PAWIE PIORA HRABINY DE LA PIAF. Rozdział II - SALA LUSTER cz. 2

PAWIE PIORA HRABINY DE LA PIAF. Rozdział II - SALA LUSTER cz. 2Markiz bez słowa wyjaśnienia pociągnął za sobą de Lestac. Przedzierali się przez tłum zamaskowanych, lekko już upojonych alkoholem gości, odprowadzani zachłannym wzrokiem podnieconych atmosferą tego wieczory dam.  
Po chwili znaleźli się już na pustym, dość mrocznym korytarzu, którego ściany zdobiły portrety przodków księcia de Taffanel. Korytarz prowdził do krętych, wiodących w dół schodów. Markiz i Baron schodzili w dół ostrożnie, w całkowitej prawie ciemności. De Lestak poślizgnął się na jednym ze stopni, z trudem odzyskując równowagę.
-Merde! -warknął Baron – czy księciu nie przyszło do główy żeby oświetlić te przeklęte schody?!
-Spokojnie baronie… książę miał bardzo dobry powód aby nie oświetlić tej części pałacu-odparł tajemniczo markiz. - Popatrz, już widać światło.
Czerwony migocący płomień lampy ustawionej u dołu schodów, oświetlał nieco ciemne, duszne wnętrze pomieszczenia do którego dotarli. W powietrzu dało się wyczuć ciężki, słodki zapach ambry, kwiatu pomarańczy i czegoś co trudno było uchwycić…  
-Co my tu właściwie robimy de Sade?-zapytał z irytacją w głosie baron- Po co zaciągnąłeś mne do tych lochów?
-Pokojnie monsieur… zdaje się że obydwaj dążymy dziś do tego samego celu-odparł markiz. Gospodarz dzisiejszego balu znany jest nie tylko z zamiłowania do polowań. Być może słyszałeś o jego miłosnych upodobaniach?
De Lestac spojrzał zdumiony na markiza. Nie lubił plotek i nigdy nie interesował się zbytnio życiem innych. Szczególnie tym toczącym się w ich alkowach.
-Miłosnych upodobaniach-zapytał niby od niechcenia- co masz na myśli monsieur?
Markiz wskazał mu jedne z drzwi znajdujących się na końcu korytarza, spod których wudobywała się tajemnicza łuna zimnego, niebiekiego światła.
-Przekonasz się kiedy otworzymy te drzwi…-odparł enigmatycznie de Sade.
Mężczyźni przeszli przez duszny korytarz i znaleźli się przed tajemniczym wejściem. De Sade nacisnął klamkę i powoli otworzył drzwi.  
Oczom ich ukazała się przestronna sala o białych, ozdobionych mozaiką ścianach. Na środku pomieszczenia stała fontanna z figurką pieknej, nagiej bogini trzymającej w swych dloniach dzban. Salę przyozdabiały wysokie, egzotyczne kwiaty.  
Markiz i baron obeszli fontnannę dookoła, podziwiając precyzję z jaką został wykonany posąg. Szczególną uwagę zwracały duże, jędrne piersi posągu z pięknymi, sterczącymi kusząco sutkami. Widok ten przywołał w ich umysłach wspomnienie nocy spędzonej w pewnej komnacie…
Nagle ich uszu dobiegł cichy, kobiecy śmich. Odwrócili się obaj jednocześnie. Przed nimi stała piękna, ciemnowłosa kobeta w czarnej, ozdobionej złotymi roślinnymi motywami weneckiej masce, zakrywającej oczy i nos. Maska była jedyną rzeczą jaką miała na sobie stojąca przed nimi dama. Była zupełnie naga.

czarnapani

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 489 słów i 2935 znaków, zaktualizowała 29 lut 2016.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • violet

    Dlaczego takie krótkie? Czekam z niecierpliwością!

    1 mar 2016

  • czarnapani

    @violet piszę na bierząco :) Kolejna część in progress ;)

    1 mar 2016

  • Szarik

    Podoba mi się ten klimat,  który tworzysz.  Będę czekał na kolejną część.

    29 lut 2016