- A ciocia? Ciocia nie wychodziła na ulice z transparentami? - pytam z uśmiechem, obserwując migawki jakiegoś protestu w wiadomościach. Starsza pani chichocze pod nosem.
- Chodziłam, pewnie… Taki przywilej młodości… Bezgraniczna wiara, że właśnie my wiemy jak naprawić świat i to zrobimy… Piękna naiwność, piękna… - odpowiada nieco nostalgicznie - Wcale się tak nie różnimy mimo różnicy pokoleń… Też mieliśmy ideały, pomysły, wizje… Wydawało się nam, że jesteśmy wyjątkowi, specjalni, tworzymy społeczeństwo płatków śniegu… To kłamstwo. Nie ma ludzi wyjątkowych. Są ludzie. Po prostu ludzie, jako jeden unikatowy organizm. Rozbijanie go na pojedyncze jednostki wywołuje niepotrzebne podziały - po wygłoszeniu tego pacyfistycznego orędzia, ciocia upija w milczeniu łyk herbaty. Przyglądam się jej profilowi, zastanawiając się, jak tu "pociągnąć ją za język" i zachęcić do ujawnienia pikantnych szczegółów ze wcześniejszych etapów życia.
- A uciekła kiedyś ciocia z domu? - rzucam luźno, mając w pamięci liścik, który zostawiła swojemu tacie. Odstawia filiżankę nieco głośniej niż zakładają zasady savoir-vivre.
- Raz… Tak, raz mi się zdarzyło.
- Sama?
- Z chłopakiem. To była bardzo niemądra decyzja. Skończyło się tym, że musiałam wracać autostopem w ulewę, cała zziębnięta i mokra. Cudem nie dostałam zapalenia płuc - może to moja nadinterpretacja, ale w jej głosie słyszę żal i wściekłość. Co musiało zajść, że po tylu latach, wspomnienia nadal wywoływały tak silne emocje?
- Pokłóciliście się? - pytam ostrożnie. Stąpam po cienkim lodzie. Jeśli za mocno będę naciskać, ciocia się przede mną zamknie. Jeśli za lekko, niczego się nie dowiem, a moja duma domorosłego detektywa mogłaby tego nie znieść. Zmarszczka złości przecina czoło przesłuchiwanej pionową kreską.
- Nie. Wróciłam do domu i tyle.
Za mocno, Wiki, za mocno.
1967
Doris i Day, też coś. Lea obrzuciła poirytowanym spojrzeniem dwie autostopowiczki - przesłodzone blondynki w typie Daana. Oczywiście, że zgodził się je podwieźć. Oczywiście, że wbrew jej woli. Doris przynajmniej zachowywała się w porządku, ale Day… Day była przeciwieństwem bycia w porządku. Już na wstępie powiedziała, że życzy sobie jechać z przodu, bo tak czuje się "bardziej komfortowo". Jasne. Zajęła zatem miejsce Lei i bezczelnie robiła z niego użytek. A to muskała udo chłopaka, a to kładła rękę na jego dłoni, kiedy zmieniał bieg, aż w końcu przebiła samą siebie opierając głowę o ramię bruneta.
- Uważaj, bo spowodujesz wypadek - syknęła Lea zza pleców dziewczyny. Zazdrość była wręcz fizycznie wyczuwalna w powietrzu.
- Dannie jest za dobrym kierowcą, by miał wypadek - odparła ta żmija, szczerząc się do wstecznego lusterka - Prawda, Dannie?
- Jestem jestem… Wyluzuj, Lea… Nic nam nie będzie - mruknął, umyślnie przyspieszając, jakby chcąc udowodnić swoją wspaniałość. Leę zemdliło ze złości, ale heroicznie opanowała nerwy.
- Jestem głodna, zatrzymamy się? - rzuciła, licząc na oczyszczenie atmosfery. Daan przewrócił oczami, skręcając w pobliski zjazd.
- Skoro musisz. Ja zostaję w aucie jak coś.
- Day, pójdziesz ze mną? - zwróciła się do rywalki sztucznie miłym głosem.
- Dobrze mi tutaj, ale możesz wziąć mi kanapkę.
- Sama nie idę - powiedziała Lea, wbijając uparte spojrzenie w chłopaka. Nie zamierzała zostawić tej dwójki samopas.
- Ja z tobą pójdę - zaoferowała się Dorris.
- Nie! - krzyknęła rozwścieczona blondynka. Nie, nie, nie… Właśnie spełniał się jej najczarniejszy scenariusz - Nie musisz…
- Chyba muszę, bo ty nie idziesz sama, a oni nie idą z tobą. Poza tym sikać mi się chce, więc… - autostopowiczka wzruszyła ramionami. Lea wysiadła wstrząsana irytacją. Załatwi szybko jedzenie, "wypróżni" towarzyszkę i pojadą dalej. W końcu, niechciane pasażerki będą musiały się kiedyś pożegnać, prawda? Szybkim krokiem podeszła do baru, zamawiając jedzenie, podczas gdy Doris zniknęła w toalecie. Dla Day wybrała kanapkę z podwójną porcją pomidorów, ponieważ blondynka za nimi nie przepadała. Może po nich jej twarz przeistaczała się w wielką, czerwoną bulwę… Absurdalna perspektywa ujrzenia Day z głową pomidora poprawiła humor Lei.
- Gotowa? -zapytała lekkim tonem, dopinającą spodnie Doris.
- Chcesz już iść?
- No tak - Lea wytrzeszczyła zdumione oczy - Jedziemy dalej…
- Skarbie, oni są teraz zajęci.
- Czekają na nas… - spojrzała na blondynkę, usiłując odepchnąć ukryty, choć przecież oczywisty, sens jej słów. Doris roześmiała się głośno, odgarniając kosmyk włosów z czoła Lei, by następnie złożyć na nim delikatny pocałunek.
- Może powinniśmy również poczekać - mruknęła, a jej głos stał się szorstki, chrapliwy. Lea wyczuła w nim nutę alkoholu i pożądania. Po chwili poczuła też miękki nacisk biustu Dorris na plecach oraz jej usta błądzące wzdłuż szyi - To moja dziewczyna i twój chłopak…
- Day to twoja dziewczyna? - wydusiła z trudem nastolatka, próbując odsunąć się od nachalnej pasażerki - Ale… Daan… Ja…
- Myślisz, że tylko tobie było ciężko na nich patrzeć? Mój Boże, nie bądź takim wyjątkowym płatkiem śniegu… Zabawmy się ich kosztem, jak oni bawią się naszym - przyparła ją do zewnętrznej ściany budynku, wsuwając palce pod spódniczkę Lei, by następnie spróbować wtargnięcia między jej zaciśnięte uda - Nie spinaj się, będzie dobrze, mała…
- Przestań, nie chcę…
- Chcesz, tylko się boisz. Niepotrzebnie, nie skrzywdzę cię… Oni są warci naszej miłości, ale na wierność nie zasługują… - dłoń blondynki siłą wbiła się pomiędzy nogi dziewczyny. Jeden z palców od razu zniknął do połowy w jej ciasnym wnętrzu, drugi zaatakował łechtaczkę. Zduszony jęk sprzeciwu stłumił brutalny pocałunek. Lea przestała się szarpać. Doris wydała pomruk zadowolenia, przenosząc usta na piersi osiemnastolatki.
- Pamiętasz chociaż, jak mam na imię? - zapytała zrezygnowana. Było późno, wokół nikogo, bar stał na uboczu, w środku królowało tegoroczne "A whiter shade of pale", katowane do porzygu przez młodą kelnerkę, a Daan znajdował się za daleko. Zresztą nawet, gdyby był blisko… Czy zareagowałby jakkolwiek? Ostatnio średnio się dogadywali. Coś zgasło i Lea nie potrafiła sprawić, by ponownie zapłonęło. Z drugiej strony, przecież ją kochał. "Wezmę auto i ciebie", te słowa musiały coś znaczyć.
- Imię… Czy to ważne? - odparła blondynka, tarmosząc zębami sutek Lei. Dziewczyna ostatnim wysiłkiem odepchnęła od siebie napastniczkę. Rzuciła się biegiem do samochodu, ignorując rozerwaną bluzkę, zsunięty stanik, przegryzioną wargę… Chciała być przy Daanie, bo przy nim była bezpieczna. Bo była jego Afrodytą. Bo jego słowa to nie były zwykłe słowa. Bo byli bogami, a bogowie są ponad wszystko.
I wtedy zobaczyła ich splecione ciała na przednim siedzeniu. Dłonie Daana pod pośladkami Day. Wargi połączone namiętnością.
- Mówiłam ci, płatku śniegu. Nikt nie jest na tyle wyjątkowy, żeby być niezastąpionym - odezwała się Doris zza jej pleców. Tym razem w głosie blondynki pobrzmiewała najczystsza gorycz - Que sera, sera*… Niczego nie zmienimy… Lea.
*Que sera, sera (co ma być, to będzie) - tytuł piosenki wykonanej przez aktorkę Doris Day w filmie "Człowiek, który wiedział za dużo" z roku 1956.
5 komentarzy
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
kaszmir
A jednak chłopiec okazał się sukinsynem, nie kochał jej i szukał przygód. Sytuacja w toalecie ukazuje słabość dziewczyny i brak stanowczej odmowy. Godzi się na dotyk tamtej. I co dale? Ciekawie prowadzisz akcję. Miłego dnia
Somebody
@kaszmir Dziękuję. Chłopiec jest chłopcem, dokładnie jak go okresliłaś i daleko mi do mężczyzny, który potrafiłby dać bezpieczeństwo emocjonalnej, chwiejnej dziewczynie. Miłego dnia, wzajemnie
Gaba
Te, Aga, nie bądź taka docipna! Mam przytoczyć co chopy mówią o Kobietach? No, Babiniec się do/ze-brał!
agnes1709edit
@Gaba Bez nas już dawno byście wymarli, i tak jesteście zagrożonym gatunkiem Ani to nie upierze, ani ugotuje, tylko że dobrze zrobi i może odkurzy czasem Więc uważajcie, bo jak będziecie podskakiwać...
Gaba
@agnes1709 no, szczególnie się męczycie przy praniu. Mhm, na tarce automatycznej!
agnes1709
@Gaba Ale rozwiesić trzeba, eee? :P
Gaba
@agnes1709 no, "zaniesiesz mi pranie?" bez magicznego słowa....
agnes1709
@Gaba Nie ma tak, sama kobietka nosi, niestety.
Gaba
@agnes1709 łój jaki biedny Kobieton, ojej, ojej
agnes1709
@Gaba Biedny, nie biedny, zaraz nas Sbd za spam opierdoli
Somebody
@agnes1709 Luzik, taki spam aż miło poczytać
agnes1709
@Somebody
Gaba
@KontoUsunięte rzeczywiście głębokie przemyślenia..... Aż się wzruszyłem.
elninio1972
@agnes1709 o przepraszam, ja gotuję poglądy niczym katolickie "kobiety. do garów, a facet $ trzepac ..."
agnes1709
@elninio1972 O wypraszam sobie, o trzepaniu nie było mowy
elninio1972
@agnes1709 no nie było no...
agnes1709edit
Zajebista część! I to tarmoszenie za sutek, aż się uśmiechnęłam Faceci to debile, to wiadomo od wiek wieków
Somebody
@agnes1709 Amen Dziękuję za dotarcie
agnes1709
@Somebody Ja bym nie dotarła, JA? No wiesz? Porwałaś mi serce. Będę sie czołgać, a dolazę Przez góry, doliny, dołki, wyżyny... dolazę :P Głupawa w toku.
Somebody
@agnes1709 Wybacz mi chwilę zwątpienia
agnes1709
@Somebody No... Żeby mi to było ostatni raz
Gaba
@agnes1709 to wyżej było do Agi! Wrrrrrr
Iga21
Pięknie opisane 🙂😘
A ten Danny, to zwykły zdradziecki ku...
Biedna dziewczyna z tej Lei 😟
Somebody
@Iga21 Dziękuję za przeczytanie. Życie jej nie oszczędza, ale przynajmniej jest ciekawie
Duygu
Ta część jest taka magiczna... Wszystkie części mają w sobie tę charakterystyczną lekkość, dzięki której bardzo dobrze się czyta To chyba mój ulubiony rozdział Ciocia jest bardzo intrygująca, tajemnicza... Może kiedyś wyzna coś więcej?...
Somebody
@Duygu Bardzo się cieszę, że ci się podoba! Nawet nie wiesz, jakie miałam duże wątpliwości, co do tej części, bo wydawało mi się, że za mocno popłynęłam ze wszystkim Ciocia może się otworzy, a może wszystko zostanie w przeszłości... Któż to wie?
Duygu
@Somebody Wszystko jest na swoim miejscu, doskonale opisane Ja zawsze przeżywam stres, gdy klikam 'dodaj' Także... wątpliwości są chyba naturalne