Jealousy is the way to love. Cz. 6

GRZECH
Tego dnia Andry od rana miał złe przeczucia. Wstał ze świadomością, że wydarzy się coś, co na pewno nie będzie ani dobre, ani miłe. Na wszelki wypadek sprawdził poziom oleju, zajrzał pod maskę samochodu – nic, wszystko w porządku. Podczas jazdy zwracał szczególną uwagę na znaki i przepisy, żeby tylko nie złapać mandatu.  
W szkole też nie wydarzyło się nic szczególnego. Spotkał parę razy Lanę, ale to nie było nic niezwykłego, w końcu uczyli się razem. Mijali się bez słowa, tak jak ustalili. Przypomniał sobie ich ostatnią rozmowę:
- Jeżeli przypadkiem spotkamy się na ulicy czy korytarzu, to miniemy bez słowa jak obcy, czy pozdrowimy jak cywilizowani ludzie? Pytam, bo chciałbym wcześniej wiedzieć, czego się spodziewać i jak zareagować. Przecież, wcześniej czy później, do tego dojdzie. Co wtedy? Powiesz: "Cześć”, czy udasz, że mnie nie widzisz?
- Wybieram tę drugą opcję – odpowiedziała Lana.
Taką podjęła decyzję i Andry musiał to zaakceptować. Niemniej, tego dnia, poza spotkaniami z Laną, nic złego się nie stało.
"Ja chyba wariuję” – myślał – "Dwa lata życia w jednym domu z przesądną kobietą w końcu dały znać. A odkąd Estera spotyka się z Danielem, jest jeszcze gorzej. Po prostu masakra.”
Po szkole pojechał prosto do domu. Zaparkował i w tym samym momencie wróciło złe przeczucie, jakie miał od rana. Spojrzał w okna i zdziwił się, nie widząc w nich świateł. Było już dość późno.  
"Dziwne.” – pomyślał – "O tej porze dom powinien być jasno oświetlony. Estera nie lubi ciemności. Z pewnością nie siedziałaby po ciemku. Cóż, najwyraźniej jej nie ma. Pewnie poszła gdzieś z tym kolesiem.”
Już na samą myśl o Danielu poczuł złość. Nie lubił go. Nie wiedział dlaczego, ale po prostu nie trawił gościa. I nie chodziło tylko o zazdrość. To było jakieś irracjonalne uczucie, którego nie potrafił określić.
- Wróciłem! – zawołał z przyzwyczajenia, ale odpowiedziała mu cisza. Dom był pogrążony w mroku, cichy i pusty. Czuł jednak, że nie jest w nim sam.  
Zapalił światło w hallu i przeszedł do salonu. To, co tam zobaczył, zmroziło mu krew w żyłach. Ciotka siedziała skulona na kanapie, w zupełnej ciemności. Na stoliku przed nią stała butelka wina i kieliszek, z którego upiła ledwie kilka łyków. Widać alkohol nie pomagał. A jej twarz, kiedy uniosła głowę i spojrzała na niego …
- Chryste! Este! Co się stało? – Plecak wypadł mu z rąk i z łomotem upadł na ziemię. Nie zwrócił na to uwagi. W jednej chwili był przy niej. Nie zastanawiając się, co robi, usiadł obok niej i mocno przytulił. Nie opierała się, najwidoczniej tego właśnie potrzebowała. Tulił ją w ramionach jak małą dziewczynkę, którą w tej chwili była.
- Płacz. – szeptał gładząc jej włosy. – Później wszystko mi opowiesz. Ale teraz się wypłacz.
Trwało to dłuższą chwilę. Ciotka szlochała, najpierw głośno, potem coraz ciszej. W końcu przestała płakać. Nadal jednak ukrywała głowę na jego piersi, jakby wstydząc się na niego spojrzeć.
- Daniel – powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszał. – On …wyjechał. Wrócił do żony.
Andry zamarł, zastanawiając się, czy na pewno dobrze usłyszał. "Żony? Jakiej, kurwa, żony? Co jest grane?”
- To on jest żonaty? – zapytał, nie bardzo wiedząc, co właściwie mógłby powiedzieć. Wciąż nie mógł w to uwierzyć.
- Na to wygląda.
- A jego zapewnienia? Że Cię kocha, że tylko Ty, itd.? Wytłumacz mi, bo nie ogarniam tego.
- A co tu jest do ogarniania? Zabawił się i tyle. – czuł, że głos znowu jej się łamie. A w nim krew się zagotowała. Świadomość, że ktoś tak ją skrzywdził, sprawił, że tak cierpiała, doprowadzała go do wrzenia. Gdyby mógł, udusiłby tego całego Daniela własnymi rękami.  
- Gdzie on jest? – zapytał, jakby głośno kontynuując to, o czym myślał. – Zabiję go za to, co Ci zrobił.  
- Przecież powiedziałam, że wyjechał. Jego firma zakończyła działalność w naszym mieście i wrócił do domu. Ja byłam dla niego tylko czymś w rodzaju atrakcji turystycznej, miałam mu umilić pobyt.  
Nie wytrzymała. Rozpłakała się na nowo. Andry przytulił ją jeszcze mocniej, w duchu przeklinając faceta, który sprawił jej taki ból.
- Nie, Este! Nie możesz przez niego płakać. Jeżeli ten drań ośmielił się z Ciebie zadrwić, to nie możesz tak tego zostawić. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Twój brat też jest biznesmenem, bogatym i wpływowym człowiekiem, ma kontakty. No i masz jeszcze mnie. Ten gnojek zapłaci krwią za każdą łzę, jaką przez niego wylałaś.
- Chcesz się mścić? – zapytała. – A czy to coś zmieni? Sprawi, że do mnie wróci, odejdzie od żony? Nie, Andry. Poza tym … ja … nadal go kocham. – Ostatnie słowa wypowiedziała niemal szeptem. – Chciałabym, żeby wrócił … żebym mogła go chociaż widywać … nawet, jeżeli nie będzie mój … – załamała się.
Serce mu pękło. Kobieta, którą kochał cierpiała, a on nie mógł nic zrobić, żeby jej pomóc. Ta bezradność była wkurzająca. Mógł jedynie starać się jakoś ukoić jej ból.  
Pochylił się i pocałował jej włosy. Uniosła głowę i chyba po raz pierwszy spojrzała mu w oczy. Odwrócił wzrok nie mogąc znieść bólu, jaki zobaczył. Jej twarz zalana była łzami, które zmieszane z tuszem, spływały po policzkach. "To tyle odnośnie wodoodpornych kosmetyków.” – przemknęło mu przez myśl. Dla niego jednak to była najpiękniejsza twarz  i należała do najcudowniejszej kobiety na świecie. Jego kobiety.
Patrzyła na niego, mrugając co chwilę, żeby powstrzymać łzy. Jej spojrzenie było przepełnione takim smutkiem, że niewiele myśląc (a może nie myśląc w ogóle), pocałował ją znowu. "Tylko ją pocieszam.” – usprawiedliwił się w duchu. Musnął ustami jej czoło, potem oczy, czując na wargach słonawy smak łez. Na koniec delikatnie dotknął ust. To było zaledwie muśnięcie, ale Andry poczuł, jak przechodzi go dreszcz. Kobieta też lekko zadrżała, nie wiedział, ze zgrozy czy z podniecenia. Postanowił to sprawdzić. Pochylił się i pocałował ją jeszcze raz, tym razem mocniej. Nie opierała się, może czując potrzebę czułości. Jakaś myśl w głowie mówiła mu, że wykorzystuje sytuację, ale odrzucił ją równie szybko, jak się pojawiła. Inna myśl powtarzała coś o owocu zakazanym, ale i ją odepchnął, postanawiając, że o ewentualnym kazirodztwie przypomni sobie później. Liczyło się tylko tu i teraz. I kobieta, którą trzymał w ramionach. Nic innego nie miało znaczenia.  
Pocałunki stały się głębsze odkąd poczuł, że Estera je odwzajemnia. Ich języki spotkały się i rozpoczęły swoisty taniec, a dla Andry’ego czas się zatrzymał. Całował ją długo i powoli, smakując każdy cal jej ust, delektując się tym, na co czekał od tak dawna. W głowie szumiało mu z pożądania. Gdyby w tej chwili nastąpił koniec świata, nawet by nie zauważył. Dwa lata tłumionej namiętności (od kiedy pierwszy raz zobaczył ciotkę stojącą na ganku), piękno pierwszej miłości – to wszystko dało teraz o sobie znać, wybuchając falą uniesienia. Wiedział jedno – jeżeli ona tego nie przerwie, on na pewno nie będzie w stanie.  
Zaledwie sobie to uświadomił, poczuł jej rękę na swojej piersi. Przez moment przemknęło mu przez myśl, że może to wstęp do dalszych pieszczot, ale zaraz potem ciotka wyprowadziła go z błędu energicznym ruchem odpychając od siebie.  
- Nie, Andry. – usłyszał po raz drugi tego dnia. – Nie możemy. To nie jest właściwe. Nic nie jest właściwe: ani czas, ani osoba. Jeżeli teraz tego nie zakończymy, będziemy żałować.  
- Ja na pewno nie. – Nie zdążył dodać nic więcej, bo ciotka już wstawała z kanapy.  
- Jestem Ci wdzięczna za pociechę, ale pójdę już do siebie. Będzie lepiej, jak się położę. Dobranoc. – Starała się nie patrzeć na niego. Rzuciła tylko przez ramię: – Postaraj się zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Tak, jakby to się nigdy nie stało. Tak będzie najlepiej.
"Najlepiej dla kogo?” – pomyślał Andry, kiedy wyszła. – "Bo na pewno nie dla mnie. Ja nigdy tego nie zapomnę, nie mógłbym.”
Wciąż jeszcze czuł na ustach smak jej pocałunków. Wargi mu pulsowały. Wszystko w nim pulsowało, a w głowie szalał tajfun. Wiedział, że to nie może się tak skończyć, nie dzisiaj. Wiedział też, że masturbacja nie wystarczy, potrzebował kobiety.  
Założył kurtkę, bo wieczór robił się chłodny i wyszedł. Na moment zatrzymał się w hallu i spojrzał w górę schodów, z trudem powstrzymując chęć pójścia do pokoju ciotki.  
"Nie. Najlepiej będzie zostawić ją teraz samą.” – przekonywał sam siebie.
Pojechał do baru, którego nie znał i gdzie nikt nie znał jego. Nie miał teraz najmniejszej ochoty na pogawędki ze znajomymi. Chciał tylko poderwać jakąś laskę i ją przelecieć. To wszystko, żadnej psychoanalizy.
Z zarywaniem panienek nigdy nie miał problemów. Ze względu na swoją urodę, mógł w nich przebierać do woli. Nigdy też nie musiał płacić za seks. Teraz też, ledwo pojawił się w drzwiach, zjawiło się kilka suczek. Odprawił je, nie tego szukał.  
Zamówił drinka i rozejrzał się. Przy stoliku w głębi siedziało kilka młodych kobiet, na oko jakieś 25-30 lat. To było to. Tym bardziej, że jedna z nich wyglądem nieco przypominała Esterę. Właśnie takiej kobiety dzisiaj potrzebował.
Zauważył, że odwzajemnia jego spojrzenie. Nie dziwiło go to, wiedział, że podoba się kobietom, także tym trochę starszym. Wstała, żeby pójść do toalety, która była po drugiej stronie baru. Musiała przejść obok niego.  
- Hej! – zagaił, obrzucając kobietę powłóczystym spojrzeniem. – Mogę postawić Ci drinka? Jestem Oskar. – skłamał, ale nie chciał się ujawniać. Po co, skoro nie zamierzał kontynuować tej znajomości.
- Chętnie, ale zaczekaj chwilę. Tylko przypudruję nos, okej? Zaraz wracam.
- Będę tutaj.
Wróciła po chwili i usiadła obok niego przy kontuarze.  
- Nie obraź się, ale wolałbym nie tutaj. Są tu Twoje koleżanki, a ja nie chcę się Tobą dzielić. Moglibyśmy pójść do Ciebie? Ja, niestety, nie mieszkam sam.
- Szybki jesteś. – powiedziała – Ale nie mam nic przeciwko temu.
- Nie lubię tracić czasu. Wolę go wykorzystać w bardziej przyjemny sposób.
- Pożegnam się i możemy iść.
Właśnie taka postawa mu odpowiadała. Dlatego wolał starsze kobiety. Doskonale wiedziały, czego chcą i jakie mają oczekiwania. Z nimi nie trzeba było tracić czasu na pierdoły, od razu przechodziły do konkretów.  

Nie mieszkała daleko. Kiedy tylko drzwi się za nimi zamknęły, przyciągnął ją do siebie i pocałował. W pierwszym odruchu chciał się wycofać. Przypominając sobie pocałunki Estery poczuł się, jakby ją zdradzał, profanując święty przybytek. Ale zaraz potem dał się ponieść pożądaniu.  
Nie bawił się w grę wstępną. Rzucił ją na ścianę, jeszcze w przedpokoju, jednym szybkim ruchem zdarł bieliznę i wszedł w nią niemal natychmiast. Kobieta jęknęła. Nie wiedział, czy jest jej dobrze czy nie. Zresztą, nie miał czasu o tym myśleć. Skończył dość szybko, zbyt podniecony na długą zabawę.  
- Naprawdę, nie lubisz tracić czasu – powiedziała, kiedy już trochę ochłonęła. – Okej, było po Twojemu, a teraz zrobimy to tak, żeby mnie było dobrze.
Wzięła go za rękę i zaciągnęła do sypialni. Zarzuciła mu ramiona na szyję, przyciągnęła jego głowę do swojej i pocałowała. Całkowicie przejęła inicjatywę.
Gdyby zapytać Andry’ego, ile razy się kochali, nie umiałby powiedzieć. Po jakimś czasie przestał liczyć. Chociaż: "kochali” to nie było właściwe słowo. Nikt rozsądny nie nazwałby miłością tego, co robili, bo nie miało z nią nic wspólnego. To było zwykłe dymanko, nic więcej.
"Cholera! Chyba naprawdę byłem wyposzczony.” – pomyślał, kiedy po raz kolejny opadł na poduszki.  
- Masz papierosa? – Normalnie nie palił, ale dzisiaj miał ochotę zapalić. Podała mu paczkę.
- Zwolnij trochę. – powiedziała przypalając od niego papierosa. – Jak tak dalej pójdzie, będę cała poocierana. Masz jakiś problem, czy co?
- Nie Twój interes. Jak Ci nie pasuje, mogę wyjść.
- Nie mówię, że mi nie pasuje, tylko, żebyś przystopował. Mała przerwa jest wskazana.
- Mała – przyznał. – I właśnie się skończyła. – Wyjął jej papierosa i zgasił w popielniczce, która stała na stoliku przy łóżku. – Nie bój się, nie będzie bolało. – szepnął jej do ucha, całując w szyję.
To był ostatni raz, pożegnalny. Wiedział o tym, dlatego postarał się włożyć w to choć odrobinę uczucia. Jego pocałunki stały się bardziej namiętne, a pieszczoty bardziej czułe. W pewnej chwili pomyślał o Esterze, o tym, jak by to było z nią. Na pewno inaczej.
- Kocham Cię, Este! – wyrwało mu się mimowolnie. Znowu głośno myślał.
- Este? – zapytała zaskoczona. – Chciałeś chyba powiedzieć: Esme?
- Esme? – teraz on był zdziwiony.
- No tak. Mam na imię Esmeralda. Zdrobniale: Esme.
"A kogo obchodzi, jak masz na imię.” – pomyślał Andry. – "Jedyne, co muszę o Tobie wiedzieć to, czy jesteś pełnoletnia. A Ty na pewno jesteś. Reszta mnie nie obchodzi. Chyba nie sądzisz, że jutro zadzwonię i jeszcze kiedyś znowu się spotkamy.”
- Nie, to nic takiego. – Andry nie bardzo wiedział, jak jej to wytłumaczyć. Przyszło mu do głowy, że najlepiej będzie powiedzieć prawdę. – Myślałem o kimś.
- Domyśliłam się tego. Ma szczęście, kimkolwiek jest. Powiedz jej to, jak będziesz miał okazję.
To zabrzmiało jak pożegnanie. Andry uznał, że kobieta ma rację. Nie było już nic do dodania.
- Nie masz żalu? – zapytał.
- O co? – zdziwiła się. – Przecież było mi dobrze. Szczególnie ten ostatni raz był niesamowity (chociaż nie o mnie myślałeś). Daj spokój, nie rób tragedii. Zresztą, świat jest mały, może jeszcze kiedyś na siebie wpadniemy.
Andry ubrał się pośpiesznie postanawiając, że prysznic weźmie w domu. Chciał jak najszybciej stąd wyjść, nie przedłużając pobytu. Na pożegnanie cmoknął kobietę w policzek, szepnął, że było mu dobrze, że dziękuje i wyszedł.  
Dom, kiedy do niego wrócił, wyglądał tak, jak wtedy, gdy go opuszczał: ciemny i cichy. A jednak wiedział, ze ona gdzieś tam jest: samotna i bardzo cierpiąca. Czuł wyrzuty sumienia, że dodatkowo przysporzył jej bólu; był bowiem pewien, że martwi się tym, co między nimi zaszło.  
Wszedł na górę i, mijając drzwi jej pokoju, zatrzymał się. Zapukał.
- Este, jesteś tam? – Cisza. – Estera! – zawołał głośniej.
"Boże!” – pomyślał – "Chyba nic sobie nie zrobiła. Na litość boską! Nie.” – próbował uspokoić sam siebie – "Nie ona. To silna, twarda kobieta. Nie zrobiłaby nic głupiego, a już na pewno nie przez tego dupka. Co prawda mówiła, że nadal go kocha, no ale miłość miłością, a samobójstwo to już coś zupełnie innego.”
Zapukał jeszcze raz, tym razem mocniej. W końcu usłyszał szmer dochodzący z pokoju. To go uspokoiło.  
- Este! Wiem, że tam jesteś. – Stanął opierając się o drzwi. – Chciałem się tylko upewnić, że wszystko w porządku. – Sam rozumiał, jak groteskowo to brzmi. Bo niby jak miało być w porządku. – Znaczy, że nic Ci nie jest. I … przepraszam … za to, co było wcześniej. Poniosło mnie. To … – Chciał powiedzieć, że to się nigdy nie powtórzy, ale te słowa nie mogły mu przejść przez gardło. Wiedział, że gdyby okazja nadarzyła się ponownie, zrobiłby to samo sto, nie tysiąc razy, nawet się nie zastanawiając.
Nie doczekał się odpowiedzi. Zresztą, wcale się jej nie spodziewał. Dla Andry’ego ważne było, że ciotka jest bezpieczna. Tylko to się naprawdę liczyło. Poszedł do siebie.
Kiedy obudził się rano, ciotki nie było już w domu. Wyszła wcześniej. W drodze do szkoły odebrał SMS-a od ojca. Andry zdziwił się, bo ojciec rzadko się z nim kontaktował. Wiadomość brzmiała: "Przyjedź do domu po szkole. Musimy porozmawiać.”

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2956 słów i 16544 znaków, zaktualizowała 5 lut 2016.

1 komentarz

 
  • Mlodyzakazany

    Świetna część. Bardzo dobrze napisana. Czekam na więcej. ;)

    6 lut 2016

  • Erica

    @Mlodyzakazany Dzięki. Cieszę się, że Ci się podoba, choć czytasz ją zapewne po raz drugi. :D

    6 lut 2016

  • Mlodyzakazany

    @Erica, zgadza się. :)
    Ale to sama przyjemność zgłębić się w tą opowieść raz jeszcze. :D

    6 lut 2016