Adam i Adam czyli Adamów dwóch

Adam i Adam czyli Adamów dwóchAdam i Adam, czyli Adamów dwóch

     Jest takie stare powiedzenie, że zarzekała się żaba błota. I my też się zarzekałyśmy, że nie idziemy. Ale jak było to do przewidzenia, jednak w końcu poszłyśmy. Od słowa do słowa wylądowaliśmy całą trójką w sławetnej tancbudzie   przed którą   tak  niefortunnie się poznaliśmy.    
Wewnątrz gwarno i tłoczno, alkohol lał się strumieniami. A na mój nos, to trawka i inne specjały, pewnie były również w użyciu. Adam zaraz zaciągnął nas z do stolika, przy którym siedziała już cała jego paczka, z znanym nam, tyle, że dziś o dziwo trzeźwym, Piotrusiem. Krótkie wzajemne przedstawienie, podczas którego nasz przewodnik rzucił w stronę Piotra ostrzegawcze, krótkie    - zachowuj się- ,  a po chwili, reszta towarzystwa traktowała nas już jak starych znajomych. No może nie cała reszta. Bo chyba z wyjątkiem dziewczyn, które patrzyły na nas dwie, nieco z góry. Nawet wyłapałam wypowiedź jednej z nich.
- Co tu kurwa robią te małolaty -  
-Małolaty?- Nie powiem,   trochę mnie to wkurzyło. Ale wówczas nie myślałam, że różnica czterech pięciu lat, to w naszym wieku prawdziwa przepaść. To znaczy chyba wiedziałam, bo same tak traktowaliśmy rówieśników i młodszych gimnazjalistów. Ale teraz ubodło bo to dotyczyło nas, nie innych do tego bezpośrednio.  Teraz myślę, że trudno się dziewczynom dziwić.  Nasze nowe towarzystwo, jak się okazało, było grupą studentów, drugiego i trzeciego roku. Tyle tylko, że z różnych miast i uczelni a poznali się  dopiero tutaj, gdy załapali się na fuchę ratownika.
Vanessa jednak miała rację teraz sama zauważyłam, że wpadłam Adamowi w oko. Nie odstępował mnie ani na krok, adorując, i zażegnując nawet w zalążku, każdy ewentualny atak czy zaczepkę z strony dziewczyn.  
Podczas gdy Vanessa szalała na parkiecie, a ja zazdrościłam jej, tych pełnych pożądania spojrzeń facetów, a  i kilka dziewczyn, bardzo chętnie, schrupałyby ją w locie, to całą moją uwagę, skupił na sobie mój adorator. Oczywiście skłamałabym gdybym powiedziała, że  mi się nie podobał. Bo jak może się nie podobać, taki powiedziałabym Apollo dwudziestego pierwszego wieku. Do tego, nie dość, że cholernie przystojny, to cholernie wygadany, i nietraktujący dziewczyn  jak typowy samiec, jak seksualną zdobycz. W zasadzie przegadaliśmy cały wieczór, i tylko o czasy do czasu wciągał  mnie  na parkiet. A na koniec, co bywa rzadkością, z wyszukaną kurtuazją odprowadził nas do hotelu.
- O ty święta pituchno.-  Usłyszałam od Vanessy gdy przytulone do siebie, leżałyśmy w łóżku, a jej dłoń, wślizgnąwszy się w majteczki, zabawiając się, kędziorkami na moim łonie, wyzwalała w nim falę gorąca i nieznośne cudownego mrowienie. Momentalnie zapomniałam o wszystkim. O kpinach dziewcząt, maślanych oczach Adama i  tej jego muskularnej klacie rozgniatającej moje piersiątka stawiając ich sutki na baczność. Teraz…. Teraz pragnęłam tylko jednego, jej pocałunków, pieszczot a przede wszystkim jej palców w sobie, doprowadzających mnie do   szału,. Tylko tego teraz chciałam i małpa o tym doskonale wiedziała. Drażniąc się cały czas ze mną, wywoływała we mnie zarówno złość jak i pożądanie. W końcu jednak dała mi tego czego tak bardzo pragnęłam i potrzebowałam i wyniosła mnie na sam szczyt, by zaraz potem zepchnąć w otchłań niebytu.      
- Faceci cię nie ruszają? - Spytała gdy już uspokojone leżałyśmy wtulone w siebie.  
- Jesteś lezbą? - Ciągnęła dalej a ja milczałam, wpatrzona w sufit, nie bardzo wiedząc co jej odpowiedzieć. Vanessa nie dawała za wygraną i naciskała dalej.  
- Anka! No co jest? Powiedz…? Wolisz  kobiety? Faceci cię nie ruszają, masz do nich wstręt? To żaden wstyd. Nie ty pierwsza i nie ostatnia.-  
Cholerna małpa nie odpuści, i zanosi się na długą noc wyznań. Wiedziałam że ze mną jest coś nie tak, i ciążyło mi to strasznie w  końcu musiałam kiedyś to z siebie zrzucić, więc opowiedziałam jej o wszystkim.  
O Piotrusiu, pierwszym chłopaku u którego  po raz pierwszy widziałam co noszą chłopcy w majtkach i któremu pierwszemu pokazałam co my tam mamy.  
O Karolku,   naszych macankach i tego jak się czułam po raz pierwszy raz trzymając w dłoni męskie przyrodzenie. O Tomku, w którym wydawało mi się, że jestem tak strasznie zabujana, że pewnie byłby moim pierwszym, gdyby nie to, że zmoczył się w mojej dłoni i skończyło się to moją ucieczką.  
Czy jestem lesbą? Sama wtedy nie wiem.  Może nie straciłam zainteresowania facetami, bo przed nimi nie uciekam. Tyle tylko. Że jak tylko się do jakiegoś zbliżę a on nie daj boże zapuści się w zakazane rewiry,   to  w mojej podświadomości pojawia się ten obraz,   wzwiedzionego członka, wyrzucającego z siebie hektolitry spermy, zaraz pocą mi się dłonie i czuję się jak by były nią powalane.  
- Z Adamem też tak jest?…….. Jakoś tego nie zauważyłam a raczej byłaś chyba trochę zawiedziona tym jak się z tobą pożegnał?-
- Żegnał się z nami,   nie tylko ze mną, to raz. A dwa, to według ciebie jak miał się pożegnać?  
- No chociaż jakieś małe buzi, propozycja następnego spotkania,........ Pewnie byś się nie pogniewała. I nie gadaj że na to nie liczyłaś.-  
Liczyłam nie liczyłam,  ale pogniewać bym się pewnie nie pogniewała. I na samą myśl o tym wróciły motylki w brzuchu.  
- Czyli jesteś niewydymka i żaden fiut w tobie jeszcze nie zagościł. - Ciągnęła dalej ze śmiechem. -  
- Nie wiem co w tym takiego śmiesznego? To, że żaden mnie nie przeleciał, to takie śmieszne? -
- Przepraszam! Nie chciałam! To raczej z radości, dumy czy jak by to nazwać. W końcu to ja również, w końcu zaliczyłam pierwszą  dziewicę, nie tylko faceci o tym marzą. Choć nie tak to sobie  z dziewicą wyobrażałam. Byłaś w tym cholernie aktywna, i wcale nie taka niby bierna z rozrzuconymi nogami. Ciekawa jestem tylko, czy z Adasiem też byłabyś taka. -
- Małpa!-  Odszczeknęłam się na koniec i odwróciłam plecami, dając znać, że nie chcę kontynuować dalej tego tematu i w końcu chcę już spać.  

     Od rana wysmarowane hektolitrami olejków, smażymy się na plaży. Woda zimna jak diaski więc tylko od czasu do czasu idziemy nad brzeg zamoczyć stopy i opryskać ciała. I to jest jedyna okazja by zerknąć w stronę odległego stanowiska ratowników, ale mojego Apolla wśród nich nie widać.  By nie wdawać się w ponowną dyskusję z Vanessą  udaję że czytam, ale moje myśli są zupełnie gdzie indziej.  
- Przepraszam!- Unoszę się i podnoszę głowę znad książki, której kartki nie przewróciłam przez dobre pół godziny, by spojrzeć w stronę dochodzącego głosu. Przed sobą mam młodą parę z wyrywającym się z rąk,   korpulentnej, przy czym określenie dla niej korpulentna to cholernie mało powiedziane, blondynce berbeciem.
- Przepraszam, czy  możemy mieć prośbę? Musimy iść z małym na jakąś godzinę do domu. To nie daleko, ale nie chcielibyśmy taszczyć  tego całego majdanu w tę i z powrotem. -  Ja zszokowana ich widokiem,  zamiast słuchać  co on do mnie mówi, zastanawiam się, jak ten chudzina zrobił jej tego brzdąca. Na misjonarza nie, bo jak się na niej położy to na bank, ale  jej wielki brzuch nie pozwoli  by w nią wszedł. Na pieska? Uda i pośladki są takie, że pewnie zabrakłoby mu z pół metra. Kurdę jak takie pary się dobierają?  
- Oczywiście nie ma sprawy, chętnie wam popilnujemy.- Vanessa przerwała niezręczną ciszę.  
- Co cię tak zamurowało? - Spytała, a ja wciąż wpatrywałam się w oddalającą się parkę. W ten jej olbrzymie falujące w rytm kroków pośladki, i w te wielkie grube uda,   ocierające się o siebie i zmuszające ja iść w szerokim rozkroku. A do tego ma dziewczę cholerną odwagę ubierając to bikini.  
- Anka?! -
- Jak oni to robią?  -  
- Co robią?-
- No jak robią te dzieci. On przy niej, to jak słomka na wietrze. Z niej spadnie, a pod nią? -
- Ja pierdolę? Ty naprawdę nie  masz innych zmartwień? Daj spokój, każdy truteń w końcu znajdzie drogę by dobrać się do ula. - I wy buchnęła śmiechem.  
Parka wróciła rzeczywiście w ciągu godzinki, w ramach rewanżu chuderlak zaproponował nam, skorzystanie z ich wielkiego materaca.  
- Bardzo przyjemnie jest na nim, na wodzie. Może chciałybyście skorzystać?-  
- Jasne! Bardzo chętnie! Anka chodź idziemy.- I nie czekając na mnie,   taszczy to dmuchane diabelstwo w stronę brzegu. Rzeczywiście, na nim było o wiele przyjemniej niż na rozgrzanym piachu.  Wiaterek mile chłodził, a woda, której trochę się na niego dostało, była przyjemnie ciepła. Nawet się nie spostrzegłyśmy jak oddaliliśmy się od brzegu. Dopiero jak koło nas zrobiło się zupełnie cicho,   umilkł gwar plaży, a ludzie na niej zrobili się dziwnie mali, pomyślałyśmy o powrocie. Daremny trud. Wiosłowałyśmy  jak szalone, a brzeg jak stał w miejscu tak stał. Ani centymetra bliżej.  
- Anka! Kurwa nie damy rady! Wiatr na spycha!-
- Złazimy i płyniemy wpław!- Zarządziłam, ale samą strach mnie obleciał.
- Ja kurdę, nie umiem pływać! Potopimy się! –  
Nagły potężny ryk silnika za nami  i fontanna zimnej wody spadająca nam na plecy.
- I kogóż my tu mamy. - Przed nami pojawił się skuter wodny z wściekłym ratownikiem. Zwątpiłam,   czy gorszym było to, że nie możemy wrócić na brzeg czy to, że na skuterze siedział nasz niedoszły prześladowca Paweł.  
- Zasmarkane gówniary! Co wy sobie kurwa, małolaty  myślicie? Że co? Że nie mamy nic lepszego do roboty niż ściągać, te  wasze zafajdane dupy, z środka morza? –  
Ale w końcu podpłynął bliżej, zaczepił linkę, i powoli zaczął nas holować w stronę brzegu. Już odetchnęłyśmy z ulgą widząc zbliżający się pomału brzeg. Gdy nagle, jak już byłyśmy bardzo blisko, skuter nagle skręcił, skoczył raptownie  do przodu, materac wyskoczył w górę a my nieświadome niczego,   nagle znalazłyśmy się w lodowatej  wodzie.  
Na brzegu zrobiło się małe zbiegowisko gapiów. Nie  codziennie zdarza się  takie widowisko. Oczywiście znalazła się para która nam użyczyła materaca oraz staruszkowie Vanessy. Myślałam, że to już po sprawie, ale gdzie tam. Nie dość,   że  była reprymenda ojca Vanessy to jeszcze zjawił się nie wiadomo skąd jakiś mundurowy żądając naszych dokumentów. - A kto u diabła idzie na plażę z dokumentami?-  Nasz “wybawca a zarazem  niedoszły damski bokser ” musiał tego mundurowego dobrze znać, bo wziął go na bok  i coś mu tam zawzięcie tłumaczył. Usłyszałam z tego tylko jedno zdanie. - No wiesz ta mała, - tu wskazując ruchem głowy  na mnie  - to dupa Adama.-  
W rezultacie mundurowy odpuścił i schował swój notesik. Tak że skończyło się tylko na pouczeniu, i końcu plażowania na dziś.  
Gdy po obiadokolacji wróciłyśmy do pokoju, nagle Vanessa wyskoczyła z  tekstem.
- Aaa, zapomniałam ci rano powiedzieć, że przyjeżdża  Krzysiek. Jakiś jego kolega, odwozi matkę do sanatorium więc się z nim zabrał. A niedawno dzwonił, że mają jeszcze około godzinki drogi. Umówiłam nas z nimi na siódmą, więc się szykuj,   idziemy na balangę. I musisz mnie kryć przed staruszkami jak wrócisz. Ja mogę czasem zabalować do rana. -  
- Wiesz że mamy szlaban, za to dzisiejsze? -  
- Eeee tam szlaban. A kto się niby dowie, nie będą nas przecież sprawdzać. Zresztą wybierają się  na brydża. A jak znam te ich karciane nocki, to wrócą w środku nocy albo nad ranem. Lepiej już zadzwoń do tego twojego Adasia i też się z nim umów.  -  
-To żaden mój, to raz, a dwa to go nie ma, wyjechał do Gdańska. Ma coś do załatwienia na uczelni. Więc zostanę a ty idź.  -  
- I on ci to powiedział? To jakieś całkiem nowe zwyczaje. Nie twój Adaś a spowiada ci się jak mamusi, gdzie i po co jedzie.  Kurdę! Równie dobrze mógł to mnie powiedzieć, też nie jest mój! - Zripostowała ze śmiechem. Jednak w końcu poszłyśmy. Tyle, że ja nie mogłam wyjść z podziwu. Bo o ile Vanessie, przygotowania do wyjścia zabierały około godziny, to teraz była gotowa w kwadrans.
Na miejscu byłyśmy przed czasem za to Krzyś już czekał, i to nie sam a w towarzystwie niezłego ciacha.  Vanessa wypatrzyła go już z daleka,   o co zresztą, przy jego metrze dziewięćdziesiąt parę nie było chyba zbyt trudno.  Wystrzeliła jak z procy i w sekundę później wisiała na nim, obejmując go nogami w biodrach, całując jak szalona, wczepiona palcami w jego włosy. - Co ona pierdzieliła? I to tak ma wyglądać tylko seks?-  Podchodząc do nich, przeleciało mi przez mózgownicę. Ale nie miałam czasu się nad  tym zastanawiać bo nagle usłyszałam za sobą.
- Anka….. prawda?- A widząc moją zdumioną minę, dodał, wyciągając rękę w moja stronę.  
- Adam…… kolega Krzyśka. -  Ja pierdzielę, kolejny Adaś!, To już takie całe roczniki były?  Mamusie nie znały innych imion? A  jakby tego było mało, również niezłe z niego  ciacho. Czy wszystkie Adamy są takie, czy tylko ja mam szczęście na takich wpadać?-  
- Niezły co?- Szepnęła mi do ucha Vanessa, śmiejąc się cała szczęśliwa. Była jak taka mała trzpiotka,  gdy oderwawszy się w końcu od swojego Krzyśka, maszerowałyśmy przed nimi, w kierunku plaży, skąd dolatywały dźwięki muzyki.  
- Ten twój Krzysiek? - Głupie pytanie, więc zaraz pada głupia odpowiedź. Przecież wiedziałam dobrze o kogo jej chodzi.  
- Głupa palisz?! Adam! -  
- Niczego sobie. Facet ujdzie w tłoku.-  
- Tylko nie zgub go w tym tłoku, bo on cię na pewno nie zgubi.  Widzę jak na ciebie patrzy. Zresztą ty też już dostałaś jakieś dziwnie maślane ślepia.-
- Głupia cipa.-  
- Tylko nie głupia, nie głupia.- Odpowiedziała i już jej nie było, uczepiwszy się ramienia Krzyska.  
     W końcu dotarliśmy na miejsce. Sezonowa knajpa ustawiona bezpośrednio na plaży. W świetle dnia raczej obskurna buda, teraz jednak nabrała ciekawszego wyrazu. Zaleta? Niezbyt w niej tłoczno, a i towarzystwo raczej mieszane, od młodych małżeństw z plączącymi się dziećmi przez zakochane parki, po emerytów. Hałaśliwej i podpitej  dziczy to tu raczej nie było.  Muzyka też inna, nie tak hałaśliwa jak gdzie indziej. A Adam? No tak który Adam. Nazwę go chyba  Adamem 2, okazywał się całkiem ciekawym facetem. Jeśli chodzi o alkohol, to nie pili go na umór a i rozmowa z nimi zawsze się jakoś tak sama kleiła, mimo częstych przeskoków z tematu na temat. Choć z Krzysztofem niewiele można było pogadać bo oboje z Vanessą to raczej obściskiwali się raczej po kątach. To co mnie w nim od razu zaskoczyło to, to, że w tańcu, nie pchał się z łapskami na pośladki i nie przyciągał mnie do siebie na siłę wciskając mi swoją nogę miedzy uda.  Ot kumpela, kumpel a nie jakaś zdobycz na samotną noc. Tak dobrze mi było w jego towarzystwie, że nawet nie zauważyłam zniknięcia naszego towarzystwa. A w zasadzie to dopiero on mi to uświadomił, gdy o nich w końcu zapytałam, mówiąc że Krzysiek z Vanessą już dawno zmyli się po angielsku a jeśli ja również chciałabym już wracać to z chęcią mnie odprowadzi. Zresztą knajpa się też już zamykała i na coś w końcu trzeba się było zdecydować. I tu odzywa się znów to moje rozdwojenie jaźni. Rozum podpowiada wracać, a moje drugie ego jakoś nie bardzo chciało się z nim rozstawać. Chyba w końcu załapał te moje niezdecydowanie, proponując powrót brzegiem morza. Nie odpowiedziałam ani tak, ani nie. Zresztą on wcale nie czekał na odpowiedź. Po prostu wziął mnie za rękę a ja poszłam za nim, jak taka potulna owieczka, ciesząc się chwilą i tym,   że nie muszę o niczym decydować.  
I idziemy mokrym brzegiem, co chwila uskakując ze śmiechem,   przed kolejnymi rozbijającymi się o niego falami, w świetnym humorze choć cała w nerwach co dalej nastąpi.  
Gdy zza zakrętu, wyłonił się, stojący  na klifie nasz hotel i wyjście z plaży mój humor zaraz szlak trafił.  
- No to jesteśmy na miejscu.- Przerwałam niezręczne milczenie, wskazując na nasz hotel.
- Chcesz iść, czy…… może jeszcze zostaniemy trochę?- Boże….. Jak ja czekałam na to pytanie!
- Chyba już jednak pójdę. Strasznie późno się zrobiło, a na dodatek chłodno. -  Odpowiedziałam, sama nie wierząc w to co mówię i co było wierutną bzdurą bo noc była nadzwyczaj ciepła.  
- Zimno? Pośpiesznie ściągnął z siebie sweter, ubierając mnie w niego jak małe dziecko, a ja mogłam podziwiać jego lekko owłosiona klatę. Ummmm wtulić się w taka i umrzeć.  
- Rzeczywiście cała drżysz. Trzeba było już dawno …….Już lepiej? – Dopytywał, rozcierając mi plecy i ramiona. Tyle, że ja wcale nie drżałam z zimna, tylko  od jego dotyku. I w duchu, dziękowałam wszystkim świętym, że jest tu na tyle ciemno, że nie widać jak palę raka, i z kolei błagałam ich , by  nie przestawał.  
- Posiedzimy trochę?  Wskazał na rząd plażowych koszy, ustawionych pod wydmami. I jakby wiedząc ze odpowiedź nie może być inna pociągnął mnie w ich stronę.  Wiele z nich było już zajętych, przez tak bardzo zajęte sobą parki, że nawet nas pewnie nie zauważyły.  Ale znalazł się w końcu jeden wolny. Siedzieliśmy wsłuchując się w szum morza,  licząc gwiazdy i nawet nie wiem sama, kiedy zaczął opowiadać mi o sobie. Z tego co mi powiedziała Vanessa, wiedziałam ze studiują razem z Krzyśkiem, i są na trzecim roku. Więc robiąc szybki rachunek. My jeszcze dwa lata liceum, oni na trzecim roku więc  ma jakieś dwadzieścia dwa,  trzy lata.
- Jeszcze ci zimno?.  
- Co studiujesz?- Spytał. Nie doczekawszy się odpowiedzi.  
- Ja? Nic chodzę do liceum, razem z Vanessą, skąd ta myśl, że studiuję? –  
- Krzysztof mówił, że pomagasz Vanessie w nauce, więc myślałem, że jeśli dajesz jej korki to pewnie studiujesz. Nie myślałem że jesteś……… - Ton jego głosu uległ lekkiej zmianie. Nie wiem co chciał powiedzieć ale mnie na myśl zaraz przyszła małolata. Może popełniłam wówczas błąd, może zareagowałam na to zbyt impulsywnie, zrywając się z miejsca, potykając się w grząskim piasku pobiegłam w stronę hotelu. Uciekłam choć wcale tego nie chciałam. A właściwie, czy ja sama wiem czego tak naprawdę chciałam?  
Przemknęłam się przed recepcją, biegiem boso, by nikt nie usłyszał przez  ciemny hol do windy, i w końcu jestem przed naszymi drzwiami. Jakieś przeczucie, mówiło mi, że coś chyba jest nie tak. A wywieszona na klamce zawieszka z napisem “ NIE PRZESZKADZAĆ ” jeszcze bardziej mnie w tym utwierdza . Cholera! Nie przypominam sobie, byśmy ją tu wieszały wychodząc. Jeszcze raz sprawdziłam numer pokoju, czy tylko na pewno nie stoję pod innym. Ale nie,   numer się zgadza,   a cichy szczęk otwieranego po przyłożeniu karty do czytnika zamka, upewnił mnie, że to jednak musi być nasz pokój. Vanessy miało nie być, tak powiedział Adam, bym o nią ni niepokoiła. Więc jeśli nie ona to kto? Wchodzę ostrożnie, trochę z duszą na ramieniu, nie zamykając drzwi, w razie czego ktoś na pewno mnie usłyszy. Pomału zaczyna świtać i pierwsze promienie światła wpadające przez otwarte okno i rozsunięte story,   delikatnie rozświetlają pokój, w jednak panuje kompletna cisza. I nagle już wiem co tu się działo,   potykając się o rozrzucone w korytarzyku szpileczki Vanessy a troszeczkę dalej, na klamce, wiszą jej koronkowe majteczki. Czyli pierwszy akt musiał się już odbyć na wąziutkiej komodzie w korytarzyku, bo wszystkie drobiazgi, które na niej były leżały teraz porozrzucane na podłodze. Cholerni napaleńcy!  Musieli zacząć już w drzwiach a może nawet w windzie, a skończyć na kanapie, bo na niej, jak i wokół niej, leżały teraz  porozrzucane części garderoby.  Spoglądam w stronę łózka i cała zadrżałam na widok tego, co zobaczyłam.  
Na naszym szerokim łóżku, w skopanej i zmierzwionej  pościeli leżały  dwa nagie, splecione z sobą ciała.  Krzyś, na plecach,   rozwalony jak jakiś pasza, z jedną ręką pod głową a drugą obejmował,   leżącą  obok, z nogą  przerzuconą wysoko przez jego podbrzusze Vanessę. Oboje z zadowolonymi minami spali sobie słodko. Cichutko by ich nie obudzić, pozbierałam z kanapy porozrzucane rzeczy, i zrzucając z siebie tylko sukienkę wślizgnęłam się na nią przykrywając kocem. A że z  tego miejsca miałam jeszcze lepszy widok na łóżko, no może nie tyle lepszy, co ciekawszy i bardziej oddziałujący na wyobraźnię. To przyglądając się im z innej perspektywy, nagle doszło do mnie, że musieli zupełnie niedawno skończyć te swoje igraszki.  
Cudownie wypięty  w górę  kuperek Vanessy i jej rozrzucone uda znakomicie  odsłaniały jej nabrzmiałe wargi sromowe, z kącika których sączyły się jeszcze kropelki ich soków. A na dodatek, ten  wielki organ Krzysztofa, jak takie coś może się w nas mieścić, jeszcze , no może w niepełnym ale w wzwodzie, śmiesznie podrygujący  pomiędzy jej udami. Tu się musiało dziać, zaraz naszły mnie domysły, a moje  motyle wyleciały z klatki zaczęły wariować   w brzuchu.  I nawet nie wiem kiedy, moja dłoń wylądowała na  majteczkach, uff były całe mokre i głupia myśl, -  A gdyby  to był,  mój tyłek, i to o niego  obijała by się taka maczuga? - Wściekła na siebie,   odwróciłam się na drugi bok i z dłonią w majteczkach, w końcu zasnęłam
Obudził mnie szum deszczu, za oknem lało jak z cebra. No cóż po takiej parnej nocy nie należało się niczego innego spodziewać. Spojrzałam na łóżko, Krzyska już nie było. Vanessa, skulona  pod prześcieradłem, z miną cholernie zadowolonej kotki, rozmarzonymi oczyma  poruszając wargami jakby coś mówiła już też nie spała.  Spojrzałam na zegarek. Dziewiąta, cholerka jeszcze chwila, a  nici z śniadania.  
- Nie idę, jak chcesz idź sama. Ja nie jestem głodna.  - Vanessa przeciąga się leniwie, wpatrując mi się uważnie.  
- I ????- Pyta.
- Co i?.-
- Jak co? Bzyknęłaś się z Adamem?-
- Głupia wariatka!-  
- Chyba mi nie powiesz, że do niczego nie doszło? Cooo? Nie było nawet buzi buzi? -
- Nie, nic nie było. Tylko spacerowaliśmy po plaży. Za to wy, jak widzę nieźle sobie poużywaliście.  A tak właściwie to jesteś świnia. Zostawiłaś mnie samą, nawet nic nie mówiąc.-
- Jaką samą? Z Adamem! Wyglądałaś na cholernie nim zainteresowaną. A ja miałam cholerne braki. Nie miałam nic w sobie prawie od miesiąca! Jak sobie to wyobrażasz, gdybyśmy wróciły razem?    I nie wmawiaj mi głupoty, że nic nie było…….- Znacząco wpatrując się we mnie, a konkretnie w moje białe majteczki na których odznaczała się ciemna plama.  I uśmiechając się kpiarsko zaraz dodała.  
- Teraz masz odpowiedź na swoje pytanie, dlaczego idąc na randkę zawsze zakładam czarne koronki. Na nich po prostu niewiele, albo nic nie widać. -  
- Świnia!- Odparłam i obie wybuchnełyśmy śmiechem.  Koniec końcem śniadanie zaliczyłyśmy jednak razem. Krzysztof z Adamem wrócili do Poznania, a mnie nie powiem było trochę nie tak, że nawet się nie pożegnał. Pewnie się wkurzył, za niezaliczoną noc. Ale co można się spodziewać po smarkatej małolacie, do tego z wianuszkiem. Za to po południu pojawił się drugi Adaś, i pomału humorek mi wrócił.  
Widywaliśmy się codziennie na plaży, a jak kończył swój dyżur, to zawsze był jakiś wypad a w oczach reszty zostaliśmy, taką parką papużek nierozłączek.  Były więc pocałunki, przytulanki, na dodatek pozwalałam mu na coraz bardziej śmielsze pieszczoty,   rozum poszedł  gdzieś w odstawkę, a mną zaczęło rządzić moje ciało. I wystarczyło, byśmy nie widzieli godzinę a już tęskniłam za jego bliskością. Tym wzrokiem pełnym pożądania, głębokimi pocałunkami i wszędobylskimi dłońmi, delikatnie pieszczącymi moje ciało. A ono pragnęło ciągle więcej i więcej a sama też na coraz więcej pozwalałam. A granice, czego mu wolno a czego nie  zaczęły się pomału zacierać. O ile dotychczas, dopuszczałam  pieszczoty tylko przez materiał bluzeczki, czy sukienki, to teraz mógł już się zapuścić pod nią,   i nie protestowałam gdy wyłuskiwał piersiątka z stanika. I nie zaciskałam też kurczowo ud, gdy jego dłonie pod sukienką sunęły po nich coraz wyżej i wyżej . Jedno tylko co pozostało niezmienne, to nieprzekraczalna granica która wyznaczały majteczki. I o ile pieszczoty   Adasia, były początkowo bardzo delikatne, i bardzo cierpliwie przechodził z nimi  w nowe miejsca,  to jednak z czasem stawały się jakby coraz bardziej łapczywe i natarczywe, nie było w tym żadnej brutalności, czy siły i natychmiast reagował na każdy, nawet najmniejszy gest oporu z mojej strony. Coś się jednak zmieniało we mnie i czułam, że czasami jakbym to ja, trochę traciłam nad sobą panowanie.  Tyle, że jak za bardzo się spieszył z dotarciem do wymarzonego celu, to wówczas cały czar pryskał, jak taka bańka mydlana a ja cała wystraszona, z mety traciłam na to coś więcej ochotę.  Chyba zbyt późno zrozumiałam,   że Adaś był już bardzo zniecierpliwiony tymi powolnymi podchodami, a on był na tyle ślepy, by nie zauważyć że ja to wprost uwielbiałam, z resztą do dziś to uwielbiam. Bo skończyło się jak skończyło.  Biedaczek się starał, ale cóż z tego, jak moje ciało nie   chciało, tak całkowicie, się przed nim otworzyć. I gdy zbyt niebezpiecznie zbliżał się do chronionej strefy, to jednak zaciskałam mocno uda i odpychałam jego dłonie.  Do tego jeszcze te głupie gadanie Vanessy, i ciągłe pytania, kiedy mam go wreszcie zamiar przelecieć. Ja jego……!   To jakieś nowe podejście do tematu. Zawsze było tak, że to nie my ich, a oni nas przelatują. I w końcu stwierdziła, że widocznie jestem jednak less, bo z nią…..  to wychodzi mi to całkiem nieźle.  
- Chyba, że ty to naprawdę jesteś jakaś less i faceci cię w ogóle nie kręcą. A może jest tak, że ty po prostu jeszcze nie wiesz co cię tak naprawdę kręci? Spróbuj! Wierz mi, że z nimi, to jest troszeczkę inaczej, nie lepiej i nie gorzej, ale inaczej. Ja tam, to pewnie bym dwóch tygodni nie wytrzymała nie mając faceta w sobie, choćby tylko dla higieny psychicznej. -
- Właśnie niedawno widziałam tą twoją higienę psychiczną, która to sobie zafundowałaś z Krzyśkiem. I chyba musieliście być nieźle napaleni, robiąc to już w korytarzu. Co? Nie mogliście już wytrzymać by dotrzeć do łóżka? -
- Zaczęło się już w windzie, a pierwszą tercję dokończyliśmy już na kanapie. W łóżku…. to były tylko powtórki z rozrywki. - Tu się rozmarzyła, pewnie przypominając sobie przeżyte uniesienia.  
- Anka, życzę ci ….. życzę, żebyś w końcu trafiła na takiego chłopaka, przy którym puszczą ci te wszystkie hamulce i nic już się nie będzie się liczyło. Weź sobie wreszcie faceta, choćby tego twojego Adasia. Wyluzuj. Nie myśl o niczym i wreszcie to zrób. Koniec kazania na dzisiaj. Każda  musi zdecydować i zrobić to sama. A jak za dużo przy tym  myślisz, to po prostu strzel sobie lufę na odwagę a reszta przyjdzie sama I nie taki ten ich diabeł  straszny, na jakiego wygląda. Jak widzisz ja, jestem po tym cała a i inne też. Co najlepsze, to wcale się od tego nie wzbraniam. Tylko pamiętaj, pilnuj by on, w to twoje błotko, zawsze wchodził w kaloszach. Albo lepiej żebyś ty o to zadbała by się to potem nie skończyło jakimś dzidziusiem.-
Cholerna mądralina! Ten swój pierwszy raz, to ma już dawno za sobą i na bank, przed tym  nie widziała  to, co ja mam zawsze w takich chwilach przed oczyma, i nie przerażała ją wówczas myśl, jak coś takiego ma się w niej zmieścić. Głupie to, ale cholernie prawdziwe. Bo choć dobrze wiem, że dzieci nie biorą się z kapusty czy od bociana, tylko właśnie stamtąd, i jeśli one wyszły, to on też tam musi wejść. Ale co innego wiedzieć a co innego przeżywać. To ten głupi irracjonalny strach. A może rzeczywiście, trzeba by było  przed tym się napić i mieć to w końcu z głowy.  
Jutro już wyjazd a za oknem  leje jak z cebra, więc nici z tego. Zostajemy w pokoju  i kładziemy się dziś wcześniej. Stojąc  pod prysznicem, oblewające mnie strugi ciepłej wody wywołują wspomnienia i lekkie podniecenie.  -  Może gdybyśmy były dłużej to wówczas bym się zdecydowała? Albo raczej coś ze mną jest nie tak, taka co to chciałaby a……. no właśnie co .  W końcu ten Adam… był całkiem do rzeczy. Może gdybym uciekła, to w końcu by się to stało.  -  
- Zielona noc…..?- Szept do ucha, delikatnie przygryzanie małżowiny, aż mnie ciarki przeleciały. Zatopiona w  swoich myślach, nawet nie zauważyłam kiedy Vanessa stanęła za mną. Czuję, jej pełne piersi rozpłaszczające się na moich plecach, i delikatne  drapanie na pośladkach odrostami na jej łonie.  Moje cycuszki na chwilę utkwiły w jej dłoniach, które to chwilę później, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu porzucają je,  by powoli zsuwając się po moim mokrym ciele, dotrzeć w końcu do zwieńczenia ud.    
- Chcesz? – Usłyszałam i aż prawie podskoczyłam, gdy poczułam jak wepchnęła mi bez żadnego uprzedzenia palce do środka. Tego się nie spodziewałam, i nie na to czekałam. Podejrzewałam …. chciałam, i dobrze wiedziałam, do czego ona zmierza i czym to się skończy. Znałam te pieszczoty, sama też to sobie nie raz robiłam, ale nie tak gwałtownie i nie tyle palcy na raz. Owszem zabolało, ale nie znów aż tak jak, by się to mogło wydawać. A do tego, ten cały ból, czy nie ból. Nie wiem jakby to można określić to uczucie, był w pewnym sensie, jakby to określić nawet dość przyjemny.
- Braki? Krzysia za długo  nie było? - Spytałam, no może trochę zbyt obcesowo, jednocześnie gwałtownie  odwracając się w jej stronę jednocześnie uwalniając się w ten sposób z tkwiących we mnie, palców.  
- Co Krzysztof? A co on ma do tego ? -  Spytała, nieco zdziwiona moją nagła reakcją, w dalszym jednak ciągu, jedną dłonią pieściła moje sutki , a drugą, tyle że już delikatnie i nie próbując nic więcej, pocierała mnie w złączeniu ud, palcami bawiąc się moimi kędziorkami.  
- Jak co? Nie brakuje ci go? Nie tęsknisz? -
- Jeśli już, to tęskniłabym za jego fiutem! – Parsknęła ale chyba trochę wymuszonym śmiechem.
- On jest świetny w łóżku,   za to babiarz jakich mało.  Myślisz, że co? Że za moimi plecami to się nie pieprzy z innymi?  
- I … nie jesteś zazdrosna? - Woda zalała mi oczy, tak że przez chwilę nic nie widziałam, i nie zauważyłam jej reakcji. Ale czar, podniecenie i to cudne napięcie między nami,   uleciało jak kamfora. No i nie bardzo wiedziałam, czy to czasem nie temat tabu, i że nie należy go już więcej poruszać.  
-   Przecież wiesz! On nie był  moim pierwszym  facetem. - Vanessa odezwała się w końcu gdy już leżałyśmy w łóżku.  
- Nie był moim pierwszym, ale czułam się wtedy zupełnie tak,   jak by  to on nim był. A przecież miałam już kilku facetów, i dobrze wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Nie ważne. Może to sobie tylko wymarzyłam, bo chciałam to tak przeżyć i chyba się w nim wówczas bujałam. Chciałam, myślałam sobie, żeby to było już na zawsze. Czar prysł gdy byliśmy na jakiejś imprezie u jego kumpla. Kupa ludzi, atmosfera luzacka, alkohol, trawka i pewnie prochy też były. W pewnym momencie mój wymarzony Krzyś nagle gdzieś się zapodział. Dość szybko go jednak znalazłam, a właściwie nie tyle jego co ich. Pieprzył się z żoną gospodarza, a ja do dziś mam ten widok przed oczyma. Ona, z wypiętym dupskiem, z kiecką zawiniętą w pasie a cyckami rozpłaszczonymi na pralce, a on z spodniami na kostkach, pieprzył ją w to dupsko jak pies sukę.  Byli tak sobą zajęci, że nawet mnie nie zauważyli. To znaczy, on mnie nie zauważył, bo ta małpa wpatrywała się we mnie i z lubieżnym uśmiechem oblizywała sobie usta.   A ja stałam jak taka głupia, nie mogąc oderwać od tego wzroku i wykonać żadnego ruchu.  
W końcu uciekłam ale zamiast głupia zwiać z tej imprezy, to z wściekłości,   zaczęłam ostro popijać i przystawiać się do jej gacha. No i nieźle mnie zmogło bo urwał mi się w końcu film, a przebudzenie było chyba gorsze, niż to co przedtem widziałam.  Nie wiem co się działo, bo kompletna amnezja ale o dziwo było mi cholernie przyjemne.   W każdym razie leżałam w łóżku kompletnie nago, a do tego cała, cudownie obolała, i chyba nieźle zerżnięta. Na dodatek wszystkiego, w łóżku poza Krzyśkiem byli nasz gospodarz i ta suka z którą się pieprzył mój ukochany Krzyś i wszyscy równie nadzy jak i ja. Domyśliłam się zaraz, że musiało być pewnie ostro, zachodziłam tylko w głowę z kim. Z Krzyśkiem, czy może z tym jego pieprzonym kumplem? I dotarła do mnie, i nawet mnie ona nie przeraziła myśl, że może pieprzyli mnie nawet oboje?  I nie czułam żadnej niechęci, czy urazy do leżącej obok mnie dziewczyny, nie mogąc wprost oderwać wzroku od tej jej nabrzmiałej i rozwartej piczki, a nawet dostałam cholerną ochotę, na to by ją tam dotykać i popieścić. Małpa musiała też już nie spać i mnie obserwować, bo nagle lekko się uniosła, podkurczyła nogę unosząc  w górę udo  i słyszę jej podniecony szept.  
- Dotknij. -  A ja, jak w transie to zrobiłam. Była tam tak  cholernie mokra, …… i najgorsze było to, że mnie również zaraz zmoczyło. Suka zagryzła lekko dolna wargę, jej brodawki pociemniały i nabrzmiały i mój palec, zmoczony jej sokami, prawie że sam wślizgnął się do  wewnątrz, a  w jej oczach widać tylko błagalnie o więcej. Dołożyłam więc następny, potem następny, chwyciła mnie wówczas za dłoń,   i gwałtownie wpychając  ją całą w siebie, to wyciągając, jęczała i mruczała jak zadowolona kotka. A gdy  poczułam jej palce, wpychające się między moje uda, też zapragnęłam tego samego, i rozchyliłam  szeroko nogi, by dać jej swobodny dostęp. Ale to co w sobie poczułam, było duże i na dodatek grube, i na pewno nie było jej palcem. To mój Krzyś, posuwał mnie od tyłu. Pierwszy odruch … odepchnąć, nie pozwolić, ale prawie w tym samym momencie poczułam, że moje palce w jej norce też nie są już same. I zaraz się połapałam,   obie jesteśmy obie pieprzone, przez naszych facetów. –  
- Czemu mi to wszystko opowiadasz?-  Uniosłam się na łokciu, spojrzałam w jej szklące się  oczy, na policzkach błyszczały mokre ślady po łzach.  
- Płaczesz?- Spytałam.
- Głupia! Oczy od słońca łzawią! Czemu ci to mówię?  -  Zmieniła temat.
- …. Nie wiem czemu. Może dlatego, że życie to nie bajka, i nie ma w nim miejsca dla  rycerzy na białym koniu. To tylko my durne baby,   tak sobie to wyobrażamy, A oni? Oni ….. Im tylko jedno w głowie. Dorwać się do dziury, wsadzić  i sobie ulżyć. Pajace popieprzone. …… Wiesz, że nawet byłam zazdrosna o tego twojego Tomka? O te wasze pocałunki, spotkania na ławeczkach i macanki w kinach?-
- Co tu do zazdroszczenia, wiesz jak to się skończyło. Zresztą to i tak nie miało szansy na przetrwanie. Żadne z nas tak naprawdę się nie starało to utrzymać. Może to była tylko ciekawość, fascynacja, szalejące hormony. Chyba nawet jestem zadowolona, że to się tak skończyło. -
- No  tego ostatniego, to naprawdę nie ma co zazdrościć. Ale też nie można, mieć o to, do niego pretensji. – I obie jednocześnie parsknęłyśmy śmiechem.  
- Ale teraz ty mi zaraz powiesz, ale Anka tak na serio,  i bez jaj!-  
- Co niby mam ci powiedzieć?-  
- Tylko proszę nie rób ze mnie idiotki! Chcę po prostu wiedzieć, czy w tej twojej słodkiej dziurce, w końcu zagościł jakiś twardy, jurny kutasik, czy też nadal czeka ona na królewicza z bajki. -
-  Nie czekam na żadnego królewicza.-
- Czyli jednak?  
- Przecież ci już mówiłam! Majteczki stanowią nieprzekraczalna granicę!-
- Nawet Adaś? Nawet nie żadnego oralna, czy męskiego paluszka?  
- Nawet!-  
- To dupy a nie faceci!-  
- Żadne dupy! Po prostu nie pozwalam i tyle!
- Czyli, że dupa z ciebie. Nie wiesz jak to jest mieć go w sobie, paluszki to nie wszystko. Mam nadzieję, że się o tym przekonasz.  -  Mówiąc to, wpiła się ustami w moje, przewróciła mnie na plecy, i zanim się zdążyłam zorientować, jej palce, dotychczas delikatnie pieszczące moją perełkę, a może nawet cała jej dłoń, ponownie znalazły się we mnie. Chłonęłam, je, ją w siebie zachłannie i podrzucając biodrami pomagałam zanurzać się w sobie coraz głębiej, aż w końcu przyszła ta upragniona chwila. Spazmy, dreszcze, rozlewająca się po całym ciele fala ciepła, potęgowana cudownym mrowieniem w podbrzuszu i udach, które rośnie i rośnie i gdy już staję się wprost nie do wytrzymania, i gdy już prawie chce się krzyczeć, w końcu gdzieś odpływa wszystko i przechodzi w dziwny stan omdlenia.  
Budząc się rano, ciągle jeszcze czuję w sobie, to cudowne uczucie, a na samo wspomnienie tego, co się nie tak dawno stało, na zaciśniętej między udami dłoni, czuję że znów jestem tam mokra. Cholernie mokra.
- I co, cipka cała?- Z marzeń wyrwa mnie nagle, pytanie Vanessy. – Mam większą dłoń niż te ich kutasiki i jak ona się tam zmieściła to one na pewno ci jej nie rozerwą.-















  
     cd.

abigail

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użyła 7225 słów i 37545 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • unstableimagination

    Piękne, bardzo prawdziwe i takie cudnie słodko-gorzkie. Dzięki za to opowiadanie, wspaniale się czyta!

    6 lutego

  • jacek795

    dobre :)

    23 sty 2023

  • eksperymentujacy

    Nie przerywaj !

    24 lis 2022

  • abigail

    @eksperymentujacy Przerywanie ponoć jest nie zdrowe, można się nabawić nerwicy :D :D

    25 lis 2022