Emigrantki 31

Emigrantki 31Wszelkie próby myślenia o czymś innym spełzały na niczym. Miałam nadzieje, że kiedy wrócę do domu, dziewczyny sprowadzą mnie na ziemię. Reakcja Olgi była pewna, a Oliwka może i zrozumiałaby moje szlachetne zamiary, ale pewnie bałaby się zając jakieś stanowisko. Przygarnięcie blisko miliona złotych było kuszące, ale wizja oddania własnego dziecka, ze świadomością, że nigdy więcej się go już nie zobaczy, była przerażająca.
Tym razem na dziewczyny nie mogłam liczyć. Ręce mi opadły, kiedy weszłam do domu i je zobaczyłam. Na początku myślałam, że po prostu zasnęły przed telewizorem, bo były zmęczone. Kiedy zdjęłam buty i weszłam głębiej, zobaczyłam trzy butelki czerwonego wina na stole.
- Ja pierdole! - krzyknęłam na cały dom, ale nawet to nie zwróciło ich uwagi.
To było cholernie nieodpowiedzialne. Nie dosyć, że rozpijałyśmy się coraz bardziej, bo ja w tej materii też nie byłam święta, to jeszcze coraz częściej zaliczałyśmy zgony. Tym razem moje kumpele przegięły. Dom był otwarty i każdy mógł tu wejść. Nie jest tajemnicą, czym się zajmujemy i to, że zapewne mamy sporo gotówki w domu. Pomijam fakt, że czasem zdarzały nam się wizyty nieumówionych gości.  
Próbowałam podnieść Olgę, ale nie byłam w stanie. Wszystko wskazywało na to, że spędzą tutaj całą noc, albo do czasu aż przetrzeźwieją na tyle, żeby doczołgać się do własnych łóżek.  
Ogarnęłam tylko puste butelki i kieliszki. Gdyby któraś z nich przewróciła się na stół, zapewne doszłoby do prawdziwej tragedii.
Dźwięk dzwonka był ostatnim, jaki chciałam usłyszeć. Nikt nie był na dziś umówiony. Kiedy wyjrzałam przez okno, zamarłam. Samochód służbowy naszej firmy oznaczał kłopoty. Dzwonek zadzwonił po raz drugi, a wraz z nim łomot do drzwi.
- Już otwieram — rzuciłam zrezygnowana. Spojrzałam na dziewczyny. Były tak pijane, że nawet nie odnotowały, co się dzieje.
Marcin był naszym koordynatorem w Holandii. To ktoś w rodzaju managera, takiego łącznika pomiędzy szefostwem a pracownikami. Przydzielał mieszkania, decydował, do jakiej firmy trafi dany pracownik, i decydował kogo zwolnić.
- Dlaczego nie otwierasz? - warknął na przywitanie. Otaksował mnie wzrokiem. Moja sukienka musiała zrobić na nim wrażenie, ale chyba nie do końca takie, jakie bym sobie życzyła. Nie czekając na moje zaproszenie, wparował prosto do salonu.
Nasz szef stanął jak wryty, kiedy zobaczył swoje dwie pracownice leżące na sobie i w sztok pijane.
Spojrzał na mnie pytająco.  
- Ja jestem trzeźwa, poza tym one są dorosłe i po pracy — powiedziałam, unosząc dłonie w geście kapitulacji.
- No chyba sobie kurwa jaja robisz! Nie po to dostajecie od nas mieszkanie, żeby robić z niego melinę, albo burdel! - powiedział. Ostatnie słowo wyakcentował w taki sposób, żebym nie miała najmniejszych wątpliwości, jaki był cel jego wizyty.
Gość rozsiadł się w fotelu, po czym zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Nie miał się do czego przyczepić. Dbałyśmy o czystość. Na szczęście udało mi się w porę pozbierać kieliszki i butelki. Miałam nadzieje, że nie przyjdzie mu do głowy skontrolować zawartości kosza. Ilość pustych butelek i zużytych prezerwatyw musiała być imponująca. Gdyby nie zwłoki moich koleżanek zalegające na kanapie, wyszłybyśmy na naprawdę porządne, dorabiające się emigrantki.
- Doszły do mnie niepokojące plotki. Jest ich tyle, że śmiem twierdzić, iż są prawdziwe.
- Jakie plotki? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Nie wkurzaj mnie laska! Podobno dajecie tutaj dupy za kasę!
Wiedział wszystko. Gdybym teraz zaczęła zaprzeczać, ośmieszyłabym się tylko. Spuściłam lekko głowę i nic nie odpowiedziałam.
- Ja pierdole! Co wy sobie wyobrażacie? To jest porządna firma, a nie przykrywka dla polskich dziwek!
To, co powiedział, zabolało mnie, ale nie miałam najmniejszego zamiaru prosić go o łagodniejszy ton. To zapewne jeszcze bardziej by go rozsierdziło.
- To nie jest tak, że my przyjechałyśmy tutaj z zamiarem.... To po prostu tak jakoś spontanicznie wyszło.
- Spontanicznie? Macie dobę na to, żeby ogarnąć sobie transport, spakować się i wypierdalać do Polski.
Zamarłam. Nie spodziewałam się tak radykalnej decyzji z jego strony. Nie byłby to koniec świata, ale nie chciałam wracać i rezygnować z tego, co tu miałyśmy. Oliwka i Olga też nie. Liczyłam, że obudzą je te krzyki, otrzeźwieją i pomogą mi w walce o nasz byt w kraju wiatraków. Niestety. W ogóle nie reagowały na to, co się dzieje. Chyba nigdy nie wypiły takiej ilości. Co im kurwa odbiło?
- Bardzo cię proszę uspokój się!  
Podeszłam do niego i usiadłam na fotelu obok. Odchyliłam się, żeby miał dobry widok na moje cycki. To była moja, a właściwie nasza, ostatnia szansa, nie miałam innych argumentów. Musiałam walczyć tak, jak potrafiłam najlepiej.
- Co ty robisz? - zapytał.  
- Cichutko — powiedziałam, dotykając jego uda.
- Nie no, jeśli myślisz, że zostanę waszym kolejnym klientem, to się kurwa grubo....
- Ciiii — powtórzyłam, rozpinając jego koszule. Chwile potem moja sukienka leżała gdzieś za mną.
Jego oczy zapłonęły, kiedy moje piersi wyskoczyły ze stanika, który podzielił los mojej kiecki. Musiałam działać szybko. Nie chciałam dać mu nawet szansy na protest. Kiedy będzie rozpalony i chętny, nie oprze mi się. Tego byłam pewna. Po tym, jak zrobię mu loda, nasza pozycja negocjacyjna będzie znacznie lepsza. Można to było podciągnąć już pod molestowanie.
Chwile zajęło mi zdjęcie jego spodni, ale w końcu dobyłam się do jego penisa. Nie było zachwytu. Kuśka raczej przeciętna. Zaczęłam go pieścić w nadziei na to, że uda mi się polepszyć jego erekcje. Ręce naszego szefa niemal natychmiast znalazły się na moich piersiach. Był mój.
Klęczałam między jego nogami. Gdyby teraz jedna z dziewczyn oprzytomniała miałaby niezłą zagwozdkę, czy to, co widzi, jest snem, czy jawą. Ola robiąca laskę ich szefowi to ostatnia rzecz, jakiej by się spodziewały.
Połknęłam wszystko. Nie było tego zbyt wiele. Obrączka na palcu była informacją o tym, że Marcin nie musi korzystać z naszych usług, bo jest żonaty. To co prawda nie świadczyło o niczym, ale faceci, którzy są świeżo po ślubie, a w tym wypadku tak było, rzadziej nas odwiedzali. Młoda żona to zawsze młoda żona.
- No i co teraz powiesz? Mamy się pakować? - zapytałam, siadając na jego kolanach i obejmując. Chciałam go pocałować, ale mnie odepchnął.
- Ok. Jak tak, to możecie zostać, ale przychodzę tu regularnie, dostaje za darmo i tak jak chce.
Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. To nie był zbyt wygórowany warunek, który mogłyśmy wrzucić sobie w koszty.  
- Nie ma problemu — zadeklarowałam.
- Tak? No to teraz dasz mi od tyłu, i to w kakaowe oko.
Nie wierzyłam w to, co słyszę.
- Nie uprawiamy seksu analnego — oświadczyłam, licząc na to, że to jakoś go odstraszy.
Usłyszałam tylko głośny śmiech. Wskazał mi na stolik albo na drzwi.
Gnój pieprzony! Wiedział, że nie mogę mu odmówić.
- Masz chociaż gumkę?
Wyjął z portfela prezerwatywę. Założył ją. Trwało to wieki. Chciałam mieć już to za sobą. Odwróciłam się i położyłam na stoliku. Stanął za mną. Nie byłam gotowa. Wiedziałam, że będzie bolało. Chciałam zabić moje kumpele. One sobie smacznie spały zamroczone alkoholem, a w mój odbyt właśnie wchodził pierdolony koordynator. Ratowałam im skórę, a one po prostu spały.
To, co robił Marcin, to był po prostu gwałt. Co z tego, że niby się zgodziłam, jak tak naprawdę zostałam przymuszona. Nie trzymał mnie za ręce, nie wyrywałam się, ale nie chciałam tego, i to się liczyło.
Nie sądziłam, że ból będzie aż tak silny. Rozpłakałam się. Na dodatek trwało to bez końca. Myślałam, że nigdy nie dojdzie. O jakiejkolwiek przyjemności z mojej strony nie było mowy.  
Po kwadransie męczarni wyszedł ze mnie. Jakby mu było mało, posłał mi mocnego klapsa na tyłek. Ból, jaki tym spowodował był niczym w porównaniu do tego, jakiego doznałam chwilę wcześniej.
- Do zobaczenia następnym razem. Postaraj się, żeby twoje kumpele były na chodzie.
Gwałciciel, kanalia i menda. Od dziś tylko tak zamierzałam go nazywać.  
Weszłam do łazienki i zdjęłam z siebie wszystko, co miałam na sobie. Ciepła woda spływała po mnie przez godzinę. Zmylam z siebie jego zapach, ale brudu na psychice tak łatwo się nie pozbędę.
Usiadłam na kanapie i patrzyłam na Olgę i Oliwkę, które nadal nie odzyskały przytomności. Co my zrobiłyśmy z naszym życiem? Przyjechałyśmy tutaj jako świeże maturzystki, które chciały zarobić na studia. W teraz? Pijemy, puszczamy się za kasę, pozwalamy gwałcić.  
Jedynym plusem sytuacji, jaka się wydarzyła, było to, że zapomniałam na chwile o propozycji siostry Andrzeja. Teraz patrzyłam na nią trochę inaczej. Nie zamierzałam powiedzieć o niej dziewczynom.
Następnego dnia spałam do południa. Ignorowałam ich pukanie. Dałam tylko znać, że wróciłam od klienta i wszystko ze mną w porządku.
- Co jesteś taka zła? - zapytała Oliwka, ratując swoją głowę środkiem na kaca.
- A nie powinnam? Schlałyście się jak świnie, a potem musiałam świecić za was oczami.
- O czym ty mówisz i czemu tak głośno? - wtrąciła z pretensją Olga.
Opowiedziałam swoim współlokatorką o wizycie Marcina. Od razu wytrzeźwiały.
- No i co? Wybroniłaś nas jakoś? - spytała Oliwka.
- Tak, uratowałam wasze dupy!
- Jak?
- Dałam mu własnej! - krzyknęłam, po czym wyszłam z salonu i zamknęłam się w pokoju. Do końca dnia szukałam w internecie informacji o tym, co grozi za sprzedanie własnego dziecka.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto