Pordzewiała stal cz. 2

W mieszkaniu Krystiana Kusia emocje opadły, gospodarz wyjaśnił komisarzowi dręczące go zagadki. Spokojnie usiedli w wygodnych fotelach, a oficer CBŚ poczęstował gościa papierosem. Płomień z zapalniczki rozpalił końcówkę szluga, dzięki temu Styczyński uspokoił się nieco. Jednak wciąż odczuwa lekki niepokój w związku z wydarzeniami sprzed paru minut.

- Przykro mi… Środki ostrożności panie komisarzu. Nasze biuro prowadzi bardzo poważną operację. Przeogromna skala, trudno ogarnąć to człowiekowi z zewnątrz. Inflirtujemy dużą, międzynarodową organizację przestępczą… - przerwał przyglądając się obliczu Styczyńskiego. - Chodzi o to że wprowadzamy własnych ludzi w ich szeregi. Niestety… Dość szybko odbieramy oficerów w plastikowych workach. Przebiegli ludzie, trzeba przyznać - bardzo inteligentni. Co prawda nie dotarli jeszcze do mnie, ale wolę dmuchać na zimne. Rozumie pan moje położenie komisarzu?
- Taaak… - wypuścił dym nosem. - Gówno mnie to obchodzi! Skąd pan wie kim ja jestem? To mnie interesuje… - Styczyński zaciągnął się papierosem.
- Ach… Proszę mi wybaczyć. Robota pochłania mnie całkowicie, zapominam o podstawach. Spotkaliśmy się chyba ze trzy… cztery lata temu. To było przy okazji stłuczki…
- Że co?! - zdziwił się komisarz.
- No tak! Wycofywał pan na parkingu i wówczas trafił pan w moje auto - BUM. Wkurwiony wyskoczyłem na zewnątrz krzycząc niczym szaleniec. Zresztą… Również pan nie pozostał mi dłużny - inspektor uśmiechnął się na to wspomnienie. - W końcu…
- Ach tak! Powiedziałem że jestem z policji! - przerwał mu.
- Dokładnie! Zaświeciła mi przed oczami odznaka Wydziału Zabójstw. Śmiech mnie ogarnął, pamięta pan?!
- Jasne! Teraz cała sytuacja mi się przypomina… Pan także pokazał blachę, CBŚ! Aż mnie zamurowało!
- Ha! Ha! Ha! Dlatego zapamiętałem, komisarz Krzysztof Styczyński. Poza tym sprawdziłem pana… Popytałem tu i tam, ciekawy człowiek z Wydziału Zabójstw. Samotnik z bardzo dobrymi wynikami, wzorowa służba, choć niektórzy twierdzili - dziwak, pracoholik. Jednak szanowany niemalże jednogłośnie.
- Hę, poważnie?! Rzeczywiście za bardzo wczuwa się pan inspektorze w robotę. Nawet nowo poznany kolega po fachu musi zostać inwigilowany? - oburzył się Styczyński.
- Niech pan mnie źle nie zrozumie! Tak wtedy jak i teraz poszukuje ludzi. Trudno o takich, sam pan doskonale o tym wie, komisarzu. Już te trzy lata temu chciałem zaproponować współpracę.
- I co się stało? Odkrył pan coś co mnie zdyskwalifikowało?
- Nie, po prostu postawiłem na młodego absolwenta amerykańskiej szkoły policyjnej. To był błąd! Cztery dni i po oficerze… Straciłem wielu wartościowych funkcjonariuszy, ale ten był najmłodszy. Całe życie przed nim… - zawiesił głos.
- Rozumiem - komisarz nie potrafił pocieszać ludzi toteż zmienił temat. - Nie ciekawi pana czemu się tutaj zjawiłem, skąd miałem adres i w ogóle?
- Pewnie zahaczyłem o miejsce zbrodni? - odpowiedział pytaniem na pytanie Kuś.
- Świadek wskazał rysopis odpowiadający pańskim cechom fizycznym. Poza tym podał imię… nazwisko… adres…
- Ciemne okulary, długie blond włosy i wąsy a’la Hulk Hogan? Czy taki osobnik poinformował pana o mnie?
- …
- Tak?!
- No tak… - zdziwił się przenikliwością inspektora komisarz.
- Nie pierwszy raz robi mi taki numer. Lata temu robił za moją wtyczkę, lecz doszło do pewnego zdarzenia… Ten tleniony blond kretyn twierdzi, że to moja wina. Dlatego celem jego życia jest pogrążenie źródła jego cierpienia. Chociaż to nie ja za to odpowiadam! Jednak to uparty gość i nikt go nie przekona, bo Grzesio jest konsekwentny. - kończąc to zdanie Kuś spojrzał Styczyńskiemu w oczy.
- Hmm… Niezła historia - zgasił papierosa. - Szkoda… będę musiał szukać dalej, no nic. Lecę i powodzenia! - Styczyński wstał.
- Chwila! Mam propozycję komisarzu. Poświęci mi pan jeszcze minutkę?

xxx

Krzysztof Styczyński dzięki inspektorowi Kusiowi dostał się do Centralnego Biura Śledczego, co nie było na rękę Wydziałowi Zabójstw, lecz to prawdziwa okazja dla doświadczonego oficera. Pozwala to bowiem pracować przy naprawdę wielkich sprawach kryminalnych. Na początek komisarz otrzymał stos materiałów na temat gangu ‘Krzyka’, oczywiście prócz tego odbył wiele rozmów z funkcjonariuszami Biura, którzy siedzą w śledztwie od lat. Mimo to najwięcej wiedzy czerpał bezpośrednio od inspektora Kusia. Ich współpraca układała się znakomicie, znaleźli wspólny język i nawet się polubili. W takiej robocie zaufanie to podstawa, a zadanie do jakiego był przygotowywany Styczyński wymaga również dobrej komunikacji z obu stron. Nie można zapomnieć o dyskrecji oraz ciągłym obserwowaniu najbliższego otoczenia.

Miesiąc później komisarz, teraz rzecz jasna pod zmienionym nazwiskiem, został przedstawiony przez ‘zaufanego’ człowieka szefowi gangu. ‘Zaufany’ to Andrzej Trzask, który gra na dwa fronty - od dłuższego czasu pracuje dla ‘Krzyka’ jak i współpracuje z Biurem. Kiedy naprawdę wielka transakcja dojdzie do skutku, wówczas CBŚ wkroczy z pomocą Trzaska. Komisarz(ps. Eugeniusz Prus), biznesmen działający w Ameryce Łacińskiej ma kupić dużą ilość broni od gangu ‘Krzyka’. To właśnie owy ogromny interes, przez który cała grupa przestępcza ma skończyć karierę. Niestety… Przez jednego człowieka cała akcja kończy się tragedią.

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 937 słów i 5568 znaków.

Dodaj komentarz