– Zbierajmy się – zarządził Anton, gdy minęła dwudziesta.
Rita niecierpliwie czekała na te słowa, widząc, jak Ronnie wgapia się w Cassandrę głodnym wzrokiem.
– Zostaw mi ją na noc – poprosił gospodarz.
Wzrok szefa i Rity natychmiast się spotkał. Cassie zbladła.
– Anton – mruknęła przerażona Roxy.
– Nie mogę, obiecałem jej. – Anton wskazał głową podopieczną.
Ronnie zaśmiał się złośliwie.
– Dobra, dziewczyny, idziemy. Igor, podstaw samochód – zadecydował szef i wstał.
– Ona zostaje. – Ronnie stanął naprzeciw Cassie, blokując jej przejście.
– Odpierdol się! – wrzasnęła Roxy, mocno odpychając faceta.
Ronnie się zamachnął i z całej siły uderzył ją w twarz. Upadła.
– Spokój! Ronnie, co to ma znaczyć?! – ryknął wściekły Anton.
Facet nie odpowiedział, tylko skrzywił twarz i wyszedł. Roxy wstała, wzięła Cassie za rękę i wyprowadziła z klubu.
– W porządku? – zapytał w limuzynie Anton.
– Tak.
– Co mu odbiło?
– Nie wiem i nie obchodzi mnie to – syknęła Rita.
– Porozmawiam z nim, nie ma prawa podnosić na ciebie ręki – rzekł szef.
– Nie trzeba – mruknęła Roxy.
– Należało jej się – wtrącił Leo.
Ritę stać było jedynie na pogardliwe spojrzenie na mężczyznę. Nie chciała się kłócić, uznała, że to bez sensu.
– Wracasz do domu? – zapytał blondynkę Anton, gdy dojechali pod jego willę.
– Nie wiem. Pewnie przenocuję w Alfie, nie mogę zostawić jej z tymi bydlakami. – Dziewczyna spojrzała na Cassie.
– Ona będzie jeszcze dziś pracować – oświadczył Leo.
– Żebyś się nie zdziwił. Ona nie będzie pracować, dopóki nie wyzdrowieje.
Leo ironicznie zachichotał, wtedy Roxy rzuciła się na faceta.
– Ty gnoju! – zaczęła okładać go pięściami, lecz w moment wmieszał się w to Igor i oderwał dziewczynę od mężczyzny.
– Co tu się dzieje?! Nie możecie, do cholery, dojść do porozumienia?! – zagrzmiał Anton. – Igor. Ty dziś także zostaniesz w klubie i dopilnujesz, żeby się nie pozabijali – polecił.
– Jasne, szef.
– Ty chuju, jebany pierdolony chuju, gdzie jest mój pies?! – wydarła się płaczliwie Roxy.
– Leo? – Anton chmurnie spojrzał na pracownika.
– Nie wiem – mruknął Leo.
– Nie wiesz? Dobrze, więc od jutra idziesz do Red. Ronniemu przyda się pomoc – zarządził boss.
– Ale sze…
– Żadnego „ale”! I w klubie ma być spokój, zrozumiałeś?
– Tak.
– Też tak myślę. Igor dopilnuje porządku – burknął Anton i wysiadł.
– Suko, szykuj się na bal – szepnął wściekły Leo.
Igor spojrzał na faceta spod byka, lecz się nie odezwał.
– Spokojnie. – Roxy chwyciła rękę wystraszonej Cassie.
Kurwa, jebane ścierwo, gnój, szmata... – Klęła do siebie dziewczyna, pakując lód do wiaderka. Chwyciła wódkę i udała się do pokoju Cassandry. Była już prawie pod drzwiami, gdy nagle obok pojawili się Leo i Marco. Miny mieli nietęgie.
– Ig…! – Roxy chciała wezwać pomocy, lecz Marco szybko zatkał jej usta i uderzył dziewczynę głową.
Gdy upadła, zaczęli ją kopać.
– Igor! – Udało się Ricie niewyraźnie krzyknąć, wtedy Marco uklęknął i przydusił jej twarz do podłogi, krępując ręce.
Zamknij się, szmato, albo wyjedziesz w worku – zagroził, częstując dziewczynę ciosem w żebra. – Poza tym on pod prysznicem raczej cię nie usłyszy.
Jęknęła przejmująco, wtedy oberwała kolejny raz.
Lej tak, żeby nie było widać – zastrzegł Marco.
Z głosu mężczyzny strumieniem wylewała się determinacja i nienawiść, Ritę przeraziła jego maniera.
I co, szefowo? – syknął Leo, uderzając koleżankę trzeci raz.
Z oczu blondynki popłynęły łzy.
Ostrzegałem, dziwko. – Zadał kolejny cios.
Rita miała wrażenie, że każde uderzenie jest mocniejsze od poprzedniego i że jej żebra są już w kawałkach. Próbowała apelować, aby przestali, bełkocząc niezrozumiale, ale zaraz oberwała czwarty, piąty i szósty raz.
Dobrze? – Zadrwił Marco, wykręcając dziewczynie rękę.
Głośno trzasnęła kość. Roxy ryknęła przez zamknięte usta, mocno zaciskając powieki. Takiego bólu jeszcze nie przeżyła.
Kurwa, idioto, złamałeś jej rękę! – zbeształ kolegę wystraszony Leo.
Powie, że upadła, prawda? – zadrwił Marco, nachylając się do ucha dziewczyny.
Roxy nie zareagowała, więc mężczyzna wykręcił jej drugą rękę.
Prawda?! – syknął.
Gdy Rita z grymasem bólu na twarzy przytaknęła głową, facet ją puścił.
Lepiej dotrzymaj słowa, bo zabawimy się kolejny raz. I tym razem nie będzie tak miło – ostrzegł Marco. Suka – dodał, kopiąc jeszcze dziewczynę i za moment panowie zniknęli na schodach.
Kurwa mać. – Zbluzgała Roxy, łapiąc się za rękę i usiłując nie rozpłakać. Nie udało jej się to, po chwili wyrzuciła z siebie całą gorycz. Bolało niemiłosiernie, dziewczyna nie dała rady ruszyć się z miejsca. Do chuja, wstawaj. – Determinowała się i po chwili z ogromnym trudem podniosła się z podłogi. Żebra piekły, lecz złamana ręka efektywnie zagłuszała ten dyskomfort. Kurwa – powtórzyła pod nosem, gdy postawiła krok. Nachyliła się, zaciskając zęby, podniosła flaszkę i potoczyła się do pokoju Cassie.
– Cass, otwórz – wypaplała, ponieważ nie dała rady poradzić sobie nawet z zamkniętymi drzwiami.
Kiedy skrzydło się uchyliło, dziewczyna o mało nie wpadła do środka. Usiadła na stojącym obok biurka krześle.
– Boże, co się stało? – Wystraszona Cassie zebrała się na odwagę i przyklękła obok blondynki.
Roxy w odpowiedzi podała dziewczynie wódkę.
– Odkręć.
Za moment otrzymała butelkę, do której łapczywie przywarła ustami. – Kurwa, kurwa, kurwa – ciskała przekleństwa.
Była wściekła za ból i za to, że teraz będzie miała sprawną tylko jedną rękę. Do tego połamane żebra, wiedziała, że za dużo przez najbliższe tygodnie nie zdziała. I Cassie, kto się nią zaopiekuje? Kto ją obroni? Bardzo chciała pomóc dziewczynie, lecz chwilę obecną strach przed kolegami przeważał; nie wiedziała, na co może być ich jeszcze stać. Może ją w końcu zabiją, a wtedy Cassie zostanie zupełnie sama.
Szklistymi oczami spojrzała na podopieczną – dziewczyna wpatrywała się w nią z niedowierzaniem.
– Nalej sobie, gdzieś tu powinna być szklanka. – Podała brunetce alkohol.
– Powinnaś jechać do szpitala – mruknęła Cassandra, patrząc na kończynę Rity, która była już mocno spuchnięta.
– To nic. Napiję się i będzie ok – odparła Roxy, uśmiechając się mdło.
– Masz złamaną rękę. – Cassie nie odpuszczała, aczkolwiek w jej głosie nie było ani krzty pewności siebie.
– Daj spokój, jutro to załatwię. Masz tę szklankę?
– Nie ma, ktoś wszystko zabrał.
– Na korytarzu leży krótkofalówka, idź po nią. Ja nie dam rady – nakazała
Roxy. – I nie bój się, oni już dziś nie wrócą.
Cassie przyniosła sprzęt i Rita poprosiła Igora o naczynia. Chłopak zapukał bardzo szybko.
– Zostaw pod drzwiami! – krzyknęła Rita, lecz Igor po chwili wszedł do pokoju.
– Roxy! – Od razu doskoczył do dziewczyny. – Co ci? Co z ręka? – zapytał, gapiąc się na szefową.
– Nic. Miałeś nie wchodzić! – Dziewczyna się zdenerwowała.
– To Leo? Zadzwonię do sze…
– Nie!
– Ale Anton kazał.
– Kurwa, masz nigdzie nie dzwonić! – Zagrzmiała dziewczyna. – Igor, ile się znamy? Nigdzie nie dzwoń, tu się nic nie stało, rozumiesz? – dodała spokojnie.
– Ale Roxy – walczył chłopak.
– Zaufaj mi, dobrze?
– Dobra, jak chcesz. Ale szef powinien wiedzieć. A może ja…?
– Co ty?
– Ja porozmawiam z nimi, ja ich zlać – rzekł Igor.
Roxy się roześmiała, lecz zaraz skrzywiła twarz.
– Idź już. I nie dzwoń!
– Dobrze. Ale ja przyjdę potem, zobaczyć. Ale… Ale trzeba do szpitala z ręka – marudził pracownik.
– Idź już!
– Ale ja przyjdę potem zobaczyć – powtórzył chłopak i ku uciesze Rity, w końcu sobie poszedł.
– On ma rację, ta ręka paskudnie wygląda – bąknęła Cassie.
– Nalej wódki z sokiem – burknęła Roxy.
Nie zdążyła upić ze szklanki, gdy nagle drzwi agresywnie się otworzyły i do środka wpadł Marco. Roxy przeszedł zimny dreszcz, lecz on jej nie zaczepiał, tylko ze słowami: chodź tu! chwycił Cassie za ramię i wyprowadził z sypialni.
– Maaarco!
CASSIE
Zobaczyła Maxa, ledwo trzymającego się na nogach.
– No, mała, rozbieraj się – wystękał mężczyzna, prawie bezwładnie padając na łóżko dziewczyny.
Cassie usłuchała, nie chciała kłopotów. Zrób to szybko – pomyślała, leżąc z zamkniętymi oczyma.
Ależ jesteś ładna –zacharczał pijany Max, nawalając się na Cassandrę.
Bez jakiegokolwiek wyczucia zaczął ściskać i szczypać piersi dziewczyny, wywołując ból. Cassie jednak ani pisnęła, bała się i chciała, aby to jak najszybciej się skończyło. Po chwili Max równie niedelikatnie wsunął trzy palce w dziewczynę i tym razem Cassandra już jęknęła. Zabolało, tym bardziej, że facet wiercił się jak opętany na jej pobitym ciele.
Masz fajną cipkę –wyjechał lubieżnie, rozpiął rozporek i chciał wejść w brunetkę. Próbował i próbował, lecz jego narząd nie słuchał właściciela. Męczył się dobre kilka minut, gniotąc biedne ciało Cassie, w końcu dał spokój. Był tak pijany, że gdy schodził z dziewczyny, zwalił się z łóżka na podłogę.
Kurwa, innym razem, dziś jestem za bardzo pijany, maleńka – wymamlał niezrozumiale, po czym niezgrabnie się podniósł i wytoczył z pokoju.
Cassie się rozpłakała.
Drzwi się otworzyły i strach powrócił. Ulżyło dziewczynie, kiedy usłyszała Ritę i poczuła usta dziewczyny na swoich.
– Co zrobił? – zapytała Roxy, gdy już oderwała się od brunetki.
– Nic – wybełkotała Cassandra.
– Nic? Nie kłam.
– Nie kłamię.
– Cass, nie wkurwiaj mnie, dobrze?
– Nic, nie dał rady. Był bardzo pijany i… i mu nie stanął – wydusiła Cassie.
– Spałaś trochę?
– Tak.
– Tak, ja wiem, jakie to było spanie. Chcesz coś zjeść?
– Nie.
– Dobra, ale wódki się ze mną napijesz. Nie dawałam ci dużo, ale to mocny towar i na pewno jeszcze krąży we krwi, więc alkohol się przyda. Potem ładnie pośpisz, a rano grzecznie zjesz śniadanie, tak? Dobra, maleńka, wstań, a ją przyniosę szklanki i coś tam jeszcze. A… kieliszki przecież! – krzyknęła radośnie Roxy.
Cassie wiedziała, że jest pod wpływem i nie chciała, aby dziewczynie wpadł do głowy jakiś głupi pomysł. Rita wróciła w okamgnieniu.
– Mam! – Rozanielona triumfalnie uniosła błyszczącą paterę.
Cassie popatrzyła na przekąski i żołądek podszedł jej do gardła. Tylko nie każ mi jeść. – Prosiła bezgłośnie.
– Wyluzuj, maleńka, to tylko w razie, gdybyś zgłodniała – stwierdziła Rita. – A teraz? Chluuup! – zaśmiała się, z namaszczeniem zapełniając kieliszki – Proszę. – Podała Cassandrze wódkę i szklankę soku.
Na twarzy Cassie pojawił się uśmiech, wygłupy Roxy były dość komiczne.
– Zdrowie – rzuciła blondynka, szybko opróżniając kieliszek. Cassie również wypiła, Roxy nalała po drugim i zasiadła obok dziewczyny, obejmując ją w pasie. – Spokojnie, pogadam z szefem, żeby ostudził trochę zapędy Maxa. To zboczeniec, jak się napije, chce ruchać wszystko, co się rusza. Jesteś nowa, dlatego przyszedł; chciał moczyć, jebane chamisko. Masz szczęście, że wychlał za dużo.
Cassie milczała, gapiąc się w ścianę i kurczowo trzymając kieliszek. Wspomnienie śmierdzącego oddechu mężczyzny wywoływało u niej odruch zwrotny.
– No to jedziemy! – ponaglała Roxy, przechylając kolejną porcję. – Zapalisz? – Pokazała dziewczynie trawę.
Tylko nie to – pomyślała Cassie.
– W porządku, ale jak się namyślisz, wal śmiało. – Zaśmiała się blondynka.
– Czy…? – mruknęła Cassie i się zacięła.
– Cass? – Roxy przecięła dziewczynę nakazującym spojrzeniem.
– Czy… czy jak będę posłuszna, to nie będą mnie już bić i dawać prochy? – wydusiła brunetka.
Postanowił, że spróbuje się przełamać, inaczej nic z tego nie będzie. Miała dość bicia i bardzo bała się wpaść w nałóg.
Rita zrobiła dziwną minę, ale nie odpowiedziała. Cassie nie wiedziała, co oznacza to milczenie i wpadła w popłoch. A może oni to robią dla zabawy i żeby pokazać swoją wyższość, i tu nawet posłuszeństwo nie pomoże? – Spekulowała.
– Roxy – wymruczała po dłuższej chwili, bo Roxy odleciała na amen.
– Co? Mówiłaś coś? – Rita się obudziła. Oczy miała szkliste i smutne.
Brunetka się wyciszyła, patrząc ze współczuciem na dziewczynę.
– Wypijmy. – Zaproponowała Rita dziwnym głosem.
– Nie chcesz pogadać? – zapytała Cassandra, bardzo szkoda jej było nowej znajomej. Wiedziała, że coś ją gryzie i że to nie może być byle błahostka.
– To nic – bąknęła Rita.
Cassandra nie nalegała, tylko wypiła alkohol. Rita znów się zamyśliła, operując niepojętą miną. Cassie jej nie zaczepiała, ale nie odrywała od niej wzroku. Minęła dłuższa chwila i Roxy wróciła na ziemię. Spojrzała na brunetkę z jakimś obłędem w oczach, Cassie wystraszyła się wzroku dziewczyny.
– Zapalmy – zadecydowała Rita, wyciągając papierosa.
– Muszę? – mruknęła Cassie; nie chciała ćpać.
– Nie musisz, ale pomaga na zjazd i będzie łatwiej ci zasnąć. Weź, niedużo.
Dziewczyna dała się namówić i pociągnęła trzy razy, starając się zaczerpnąć jak najmniej.
– Ooo, kochana, co to miało być? – zapytała Rita z lekkim uśmiechem.
– Nie chcę… nie palę tego – mruknęła Cassie. – To już wolę tą wódkę.
– O proszę, pijaczka. – Roxy się roześmiała. – Ale bardzo mnie cieszy twoja postawa, bardzo – dowcipkowała.
Cassie się uśmiechnęła. Poczuła ulgę, widząc, że Roxy choć trochę zapomniała o troskach. A przynajmniej taką miała nadzieję.
Rita z chwili na chwilę rozkręcała się w wygłupach coraz bardziej i w takiej atmosferze wypiły całą litrową wódkę. Blondynka była już kompletnie pijana, podobnie Cassie, która siedziała już półprzytomna i czuła się bardzo zmęczona. Alkohol ukoił ciało i duszę, Cassandra poczuła się odrobinę lepiej.
– Chodźmy spać – wybełkotała w końcu Roxy, przekręciła klucz i zajęła miejsce obok brunetki, ściśle obejmując ją w pasie.
Cassie zdziwiła się, że dziewczyna chce tu spać, jednak cieszyło ją to. Z nią czuła się bezpieczniej.
1 komentarz
AnonimS
Pozdrawiam
agnes1709
@AnonimS