Według badań przytoczonych w serwisie TVP Info: “Nawet niewielka ilość etynyloestradiolu – syntetycznego estrogenu używanego w większości doustnych środków antykoncepcyjnych – który trafia na koniec do wody, ma negatywny wpływ na organizmy wodne, a narażone na jego działanie ryby mają mniej potomstwa”.
Zdaniem naukowców wszystko przez to, że ludzki organizm przyswaja tylko niewielki odsetek przyjmowanych leków. Ich większa część – nawet 90 proc. – ma być wydalana z kałem i potem trafiać do kanalizacji. Takiej ilości leków nie są w stanie sprostać oczyszczalnie ścieków, przez co ich pozostałości trafiają do wód powierzchniowych i podziemnych.
Badań nad tym problemem podjęła się Latonya Jackson, biolog z Uniwersytetu w Cincinnati. Wyniki jej pracy zostały opublikowane w piśmie „Aquatic Toxicology”. Wyniki wskazują, że już 5 nanogramów etynyloestradiolu na litr wody wystarczyło, by narażone na jego działanie ryby słodkowodne miały mniej potomstwa. Taka ilość sprawia, że na świat przychodzi też mniej samców niż w przypadku ryb, które nie biorą antykoncepcji.
“Wszystko, co spłukujemy w toalecie lub wkładamy do zlewu, trafia do kanalizacji. Nasze systemy oczyszczania ścieków są dobre w usuwaniu wielu rzeczy, ale nie zostały zaprojektowane do usuwania środków farmaceutycznych. Więc kiedy kobiety biorące środki antykoncepcyjne lub odbywające terapię hormonalną idą do łazienki – pozostałości po przyjętych lekach są spłukiwane do oczyszczalni ścieków” – powiedziała Jackson.
Tymczasem w dalszej części badań wskazano, że w wodach w pobliżu oczyszczalni ścieków stężenie etynyloestradiolu przekracza 60 nanogramów na litr. Natomiast jak podkreśla naukowiec, antykoncepcja w wodzie wpływa nie tylko na ryby. Substancje farmakologiczne mogą się bioakumulować w łańcuchu pokarmowym lub trafić do wody pitnej.
Na tym nie koniec. Badania wykazały także, że estrogeny w rzekach i jeziorach powodują, że u samców ryb rozwijają się jajniki i inne cechy samic, a wodna fauna zaczyna być transpłciowa. To może być odpowiedzią na to, skąd wziął się pstrąg tęczowy. Co więcej, naukowcy wskazują, że wysokie stężenie etynyloestradiolu wiąże się z postępującym spadkiem liczby plemników. Ta w skali dekady zmniejszyła się nawet o 38 proc.
Choć badacze jeszcze tego nie potwierdzają, to mają podejrzenia, że to, co szkodzi rybom, może mieć też negatywny wpływ na ludzi. W końcu nie dość, że w wodzie pitnej może znaleźć się antykoncepcja, to jeszcze są narażone na nią żaby. A jeśli te nie będą miały potomstwa, bociany umrą z głodu, a w konsekwencji nie będzie komu podrzucać dzieci na pola kapusty.
źródło: ckm.pl/lifestyle/nauka-z-tvp-ryby-robia-sie-trans-bo-kobiety-biora-antykoncepcje,24636,1,a.html
Dodaj komentarz