The experience cz 13-14

13.
Była dopiero 6 rano a ja już nie mogłam spać, wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż, wybrałam ubrania – obcisła czarna spódniczka sięgająca do połowy uda, szeroki burgundowy sweter na kształt nietoperza, czarne kryjące rajstopy i botki. Spakowałam torbę i była dopiero 7. Dzisiaj jechałam na kontrolę z moją łopatką, która już nie bolała. Po wczorajszej rozmowie z braćmi czułam się oczyszczona i jeszcze bardziej upewniona ich miłości do mnie.
Zeszłam na dół gdzie siedzieli już rodzice, wspólnie zjedliśmy śniadanie. W międzyczasie dołączył do nas Maciek z którym tradycyjnie jechałam do szkoły i miał mnie zawieść na kontrolę.
Miałam dzisiaj aż 7 lekcji, zaczęło się od języka polskiego, później wos, podstawy przedsiębiorczości, matematyka. Na długiej przerwie poszłam na stołówkę, gdzie siedział oczywiście Maciek z Kubą i Łukaszem, ale jeszcze dwóch innych chłopaków z ich klasy. Wzięłam jogurt i dołączyłam do nich.
- Hej. To moja siostra, Gosia, to jest Michał i Damian. Chyba nie mieliście się okazji poznać.- przedstawił nas sobie Maciek.
- Cześć. Miło was poznać. – odezwałam się do nich i rozmawialiśmy o planach na weekend. Zdecydowaliśmy się wszyscy iść do Kwadratu, to jeden z trzech klubów w naszym mieście, nie bywaliśmy tam za często bo są tam różne koncerty i imprezy w określonym stylu i rzadko pasuje nam rodzaj muzyki który jest tam grany.
Po dzwonku poszłam na salę gimnastyczną bo mieliśmy teraz wf, na którym nadal nie mogłam ćwiczyć i nie ubolewałam z tego powodu. Usiadłam na ławce i przyglądałam się ćwiczącym, swój wzrok głównie skupiałam na sektorze chłopaków z równoległej klasy a w szczególności na Bartku. Był wysoki i dobrze zbudowany, musiał mieć styczność z siłownią. Na jego ciele zauważyłam kilka tatuaży, nie widziałam co dokładnie przedstawiają, ale na pewno miał je na nodze, przedramieniu, boku pleców, domyślałam się, że było ich więcej. Grali w piłkę nożną, a Bartek był szybki i znał się na rzeczy, wiedziałam jedno, nie chciałabym zostać sfaulowana przez niego. Dostrzegłam, że ma już lepszy kontakt z chłopakami z klasy, bo po strzeleniu gola albo po dobrej akcji przybijali sobie piątkę a ja cieszyłam się razem z nimi.
- Hej.- zawołałam w jego kierunku gdy szedł do szatni.
- Cześć. Co słychać? – przystanął naprzeciwko mnie, co chwilę jakiś chłopak klepał go po ramieniu i mówił, że czeka na niego w szatni.
- Nic ciekawego od wczoraj się nie wydarzyło. Ale widzę, że u ciebie już lepiej. – powoli szliśmy w kierunku szatni.
- Daliśmy sobie po razie i jest już ok. – szyderczo się zaśmiał.
- To dobrze, to znaczy dobrze, że się dogadaliście a jak to już nie moja sprawa. – spojrzałam w jego oczy. Po raz pierwszy dokładnie się im przyjrzałam, były duże, ciemnobrązowe, takie jak mleczna czekolada.
- Żartowałem – powiedział, gdy na mojej twarzy nie pojawił się uśmiech. - Muszę lecieć. O ile się nie mylę, widzimy się jutro na angielskim. – uśmiechnął się do mnie i poszedł do szatni, a ja udałam się na pozostałe dwie lekcje. Cieszyłam się, że lepiej się czuje w tej szkole, że złapał z kimś kontakt, wiedziałam, że szybciej dogada się z chłopakami niż z dziewczynami.
Po lekcjach z Maćkiem pojechaliśmy do masażysty, dzisiaj nie było już tak długiej kolejki jak ostatnio, więc pół godziny i byłam już w gabinecie. Zostałam wymasowana i z moją łopatką było już wszystko w porządku. Po rozmowie z miłym panem dostałam zwolnienie z wf na cały miesiąc z którego bardzo się ucieszyłam.
W domu odgrzaliśmy obiad a ja nie miałam ochoty na odrabianie lekcji więc wieczór spędziłam na oglądaniu seriali i urządziłam sobie mini spa – maseczki, peelingi, malowanie paznokci. Przed snem poczytałam notatki z biologii na jutrzejszy sprawdzian i poszłam spać.

14.
Środek tygodnia, jeszcze dwa dni i w końcu będzie piątek, którego wyczekuję tylko ze względu na imprezę, nie mogę się doczekać aż wejdę do zadymionego klubu i zacznę tańczyć do samego rana, z jednej strony całą energię którą w sobie mam poświęcę na tańczenie a z drugiej jeszcze więcej zyskam. Muzyka reggae niesamowicie mnie nakręca, daje mi taki zastrzyk energii, że nie potrzebuję narkotyków czy innych wzmacniaczy. Lecz czas wrócić do rzeczywistości. Z wielkim trudem wyszłam w łóżka i zrobiłam wszystkie poranne czynności, najtrudniejszą jest wybór stroju, dzisiaj pogoda nas nie rozpieszcza więc zdecydowałam się na jasne jeansy, czarną bokserkę i niebieską marynarkę, do ręki wzięłam torbę i brązowe sztyblety. Na dole wszyscy już siedzieli, szybko zjadłam jogurt z płatkami i pojechaliśmy z Maćkiem do szkoły.
Przy szafce czekała Asia, która przywitała mnie wielkim uśmiechem.
- Cześć zołzo. Co ty dzisiaj taka uśmiechnięta? – zapytałam się, po czym wzięłam książki do matematyki i wosu, bo to nasze pierwsze lekcje.
- Postanowiłam być dla ciebie miła, taki wiesz, dzień dobroci dla zwierząt – zaśmiała się i poszłyśmy pod salę.
- Bardzo miło z twojej strony, czuję się zaszczycona. W takim razie i ja będę miła dla ciebie. Może jakaś kawa po szkole? - weszłyśmy do klasy gdzie już wszyscy siedzieli.
- Chętnie. Od razu po szkole ? – zajęłyśmy swoje miejsce w ławce i czekałyśmy aż zacznie się lekcja.
- Tak, możemy się przejść albo Maciek nas gdzieś podrzuci. – nauczyciel zaczął prowadzić zajęcia a my już przestałyśmy rozmawiać. Po kolejnej lekcji wzięłam z szafki książki do angielskiego i ruszyłam na zajęcia gdzie miałam spotkać Bartka. Nasz plan układał się tak, że codziennie się ze sobą widywaliśmy, jak nie na angielskim to na wf i wcale mi to nie przeszkadzało. Na korytarzu z daleka go zauważyłam, wyróżniał się spośród tłumu, swoją sylwetką, wzrostem, urodą czy choćby nawet ubiorem. Stał twarzą w moją stronę po czym odwrócił się do mnie plecami.
- Hej. – stanęłam tyłem do okna.
- Cześć. Co tam ? – odwrócił się z powrotem i teraz staliśmy obok siebie, tyłem do okna.
- Wszystko dobrze, nie mogę narzekać. A ty jak? – rozmawialiśmy patrząc przed siebie, mieliśmy widok na cały korytarz. Wolałam rozmawiać z kimś prosto w twarz a nie obok, ale nie patrzył na mnie więc i ja nie odważyłam się spojrzeć w jego oczy.
- Jakoś powoli leci. Bywało i gorzej i lepiej. Ale widzę, że ty masz dobry humor. – teraz w końcu na mnie spojrzał.
- Rzadko miewam zły humor. Życie jest zbyt krótkie żeby się zamartwiać. – uśmiechnęłam się do niego mając nadzieję, że to wywoła i u niego uśmiech. – O ile się nie mylę, obiecałeś mi coś w piątek na wf? – wyglądał jakby próbował sobie przypomnieć co lecz nie odniosło to żadnych rezultatów.
- Miałeś się uśmiechać. A dzisiaj co? Coś się stało? – próbowałam go rozszyfrować, próbowałam zrozumieć co się stało.
- Po prostu życie. Taki dzień, każdy miewa gorsze dni prawda? Chodź bo idzie nasza zmora. – popatrzyłam na korytarz i wtedy zrozumiałam o co mu chodzi, nauczycielka, widocznie nie darzył ją sympatią. Może to przeze mnie miał zły humor, że musi znowu patrzeć na moją twarz, że znowu go nachodzę, może jestem zbyt nachalna? Wiedziałam jedno, kolejnym razem nie zacznę rozmowy, niech to on zrobi pierwszy krok.
Nie mogłam się skupić na lekcji, siedział obok mnie jak głaz, nieruchomy, bez żadnych emocji, czułam niechęć z jego strony, może mi się tylko wydaje ale on nie daje mi powodów żebym myślała inaczej. Od razu po lekcji poszłam do szafki, zostawiłam książki poszłam pod salę, czekał mnie teraz sprawdzian z biologii, korzystając z przerwy wyciągnęłam telefon z słuchawkami i słuchałam muzyki, by mój dobry humor wrócił. Po chwili przyszła Asia, usiadła obok nic nie mówiąc. Napisałyśmy sprawdzian, trochę z początku mi nie szło, ale Asia mi pomogła i później już wróciłam do żywych.
- Chodź. Maciek nas podrzuci do centrum. Stawiam lody, dużą porcję. – powiedziałam gdy wyszłyśmy z sali.
- Oj nie wiem czy lody na taką pogodę to dobry pomysł. Ciasto?
- Lody obowiązkowo i nie marudź tutaj. – wzięłyśmy kurtki i szłyśmy na parking. Maciek stał już przy samochodzie. Z oddali widziałam jak Bartek szedł chodnikiem, dzisiaj pieszo, nie przyjechał swoim motorem. Może mieszka gdzieś niedaleko a może idzie na autobus? Nie przyglądałam się już dłużej bo Maciek odwrócił moją uwagę.
- Hej. Jedziesz Asia z nami? – zapytał otwierając drzwi do samochodu.
- Nie, podrzucisz nas do centrum. A potem wrócę autobusem. – odwróciłam się w stronę brata.
- To może ty podrzucisz mnie do domu i weźmiesz mój albo swój samochód i nie będziesz musiała się martwić o powrót.
- No to jedź do nas i ja wezmę twój samochód, nie będę specjalnie swojego wyprowadzać. – siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do nas. Rozglądałam się po okolicach w nadziei, że zobaczę Bartka, ale nigdzie go nie było.
Na miejscu przesiadłam się na siedzenie kierowcy i ruszyłyśmy do centrum. Poszłyśmy na lody, zamówiłam nam po dużym deserze i usiadłyśmy do stolika.
- Jak z Bartkiem? – spojrzała na mnie Aśka.
- Normalnie. Kilka razy rozmawialiśmy, tylko tyle. Serio nie ma o tematu. Jest miły ale bardzo zmienny. Dzisiaj np. nie był zbytnio miły. To tylko kolega, złapaliśmy przez chwilę wspólny język.
- Przez chwilę? To co teraz, już nie będziecie rozmawiać? – oderwała się od jedzenia lodów i na mnie patrzyła.
- Nie wiem co będzie dalej. Ja parę razy zrobiłam pierwszy krok, zagadywałam. Teraz jego kolej. Jak będzie miał ochotę to zagada nie to nie, szczerze? Nie ma to znaczenia. Miło się z nim rozmawia i to tyle. – wróciłyśmy do jedzenia lodów.
- Ale chciałabyś z nim rozmawiać czy jak się odezwie to ok., a jak nie to co ? Będziesz żałować, czuć niedosyt czy po prostu nie ma znaczenia ? – już nie patrzyła na mnie, mówiła patrząc na swój puchar lodów.
- Coś ty. To nie jest to co było z Wojtkiem. – po tych słowach zapanowała cisza. Nie wypowiadałam tego imienia już 5 miesięcy, poczułam się dziwnie, pojawiło się ukłucie w sercu, tylko nie potrafiłam rozpoznać czy to z bólu czy z miłości. – Jak się nie odezwie to nic się nie dzieje. Przez to, że wychowywałam się w otoczeniu chłopaków, lepiej się w ich obecności czuję. Dziewczyny mają inne spojrzenie na świat, są bardziej zazdrosne i wiesz o co chodzi, a faceci co mogą mieć do dziewczyny? Jest luźniej i sama wiesz jak jest. To nie jest miłość ani zauroczenie, po prostu kilka zdań wymieniliśmy. – uśmiechnęłam się do niej, chyba uspokoiłam jej obawy.
- Wiem, że początkowo nie byłam pozytywnie nastawiona do niego, bo wiesz co się działo, martwię się o Ciebie, przeszłaś już dużo i nie chcę byś cierpiała, masz być szczęśliwa. – złapała mnie za rękę.
- Poradzę sobie, zawsze mam Ciebie – uśmiechnęłam się do mojej przyjaciółki. Po lodach poszłyśmy do galerii, pośmiałyśmy się, po przymierzałyśmy milion ubrań, z czego kupiłam czarne legginsy z zamkami po bokach i granatową luźną koszulę – to moje zboczenie obok marynarek. Odwiozłam ją do domu a sama udałam się do siebie. To był ciężki dzień, do domu wróciłam ok. 20 więc wykąpałam się i siedziałam z chłopakami przed telewizorem a później położyłam się spać

Bardzo cieszę się, że czytacie moje opowiadanie, ale proszę, zostawcie po sobie najmniejszy ślad. Chciałabym poznać Wasze zdanie, a po więcej zapraszam na bloga, którego adres znajdziecie w moim profilu, albo wpisując w google : the experience opowiadanie

paulinan92

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2245 słów i 11978 znaków.

2 komentarze

 
  • :)

    Fajne :)

    7 paź 2014

  • kara

    Czekam na nastepna część *-*

    7 paź 2014