A rush of blood to the head cz. 18

Tanja była bardzo niezadowolona z faktu, iż znowu zawitała do nich Hanna. Jeśli ma zamiar nakłaniać ją do tego, by starała się o widzenie w więzieniu… Ku jej wielkiemu zaskoczeniu jednak, kobieta jedynie wręczyła jej list i poprosiła, by go jak najszybciej przeczytała, gdyż Aleksemu bardzo na tym zależy. Zaraz potem odeszła, pozostawiając po sobie nieprzyjemny chłód – to już nie była ta sama pani Lehtinen, która jeszcze kilka miesięcy temu rozmawiała z nią na temat syna.  
    Tanja zamknęła za nią drzwi, uporczywie wpatrując się w kartkę, na jakiej widniało „Dla Tanji”. Zapewne tłumaczy się, że jest niewinny. Kłamie, że nie ma żadnej „trzeciej”… albo przyznaje się do niej, lecz już nie do zarzutów, co do Raikinen. W takim więc razie, dlaczego siedzi teraz w więzieniu?! Zastanawiające tylko, po co jeszcze zadaje sobie trud, by do niej pisać? Wszak, co ona go tam obchodzi? A może z poczucia winy? Gdzieś jeszcze tli się w tej „zepsutej duszy” maleńki płomyk wyrzutów sumienia?  
    Weszła do pokoju i odłożyła list na biurko. Nie, nie ma ochoty go czytać. Nie jest na to przygotowana psychicznie. Nie, nie zniesie widoku jego pisma. Nie zniesie jego „fałszywych” tłumaczeń! Nie będzie sobie zawracać tym głowy, to już skończony temat!  
    Wrzuciła więc kartkę do tak bliskiej jej ostatnio szuflady i zasiadła przed laptopem. Jednak po kilku minutach zaczęło palić ją nieprzyjemne uczucie ciekawości. Do głosu doszedł ten wstrętny „chochlik”, który nakazywał jej przeczytać to, nawet, jeśli ma ją mocno zaboleć. Jakaś dziwna jej cząstka wręcz domagała się tego bólu, odgrywać męczennicę, pokazując reszcie domowników, jak jest nieszczęśliwa.  
    Zerwała się z miejsca i udała do kuchni, niby to po coś do picia… W połowie drogi jednak zawróciła i jak burza wpadła na powrót do pokoju, po czym szarpnęła za szufladę i łapczywie rozwinęła kartkę. W oczy natychmiast rzuciły się jej słowa „Droga Tanju”, przysiadła więc na krańcu łóżka i pogrążyła się w lekturze: „Droga Tanju, na wstępie chciałbym cię przeprosić za to, jak cię ostatnio potraktowałem. Wiem, przesadziłem, ale jak zwykle poniosła mnie złość, bo dobrze wiesz, co myślę o tym człowieku. Na piśmie wszystko wydaje się banalne, ale jakże łatwiej tędy przekazać uczucia, niż w mowie potocznej. Tak więc wiedz, że cię kocham i nigdy nie zrobiłbym tego, o co mnie posądzają. Byłem w takim, jak to określiłaś, humorze przez Raikinen, która już od jakiegoś czasu mnie prześladowała. Wtedy, gdy nie wróciłem z powrotem do klubu, w jakim graliśmy w bilard, zastawiła na mnie pułapkę. Zwabiła mnie do kancelarii i usiłowała nakłonić do tego, żebym się z nią przespał – od początku zresztą chodziło jej tylko o to. Uciekłem wtedy przez okno, zawsze uciekałem, aż w tamten piątek rzuciła się na mnie i próbowała udusić. Broniłem się więc, ale wtedy wszedł Eino i zrozumiał wszystko opatrznie. Odwróciła kota ogonem i wymyśliła ten cały gwałt, ale prawda jest taka, że to ona od początku molestowała mnie. Najpierw była miła, próbowała mnie podejść…”.
- Tak? To dlaczego się na to godziłeś?! Myślisz, że nie wiem o twoich obiadkach?! – prychnęła pod nosem, już ledwie coś widząc przez powoli napełniające oczy łzy. Przecierając je raz po raz, czytała dalej: „Za bardzo jej zaufałem, co zresztą jest moją wadą od dziecka, kiedy to w każdym szukałem przyjaciela. Sądziłem, że jeśli mam dziewczynę, a ona męża, nie będzie szukać z mojej strony czegoś więcej. Wiesz, że nie jestem typem faceta, który próbuje wykorzystać każdą okazję, by tylko poderwać kobietę. Nawet nie umiem zachowywać się, jak typowy podrywacz, toteż nie mam pojęcia, dlaczego to na mnie się uwzięła, nie wysyłałem jej przecież żadnych sygnałów…” – acha, jasne! – jęknęła łamiącym się głosem, zaś dłonią, w której trzymała list, wstrząsnął nowy dreszcz emocji. Mimo to postanowiła czytać dalej – „Nigdy bym tego zresztą nie zrobił, bo nie interesują mnie przelotne romanse – znalazłem ciebie, która, jako jedyna dotąd, wytrzymała ze mną dłużej, postanowiła nawet związać ze mną swoje życie. Nie potrzebuję więc szukać dalej. Co by mi było po romansie z Raikinen, jeśli miałoby się to zaraz rozpaść? Nie jestem już głupim dzieciakiem, który marzy o przygodzie. Chciałem się ustatkować, założyć rodzinę właśnie z tobą – i nadal tego chcę, mam nadzieję, że ty również” – tak, zza krat? Nie, dzięki – pociągnęła nosem – „Pomijając to, że zostałem prokuratorem z wiadomych ci powodów, wiesz przecież, że brzydzę się takimi zachowaniami, więc jak mógłbym tak nagle zmienić zdanie? Tanju, ja nie jestem jakimś dzikim zwierzęciem, któremu coś odbija i rzuca się na ofiarę. Potrafię nad sobą panować, o czym bardzo dobrze przecież wiesz, w końcu nie bez powodu czekałem na ciebie tyle czasu. Kocham cię i dlatego nie chciałem naciskać. Gdybym wiedział, że praca w tej przeklętej kancelarii w tak nienormalny sposób przekreśli nasze plany odnośnie jesieni, wolałbym umierać z głodu i znużenia, ale nie poszedłbym tam, by teraz zyskać opinię człowieka, którego nie uznaję, i dodatkowo stracić ciebie, z którą powinienem niebawem mieszkać, tworzyć rodzinę. Wierzę jednak, że nie dasz się porwać negatywnym emocjom i uwierzysz mi. Nie wiem, w jaki sposób, ale może uda mi się udowodnić, że ta wariatka kłamie. Pamiętasz? Gdy procesowałaś się z tym świrem ja ci wierzyłem – wierzyłem, że nie sprowokowałaś tego wariata i to ty jesteś ofiarą. Może i wydawało ci się, że trzymam się suchych faktów, ale zawsze stawałem po stronie kobiet, które zostały skrzywdzone w tak bestialski sposób, bo z takiego też powodu moje życie nigdy nie było kolorowe, jak więc mógłbym je sobie teraz dodatkowo niszczyć? Cierpieć nadal przez to samo i to w dodatku z własnej winy? Pozostawiam to twojemu zdrowemu osądowi i przyznaję ci rację – nie zawsze same fakty decydują o tym, czy ktoś jest winny, czy nie, warto spojrzeć głębiej i dopiero oceniać. W przeszłości często się o to spieraliśmy, pamiętasz? Teraz więc to ja błagam o łaskę i wierzę, że staniesz po mojej stronie, a po jakimś czasie (mam nadzieję, niedługim) przekonasz się o słuszności swojej decyzji. Kocham cię, Aleksi”.  
    Przebiegła treść listu jeszcze kilka razy, aż wreszcie odrzuciła kartkę na bok i zaczęła krążyć po pokoju. Czuła, że od środka zaczyna nią targać to nieprzyjemne uczucie, jakim są wątpliwości: z jednej strony bardzo chciała mu wierzyć i wiele za tym przemawiało, lecz z drugiej, co innego mógł napisać? Przyznać się? I po co to „babsko” miałoby go dusić?! A ta trzecia?! – Jak mam ci wierzyć? No jak?! – jęknęła do siebie, po czym szybko wytarła twarz.  
    Z trudem postanowiła się opanować i sięgnęła po telefon. Po chwili odezwał się Eino. W zamiarze miała zadać mu pytanie z całym spokojem, na jaki ją było stać, ale w praktyce okazało się zupełnie inaczej – miast się przywitać, od razu zawołała nerwowym tonem: - Powiedz mi, czy jak ich wtedy zastałeś w kancelarii, ona próbowała go udusić? Powiedz, ja to muszę wiedzieć! – rozmówca najwyraźniej osłupiał, bowiem musiała odczekać dosyć sporą chwilę, nim zabrał głos.
- Tanja, wszystko w porządku? Jakoś dziwnie mówisz.
- Mam to gdzieś! Powiedz mi, jak było?! – zdenerwowała się jeszcze bardziej – wiesz przecież, o kogo mi chodzi! To ty ich zastałeś, jak się szarpali, tak?! To jak było, próbowała go udusić, czy nie?!
- Nie wiem, może w obronie własnej? Po prostu na niej leżał, a ona płakała… skąd w ogóle masz takie informacje? – nie doczekał się jednak odpowiedzi, gdyż tyle jej wystarczało. W dodatku nagle uświadomiła sobie, jak głupio się zachowała, dlatego też cisnęła komórkę na łóżko i schowała twarz w dłonie, jakby właśnie obserwował ją cały świat, przy okazji głośno się z niej naśmiewając.
- Tanja, krzyczałaś?! – do pokoju wbiegła zaalarmowana matka i chyba nie trudno zgadnąć, co było potem… - dlaczego płaczesz?! Co się znowu stało?! – doskoczyła doń, usiłując zabrać jej ręce z twarzy, lecz wyrwała się i stanęła kawałek dalej. Pani Krysia spostrzegła leżącą na podłodze kartkę, więc schyliła się po nią i pobieżnie prześledziła wzrokiem – no nie, kto ci to przyniósł?! Pocztą chyba nie przyszło?
- Oddaj mi to! – wyciągnęła ramię, ale Krystyna cofnęła się do tyłu.
- Nie czytaj nic od niego. Widzisz, jak to na ciebie działa! Po co się tym zatruwać? Niech sobie tam siedzi w kiciu. Potem się okaże, czy słusznie!
- Jeszcze nie wiadomo, mogą mnie wezwać na przesłuchanie. No oddaj mi to! – pisnęła desperacko.
- Nie! Jeszcze tego, by brakowało! Nigdzie mi nie pójdziesz, co ty masz się do tego mieszać?! – oburzyła się kobieta.
- Byłam jego dziewczyną, skąd mogę wiedzieć? Może będą chcieli wyciągnąć też ode mnie, jak było?!
- Już ty dobrze wiesz, jak! Idę to wyrzucić do śmieci – ruszyła na powrót do drzwi.
- Nie! – krzyknęła piskliwie i doskoczywszy do matki, wyrwała jej kartkę z ręki.
- No i na co ci to?! – jęknęła rozpaczliwie – czego się tam niby dowiedziałaś? Że jest niewinny? A co niby miał ci napisać?! Mężczyzna nigdy ci się do czegoś takiego nie przyzna! Szuka teraz popleczników, nie rozumiesz?! Przecież miał do czynienia z prawem, więc zdaje sobie sprawę z tego, że mogą cię wmieszać w sprawę, więc próbuje ci zamydlić oczy!
- Tak myślisz? – utkwiła wzrok w wygniecionym „świstku”. O nie, nie może ot tak pozwolić go wyrzucić, bo przecież musi go jeszcze raz przeczytać, przeanalizować. Ale to dopiero wtedy, gdy pierwsze emocje opadną.
- Oczywiście – odparła Krystyna – tacy, jak on, mają głowę na karku! A przynajmniej do tych spraw, które nie mają nic wspólnego z kobietami… zna się na tym wszystkim, więc dobrze wie, że im więcej zeznań za nim, tym większa szansa, że wyjdzie z tego bez szwanku. A co ty, córciu, myślisz, że jak go wypuszczą, to przestanie cię zdradzać? A poza tym nigdy nie będziesz miała stu procentowej pewności, że tego nie zrobił. Przecież to sierota, gdzie taki może mieć hamulce moralne? Wie w ogóle, co to zasady? Do tej pory nie chciałam ci tego mówić, bo murem za nim stałaś, ale teraz już chyba nie muszę się z tym kryć… a wierz mi, mam doświadczenie większe od twojego, bo przecież dłużej żyję i na ludziach się trochę znam.
    „Wykład” matki kompletnie ją skołował. „Aleks” na nowo przemienił się w „drania”, który w dodatku gra na czyichś uczuciach, byleby tylko ocalić skórę.  
    Jedna opinia jednak nie wystarczała i w jakieś dwie godziny później udała się z ową sprawą do ojca, lecz on miał takie samo zdanie, jak matka i dodatkowo umocnił je stwierdzeniem, iż „papier wszystko przyjmie”, jak to od wielu lat mawiała jego małżonka.  
    Jako ostatnia „w kolejce” pozostawała Kaari, która co dopiero wróciła do domu po spotkaniu z Jarim. Oczywiście wszystkiemu zaprzeczył i zrzucił winę na Jyrkiego, składając ją na karb zazdrości – był jednak pod wrażeniem, iż nie trzymała tego dla siebie, tylko wszystko mu powiedziała, czym oczywiście mocno u niej zapunktował. No, ale wracając do sprawy Tanji, tutaj siostrze ciężko było jej cokolwiek doradzić.
- Nie mogę mu uwierzyć, czy wybaczyć za ciebie… - mówiła, uważnie wpatrując się w jego pismo – ale skoro sama mówisz, że taka wylewność jest do niego niepodobna?
- Co to znaczy? – bąknęła niepewnie.
- Oj, już sama nie wiem! To do niego kompletnie nie pasuje, ale ludzie się przecież zmieniają…
- „A jak on się zmienił…” – przeszło jej przez myśl.
- Najlepiej będzie, jak na razie ochłoniesz. Po prostu zostaw to w spokoju. Przecież i tak, póki co, cudownie nie wyjdzie na wolność. Ewentualnie postaraj się o widzenie z nim, spokojnie pogadajcie i może wtedy podejmiesz właściwą decyzję? – dodała w zamyśleniu.
- Nie mam zamiaru kolejny raz dać się oszukać! – wstała z miejsca i zaczęła nerwowo krążyć obok – nic, ani słowa o tej drugiej, a przecież sms’y nie wzięły się znikąd! Poza tym kłamie z tym babskiem! Eino mówił mi, że nikt nikogo nie dusił, szamotali się na sofie i… Ach! – ze złości, ale i upokorzenia ponownie skryła twarz za drżącymi dłońmi.
- Tanja, dobrze ci radzę: daj sobie na razie z tym spokój, bo będziesz miała nawrót depresji – siostra wstała z miejsca i mocno ją objęła.
- Bo to takie proste, tak?! Chciałam żyć z tym człowiekiem! Muszę brać pod uwagę każdą możliwość! – jęknęła stłumionym głosem.
- I tak niczego na razie nie wymyślisz. Musisz poczekać na rezultaty śledztwa, a nuż się nagle okaże, że babsko kłamało? Eino w końcu też nie jest nieomylny, prawda? – pogłaskała ją pocieszająco po plecach, na co Tanja przyznała jej rację, lecz w duchu już ustaliła sobie, że jeszcze dzisiaj przejrzy wszystkie wiadomości związane z jego sprawą i skupi się głównie na komentarzach użytkowników – może to właśnie oni dadzą jej jakąś wskazówkę?

***

    Minęło kilka dni, które za murami aresztu śledczego zdawały się szczególnie dłużyć. Aleksi wiedział już, że w owym miejscu może udać się to na spacer, to na siłownię, czy ewentualnie pożyczyć książkę, jeśli wolał samotne przesiadywanie w celi od wpatrywania się w telewizor. Rozważał też możliwość podjęcia się pracy w postaci montowania kabli, bowiem areszt Vantaa dysponował takową „propozycją” dla osadzonych. Korzystał już z każdej możliwości po trochu, tylko tej ostatniej jeszcze nie wypróbował. Powstrzymywała go jednak przed tym myśl, iż może wkrótce go wypuszczą.  
    W ostatnim czasie, ilekroć znalazł się pomiędzy innymi więźniami, Niko przyprowadzał doń co rusz to nowych kolegów, bądź sam wypytywał w ich sprawie, na co starał się odpowiadać obiektywnie i w świetle znajomości jak największej ilości faktów. Niklas tylko obserwował wszystko z boku, aż wreszcie zwrócił mu uwagę:
- Przestań się tak popisywać wiedzą, bo w końcu coś zwietrzą, a wtedy może być nieciekawie.
- To nie popisy… robię tylko to, co lubię.
- To czemu odszedłeś z prokuratury? Wiem, że nim tu trafiłeś, już tam nie pracowałeś.
- Bo stchórzyłem – uciął krótko i czym prędzej odszedł od strażnika, gdyż w ich stronę spoglądała grupka niezbyt przyjaźnie wyglądających mężczyzn. Jedną z wielu rzeczy, jakich nie lubili podejrzani, czy też skazani, było „podlizywanie się” władzy, bądź „znajomości”, które ich zdaniem otwierały „kolegom” drogę do wolności, czy lepszego traktowania. Tak więc „lizus” mógł otrzymać za to „manto”…  
    Obserwatorzy z pewnością już mieli na to ochotę, bowiem zawsze jadał pod nadzorem strażnika, ten kręcił się obok niego, gdy wychodził na spacer, żeby już nie mówić o „eskorcie”, która zabrała go stąd na przesłuchanie i oczywiście odstawiła na miejsce. Każdy żądał tutaj równych praw, a skoro takich nie dostawał, karę za to powinien ponieść „lizus”, bo przecież do władzy dobrać się nie mogli.
    Aleksi odliczał dni do weekendu, gdyż wówczas (oczywiście za pozwoleniem) za wyjątkiem adwokata mógł odwiedzić go ktoś z zewnątrz. Nigdy jednak nie była to ona, Tanja. Nie dostał też żadnej odpowiedzi na swój list. Zawsze przyjeżdżała tylko Hanna, która przynosiła mu coś do zjedzenia, czy ubrania i ciągle zaczynała rozmowę tym swoim „standardowym” pytaniem „Jak się czujesz?”. Nie raz zachodził w głowę podczas bezsennych nocy, jak to możliwe, że to właśnie ona mu została – ta, która oddała go z obawy, iż wyrośnie na takiego samego, jak ojciec. A teraz, kiedy to (zdawać by się mogło) potwierdzało się, oto odwiedzała go jak wzorowa matka, która zawsze ślepo wierzy dziecku, nawet, jeśli dowody przedstawione są czarno na białym.  
    Ilekroć pytał o Tanję, ta odpowiadała, że się z nią nie widziała, nie ma pojęcia, co porabia. W każdym razie, ona sama – Hanna – była już przesłuchiwana w jego sprawie, lecz prokurator marny miał z niej pożytek: dopiero od niedawna miała kontakt z synem, więc zapewnienia, iż „on by na pewno czegoś takiego nie zrobił” nie wywarły na „młodym” najmniejszego wrażenia. Nie udało mu się też przekonać kobiety, że może jest odwrotnie – wszak, nie zna go.  
- Ale nie powiedziałaś mu, w jaki sposób zaszłaś ze mną w ciążę? – padło z jego strony, na co Hanna stanowczo zaprzeczyła. Nie, powiedziała tylko, że nie miała się z czego utrzymać, albowiem rodzice wyrzucili ją z domu dowiedziawszy się o dziecku. Był jej za to bardzo wdzięczny, gdyż przyznanie się do jego pochodzenia mogłoby go całkowicie pogrążyć, o ile w Finlandii wciąż żyją ludzie z ograniczonym horyzontem…  
    Co do zdrowia zaś zawsze odpowiadał, że jest dobrze, choć tak naprawdę w tydzień po tym, jak tutaj wylądował, zaczęły dokuczać mu bóle głowy. Nie chciał jednak otwierać się przed Hanną, a z drugiej strony były umiarkowane i zdarzały się zazwyczaj co dwa, czy trzy dni, więc nie było się czym martwić… a przynajmniej nie tym właśnie.
    Tego dnia próg kancelarii Raikinena przekroczyła właśnie Hanna we własnej osobie, która miała pilną sprawę do jednego z mecenasów – musi się go koniecznie poradzić w pewnej sprawie! Towarzyszyła jej Enni, zostając na korytarzu, gdy kobieta weszła do jednego z gabinetów. Zasiadła więc na sofie i wzięła do ręki pierwsze lepsze pismo, kątem oka wpatrując się jednak w Anję, aż wreszcie odłożyła gazetę i podeszła do kontuaru sekretarki.
- Ładnie tutaj macie – zagaiła miłym tonem.
- To prawda. Wnętrze urządzała żona szefa, jest dekoratorką – przyznała, rozglądając się wokoło.
- Czy to przypadkiem nie ta, która oskarżyła jakiegoś tam prokuratora o molestowanie, czy coś takiego?
- Tak… ale szczerze mówiąc, dziwne to dla mnie, bo zdawało się, że oni mają romans. Ale co ja tam będę pani mówić! Długa historia – wyszeptała, śmiejąc się przy tym pod nosem.
- Serio? No to ja się wcale nie dziwię, ci bogaci tak mają – mruknęła z przekąsem – może tak naprawdę to ona go wrobiła, bo w czymś jej tam podpadł? – podpuszczała ją.
- Możliwe. W biurze krąży teoria spiskowa, że chciał zerwać, więc ona postanowiła się zemścić. Fakt faktem, że przed tym wszystkim ciągle tutaj przychodziła i robiła do niego słodkie minki, a on zabijał ją wzrokiem. Jednego razu nawet uderzył ją drzwiami – ku uciesze Enni, Anja mocno się rozgadała, ale raczej nic dziwnego, kiedy jest się częścią „wielkiej afery”!  
    Na tym jednak rozmowa się urwała, gdyż na korytarzu pojawił się Eino, ciągnąc za sobą wiadro z mopem.
- Enni? A ty skąd tutaj? – zdziwił się na jej widok.
- No popatrz, jaki ten świat mały! Przyszłam tutaj ze znajomą… Możesz mi pokazać, gdzie jest toaleta dla petentów? Za dużo tutaj drzwi! – parsknęła niewinnym śmiechem i udała się za znajomym, lecz, gdy tylko wskazał jej właściwe miejsce… pociągnęła go za sobą do damskiego wc-tu.
- Co ty, zgłupiałaś?! Jak mnie tu zobaczy jakaś babka, to mnie wyleją! – syknął, próbując się wyrwać, lecz dziewczyna zastawiła sobą przejście.
- Nie pójdziesz stąd, dopóki mi nie powiesz, jak to było z Aleksem i tym babsztylem!
- Już mówiłem Tanji, nie powtórzyła ci jeszcze?
- Ha, ha! Śmieszne! Chyba będę miała jej co opowiadać o tym, jaki naprawdę jesteś – parsknęła przebiegłym śmiechem.
- Bez przesady! – skrzywił się – było tak, jak powiedziałem: jak wszedłem do biura leżeli na sofie, a ona była zapłakana, więc chyba wiadomo było, o co chodzi, nie?
- A jak było wcześniej?
- Kobieto, ja jestem w robocie! Nie mam czasu na pogaduszki z tobą!
- W takim razie, o której kończysz? Spotkamy się gdzieś na mieście.
- Po co chcesz mnie przesłuchiwać? Ja już swoje Tanji powiedziałem, nie wymyślę niczego więcej, bo tego NIE BYŁO!
- Już ja tam wiem, po co mi to! Albo będzie tak, jak ja chcę, albo powiem jej, jaki jesteś „uprzejmy” dla jej przyjaciółek!
- Szantażystka! Co ja ci niby takiego robię?! – oburzył się.
- Gdzie i o której? – nie dawała jednak za wygraną, jakby w ogóle nie docierały do niej jego słowa.  
    Poddał się więc i ustalili, że o 16.30 spotkają się pod centrum handlowym. Enni zastrzegła jeszcze, by nikomu o tym nie mówił (wszak, obawiała się wraz z Hanną, że zostaną oskarżone o mataczenie w śledztwie), po czym opuściła toaletę i od razu nadziała się na „wspólniczkę”:
- Szukam cię po całej kancelarii! Rozmawiałaś z nią? – szepnęła zaintrygowana Hanna, mając na myśli Anję, na co towarzyszka skinęła głową – świetnie! W takim razie chodźmy, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
    Ledwie jednak uszły parę kroków, a usłyszały za sobą wołanie:
- Ej, poczekaj! Jak tam Tanja?
- Ciszej! – syknęła poruszona Enni i migiem zawróciła do Eino – jak ta sekretarka dowie się, że znamy Aleksa to leżymy na całej linii! Z Tanją dobrze, dzięki za troskę. Przekażę jej – dodała jeszcze i czym prędzej zrównała się ze zdziwioną Hanną. Znajomy odprowadził je zaintrygowanym wzrokiem i parsknął do siebie – „detektywi w spódnicach”, a to ci dopiero!

    Rozdział 15

    Zaczął się wrzesień, a więc i studia. Pogoda była ładna – było przyjemnie ciepło, od wielu dni utrzymywała się wyżowa pogoda. Mimo że Tanja bardzo sobie tego nie życzyła, prokurator wezwał ją do siebie, toteż miała się stawić jutrzejszego dnia i to o tym właśnie myślała, gdy w przerwie od zajęć wyglądała przez uniwersyteckie okno, za którym jak zwykle toczyło się codziennie życie. Przez głowę przeszło jej nagle, iż on nie może teraz w tym wszystkim uczestniczyć. Jedyne, co robi, to zapewne przesiaduje w celi… Ale sam tego chciał!
- Hej, Tanja! Chciałem ci kogoś przedstawić – wtem obok pojawił się Eino, na widok którego aż się wzdrygnęła. Mimo że sprawiał wrażenie miłego, jakoś wciąż nie mogła się do niego przekonać. Przy jego boku stała niewiele od niej wyższa blondynka z charakterystyczną fryzurą, bowiem część włosów miała bardzo krótko wystrzyżoną, zaś po drugiej stronie głowy były one o wiele dłuższe.
- Cześć, Silva jestem – wystawiła do niej dłoń, na co szybko ją odścisnęła – chodziłam z Eino do liceum. Jak się pewnie domyślasz, też jestem dobra w zawalaniu studiów – puściła żartobliwie oczko.
- Silva chętnie pomoże nam się odnaleźć w studenckim świecie, także, jak coś, śmiało do niej wbijaj! – rzucił Kuokkanen, na co Tanja odpowiedziała jedynie niemrawym uśmiechem, który bardziej wyglądał na wymuszony grymas – wybieramy się po zajęciach na piwo, może poszłabyś z nami? – spytał po chwili.
- Nie, dzięki. Ja nie piję – odparła niemalże natychmiast.
- To co? Ale przecież możesz potowarzyszyć i niekoniecznie pić to, co my – wtrąciła Silva.
- Ja… na serio… chyba nie bardzo mogę.
- Tam nie możesz! A co niby takiego robisz? Chodź, rozerwiesz się trochę. W końcu tyle masz ostatnio problemów – upierał się Eino, na co zgromiła go oburzonym wzrokiem. Jeszcze czego, by miał rozpowiadać połowie studentów o tym, jaka jest jej sytuacja!
- Spoko, ja o wszystkim wiem. Skojarzyłam cię z telewizji – uspokoiła nowa znajoma.
- Super, pewnie cały uniwersytet mnie kojarzy! – jęknęła bezradnie.
- Nawet, jeśli, to co? Przecież to nie twoja wina, tylko tego faceta. To nie ty skrzywdziłaś ludzi, tylko oni ciebie, a to różnica, nie? Zresztą, co ja będę mówić? Suomi to przecież tolerancyjny kraj, czy tak? Nikt nie będzie ci robił wymówek, bo i nie wypada czepiać się kogoś, kogo się nie zna! – nim kolega zdążył zabrać głos, wyręczyła go w tym Silva, która znacznie poprawiła Tanji humor. Toteż obiecała zastanowić się nad propozycją.    
    Nim jednak skończyła się przerwa, owa para wyciągnęła ją na spacer wokół uniwersytetu, gdyż tak piękna pogoda nie mogła się zmarnować!  
    W tym samym czasie Enni wykorzystała wolne od pracy, by udać się do willi Lehtinenów i właśnie pomagać Hannie przepisywać do komputera wszystkie sms’y, jakie otrzymał Aleksi, by dostarczyć je jako dowód. Gospodyni dyktowała, zaś gość dzielnie przelewał treść na ekran laptopa.
- Dziękuję ci za pomoc, w końcu Tahti jak zwykle nie ma czasu, bo tym razem studia – westchnęła Hanna, prostując obolałe plecy.
- Drobiazg! Co, prócz tego tutaj, udało się nam na razie znaleźć? – odsunęła się na moment od klawiatury.
- Tero pilnuje, by z komórki na pewno został zrobiony biling, który potwierdzi, że Aleksi wcale nie dzwonił na ten numer, ani nie wysyłał sms’ów… trzeba jeszcze spróbować dokopać się do tej karty sim. Właściciela pewnie nie poznamy, chociaż to na pewno ta baba, skoro Aleksi tak twierdzi. Martwi mnie też to, że zeznania tej sekretarki i tego tam Eino się pokrywają, tylko, że w złym świetle… i ona i on tylko o tym romansie! – przewróciła oczami.
- Kij z tym! – zawołała na to Enni i w odpowiedzi otrzymała zdziwione spojrzenie – yyy, znaczy, nieważne. Niech już im będzie, jak chce. Przecież to, co mówią, potwierdza niewinność Aleksa: nie chciał mieć z nią nic wspólnego, to baba się zemściła i wymyśliła to całe molestowanie!
- I ty myślisz, że Aleksi się na to zgodzi? – popatrzyła pobłażliwie.
- Oj, no ja wiem, że on chciałby wyjść z tego zupełnie na czysto, ale skąd niby dorwiemy dowody na to, że nie mieli tego romansu? My wiemy, że Aleks nie zdradziłby Tanji, ale reszta świata w to nie uwierzy – zasępiła się.
- Musimy jeszcze dostać się do Hannu, tego jego przyjaciela – Hanna odezwała się tak nagle, że Enni aż się wzdrygnęła – w końcu widział ich podobno na tym tam jakimś obiedzie… Muszę wiedzieć, jak on to wszystko widzi – gdybała, na co towarzyszka ochoczo jej przytaknęła. Były tak zajęte rozmową, iż nawet nie zauważyły Eera, który właśnie stanął nieopodal i zaczął się im przysłuchiwać – co ciekawe, Aleksi powiedział mi, że dzień przed tym, jak ta wariatka wsadziła go za kratki, zwabiła go do kancelarii i usiłowała wymusić na nim zbliżenie, ale uciekł oknem… - myślała w najlepsze.
- Tak, to prawda! Powiedział, że musi coś tam załatwić dla szefa i jak wyszedł, tak już nie wrócił…! Pani Hanno, czy w tej kancelarii jest monitoring?
- Nie mam pojęcia, ty miałaś więcej czasu, żeby się rozejrzeć… - odetchnęła ciężko.
- Eino! On mi powie! Niech pani popatrzy: jeśli tam są kamery, mogły uchwycić moment, jak ta baba wchodziła do środka, a potem niczego nieświadomego Aleksa!
- I co z tego? A jeśli zrozumieją to opacznie i wymyślą, że tam były ich schadzki po godzinach? – zauważyła pesymistycznie.
- Ale przynajmniej oczyści go to z podejrzeń o molestowanie, bo tym samym pokryją się z tym zeznania pracowników. Za romans z mężatką przecież nie idzie się tutaj do więzienia, czy tak? Poza tym, kto wie? A nuż kamera złapała ich, jak Aleks przed nią uciekał? – Enni jak zwykle musiała postawić na swoim, w rezultacie czego Hanna zaczęła się łamać, choć nie podobało się jej, że mimo wszystko mają zrobić z jej syna „cudzołożnika”.
- Czekaj, to może być nawet dobry pomysł… tylko jak się dostać do tych taśm z monitoringu?
- Oszalałaś, kobieto?! – Eero zawołał tak nagle, że obydwie prawie spadły z kanapy – może jeszcze idź i wykradnij im te taśmy! – podszedł bliżej, mierząc żonę oburzonym wzrokiem.
- Jeśli nie będzie innego sposobu, to czemu nie? – wzruszyła ramionami, jak gdyby nigdy nic.
- Ja cię nie poznaję! Będziesz ryzykować dla faceta, o którym nawet nie wiesz, czy aby na pewno jest twoim synem?!
- Mamy gościa, zachowuj się! – upomniała go.
- Skoro tu siedzi, to znaczy, że jest obeznana z tematem!
- Ja może… pójdę do toalety – wybąkała wystraszona Enni i czym prędzej wyślizgnęła się z salonu, mimo że nie miała pojęcia, gdzie też znajduje się wcet.
- Jak ty się zachowujesz?! To ja ciebie nie poznaję! Jaką chcesz sobie wyrobić opinię w oczach moich gości?! Poza tym, to także mój dom i mam prawo zapraszać tutaj, kogo chcę, bez wtrącania twojej tyranii! – zaatakowała gospodyni, gdy tylko miała pewność, iż ta rzeczywiście zniknęła za drzwiami.
- Owszem, ale nie wtedy, gdy bawicie się w jakieś bzdury! Zostaw to, jak jest! Prokurator już prowadzi śledztwo! – oponował Lehtinen.
- Moim zdaniem nieudolne!
- Hanna, proszę cię! – jęknął rozpaczliwie – nie musisz się aż tak starać do niego upodobnić! Nie musisz być prokuratorem! Po co ci to zresztą? Nie dość ci, jak postąpił z tobą jego ojciec? A nuż zrobił to samo? Po co zawracać sobie kimś takim głowę?!
- To mój syn! – oburzyła się.
- I co z tego? Z początku go nie chciałaś, a teraz nagle bawisz się w oddaną mamusię?! I w jakiej sprawie?! Wstyd tylko przynosisz!
- Nie jesteś matką i nigdy tego nie zrozumiesz! – krzyknęła przejęta, gdyż owa uwaga szczególnie ją zabolała. Wzięła ze sobą laptop i czym prędzej opuściła salon, lecz mąż podążył za nią.  
    Tymczasem Enni bezradnie błąkała się po domu, nie umiejąc znaleźć właściwych drzwi, aż wreszcie weszła na Kalle, który akurat opuścił swój pokój. Rzuciła tylko suche „Cześć”, choć domyślała się, że były z pewnością zechce zamienić z nią jeszcze jedno słowo – i tym razem się nie pomyliła.
- Ty skąd tu w ogóle? Znowu w sprawie tego znajdy? Jeszcze ci mało dowodów? – zastawił sobą przejście.
- Nie znam nikogo takiego. Możesz mi z łaski swojej powiedzieć, gdzie tutaj macie łazienkę? – odrzekła bez wyrazu.
- Co od razu taka zacietrzewiona? Ja cię nadal lubię.
- A ja na pewno byłabym milsza, gdybym się nie przekonała na własnej skórze, jaki jesteś naprawdę – odwzajemniła się ironicznym uśmiechem, na co prędko się odsunął.
- Pierwsze drzwi za mną po prawej – mruknął tylko i oddalił się.  
    Ledwie jednak wyszedł z jednej, niezbyt przyjemnej sytuacji, a już „nadział się” na kolejną, wynikłą oczywiście z powodu jego „braciszka”: matka znowu kłóciła się z ojcem. Ten szedł za nią i robił jej wyrzuty, zaś ona przecierała twarz, bez wątpienia rozglądając się za Enni. Nic nowego: odkąd zamknęli tego drugiego, matka nie miała innego tematu, aniżeli ten, jak go stamtąd wydostać. Wystarczyło jedno niewłaściwe spojrzenie, by wybuchła awantura, którą wszczynała oczywiście ona.  
    Syknął pod nosem i skierował się do drzwi – w ostatnim czasie najlepiej czuł się poza domem.

***

    Tanja bardzo miło wspominała wczorajszy wieczór, gdy wraz z Einem, Silvą i paroma innymi studentami udała się do wskazanego przez nich klubu – i tutaj nie bywała nigdy z Aleksim. Towarzystwo uszanowało jej abstynencję i ani słowem nie wspominało o jej powiązaniach z „co dopiero zamkniętym prokuratorem” (a wszystko to zasługa Eino, który ich wcześniej prosił, by zachowywali się wobec niej właściwie). Dlatego też dobrze się bawiła, słuchając żartów i opowieści z roku, jak chociażby obgadanie niemal każdego z wykładowców.  
    Właśnie opowiadała o nowych znajomych ojcu, z którym udała się do prokuratury, aż wtem zorientowała się, że są już na miejscu. Serce od razu zabiło mocniej. Doskonale pamiętała, jak wiele razy przychodziła tutaj w przeszłości – najpierw z niechęcią, a potem z ogromną radością, że zastanie go jak zwykle w jego gabinecie. Uprzedziła pytanie Juhy o samopoczucie stwierdzeniem, iż wszystko jest w porządku – nie musi się o nią martwić, po czym weszli do środka.  
    Celii była jak zawsze pogodna i uprzejma, jednak tego dnia jej wzrok wyróżniała żądza wiedzy, co ona na całą tą sprawę? Wierzy Aleksemu, czy też zjawiła się tutaj przeciwko niemu? Nie było jednak czasu na pytania, bo prokurator akurat opuścił gabinet, a widząc ją, czym prędzej zaprosił do środka. Ojciec dodał jej otuchy, ściskając za dłoń, po czym zasiadł na korytarzu. Tanja była jednak pewna, że nie minie z pięć minut, a Celli już go zagadnie.  
    Wszedłszy do środka, przeżyła kolejny szok – biuro, co prawda, wyglądało teraz inaczej, ale wspomnienia wciąż były tutaj żywe, jak choćby to z pierwszego przesłuchania, gdy wzięła go za „nieczułego potwora”. Na pewno aż tak dużo się pomyliła…?  
    Prowadzący – zapewne w jej wieku, bądź z rok, czy dwa lata starszy – rozpoczął od standardowych pytań, które docierały doń, jak zza grubego muru. Nie mogła uwierzyć, że to się naprawdę dzieje, że znowu jest w tym samym miejscu, by zeznawać w podobnej sprawie…
- Słyszy mnie pani? Pytam, jak długo byliście parą.
    De javu, czy aby Aleksi nie zadał jej kiedyś podobnego pytania? Mężczyzna szybko się irytował, trzeba było więc prędko odpowiedzieć.
- Zanim postanowiliśmy zostać parą znaliśmy się rok. A nią byliśmy… przeszłe pół roku? – jak zwykle mówienie w tym miejscu sprawiało jej trudność. Nie znosiła obnażać się przed obcymi ludźmi.
- Czy w tym okresie zdradzał podobne oznaki do tych, o które jest podejrzany? Skarżyła się na niego jakaś kobieta?
- Nie, ja oczywiście też nie… - odchrząknęła, spuszczając głowę.
- A jak zachowywał się w ostatnim czasie? – przyglądał się jej w taki sposób, jakby śmiał z tego, iż poznali się w tak niezwykłych okolicznościach. Jakby dziwnym było, że tacy ludzie, jak oni, mogli zwrócić na siebie uwagę.
- Szczerze mówiąc…
- Oczywiście, tylko szczerości oczekuję. Za składanie fałszywych zeznań idzie się do więzienia – przez twarz przebiegł mu cyniczny uśmieszek.
- „Buc!” – prychnęła w duchu – od jakichś, bo ja wiem? Dwóch miesięcy? Od tego czasu zachowywał się inaczej, był ciągle podenerwowany i… - przerwała na moment, gdyż sama nie wiedziała, czy powinna wspomnieć o głuchych telefonach. Nie, to raczej nie należało do sprawy, po co ma się jeszcze kompromitować, wspominając o kochance obcemu „facetowi”?
- I? – drążył, patrząc jej prosto w oczy, czego bardzo nie lubiła.
- No… no nie wiem! Miałam wrażenie, że ma wyrzuty sumienia, ale gdy pytałam go, odpowiadał, że ma problemy w pracy. Nigdy jednak nie chciał powiedzieć konkretniej, o co chodzi.
- To znaczy? Co rozumie pani przez „problemy w pracy”?
- Już mówiłam, że nie chciał powiedzieć dokładniej. Dopiero przed tym wszystkim wyznał, że to przez to, iż jest tam kierownikiem biura i reszta mu zazdrości, a potem go aresztowano za molestowanie. To wszystko.
- Czy w relacjach intymnych zachowywał się czasami agresywnie? Jakaś żądza władzy na przykład?  
- Nie rozumiem… - spąsowiała od razu, gdyż słowo „intymne” wyraźnie przekroczyło granicę, jaką sama sobie wyznaczyła.
- No wie pani, o co mi chodzi. Jest w końcu podejrzany o próbę gwałtu. Muszę ustalić, czy to jednorazowy wybryk. Więc jak?
- Nie będę odpowiadać na takie pytania – oburzyła się.
- Od zeznań świadków zależy, czy dany człowiek pójdzie do więzienia, czy nie, więc myślę, że w takim wypadku wstyd powinien odejść w cień! Zresztą odpowiedź jest bardzo prosta: „tak”, lub „nie”, nie żądam tutaj przecież spowiedzi!
- Skąd mam wiedzieć?! Proszę zapytać o to inne jego dziewczyny! – uniosła się i natychmiast zgasła. Prokurator już unosił brew w geście zdziwienia, a może i kpiny? Nie wytrzymała i zerwała się z miejsca.
- Proszę wrócić, jeszcze nie skończyłem! – zawołał zań, na co przystanęła, ze złości zaciskając zęby. Nie po to wdała się w nowy związek, by znowu przeżywać te same upokorzenia! Nigdy, Nidy więcej! – zaczęła powtarzać w duchu, bo inaczej chyba przeskoczy biurko i da mu po twarzy! – zna może pani którąś z nich? Może coś o nim pani opowiadały? – zadał kolejne pytanie.
- Nie, żadnej nigdy nie spotkałam, chociaż wiem, że było ich kilka. Ale to dawno, bo ostatnio miał raczej… to znaczy, zawsze miał trudności z… podrywaniem ich, że tak dosadnie powiem – burknęła ironicznie, lecz przesłuchujący nie odwzajemnił się jakąś ciętą ripostą, bowiem w głowie już zaczął kreślić obraz „prawdziwej osobowości Aleksego Kietali”.  
    Tak więc dla niego był to mężczyzna, który z jednej strony chciał się dowartościować, jako „marny podrywacz”, a z drugiej, pomimo tego, iż od pół roku mógł pochwalić się dziewczyną, nie utrzymywał z nią bliższych kontaktów, toteż postanowił poszukać ich gdzie indziej. Trafił jednak na opór i nie umiejąc załatwić sprawy w sposób prostszy, poszedł taką, a nie inną metodą.  
    Pusząc się w sobie, iż jest tak „dobrym detektywem”, zadał Tanji jeszcze kilka pytań, związanych z dzieciństwem i rodziną podejrzanego, po czym, póki co, podziękował za „współpracę” – Och, co za chore czasy, żeby nie można było spotykać się ze sobą bez łóżka, bo od razu wielkie zdziwienie! – prychała tuż po tym, jak opuściła mury prokuratury.
- Pytał cię o takie rzeczy?! – zawtórował jej zaskoczony Juha.
- To delikatna sprawa… jest w końcu podejrzany o usiłowanie gwałtu – mruknęła niechętnie.
- Nie przejmuj się tym. Ty niewiele możesz w tej sprawie powiedzieć, to na pewno już da ci spokój i nie będzie więcej wzywał na te swoje chore przesłuchania.
- „Żebyś wiedział, jak wiele mogłabym powiedzieć…” – westchnęła w duchu, po czym przypomniała sobie, że z tych nerwów zapomniała wspomnieć, z jakiego powodu Aleksi postanowił zostać prokuratorem i jak się zapatrywał na gwałcicieli. Zresztą, co za różnica? On na pewno już sam to powiedział – z pewnością to jego linia obrony. Można dużo mówić, ale gdy przychodzi co do czego… Ciekawa tylko jest, co myśli teraz, ilekroć sobie przypomni, jak jej to wmawiał? Nie, na pewno się tym nawet nie przejmuje, zaprząta go jedynie to, jak się z tego wszystkiego wyplątać.
- Mnie z kolei wkurzyła ta grubaska z korytarza – głos ojca sprowadził ją z powrotem na ziemię – wtrąca się nie do swoich spraw! Próbowała mi koniecznie wmówić, że on na pewno tego nie zrobił i takie tam! „Współczuje nam gorąco”, a co mnie to obchodzi?!
- To Celli, jego koleżanka ze studiów. Logiczne, że będzie go bronić – odetchnęła, myśląc w duchu, iż chciałaby mieć w niego taką wiarę, jaką posiadała owa kobieta. Ale ona nie widziała go od kilku miesięcy, więc nie ma pojęcia, jak się ostatnio zmienił.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 7211 słów i 39647 znaków.

2 komentarze

 
  • Beno1

    :nerw:

    2 gru 2016

  • xxxy

    Dobrze, że jest Enii i działa na jego korzyść

    2 gru 2016