High Five cz. 7

Mikołaj

Kiedy trener powiedział mi, że Monika była szczypiornistką, natychmiast musiałem zacząć jej szukać. Zabrałem ją na hale, bo myślałem, że jej się spodoba. Teraz wiem, że jej załamanie jest po części moją winą. Poprosiłem o zwolnienie z treningu, co nie spotkało się z większym entuzjazmem, ale po kilku minutach błagań, wchodziłem do szatni. W ekspresowym tempie zmieniłem strój treningowy, chwyciłem torbę i wybiegłem z budynku. Rozglądam się nerwowo po parkingu. Nigdzie nie widzę dziewczyny. Zaczynam się denerwować. Jeśli coś jej się stało, to sobie nie daruję! Idę w stronę mojego samochodu. Mam nadzieję, że postanowiła wrócić do mnie i spotkam ją po drodze. Przemierzam ulice w wolnym tempie, rozglądając się uważnie. Jestem prawie jestem na miejscu a jej nigdzie nie ma! Podjeżdżam pod mój dom. Może jest gdzieś koło drzwi albo w ogrodzie. Szybko wysiadłem z auta i obejrzałem te miejsca. Po Monice nie było śladu. Narastała we mnie panika. Z powrotem wsiadłem do mojego Audi i przejeżdżam się po mieście. Kiedy jestem obok parku, dostrzegam dziewczynę, leżącą na ławce. To musi być ona. W pośpiechu parkuję samochód i biegnę w jej stronę. Wzrok ma utkwiony w niebie.
- Monika - zaczynam niepewnie. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że grałaś?  
- Nie było o czym - uśmiecha się smutno - Skończyły się treningi, zwycięstwa trofea. Odeszli przyjaciele i rodzina. Zostałam sama z powracającym bólem. Dwie operacje, kilka miesięcy rehabilitacji i wyzdrowiałam. Jednak najbardziej bolała mnie obojętność. Mój ojciec liczył, że przejdę do jakiegoś wielkiego klubu, zarobie majątek a on będzie na moim utrzymaniu. Matka chciała zostać celebrytką, przychodząc na ważne mecze i bankiety. I w końcu Krystian. Leciał tylko na moją kasę i to, że byłam ładna. Po pierwszej operacji powiedział, że nie może być z kaleką, bo to mu zepsuje reputacje. A przyjaciele odeszli kiedy przestałam stawiać drinki i fundować ich zachcianki. Zostałam sama. Bez domu, pracy. Z żalem w sercu i nienawiścią do piłki ręcznej.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ta dziewczyna w ciągu kilku dni straciła wszystkie ważne osoby w jej życiu.  
- Przytul mnie - szepnęła cicho.
Bez zastanowienia wziąłem ją w ramiona. Była lekko zmarznięta. Czym prędzej zaniosłem ją do samochodu i włączyłem ogrzewanie. Cały czas trzymałem ją za rękę. Chciałem, żeby wiedziała, że jestem i może na mnie liczyć.
- Możesz mi powiedzieć gdzie mieszkasz? - spytałem po kilku minutach ciszy. - Zabierzemy jakieś rzeczy dla ciebie.
- Wynajmuję pokój u starszej pani - uśmiechnęła się lekko. - Na nic innego mnie nie stać.
Pojechaliśmy tam, Monika spakowała trochę swoich rzeczy i przyjechaliśmy do mnie. Zaniosłem jej torbę do sypialni, a ona w tym czasie usiadła na kanapie w salonie.  
- Masz przede mną jeszcze jakieś tajemnice? - zapytałem schodząc na dół.
- Nie jedną - puściła do mnie oczko.  
- Mogę zapytać, czym tak właściwie to czym się zajmujesz?
- Po rehabilitacji zostało mi jeszcze trochę pieniędzy, więc przeprowadziłam się tutaj, rozpoczęłam prace jako kelnerka i studiowałam - powiedziała. - Tego dnia, kiedy mnie potrąciłeś szłam na rozmowę kwalifikacyjną - spojrzała na mnie karcąco, ale wciąż szeroko się uśmiecha.
Zrobiło mi się trochę głupio. Przeze mnie nie ma pracy. No może nie bezpośrednio, ale miałem w tym swój "mały" udział.
- Co studiowałaś? - pytam zaciekawiony.
- Nie uwierzysz - uśmiecha się szeroko. - Dziennikarstwo sportowe.
Zamieram z otwartymi ustami. Ta kobieta jest niesamowita!
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wpadłaś pod mój samochód - mówię z szerokim uśmiechem na co Monika wybucha śmiechem.
- To ja się cieszę, że sprawiłam Ci przyjemność potrącenia mnie - teraz śmiejemy się oboje.  

Monika

Cieszę się, że Mikołaj mnie wysłuchał. Jest strasznie opiekuńczy. Czuję, że staje się dla mnie coraz bliższy. Zamyślona wychodzę na taras. Chłopak akurat bierze prysznic, więc mam chwilę dla siebie. Wpatruję się w gwiazdy. Wreszcie mogę oderwać się od rzeczywistości. Nie odczuwam zimna. Z zamyślenia wyrywa mnie głos chłopaka:
- Chcesz się przeziębić? - mówi lekko zdenerwowany i nakłada mi na ramiona swoją bluzę, przesiąkniętą swoimi perfumami. Uwielbiam je.  
- Przepraszam, trochę się zamyślałam - uśmiecham się skruszona. Zrobiło mi się cieplej na sercu, kiedy usłyszałam, że się o mnie martwi.  
- Nad czym? - pyta zaciekawiony.
Co ja mam mu powiedzieć? Przecież jeśli dowie się, że myślałam o nim to mnie wyśmieje. Taki wielki sportowiec nie mógłby być z kimś takim jak ja. Zrobiło mi się smutno.
- Tak ogólnie - mówię cicho.
- Czy Twoją piękną główkę zaprzątam też ja? - w jego głosie słychać nadzieję.
To niemożliwe! Czy on mówi naprawdę?
- Mikołaj... - zaczęłam - Nie jestem dla ciebie odpowiednią sobą - mówię spoglądając w jego oczy. Mówiłam wbrew swojemu sercu. Kogo ja chcę okłamać? Na jego twarzy dostrzegam smutek. Bez słowa wchodzę do domu i idę do mojej sypialni. Muszę pobyć sama.


Witam wszystkich! dziękuję za wszystkie komentarze :) bardzo się cieszę, że opowiadanie Wam się podoba ;) z powodu szkoły rozdziały będę dodawać raz w tygodniu najprawdopodobniej w niedzielę ;)
Margarett

Margarett

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1000 słów i 5461 znaków.

3 komentarze

 
  • Misiaa14

    Jejuś boskie

    5 wrz 2016

  • :D

    Super! Czekam  z niecierpliwością :D

    4 wrz 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część nie mogę doczekać się kolejnej już. :* :)

    4 wrz 2016