygotowany. Przy niej podniecenie nie ustąpi. Jutrzejsza wizyta w firmie nie była zresztą kłamstwem.  
- Mogę wpaść w piątek? – spytał .
- W piątek lecę do Lizbony na weekend. Poza tym spodziewam się okresu.
- Okresu? Ach tak, rozumiem. – Miesiączka, pomyślał  
- Odezwij się jak wrócisz, dobrze – poprosił.  
     Wstał, rozejrzał się po saloniku za ubraniem i powoli, obolały, ubrał się. Gdy na nią spojrzał, stała oparta i przyglądała mu się. Miała na sobie szlafroczek...
- Idź. Odezwę się. Może znowu napiszemy jakieś opowiadanie – powiedziała ze smutnym uśmiechem. Nie miała dość, pragnęła ciągle.
- Może być poniedziałek? Wtorek? Bądź w bieliźnie. Albo bez...
- Napewno nie poniedziałek czy wtorek. Idź już. Odezwę się  – powiedziała uśmiechając się, gdy po przytuleniu pocałował ją w skroń.
     Zamknęła, wróciła do saloniku i wystukała numer w Lizbonie.
- Olá (Cześć) – usłyszała znajomy głos po kilku sygnałach. Identyfikator numeru pozwolił nie pytać kto dzwoni.
- Foi maravilhoso (Było cudownie) – powiedziała cicho i bez wstępu.
- Afortunado (Szczęściara) – usłyczała.
- Eu vou estar na sexta-feira, vou dizer tudo. Bem, talvez tudo... (Będę w piątek, opowiem wszystko. No, może wszystko...)
- Espera, honra (Czekam, pa).  
     Wróciła do sypialni, wbiła dwa palce w siebie, czego nigdy wcześniej nie mogła zrobić, drugą gwałtownie zaczęła się masturbować. Szybko osiągnęła słaby orgazm. Naciągnęła kawałek kołdry, zwinęła się z kłębek i z palcami w sobie, usnęła.
daida (Danuta i Darek)

daida

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 5576 słów i 30617 znaków.

1 komentarz

 
  • Micra21

    Ładnie napisane, z polotem :)

    7 mar 2016