Prowincjonalna prowincja

Prowincjonalna prowincjaNie jestem pewna, czy ostatnio nie wyraziłam się zbyt wylewnie, czy też ogólnikowo, dlatego postanowiłam, że dodam jeszcze kilka zdań o prawdziwości moich odczuć, doznań i spostrzeżeń.
A tak na marginesie powiem wam, że dziś totalnie boli mnie głowa. Chciałoby się powiedzieć, że ze szczęścia, bo w końcu zakładają nam dach. Wróć, kładą blachę na wcześniej położoną papę. Już od samego rana wydaje mi się, że cały dom wstrzymał oddech, a ściany przekazują sobie odbicia młotka, niczym najnowszą plotkę. Stukot roznosi się echem, a zwierzęta spacerują po podwórku totalnie zamotane. Niemal w obłędzie, kury za wiele nie drapią pazurkami. Wszyscy patrzą na dach. Nawet Zdzichu zagląda przez furtkę unosząc swój ryj do góry. Dla nich to atrakcja niespotykanej codzienności.
A dla mnie okropny ból głowy…
W nocy też nie spałam. Śniła mi się moja zmarła ciocia, która pochylona nad łóżkiem i osobą mojej śmiertelnie chorej babci twierdziła, że umarła po to, aby moja babcia mogła żyć dalej.
W całym tym zamieszaniu, zaraz za drzwiami, moja najmłodsza siostra brała ślub i zaszczytnie się do tego przygotowywała. Martwiła się jedynie, że nie zdążyła się wykąpać przed ceremonią zaślubin. Ja pocieszałam ją mówiąc, że jej przyszły mąż poślubia nie tylko jej ciało, ale i wnętrze. A miłość potrafi znieść takie przeszkody, jak nieodświeżone ciało. Uśmiechnęła się wtedy promiennie.
Sny potrafią być surrealistyczne.
W rzeczywistym świecie moje siostra już dwa lata jest po ślubie. Zmarła ciocia nie żyje bodajże od sześciu lat, a babcia za rok dobiegnie osiemdziesiątki, choć ze zdrowiem bywa różnie.
Mój tata, choć go nie było we śnie ma 55 lat i zdaje się, że więcej w jego ciele śrub i złączek, a niżeli go samego.
Tata spadł z rusztowania z około ośmiu metrów wysokości prosto na kostkę. Po drodze swoim kręgosłupem przełamał kilka desek. Każda część kręgosłupa złączona jest śrubami, choć teraz, po sześciu latach od wypadku, wciąż samodzielnie chodzi. Bardzo zgięty, wciąż na lekach, choć bije od niego ból i zmęczenie. Nieraz nawet czuć od niego odór śmierci, lecz mu o tym nie mówię. Waży mniej ode mnie i pewnie, gdyby nie źle poskręcany kręgosłup, to gdyby stanął bokiem, nie byłoby go widać.
A mama do tej pory nie jest przez nikogo ubezpieczona. Prawie nigdy nie pracowała, ze względu na swoją nieśmiałość i wstydliwość. Często, bardziej czuć ją, niż widać, jeśli chodzi o instynkt wychwytywania szczegółów.
Moja jedna siostra, wyszła za mąż za Portugalczyka i oboje mieszkają w Niemczech. Ich sześcioletnie dziecko musi znać język angielski, niemiecki, polski i portugalski, bo w takim języku do niego mówią. Siostra musi się słuchać męża, bo tak nakazuje ich wiara i je tylko wtedy, gdy i on spożywa pokarm.
Moja druga siostra wyszła za mąż za brata mojego męża. Są w jednym wieku. Mają rocznego synka, który do tej pory nie poznał prostego urządzenia, jakim jest poduszka pod głowę. Podobno dla jego zdrowotności. Je według zegarka i śpi według zegarka, choć nieraz nie ma na to ochoty. Trochę mi go żal.
Wczoraj przy naszej kapliczce były modły o dziewiętnastej. Nie pojechałam, bo trzeba było zostać w domu z powodu dziecka. Ma jęczmień na powiece, która nie raczy zniknąć, a jedynie zwiększa swoją objętość. Wiem jednak, że zostałam prześwięcona przez tych, co przyszli. Nic dziwnego, że nasz ksiądz, co rusz wyjeżdża na spotkania z niepełnosprawnymi. Czasami wydaje mi się, że są jedynymi normalnymi ludźmi na świecie.
Podobno każdy niepełnosprawny ma jakiś talent. Taki odosobniony dar od Boga w zamian na swoją niepełnosprawność. Nie każdy tylko z tych ludzi ma tyle odwagi, aby go ukazać. A szkoda.
Hałas, hałas, hałas…
Dom najwyraźniej też się boi, bo co rusz trzęsie się cały. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby mnie w głowę, ktoś się tak wwiercał i to na żywca. Być może nawet swój własny ból przenosi na mnie, chcąc, choć trochę sobie ulżyć.
Czemu tu jestem? Bo tu jest mój dom. Męża spotkałam mając czternaście lat i od tamtej pory jesteśmy razem. A mam już trzydzieści dwie wiosny. Mój mąż jest ode mnie straszy o sześć lat, tak jak jego rodzice i siostra od męża.
Wiele się mówi, że żadne nieszczęście nie może nas spotkać. Ale uwierzcie mi, że moja rodzina przeszła naprawdę wiele. Każdy z członków rodziny, oprócz świętej pamięci wujka Tadeusza zmarł na raka. Bo mama mojej mamy miała osiem dzieci, które wydoroślało, bo dziewiąte zmarło po trzech dniach. I tak, wujek pierwszy-rak wątroby- 44 lata. Wujek drugi- rak krtani- 44 lata. Ciocia- rak trzustki-55 lat. Ciocia-rak z powodu usuniętego pieprzyka-55 lat. Ich matka, a moja babcia- rak żołądka-66 lat.
Heloł!!!
A ja mam już 32 lata!!!
I nadmienię, że do tej rodziny właśnie jestem podobna…
Albo świat oszalał, albo jakąś klątwę rzucono na naszą rodzinę. Być może i ta klątwa i na mnie czyha. A do lutego jest jak rzut beretem…
Moja kuzynka wyszła za starszego od siebie, o przeszło dwadzieścia lat księdza, u którego się spowiadałam. Jej siostra ma dziecko z zespołem downa i bardzo jej współczuję. Mojego tatę przy życiu trzymają nie tylko tabletki, ale i śruby. Mój wujek umarł w wyniku bójki z drugim wujkiem…
Czy można chcieć więcej???
Zmieniam tematy jak błyskawica długość piorunu. Raz mówię to, potem tamto. Pewnie gdybym nie była kimś, kim jestem, byłabym kimś innym…
Żart.
Moja wioska jest mała, ale tu mam swój dom. Stawialiśmy go od początku naszej znajomości. W poprawiny posadziliśmy tysiąc choinek za domem i teraz sprzedajemy je na Boże Narodzenie, każda w cenie 30 zł. Bez względu na wysokość. Od metra do czterech metrów i cena zawsze ta sama. Bo nie chodzi o zarobek, ale… no dobra. Tego, to już nie mogę napisać.
Wolę, gdy ludzie kupujący chcą choinkę wykopywać, gdyż wtedy wyobrażam sobie, że być może już ubrana może podziwiać swój strój. Być może, ci ludzie dbają nawet o nią na tyle, że po świętach wraca do ziemi. Może nie ojczystej, ale jednak ziemi. W końcu każdemu chce się pić.
Być może nawet, skoro jestem inna od ludzi z mojego otoczenia, to może sam Bóg tak to zaplanował…
Pięć lat temu, gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży, woziłam swojego sąsiada pijaka po kostnicach. Jego zmarła żona miała podziurawione nogi, nie chodziła i gniła od środka. Gangrena. Jej ciało zostało spalone ze względu na rozpadłość jej ciała. Woziłam gnoja za darmo, z dobrego serca, a teraz on najeżdża na mnie po wsi. A przecież tyle ryzykowałam, żeby pomóc… Zabrali mu dzieci, chciałam pomóc, lecz jedynie napluto mi w twarz…
Zostałam sponiewierana słownie przez innego sąsiada za to, że przypomniałam mu o szczepieniu psów, bo zawsze zapominał o terminie…
Wiele razy woziłam ludzi nieodpłatnie z mojej wsi w przeróżne miejsca i nigdy nie wyciągnęłam dłoni po zapłatę. Chciałam usłyszeć tylko słowo: DZIĘKUJĘ…
Być może jeszcze przed ostateczną drogą, uda mi się wydać coś swojego…
Może…
I nie piszę tego, dlatego, żebyście mnie żałowali…

Trzy kawy, dwie herbaty…
Właśnie obok mojego domu przejechała straż pożarna.
Jednak cztery kawy i cztery herbaty.
Wypadek trzy kilometry od nas. Sąsiad pojechał sprawdzić. A co to miało do niego? Zaraz przyjedzie karetka. Już prawie ją słychać, bo przepełniony złymi emocjami wiatr, stara się te dźwięki zagłuszyć. Wszystkie telefony komórkowe we wsi obecnie znajdują się w stadium przepięcia połączeniowego. Pierwszy skuter wyjechał z podwórka. Ludzie czekają na cud. Wiatr gra im na nosach przyprowadzając ze sobą chmurę deszczu. Ludzie chowają się do domów, lecz pozostają w oknach.
Dźwięk syreny…
To tylko ćwiczenia..
To się nazywa mieć dobry zasięg…
Witajcie w moim świecie…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii felieton, użyła 1502 słów i 8097 znaków.

3 komentarze

 
  • Somebody

    Powiem ci, że dla mnie taka wieś z ludźmi, którzy wszystko muszą wiedzieć to totalna abstrakcja. Może nie mieszkam w jakimś super dużym mieście (Katowice), ale to dość zurbanizowany region i naprawdę przeżywam szok  


    :O  :O Poza tym fajnie to wszystko opisałaś, Łapka zasłużona  :)

    17 maj 2018

  • Obca

    @Somebody dzięki. Powiem ci w tajemnicy, że czasem aż płakałam tak potragią obgadać i bezczelnie gapić się na ciebie. Pytają o wszystko wprost. Po porodzie pytali się czy z kolejnym nie zacykłam bo brzuch mi został, a same uwieszone słoniną były

    17 maj 2018

  • Somebody

    @Obca Masakra, nigdy bym nie podejrzewała ludzi  o takie chamstwo, bo inaczej nazwać tego nie można  :rolleyes:

    17 maj 2018

  • Obca

    @Somebody ludzie i świnie nieraz mają dużo wspólnego. Ale staram się być twarda :ninja:

    17 maj 2018

  • Somebody

    @Obca Masz moje duchowe wsparcie  :przytul:

    17 maj 2018

  • Ewelina31

    @Somebody Dziekuję :danss:

    17 maj 2018

  • AnonimS

    Choć jest jedna rzecz co mnie wkurza. To że używać, consjmniej dwóch nicków :P

    17 maj 2018

  • Obca

    @AnonimS no wybacz. Ale tylko tych dwóch. I to nie specjalnie tylko z przypadku :cray:

    17 maj 2018

  • AnonimS

    Bardzo otwarta jesteś moja droga. Uważam że dobrze jeśli to Ci pomaga . Co do chorób i przewidywań. Trzeba się zdać na Boga, los czy fatum zależy co kto preferuje i po prostu przestać o tym myśleć. Że śmiercią trzeba się pogodzić i tyle. Mogę tak pisać bo ciężka choroba ( w tym 2 miesiące śpiączki) spowodowało że mam przewartościowania w tym temacie. Cieszę się każdym kolejnym dniem nie zastanawiając się co będzie pojutrze. A że śmiercią się pogodziłem bo jest nieuchronna.  
    Zajrzałem na YouTube i obejrzałem filmik. Powiem tak. Cieszą rodziców takie dzieci. Zwróciłem uwagę że wszędzie w tych pomieszczeniach gospodarczych jest czysto a to nie łatwo przy zwierzątkach. Serdecznie pozdrawiam

    16 maj 2018

  • Obca

    @AnonimS dziękuję za dobre słowo. Oby nic, co złe, nie powtórzyło się

    17 maj 2018

  • AnonimS

    @Obca jesteś dobrą kobietą to należy Ci się dobre słowo :)

    17 maj 2018

  • Obca

    @AnonimS dziękuję :przytul:

    17 maj 2018