-Dlaczego? Dlaczego on taki jest? – załkała ponownie, dociskając gazę do rozbitej brwi. – Dlaczego znów mi to zrobił?!
Siedząc na wysokiej, lekarskiej kozetce, przełykała łzy, nie mogąc jednak przełknąć palącego gardło uczucia upokorzenia i bólu. Ból zresztą promieniował nie tylko w przełyku i na czole, ale zasychał kroplami krwi na pękniętej po pierwszym uderzeniu wardze.
-Bo to skurwysyn i nic na to nie poradzisz. – pielęgniarz ze stoickim spokojem przygotowywał nić chirurgiczną. – Może tym razem dwa, trzy szwy wystarczą. Zobaczymy.
Odsunął od czoła rękę dziewczyny, odłożył na bok zakrwawioną gazę.
-Nie zmienisz go. On sam się też nigdy nie zmieni. Nie licz na to. – wzruszył ramionami i zaczął oczyszczać ranę. – Nie ruszaj się teraz.
Dodatkowy ból przeszył kobietę w momencie gdy po raz kolejny przeszyła jej skórę chirurgiczna igła.
-Nie ruszaj się, prosiłem. – powtórzył stanowczo, ale spokojnie pielęgniarz. Beznamiętnie wpatrywał się w pękniętą skórę na czole.
Kobieta posłusznie znieruchomiała.
Nagle otwarte z impetem drzwi uderzyły klamką o szklany regał z lekami.
-Znowu to zrobił!? – bardziej stwierdził niż spytał rosły przybysz.- Skurwysyn! Zabiję go! I znowu przy ludziach?
-A jakby inaczej? – pielęgniarz po rzuceniu okiem na gościa, spokojnie odwrócił się ponownie do dziewczyny. – To jego ulubiony sposób.
-Musisz mu się postawić! On uznaje jedynie przemoc. Zyskasz jego szacunek tylko wtedy gdy mu wreszcie oddasz! – przybysz walnął pięścią w metalowy stół.
-Mam mu oddać?! – dziewczyna obróciła głową i od razu syknęła z bólu, gdy z nieopatrzonej do końca rany pociekła świeża strużka krwi. – Żartujesz?! Nie zdążę się nawet dobrze zamachnąć! Skatuje mnie!
Nie zważając na trwający zabieg ukryła twarz w dłoniach.
-Nie, nie dam rady! – szczupłe ramiona zatrzęsły się od płaczu.
Pielęgniarz odsunął się od pacjentki z rezygnacją i lekkim zniecierpliwieniem.
-Oddać, walnąć… - przewrócił oczami i z niesmakiem rzucił gościowi lekceważące spojrzenie. - Co to da? Musiałaby go chyba załatwić na miejscu, żeby się nie zemścił. A przecież nie o to chodzi.
-To co mam zrobić? Mam go dość! – krzyknęła dziewczyna.
-Mówiłem ci – nie zmienisz go. Możesz jedynie odejść.
-Jak mam odejść?! Jak mogłabym go zostawić?! Tak po prostu?!
-Tak po prostu. – powoli powtórzył pielęgniarz. – Musisz to zakończyć. Zakończyć ten nieudany, chory związek.
-Ale jak… jak ja mogę to zakończyć? – kobieta powoli podniosła na niego pytający wzrok. – Już nie czuć, nie oddychać, nie kochać ani tęsknić. Nie mieć nadziei?
-"Nadziei..." Ile razy mam jeszcze Cię zszywać? Nie rozumiesz? Zakończyć! – mężczyzna potwierdził stanowczo, choć spokojnie i odsunął się trochę, by dziewczyna lepiej ujrzała, że nie żartuje. Skołowana wypatrywała w jego twarzy potwierdzenia zaskakujących słów.
-Owszem jest arogancki, niesprawiedliwy, a nawet bywa brutalny… Wciąż mi dowala, czasem nawet nie zdążę wstać….- zaczęła szybko wymieniać, sama sobie udzielając odpowiedzi. Pielęgniarz jedynie pokiwał głową w milczeniu. – Ale jak to „zakończyć”? Przecież to… moje życie… Nie mam innego…
4 komentarze
Iga21edit
Proszę pisz dalej
angie
@Iga21 Dziękuję! Staram się, ale życie nie zawsze pozwala...
Somebody
Vivere militare est
Fajnie, że wróciłaś z pazurem
agnes1709
W to mi graj. Czy to koniec, czy będzie dalej? Bo ja też obstaję za tym, żeby go czymś ciężkim poczęstowała, lub czymś ostrym, ewentualnie tępym
angie
@agnes1709 Aga, ale kogo? Własne życie?Które ciagle kopie po dupie? Jak skończyć związek z własnym życiem? Jest tylko jeden sposób ...
agnes1709
@angie Zły to sposób, nie pochwalam.
AnonimS
Dylemat maltretowania członków rodziny. Pozdrawiam
angieedit
@AnonimS No... Nie. To o czymś innym...
AnonimS
@angie kwestia interpretacji.
angie
@AnonimS ok