Czekoladka walentynkowa, czyli w tym roku będzie naprawdę grubo... (część 4)

Czekoladka walentynkowa, czyli w tym roku będzie naprawdę grubo... (część 4)Zapraszam do lektury ostatniego i jednocześnie najdłuższego oraz najbardziej erotycznego epizodu historii o walentynkowej wizycie u masażystki!

***

ROZDZIAŁ 4/4 - "Czekoladka walentynkowa"

*

     – Nie! Nie chcę! – protestuję, nie dbając już nawet o pozory grzeczności.
     Nie mam najmniejszego zamiaru udawać, że to dla mnie zdecydowanie zbyt wiele! Podrywam się gwałtownie na łokciach, odczekuję moment, aż miną zawroty głowy, po czym obracam na tyle, ile pozwala mi ciężar na udach.
     Nie wierzę zupełnie w to, co widzę. Patrzę bowiem na… Amandę, która zamiast leżeć grzecznie na materacu, pochyla się nade mną. I to właśnie jej ręka, a nie oskarżanej o nie wiadomo jakie zberezieństwa masażystki, powoduje u mnie takie zmieszanie. Zamiast jednak w jakikolwiek sposób się do tego ustosunkować, mimowolnie przenoszę wzrok nieco dalej.
     I dosłownie tracę oddech z wrażenia.
     Zgodnie bowiem z podejrzeniami, Ania okazuje bardzo odbiegać od kanonów szczupłości. Tak bardzo, że mimo poprawności politycznej nie mogę nazwać jej inaczej, jak puszystą. Pulchną. Plus size. Big beautiful woman. Po prostu… grubą. Właśnie tak! Już na pierwszy rzut oka młodszą od nas, niesamowicie pociągającą i o oszałamiającej wprost urodzie, zupełnie niepasującej do jakże pospolitego imienia, niemniej wciąż grubą. Grubaską, do jasnej cholery! Czy raczej ciemnej, bo nie tylko figurę, ale i pełne usta, przyozdobiony złotym kolczykiem szeroki nos i cerę koloru kawy z mlekiem odziedziczyła po najwyraźniej mocno egzotycznych rodzicach.
     Choć mam świadomość, że jest to z mojej strony szczyt bezczelności, taksuję ją wzrokiem. Od krótkiego, opadającego asymetrycznie na czoło boba, przez ogromne piersi i wcale nie mniejszy brzuch, po tak szerokie biodra, że Amanda zmieściłaby się w pasujących na nie majtkach ze trzy razy. Gdyby oczywiście były jakiekolwiek majtki, bo zamiast nich dostrzegam zgrabnie przystrzyżoną fryzurkę. Tlenioną tak samo, jak i górna, na jaśniutki blond.
     Spuszczam zawstydzone oczy i próbuję odruchowo się wyrwać, jednak Amanda chwyta mnie za rękę i przytrzymuje w miejscu.
     – To właśnie jest mój prezent dla ciebie! Podoba ci się? – mówi to tak zwyczajnie, jakby wręczała mi portfel lub podobny drobiazg, a nie…
     – Taaak! – wypalam bez namysłu, po czym momentalnie się rumienię. – To znaczy… Ale dlaczego? – zadaję chyba najgłupsze z możliwych pytań.
     – A nie domyślasz się? – Amanda nie przestaje się aż na chwilę uśmiechać, co wcale mi nie pomaga.
     Mimo wszystkich przeciwności, począwszy od kołyszących się na wyciągnięcie ręki cycków Ani, a na bardzo niegrzecznej dłoni Amandy skończywszy, próbuję w miarę logicznie ogarnąć ową kwestię. Próbuję. I niewiele ponadto, bo poddaję się już po paru sekundach. Fakt – pamiętam dobrze nie tylko nasze rozmowy o tym, jakie typy pań oraz panów najbardziej nam się podobają, czy przede wszystkim całkiem niedawną dyskusję o urozmaiceniu pożycia o ewentualny trójkąt, jednak przecież zawsze były to tylko rozmowy! I nic ponadto! A tymczasem nagle, praktycznie bez wcześniejszej zapowiedzi i po tylu latach całkowitej monogamii, ma najdroższa, jedyna i ukochana sprawia mi prezent w postaci nagusieńkiej kobiety. I na dodatek wyraźnie zachęca do skorzystania z niego. Tutaj, teraz i w takiej formie, że na samą myśl zaczynam się rumienić. Owszem, teoretycznie wciąż jest to „masażystka Ania”, jednak coś mi się wydaje, że jeśli tylko zechcę, to na samym masażu wcale się nie skończy.

     A może właśnie to jest najlepsze wyjście? Przecież Amanda nie zrobiłaby nic, do czego sama nie byłaby stuprocentowo przekonana. Jeżeli zabrała mnie na masaż erotyczny, może oznaczać to tylko jedno: chciała zabrać mnie na masaż erotyczny. Podobnie wybór kogoś o tak nietuzinkowej urodzie jak Ania na pewno został dokonany całkowicie świadomie i z pełną premedytacją. Bo tak! I naprawdę nie muszę pytać o takie rzeczy, by doskonale znać odpowiedź.
     A skoro tak właśnie jest… Przymykam oczy, oddycham głębiej raz, drugi i trzeci. Po czym, nie chcąc przedłużać, mówię wprost:
     – Tak, podoba mi się! Jest wspaniały! Cudowny! Obie jesteście cudowne! – W tym miejscu spoglądam wymownie na wciąż siedzącą na mnie masażystkę. – Tylko… ja nie wiem, czy mogę go przyjąć. Przecież ja nigdy… no wiesz…
     Amanda, widząc moją reakcję, nagle poważnieje. Nie zważając na obecność Ani, przytula się i obejmuje mnie za szyję. Całuje w policzek. Przeciąga palcami po włosach i szepcze cichutko:
     – Wstydzisz się?
     W odpowiedzi kiwam tylko lekko głową. Jednocześnie jednak nie mam zamiaru dłużej ciągnąć tego irytującego i w gruncie rzeczy zupełnie zbędnego teatrzyku. Ufam Amandzie jak nikomu innemu i pragnę odwdzięczyć się takim samym zaufaniem. Poza tym… Tak, Ania mi się podoba! Niesamowicie mi się podoba! Mimo iż widzę ją pierwszy raz w życiu, mogę bez ogródek stwierdzić, że jej pragnę. Tak czysto fizycznie. A skoro druga okazja na urzeczywistnienie takiej fantazji może się już nie powtórzyć, wniosek nasuwa się sam: muszę zebrać w sobie tyle odwagi, ile tylko jestem w stanie.
     – Tak – znów się rumienię – wstydzę się. Ale już dłużej nie chcę. Nie przy tobie! – Zbieram resztki odwagi i odwdzięczam pocałunkiem za pocałunek. – Dlatego jeszcze raz dziękuję wam obu i… oddaję się całkowicie w wasze ręce!
     Amanda przez moment patrzy mi w oczy, jakby zastanawiając się, czy dobrze rozumie. Po czym znów się uśmiecha. Wybitnie nieprzyzwoicie.
     – Co więc myślisz, Aniu, skorzystamy z tak hojnej oferty? I zrobimy wszystko, co tylko chcemy? – chichocze, jakby opowiedziała niezły dowcip, i nie czekając na odpowiedź pytanej, bez ogródek mi rozkazuje: – W takim razie uklęknij!

     Zanim znów niepotrzebnie stchórzę, odwracam się na powrót na brzuch, po czym podnoszę na łokciach. Amanda natomiast niespodziewanie wstaje i siada przede mną. Odchyla się lekko do tyłu, rozszerza uda, sięga pomiędzy nie dłonią i palcami otwiera kobiecość tak wilgotną, że widzę to wyraźnie nawet w migoczącym świetle świec.
     Nie czekając na dalsze zaproszenia, opuszczam głowę. Zbieram ciągnącą się lepkość językiem, jednocześnie wyczekując, co właściwie ma teraz zamiar zrobić Ania. Ona zaś także mnie zaskakuje, kontynuując to, co zaczęła Amanda. Z początku postępuje niezwykle ostrożnie, wyraźnie badając moje reakcje i próbując określić granicę, do której może się posunąć. Lub nie. Z każdą kolejną chwilą pozwala sobie na coraz więcej, aż w końcu pobudza mnie od tyłu obiema dłońmi. Tu lekko pomizia, tam mocniej naciśnie, gdzie indziej zatoczy kilka całkiem przyjemnych kółeczek… Niezależnie od tego czy nazwę to jeszcze masażem erotycznym, czy już jawnymi pieszczotami, nie mogę zaprzeczyć, że jest mi naprawdę bardzo przyjemnie! Chyba nawet aż za bardzo, bo zaczynam się bać o własne reakcje. A co, jeśli się nie powstrzymam i nagle dojdę? Owszem, niby nie raz i nie dziesięć zdarzało mi się to wcześniej, ale…
     Jakby tego było mało, w tym właśnie momencie ma najdroższa chwyta mnie za włosy i przyciąga do siebie. Mam świadomość, co za moment nastąpi, dlatego tym bardziej skupiam się tylko i wyłącznie na dawaniu jej jak największej przyjemności. Rozchylam ją językiem jeszcze szerzej, ostrożnie chwytam wargami pulsującą perełkę i ssę tak, jak najbardziej lubi.
     Owszem, może Amanda nie przeżywa orgazmu tak mocno i długo, jak przed paroma godzinami, za to sporo głośniej. Zdecydowanie nie szczędzi nam odgłosów ze swego naprawdę bogatego repertuaru, zupełnie ignorując fakt przebywania w najzwyklejszym bloku o cienkich ścianach. A gdy już wyraźnie ma dość, wówczas przerywam pieszczoty, podnoszę się i uśmiecham z nieukrywaną satysfakcją na widok maślanych oczu. Po prawdzie mam ochotę, by położyć się przy niej i po prostu poleżeć, lecz muszę przecież pamiętać o Ani. Nie, że wstydzę się takich czułości wobec ukochanej, jednak chcę docenić jej zaangażowanie, a takie nagłe zajęcie się jedynie Amandą może być odebrane jako co najmniej lekceważące.

     Sama zainteresowana ma jednak najwyraźniej inne plany, bo rozwiązuje mój dylemat rozkazem:
     – Połóż się na plecach!
     Takiemu poleceniu zdecydowanie nie mogę się sprzeciwić! Chcąc nie chcąc odsuwam się więc od wciąż masujących dłoni, obracam i poprawiam parokrotnie na śliskim materacu. Amanda natomiast robi coś, co dokumentnie zbija mnie z tropu. Podchodzi na czworakach do Ani, szepcze jej coś na ucho i… całuje. W usta. Naprawdę długo, aż obie nie mogą złapać oddechu. Po czym pomaga jej wstać i usadza z powrotem na mnie. Tym razem jednak nie na udach, a piersi.
     – Powiedziałam ci wyraźnie, że nie tylko masaż jest moim prezentem dla ciebie, ale i sama Ania! – powtarza zachrypniętym głosem. – I zależy mi na tym, żeby także jej było przyjemnie. Rozumiesz? Dlatego… dotykaj jej. Pobudzaj. Pieść. Zrób jej dobrze. Zrób jej to! Zrób to dla mnie! Proszę! Tak bardzo tego pragnę…
     Niby słyszę i rozumiem doskonale, czego ode mnie żąda, jednak nie mogę się przemóc. A przynajmniej nie od razu. Walczę ze sobą dłuższą chwilę, próbując zebrać myśli. Tym bardziej że nie rozumiem już zupełnie relacji między nimi dwiema – z jednej strony niby trzymają się na dystans, podkreślony „panią Amandą”, a z drugiej właśnie przelizały się jak para nagrzanych lachonów na szkolnej dyskotece. Jakby tego było mało, rozpraszają mnie jeszcze pulchne, ociekające namiętnością płatki, rozchylone szeroko o dosłownie centymetry od twarzy.
     Walczę z przemożną ochotą, by od razu wsunąć pomiędzy nie palec, w czym wcale nie pomaga mi Amanda, która w międzyczasie rozgościła się wygodnie pomiędzy moimi nogami. Jej usta wędrują przez wewnętrzną stronę ud, później zataczają łuk po dole brzucha, po czym powracają niżej. Pełne pożądania wargi pobudzają mnie coraz odważniej, wspomagane nie tylko przez zwinny język, ale i obie ręce.
     Dopiero w tym momencie zdaje sobie w pełni sprawę, ile podniecenia zebrało się we mnie od poranka. Od wczoraj. Od przedwczoraj. Od… jakby nie patrzeć, to od naszych ostatnich namiętności minęło już parę ładnych dni. Do tego jeszcze dochodzi cała ta sytuacja masażowo-masażystkowa, która mimo początkowych stresów i obiekcji kręci mnie tak mocno, że…
     Dlatego właśnie przestaję wreszcie udawać, jak wielką mam ochotę na cudownie apetyczną, siedzącą na mnie okrakiem kobietę. Na Anię. Przeciągam dłońmi po całym jej ciele, rozkoszując się każdą napotkaną krągłością. Nie mam najmniejszego zamiaru teraz roztrząsać, czy to tylko chwilowa reakcja na nieznane, czy naprawdę mam jakiś fetysz na punkcie pełnych kształtów jako takich, ale aż mną trzęsie. Obejmuję falujący pod najmniejszym dotykiem brzuch. Chwytam jedną po drugiej ponętne fałdki na bokach. Podnoszę ciężkie, opadające swobodnie piersi o ciemnych, mocno nabrzmiałych sutkach. Coraz odważniej zmierzam w kierunku oczekującej mnie intymności, aż wreszcie przeciągam po niej palcem. I jeszcze raz. I ponownie.
     Jedną dłonią próbuję okiełznać kołyszący się biust, a drugą zaczynam otwarcie pieścić kobiecość Ani. Co prawda gdzieś z tyłu głowy wykwita mi równie nagła, co nieprzyzwoita myśl, by całkowicie poddać się chwili i użyć nie tylko rąk, ale i ust oraz języka, lecz szybko stwierdzam, że tego byłoby już zbyt wiele. Zwłaszcza że nie mam już ani siły, ani chęci, by dłużej się powstrzymywać przed pulsującym pomiędzy nogami podnieceniem.
     Pierwsza fala spełnienia jest spokojna, niemalże rozczarowująca, lecz zaraz po niej nadchodzi druga. I kolejna. Każda potężniejsza od poprzedniej. W pewnym momencie nie jestem już w stanie kontrolować reakcji organizmu i poddaję się całkowicie rozsadzającemu orgazmowi. Nie mam nawet do końca świadomości, co właściwie robię. Chyba próbuję się wyrwać spod ciężaru Ani, na pewno coś pokrzykuję, a jakby tego było mało, wciąż tryskam tak obficie, aż czuję mokre ciepło na własnych udach. Nad tym, jak musi wyglądać właśnie twarz Amandy, wolę się nie zastanawiać.

     Ledwo żyję. Staram się co prawda ignorować zarówno zmęczenie, jak i coraz bardziej przyduszający nacisk pulchnego ciała, lecz wyraźnie opadam z sił. Nie wiem, ile jeszcze dam radę dopieszczać Anię, a przecież nie mogę jej zawieść i pozostawić samej w pół drogi do rozkoszy! Pragnę sprawić taką przyjemność, na jaką zasługuje. Chcę to zrobić nie tylko dla niej i Amandy, ale i dla siebie. Udowodnić samolubnie, że nie tylko mojej wieloletniej partnerce, którą przecież doskonale znam, jestem w stanie zrobić naprawdę dobrze, lecz także osobie całkowicie nieznanej. Co innego jednak chęci, a co innego rzeczywistość…
     I wówczas na pomoc przychodzi mi nikt inny, jak właśnie Amanda. Przysiada nade mną i obejmuje teraz już nie masażystkę, a naszą wspólną kochanicę od tyłu. Chwyta jedną dłonią za biust, wbijając palce głęboko w pulchne ciało, drugą zaś schodzi od razu ku dołowi. Potrzebujemy chwili, by się dopasować, lecz szybko łapiemy wspólny rytm – Amanda wsuwa w wilgotną kobiecość już trzeci palec, podczas gdy ja pocieram ją kciukiem.
     Dopieszczana tak Ania pojękuje coraz głośniej, wyraźnie zadowolona z naszych starań, lecz wciąż wydaje się, jakby wciąż czegoś jej brakowało… I wtedy, całkowicie przypadkiem, zsuwam dłoń z jej piersi na brzuch. Niby drobny, pozornie nieznaczący gest, a powoduje  wyraźne drżenie. Zaskakuje mnie to o tyle, że przecież wcześniejsze mizianie nie wywołało takiego efektu, a tymczasem teraz… Chcę jednak mieć pewność i dlatego, tym razem całkowicie celowo, kładę na nim także drugą rękę. W tym momencie mam już pewność – Anię to podnieca! Naprawdę mocno!
     Przyznaję, że z początku szczerze mnie to dziwi, lecz po chwili stwierdzam, że właściwie dlaczego by miało? Równie dobrze mogłaby czerpać przyjemność z pieszczenia stóp, karku, pleców, uszu czy czegokolwiek innego, natomiast w jej konkretnym przypadku nieoczywistą strefą erogenną jest najwidoczniej właśnie brzuszek. A ja mam zamiar to wykorzystać.
     – Aniu – zaczynam ostrożnie, czekając na reakcję – mogę zapytać niedyskretnie, czy jest ci tak przyjemnie?
     By dodać mym słowom wiarygodności, celowo ściskam krągłości między palcami. W odpowiedzi ściskana spogląda na mnie i bez namysłu stęka:
     – Tak…
     Od tej chwili wszystko dzieje się błyskawicznie. Pieszczę falujący miękko brzuch Ani, próbując chwycić jak najwięcej ciała. Miętoszę ją, ugniatam i masuję, tak by czerpała z tego jak najwięcej przyjemności. Ona natomiast przenosi rękę Amandy z kobiecości na uwolnioną przeze mnie pierś i także zachęca do energiczniejszego pobudzania. Sama zaś, nie zważając zupełnie na moje podniecone spojrzenie, ślini palce i bez dalszych wstępów zaczyna robić sobie dobrze. Obiema dłońmi jednocześnie.
     Zazwyczaj z dużą rezerwą i jeszcze większym politowaniem słucham niestworzonych opowieści, jak to kobieta „dochodzi w kilka sekund”, jednak tutaj i teraz dzieje się to naprawdę. Na moich oczach. Po ledwie paru chwilach takiego symultanicznego dopieszczania Ania napina się, pochyla, zamyka oczy i… już? Nie krzyczy na cały blok, nie wzywa nikogo nadaremno, nie wierzga jak dzika klacz w rui, nic z tych rzeczy! Przeżywa spełnienie w sposób, jaki najwidoczniej jest dla niej najodpowiedniejszy, najbardziej naturalny i sprawiający największą przyjemność – w tym przypadku spokojnie, długo, nigdzie się nie spiesząc i ledwie tylko pomrukując cichutko.
     W końcu wiotczeje i opada na mnie bezsilnie. Z niekłamaną przyjemnością obejmuję wciąż śliskie od olejku, przecudnie ponętne ciało, starając się nie tylko okiełznać żar, na powrót rozpalający biodra, ale i najzwyczajniej w świecie odetchnąć. Co nie jest wcale takie proste. Nie chcę jednak ani bezczelnie prosić Ani o zejście, ani tym bardziej próbować ją mniej lub bardziej dyskretnie z siebie zepchnąć. W zamian podążam dłońmi wyżej – od pełnych bioder, przez uroczo pofalowane boki, do szyi. Miziam ją czule za uchem, przeczesuję palcami włosy, dotykam kciukiem kącika ust.
     Przymykam oczy.

     Nie mam pojęcia, co stanie się jutro. Może Amanda będzie miała mi za złe tak jawne okazywanie czułości mimo wszystko całkowicie obcej kobiecie? Może to mnie dopadną wyrzuty sumienia, że tak mocno i szczerze mnie ona podnieciła, choć przecież nie powinna? A może okaże się, że nie tylko zaczniemy częściej odwiedzać Anię, ale wręcz zaprosimy ją do siebie? I to nie tylko na masaż czy w gruncie rzeczy całkiem niewinne pieszczotki palcami, lecz także… Tak! Na otwarty, nieskrępowany niczym seks! Dokładnie taki, jaki sobie wymarzymy! Zaczniemy od oralnych zabaw w każdą możliwą stronę i w każdej możliwej pozycji. Później zrobimy przegląd całkiem sporej kolekcji naszych gadżecików – zarówno tych grzeczniejszych, jak i bardziej nieprzyzwoitych. Kto wie, być może nawet spróbujemy lekkiego klimatu? Tu trochę dominacji, tam uległości, parę mocniejszych klapsów czy jakieś ostrożne wiązanie…
     W tym momencie, nie chcąc zabrnąć w owych fantazjach zbyt daleko, podnoszę powieki i skupiam wzrok na wciąż leżącej na mnie Ani. Na jej podniesionych w rozmarzonym uśmiechu, pełnych policzkach. Nieco rozmazanym makijażu przymrużonych oczu. Opadającej na czoło tlenionej grzywce.
     Obracam głowę i spoglądam na Amandę, która w międzyczasie wstała i zalega wygodnie obok w pozie godnej królowej. Milcząco chwytam ją za dłoń, splatam palce i ponownie dotykam twarzy nowej… znajomej? Towarzyszki namiętnych uniesień? A może faktycznie przyszłej kochanki?
     Nie mam pojęcia, co stanie się nie tylko jutro, ale nawet za kilka chwil. Pragnę jednak całym sercem, by ta teraz trwała jak najdłużej. Pełna subtelnej czułości, ciepła i niewymuszonej sensualności. Tylko dla nas.

*

Tekst i okładka (c) Agnessa Novvak

Opowiadanie zostało opublikowane premierowo na Pokątnych 14.02.2021. Dziękuję za poszanowanie praw autorskich!

Droga Czytelniczko / Szanowny Czytelniku - spodobał Ci się powyższy tekst? Kliknij łapkę w górę, skomentuj, odwiedź moją stronę autorską na FB i Insta (niestety nie mogę wkleić linków, niemniej łatwo mnie znaleźć)! Z góry dziękuję!

Dodaj komentarz