OSIEM FOTOGRAFII - FOTOGRAFIA PIERWSZA

OSIEM FOTOGRAFII - FOTOGRAFIA PIERWSZA"Młody chłopak trzymający puszkę z piwem, uśmiechający się do obiektywu."





Pamiętam, że właśnie wróciłam do miasta. Wyjechałam na pół roku do Anglii. Musiałam zarobić, zmienić otoczenie, wyluzować. Znajomy poprosił mnie żebym wpadła na jego koncert, a przy okazji porobiła jakieś zdjęcie. Pomyślałam: "Czas się uspołecznić”, więc przyszłam zabierając ze sobą sprzęt.  

W fotografii kochałam to, że można było przekazać multum nawet sprzecznych emocji na jednym głupim obrazku. Miłość i nienawiść, smutek i radość. Tak mało, ale zarówno tak wiele. To wszystko jest cudowne. Ulotność życia, którą utrwalamy na fotografiach, które w końcu i tak zbledną. Mimo wszystko wraz z destrukcją materiału zniszczeniu nie ulegną wspomnienia. Za dwadzieścia, trzydzieści lat będziemy opowiadać dzieciom i wnukom o błędach młodości, które zostały utrwalone na paru zdjęciach.  

Zauważyłam Cię od razu. Przywodziłeś sporej grupie mężczyzn, byliście bardzo głośni nawet jak na rockowy koncert. Staliście pod sceną i wykrzykiwaliście jakieś słowa, których dzisiaj nie zdołam sobie przypomnieć. Ty najbardziej się wyróżniałeś. Czarne, długie włosy, skórzana kurtka, ciemne spodnie i glany. Chyba i Ty spostrzegłeś mnie od razu, bo spojrzałeś na mnie i dziwnie się uśmiechnąłeś. Byłam Twoją łanią, Twoją zdobyczą, Twoją ofiarą. Musiałeś mnie mieć, prawda? Nie pasowałam tutaj. Nie miałam kolorowych włosów, nie miałam pieszczoch i łańcuchów, nie miałam miliona kolczyków. Byłam odmieńcem wśród odmieńców. Widziałam jak inne laski patrzyły się na mnie. Chęć mordu pomieszana z nienawiścią i szczyptą rozbawienia.  

Podszedłeś do mnie godzinę później i zapytałeś o zdjęcie. Twoje usta wygięły się w lekkim uśmiechu.  

"Cześć maluszku, zrobisz mi fotkę?”

Od tamtej pory przylgnęła do mnie ta łatka. Maluszek, to kiedyś było słodkie. Dopiero teraz, gdy odjeżdżasz, zdałam sobie sprawę, że nigdy nie traktowałeś mnie poważnie. Zawsze byłam rozrywką, zabawką. Byłam czymś nowym. Twoje dziewczyny pewnie rywalizowały z Tobą na niezależność. Ja zaś chłonęłam każde słowo z zaciekawieniem i nawet przez chwilę nie przyszło mi na myśl, że nasza relacja może przerodzić się we wzajemną rywalizację.  

Nijaka.  

Bezbarwna.

Tak mnie nazywałeś wśród znajomych, prawda? Wolałeś ostre laski z mocnym makijażem i cyckami wystawionymi na wierzch. Takie punk whores, co nie? One mówiły Ci na ucho jak ci obciągną albo jak je zerżniesz, ja – nie. Ja byłam cicha. Nie odzywałam się przy Twoich znajomych, nie lubiłam jaboli, a kawałek Jabol Punk był dla mnie beznadziejny. Nie fascynowałam się tą kulturą, tą muzyką. Uważałam ją za mało ambitną. Co z tego, co z tego wszystkiego jak na końcu i tak cię pokochałam? A Ty... Ty odjechałeś, zostawiłeś mnie z niczym, zostawiłeś mnie z pustką. Odebrałeś mi połowę siebie i tak po prostu odszedłeś. To nie sprawiedliwe, to nie fair. Miało być inaczej, miało być lepiej. Nie, Ty już tego nie pamiętasz, ja się już nie liczę.  

Zrobiłam Ci to cholerne zdjęcie i zaczęliśmy rozmawiać. Mówiłeś, że zawsze chciałeś zacząć przygodę z fotografią, ale brakowało Ci chęci. Tak samo jak do skończenia gimnazjum. Może chciałeś, może i nie bardzo, ale w końcu zrezygnowałeś. Miałeś dość nauczycielek, były sukami. Miałeś dość dzieciaków, bo to taki bezbarwny muł. Lubiłeś słowo bezbarwny. W tej jednej krótkiej rozmowie użyłeś go z dziesięć razy – jak nie więcej.  

Wyciągnąłeś mnie na fajkę chociaż nie paliłam. Przy Tobie zaczęłam. Nie dość, że zniszczyłeś mi serce to przyczyniłeś się do regularnego zatruwania zdrowia.  

Spróbuj! - powiedziałeś. - To całkiem fajne, a do tego fajnie się gada przy fajce, nie sądzisz. Patrz, ja palę, my rozmawiamy, a gadka się klei. Masz, nie pożałujesz!  

Nie wiem, czy bardziej zabolał mnie dym kłujący w płuca, czy ty – w serce. Byłeś bolesny od samego początku. Po raz pierwszy poczułam coś, co od zawsze było mi obce. Kiedy odszedłeś do swojej grupki i widziałam Ciebie z mnóstwem dziwkowatych  lasek po raz pierwszy poczułam zazdrość. Towarzyszyła mi ona do końca wieczora.  

***  

Po powrocie – mimo zmęczenia – od razu wzięłam się za obrabianie zdjęć. Oczywiście największą uwagę przykuła Twoja twarz. Może podświadomie szybko chciałam je wrzucić być mnie odnaleźć? Nie wiem. Może. Może to jakieś podświadome gówno, które popycha Cię do robienia głupich, irracjonalnych rzeczy. Zawsze byłam popieprzona, ale fascynacja Tobą była szczytem głupoty. Od razu było wiadome, że Ty i ja to nierealne. Ja jednak okłamywałam sama siebie. Dużo w moim cierpieniu oczywistej winy z mojej strony, ale... Tęsknie za Tobą i chyba wolę Cię o wszystko obwiniać. Mogłeś w końcu nie obiecywać. Mogłeś... Wszystko, a zrobiłeś to. To coś, co mnie rozwaliło na części pierwsze i sprawiło, że się rozpadłam i kurwa jakoś nie potrafię się poskładać.  

A mogłam posłuchać Marcina, który powiedział mi trzy słowa, które zapadły mi w pamięć. Mogłam posłuchać, mogłam przewidzieć, mogłam zrozumieć.  

Uważaj na niego.  

Nie, ja wolałam zrobić to po swojemu i jak zwykle Ty wziąłeś wszystko, podczas gdy ja zostałam z niczym.  

Typowe.

rienschen

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1006 słów i 5470 znaków.

3 komentarze

 
  • Jaga

    Bardzo emocjonalne i poruszające, wysoki poziom zarówno fabuły, jak i stylu, gratuluję wspaniałego opowiadania, pozdrawiam :)

    30 kwi 2015

  • Akai

    Podoba mi się :) Na pewno przeczytam wszystkie fotografie.

    29 kwi 2015

  • XYZ

    BOSKIE *,* Naprawdę umiesz pisać !!! WOW

    28 kwi 2015