Rozdział przynoszący pewne wycieszenie i stonowanie po poprzednich, gwałtownych przeżyciach (głównie w sennej retrospekcji, ale zawsze). Akcji prawie tu nie ma, dużo za to wewnętrznych rozterek. Przyjmuję to jako przygotowanie do kolejnych kumulacji. Talent Autorki ujawnia się w niewymuszonych dialogach, prowadzonych przez bohaterów w różnych sytuacjach (nawiązywany z pewnym zakłopotaniem romans, "małżeńska" kłótnia "narzeczonych", zwierzenia przyjaciółek). Czyta się lekko i dobrze. Zwróciłbym tylko większą uwagę na korektę, tu i tam trafiają się powtórzenia oraz niedociągnięcia gramatyczne. Pozdrawiam.
Czy Laima rzeczywiście okaże się przygotowana do sytuacji, która na nią spadła? To pytanie które zadają sobie wszyscy komentatorzy, a na które odpowiedzi w tej chwili nie znamy. Reakcje dziewczyny, strach, pozorna (ale czy tylko ?) uległość, obrzydzenie i upokorzenie, w końcu gniew i bunt ukazane bardzo przekonująco. Trochę gorzej wypada Dede, której postać wydaje mi się przeszarżowana. Przypomina bardziej fanatyczną rewolucjonistkę z epoki Lenina niż arystokratyczną buntowniczkę (słownictwo, nieokreślone bliżej plany i motywy, w istocie chęć uczynienia czegokolwiek i pokazania własnej siły, jako główny motyw działania). To, moim zdaniem, okaże się jej największą słabością. W feudalnym świecie monarchii wydaje się jednak nieco anachroniczna. Pozdrawiam.
Istotnie, Dede już się pojawiła w poprzedniej rzeczywistości (przyjaciołka z fermy niewolników oraz pechowa Podręczna). Mamy też wzmiankę o "ciotce Azelli". Najważniejsze jednak wydaje się to, że Laima odsłania kolejne oblicza. Drobne ciągoty ku własnej płci wydają się możliwe, tym bardziej, że dawno już zniknęły pod wpływem miłości do sir Arthura. Zdziwiły mnie natomiast talenty i szkolenie wojowniczki. O tym dotąd nie było mowy, a w obecnej rzeczywistości niezbyt pasują do obrazu rozpieszczonej księżniczki. Z kolei ewentualna edukacja w poprzedniej odsłonie (czyli nauka za sprawą Mistrza Zakonu) - o ile nabyta wiedza przeszła na obecną postać dziewczyny - obejmowała raczej umiejętności skrytobójcy. Można podziwiać szeroki rozmach oraz tempo fabuły. Czas wakacyjno-urlopowy, więc przerwy w publikacjach nie są takie niezwykłe.
Tekst krótki, ale wyraża myśl Autorki. Czym są maski, które przywdziewamy? Osobiscie wolę teksty z żywą fabułą, doceniam jednak witruozerię posługiwania się słowem.
@KontoUsunięte Tylko ile byly warte gbyby tam tego osrodka nie bylo? Przyznam, ze osobiscie nie chcialbym takiego osrodka we wlasnej okolicy. Trudno, w tej jednej sprawie zgadzam sie z rzadem.
@KontoUsunięte W Polsce i owszem. To sztucznie podgrzewana przez rządzących histeria. Problemu w praktyce nie ma, ale niemal wszyscy (poza wyjątkami w rodzaju Twojej osoby) przeciwni są przyjmowaniu takich imigrantów. I PIS ma w tej sprawie 100 % poparcia. Ale problem nie istnieje z tego prostego powodu, że sami imigranci do Polski się nie spieszą i nawet "siłą" lub namową sprowadzeni, jak najszybciej przenoszą się do Niemiec albo Szwecji (jeden nawet później dokonał w Sztokholmie zamachu ciężarówkowego). Bo tam mają lepszy socjal. Natomiast we wspomnianych krajach ten najazd imigrantów z krajów islamu stanowi poważny problem. Pomyśl, gdy np. władze zechcą ulokować ośrodek dla takich przrbyszów w Twojej okolicy, to nie tylko natychmiast trzeba będzie zacząć pilnować rowerów (to uciążliwe, ale jeszcze da się przeżyć), ale też spadnie wartość Twojego domu. I np. bank zażąda dodatkowej hipoteki. A to już problem o wiele poważniejszy. Nic więc dziwnego, że ludzie bronią się, jak mogą. Oczywiscie, w takiej Szwecji mało kto powie to wprost publicznie (bo takie panuje zakłamanie i nagonka), ale po cichu trwają przepychanki pomiędzy gminami, choćby o te lokalizacje ośrodków. Wszystkie przykłady (kradzieże rowerów, spadek wartości nieruchomości, wspomniane przepychanki) autentyczne, z okolic Sztokholmu. Co ciekawe, rząd proponuje tym imigrantom korzystne warunki na północy kraju, ale tam wcale się nie kwapią. Nie wygląda więc, by do pracy przyjechali.
A mnie zafascynował sposób rozwiązania problemu świadczeń emerytalnych. Cóż za skuteczność. Oczywiście, że Laima nie ma szans w konfrontacji z Arthurem (Aktorem). Może i występuje w obecnej odsłonie w roli księżniczki, ale pragnie zostać niewolnicą Arthura. A on doskonale o tym wie, bo pamięta doświadczenia z poprzednich światów. Zmieniają się dekoracje (czyli światy), aktorzy (bohaterowie) pozostają tacy sami. Mam wrażenie, że ta scena z chwilowym upokorzeniem Arthura w istocie dostarczyła mu czegoś w rodzaju przelotnej rozrywki, dla Laimy zaś stanowila ekscytującą, ale w istocie przerażającą nowość. Watpię, aby zasmakowała w czymś takim.
Czyżby? Masz na myśli falę imigrantów z ostatnich lat? Nie bardzo w to wierzę. A imigranci "wewnętrzni" w danym kraju to zupełnie inna sprawa. Nie mają różnic kulturowych i identyfikują się ze swoim społeczeństwem.
@AnonimS Osobiście uważam, że rozdawnictwo socjalne nie jest dobrym pomysłem. Obecnie obserwujemy po prostu kupowanie głosów wyborców za wspólne pieniądze z podatków. W zasadzie postępują tak wszystkie rządy "demokratyczne" pod każdą szerokością. U nas przybrało to ostatnio formę karykaturalną i pozbawioną wszelkich osłonek. A najałatwiej rozdawać po prostu pieniądze, w dodatku to właśnie najlepiej napędza tychże wyborców. Znacznie bardziej efektywne sposoby (np wszechstronne wsparcie dla rodziców, przedszkola, żłobki itp. itd.) jest trudniejsze, mniej spektakularne i z punkty widzenia polityków mniej skuteczne niż 500+. Co robi nadmierny socjal widzimy choćby w bogatych krajach Zachodu. I nie chodzi tu już o pokolenia miejscowych, przyzwyczajonych "z dziada pradziada" do życia na socjalu, ale o napływ emigrantów, którzy pod tenże socjal chcą się podłączyć. U nas nadal niższy, więc przynajmniej nie mają ochoty osiedlać się w Polsce.
@KontoUsunięte Tylko, że w demokracji powszechnej liczy się statystyka. Ośmielam się twierdzić, iż zdecydowana większość wyborców na pierwszym miejscu stawia sprawy "żołądka". Duch to ewentualnie w dalszej kolejności, po zaspokojeniu potrzeb materialnych.
Nie do końca zgadzam się z tym, że racjonalnie głosują ci, którzy zapoznają się z informacjami i analizują takowe. Czyli wystarczy rzetelna informacja oraz rozum. To dopiero "drugi etap", że tak powiem. Etap pierwszy to "napełnienie brzucha", czyli zasobność portfela. Ci, którzy mają brzuch pusty (albo też tak przynajmniej uważają, porównując się z zamożniejszymi sąsiadami) zawsze wybiorą opcję "napchania żołądka", głosując na populistów, obiecujących najbardziej nawet absurdalne programy rozdawnictwa publicznych pieniędzy. To można zrozumieć i w zasadzie jest to nieuniknione. Demokracja zawsze opiera się na klasie średniej, czyli obywatelach, którzy niekoniecznie dają się kupić tanim obietnicom, a zarazem nie dysponują zasobami na tyle poważnymi, by drwić sobie z państwa. Rzucam tutaj taką myśl, że wybory powinny odbywać się jak w spółce akcyjnej, twój głos liczy się proporcjonalnie do twojego PIT-a. Ile włożyłeś do wspólnej kasy, na tyle masz prawo decydować, co z tymi pieniędzmi zrobić. A spełnianie obietnic wyborczych w wydaniu PIS-u wygląda bardzo dziwnie. Przykładowo, zwiększenie kwoty wolnej od podatku, co wpraktyce oznacza podatku obniżenie. Wprowadzono to z wielkim hukiem propagandowym, fetując jako niebywały sukces i dobrodziejstwo dla obywateli. Tylko co mam na ten temat pomyśleć ja sam, skoro znalazłem się w kilkusettysięcznej grupie pracowników, którym przy tej szczytnej okazji kwotę wolną od podatku zminiejszono (czyli podniesiono podatki)?
@Black Z przyjemnością i zainteresowaniem czytam Twoją opowieść, a zarazem śledzę rozwój Twojego pisarstwa. Posiadasz coś bardzo cennego, lekkość pióra, dowcipny, niewymuszony styl. Ciekaw jestem, czy zdecydujesz się zamieścić jakieś epizody erotyczne. Biorąc pod uwagę, że przedstawiłaś w tym odcinku scenę, którą można uznać za "mocną", nie byłby to "skok na głęboką wodę" czy przekroczenie konwencji "miłosne". Pozdrawiam
Jak zawsze napisane żywo i z niewymuszoną lekkością, nawet pomimo brutalnej sceny końcowej, która raczej nie była tylko majakiem sennym. Em wyraźnie bawi się w swatkę, ale to nierzadki przypadek. Oburzenie bohaterki wydaje się trochę na pokaz. Przecież, gdyby było prawdziwe, to powinna zgarnąć swoje rzeczy i wracać do domu, zamiast godzić się na wspólny nocleg. Czyli, przyzwala jednak na coś w rodzaju przygody. Em niech zostanie pokarana domniemaną fascynacją Bartka, który zauważył wspomnianą w tekście "piękność". Ogólnie przeczytałem z zainteresowaniem, doceniając lekkość pióra oraz prawdziwie dowcipne opisy banalnych przecież sytuacji. Jedna uwaga, otóż bohaterka raczej nie mogłaby "ożenić" się z Patrykiem, jak to jej zaproponował. Ponieważ język polski rozróżnia jednak takie sytuacje w zależności od płci (żenią się mężczyźni, za mąż wychodzą kobiety), a wielu, zwłaszcza młodych, ma z tym rozróżnieniem problemy, popularność zyskał uniwersalny termin "ochajtać się" (zapożyczony jakoby z języka ukraińskiego).
Przeczytałem z zainteresowaniem. Przyznam, że gwałtu na Laimie się nie spodziewałem. Sądziłem raczej, że Narcisse wykorzystak księżniczkę jako przynętę. Na Arthura, oczywiście. Różne uwagi fabularne wyrazili już przedmówcy. Zauważę więc tylko, że wycofywanie wszystkich (lub prawie wszystkich) żołnierzy do pracy w lasach (nawet, jeżeli drewno to główne bogactwo kraju) w sytuacji zagrożenia od strony morza (a takowe istnieje, wspominano o tym kilka razy) wydaje się jednak cokolwiek nierozsądne. Zalina pewnie o tym nie pomyślała, ale Arthur powinien. Ale ogólnie chłonę szybki styl nararcji oraz zmienność zdarzeń, nie przejmując się takimi czy innymi szczegółami. W pomysłach fabularnych jesteś, Autorko, jedyna. Dopracowanie drobiazgów bywa różne. Potrafisz jednak zaskakiwać nagłymi zwrotami akcji, a to bardzo cenię. Pozdrawiam. Oczywiscie, łapka w górę.
I mamy tutaj nowe wiadomości w sprawie K oraz Y. Czy jednak nadal czegoś przed bohaterem oraz czytelnikami nie ukrywają? A sam bohater radzi sobie zadziwiająco dobrze jak na debiutanta inspirującego się dotąd fantazjami i zagranicznymi filmami. Szczególnie ten pokaz tańca... No, to może nawet zachęcić pewnego arcykaplana do (chwilowej) zmiany upodobań. 😀
@KontoUsunięte Mam na myśli humanistykę jako taką, a nie propagandę rządową, określaną tym mianem przez władających nami polityków. Inna sprawa, że wszelkiego rodzaju mecenat nad sztuką i naukami humanistycznymi zawsze powiązany był z takim czy innym chwaleniem władzy i od tego nie uciekniemy. Powstawały w ten sposób dzieła ważne i wiekopomne. Grunt, żeby finansować twórczość na jakim takim poziomie. Zauważ też, ze im władza bardziej despotyczna, tym mniej zwykle zależy jej na wykształceniu u obywateli/poddanych umiejętności samodzielnego myślenia.
Życie realne ma jednak pierwszeństwo przed światem wirtualnym. Gdy uporządkujesz swoje sprawy, wena pewnie powróci. Zasiadanie do klawiatury "na siłę" nie ma sensu. Wtedy i tak nic nie wychodzi. A ponieważ to hobby, nie poganiają Cię redaktorzy, terminy czy wierszówka. I to jest Twoja przewaga. Korzystaj więc z niej i spokojnie poczekaj, aż wróci ochota do pisaniny.
O piłce to lepiej się dzisiaj nie wypowiadać, zresztą dopadł mnie gwałtowny nawrót "piłkowstrętu" (kolumbijski). Na szczęście, ponieważ przechodziłem już podobne choroby kilkakrotnie przy okazji kolejnych występów naszych Orłów w wielkich turniejach, ten drugi napad był już słabszy od pierwszego (senegalskiego) i wiem z doświadczenia, że po kilku dniach minie. Cały kłopot w tym, że inaczej niż przy większości chorób zakaźnych, przebycie nawet kilku takich napadów nie uodparnia na następne. I za jakiś czas będę już gotowy na kolejne zakażenia. Wakacje zawsze obniżają "oglądalność portali" netowych wszelkiego rodzaju i może wcale nie jest to nawet takie tragiczne? Oznacza, że ludzie robią jeszcze coś, poza siedzeniem w smartfonach? Oczywiście, na komentarze odpowiadać należy. Co do polityki... Dostajemy jej wszędzie tyle, że nie ma chyba potrzeby przenoszenia jej i tutaj. Skoro jednak rozwinęła się już taka dyskusja, to muszę stwierdzić, że popieram zdanie Mr Hyde'a. Jeśli tylko pominąć tę jego niechęć do humanistyki (poza wszystkim, nie na miejscu na portalu literackim), to z resztą jego wywodów zgadzam się całkowicie. Dodam tylko, że mnie interesują jeszcze nakładane na nas wszystkich podatki oraz ich wysokość. A te rosną nieustannie. Nawet dzisiaj usłyszałem o projekcie nałożenia akcyzy na cukier. I to w dniu bezpośrednio po klęsce naszych "Orłów". Panie wiceministrze zdrowia, miej pan litość nad odprawiającym "gorzkie żale" narodem.
Nigdy więcej 06
Rozdział przynoszący pewne wycieszenie i stonowanie po poprzednich, gwałtownych przeżyciach (głównie w sennej retrospekcji, ale zawsze). Akcji prawie tu nie ma, dużo za to wewnętrznych rozterek. Przyjmuję to jako przygotowanie do kolejnych kumulacji. Talent Autorki ujawnia się w niewymuszonych dialogach, prowadzonych przez bohaterów w różnych sytuacjach (nawiązywany z pewnym zakłopotaniem romans, "małżeńska" kłótnia "narzeczonych", zwierzenia przyjaciółek). Czyta się lekko i dobrze. Zwróciłbym tylko większą uwagę na korektę, tu i tam trafiają się powtórzenia oraz niedociągnięcia gramatyczne. Pozdrawiam.
Głód cz. 28
Czy Laima rzeczywiście okaże się przygotowana do sytuacji, która na nią spadła? To pytanie które zadają sobie wszyscy komentatorzy, a na które odpowiedzi w tej chwili nie znamy. Reakcje dziewczyny, strach, pozorna (ale czy tylko ?) uległość, obrzydzenie i upokorzenie, w końcu gniew i bunt ukazane bardzo przekonująco. Trochę gorzej wypada Dede, której postać wydaje mi się przeszarżowana. Przypomina bardziej fanatyczną rewolucjonistkę z epoki Lenina niż arystokratyczną buntowniczkę (słownictwo, nieokreślone bliżej plany i motywy, w istocie chęć uczynienia czegokolwiek i pokazania własnej siły, jako główny motyw działania). To, moim zdaniem, okaże się jej największą słabością. W feudalnym świecie monarchii wydaje się jednak nieco anachroniczna. Pozdrawiam.
Głód cz. 27
Istotnie, Dede już się pojawiła w poprzedniej rzeczywistości (przyjaciołka z fermy niewolników oraz pechowa Podręczna). Mamy też wzmiankę o "ciotce Azelli". Najważniejsze jednak wydaje się to, że Laima odsłania kolejne oblicza. Drobne ciągoty ku własnej płci wydają się możliwe, tym bardziej, że dawno już zniknęły pod wpływem miłości do sir Arthura. Zdziwiły mnie natomiast talenty i szkolenie wojowniczki. O tym dotąd nie było mowy, a w obecnej rzeczywistości niezbyt pasują do obrazu rozpieszczonej księżniczki. Z kolei ewentualna edukacja w poprzedniej odsłonie (czyli nauka za sprawą Mistrza Zakonu) - o ile nabyta wiedza przeszła na obecną postać dziewczyny - obejmowała raczej umiejętności skrytobójcy. Można podziwiać szeroki rozmach oraz tempo fabuły. Czas wakacyjno-urlopowy, więc przerwy w publikacjach nie są takie niezwykłe.
Demakijaż
Tekst krótki, ale wyraża myśl Autorki. Czym są maski, które przywdziewamy? Osobiscie wolę teksty z żywą fabułą, doceniam jednak witruozerię posługiwania się słowem.
Felieton apolityczny , proszę czytać z dystansem
@KontoUsunięte Tylko ile byly warte gbyby tam tego osrodka nie bylo? Przyznam, ze osobiscie nie chcialbym takiego osrodka we wlasnej okolicy. Trudno, w tej jednej sprawie zgadzam sie z rzadem.
Felieton apolityczny , proszę czytać z dystansem
@KontoUsunięte Znam też jednak inne przykłady.
Felieton apolityczny , proszę czytać z dystansem
@KontoUsunięte W Polsce i owszem. To sztucznie podgrzewana przez rządzących histeria. Problemu w praktyce nie ma, ale niemal wszyscy (poza wyjątkami w rodzaju Twojej osoby) przeciwni są przyjmowaniu takich imigrantów. I PIS ma w tej sprawie 100 % poparcia. Ale problem nie istnieje z tego prostego powodu, że sami imigranci do Polski się nie spieszą i nawet "siłą" lub namową sprowadzeni, jak najszybciej przenoszą się do Niemiec albo Szwecji (jeden nawet później dokonał w Sztokholmie zamachu ciężarówkowego). Bo tam mają lepszy socjal. Natomiast we wspomnianych krajach ten najazd imigrantów z krajów islamu stanowi poważny problem. Pomyśl, gdy np. władze zechcą ulokować ośrodek dla takich przrbyszów w Twojej okolicy, to nie tylko natychmiast trzeba będzie zacząć pilnować rowerów (to uciążliwe, ale jeszcze da się przeżyć), ale też spadnie wartość Twojego domu. I np. bank zażąda dodatkowej hipoteki. A to już problem o wiele poważniejszy. Nic więc dziwnego, że ludzie bronią się, jak mogą. Oczywiscie, w takiej Szwecji mało kto powie to wprost publicznie (bo takie panuje zakłamanie i nagonka), ale po cichu trwają przepychanki pomiędzy gminami, choćby o te lokalizacje ośrodków. Wszystkie przykłady (kradzieże rowerów, spadek wartości nieruchomości, wspomniane przepychanki) autentyczne, z okolic Sztokholmu. Co ciekawe, rząd proponuje tym imigrantom korzystne warunki na północy kraju, ale tam wcale się nie kwapią. Nie wygląda więc, by do pracy przyjechali.
Głód cz. 26
A mnie zafascynował sposób rozwiązania problemu świadczeń emerytalnych. Cóż za skuteczność. Oczywiście, że Laima nie ma szans w konfrontacji z Arthurem (Aktorem). Może i występuje w obecnej odsłonie w roli księżniczki, ale pragnie zostać niewolnicą Arthura. A on doskonale o tym wie, bo pamięta doświadczenia z poprzednich światów. Zmieniają się dekoracje (czyli światy), aktorzy (bohaterowie) pozostają tacy sami. Mam wrażenie, że ta scena z chwilowym upokorzeniem Arthura w istocie dostarczyła mu czegoś w rodzaju przelotnej rozrywki, dla Laimy zaś stanowila ekscytującą, ale w istocie przerażającą nowość. Watpię, aby zasmakowała w czymś takim.
Felieton apolityczny , proszę czytać z dystansem
Czyżby? Masz na myśli falę imigrantów z ostatnich lat? Nie bardzo w to wierzę. A imigranci "wewnętrzni" w danym kraju to zupełnie inna sprawa. Nie mają różnic kulturowych i identyfikują się ze swoim społeczeństwem.
Felieton apolityczny , proszę czytać z dystansem
@AnonimS Osobiście uważam, że rozdawnictwo socjalne nie jest dobrym pomysłem. Obecnie obserwujemy po prostu kupowanie głosów wyborców za wspólne pieniądze z podatków. W zasadzie postępują tak wszystkie rządy "demokratyczne" pod każdą szerokością. U nas przybrało to ostatnio formę karykaturalną i pozbawioną wszelkich osłonek. A najałatwiej rozdawać po prostu pieniądze, w dodatku to właśnie najlepiej napędza tychże wyborców. Znacznie bardziej efektywne sposoby (np wszechstronne wsparcie dla rodziców, przedszkola, żłobki itp. itd.) jest trudniejsze, mniej spektakularne i z punkty widzenia polityków mniej skuteczne niż 500+. Co robi nadmierny socjal widzimy choćby w bogatych krajach Zachodu. I nie chodzi tu już o pokolenia miejscowych, przyzwyczajonych "z dziada pradziada" do życia na socjalu, ale o napływ emigrantów, którzy pod tenże socjal chcą się podłączyć. U nas nadal niższy, więc przynajmniej nie mają ochoty osiedlać się w Polsce.
Felieton apolityczny , proszę czytać z dystansem
@KontoUsunięte Tylko, że w demokracji powszechnej liczy się statystyka. Ośmielam się twierdzić, iż zdecydowana większość wyborców na pierwszym miejscu stawia sprawy "żołądka". Duch to ewentualnie w dalszej kolejności, po zaspokojeniu potrzeb materialnych.
Felieton apolityczny , proszę czytać z dystansem
Nie do końca zgadzam się z tym, że racjonalnie głosują ci, którzy zapoznają się z informacjami i analizują takowe. Czyli wystarczy rzetelna informacja oraz rozum. To dopiero "drugi etap", że tak powiem. Etap pierwszy to "napełnienie brzucha", czyli zasobność portfela. Ci, którzy mają brzuch pusty (albo też tak przynajmniej uważają, porównując się z zamożniejszymi sąsiadami) zawsze wybiorą opcję "napchania żołądka", głosując na populistów, obiecujących najbardziej nawet absurdalne programy rozdawnictwa publicznych pieniędzy. To można zrozumieć i w zasadzie jest to nieuniknione. Demokracja zawsze opiera się na klasie średniej, czyli obywatelach, którzy niekoniecznie dają się kupić tanim obietnicom, a zarazem nie dysponują zasobami na tyle poważnymi, by drwić sobie z państwa. Rzucam tutaj taką myśl, że wybory powinny odbywać się jak w spółce akcyjnej, twój głos liczy się proporcjonalnie do twojego PIT-a. Ile włożyłeś do wspólnej kasy, na tyle masz prawo decydować, co z tymi pieniędzmi zrobić. A spełnianie obietnic wyborczych w wydaniu PIS-u wygląda bardzo dziwnie. Przykładowo, zwiększenie kwoty wolnej od podatku, co wpraktyce oznacza podatku obniżenie. Wprowadzono to z wielkim hukiem propagandowym, fetując jako niebywały sukces i dobrodziejstwo dla obywateli. Tylko co mam na ten temat pomyśleć ja sam, skoro znalazłem się w kilkusettysięcznej grupie pracowników, którym przy tej szczytnej okazji kwotę wolną od podatku zminiejszono (czyli podniesiono podatki)?
Nigdy więcej 05
@Black Z przyjemnością i zainteresowaniem czytam Twoją opowieść, a zarazem śledzę rozwój Twojego pisarstwa. Posiadasz coś bardzo cennego, lekkość pióra, dowcipny, niewymuszony styl. Ciekaw jestem, czy zdecydujesz się zamieścić jakieś epizody erotyczne. Biorąc pod uwagę, że przedstawiłaś w tym odcinku scenę, którą można uznać za "mocną", nie byłby to "skok na głęboką wodę" czy przekroczenie konwencji "miłosne". Pozdrawiam
Nigdy więcej 05
Jak zawsze napisane żywo i z niewymuszoną lekkością, nawet pomimo brutalnej sceny końcowej, która raczej nie była tylko majakiem sennym. Em wyraźnie bawi się w swatkę, ale to nierzadki przypadek. Oburzenie bohaterki wydaje się trochę na pokaz. Przecież, gdyby było prawdziwe, to powinna zgarnąć swoje rzeczy i wracać do domu, zamiast godzić się na wspólny nocleg. Czyli, przyzwala jednak na coś w rodzaju przygody. Em niech zostanie pokarana domniemaną fascynacją Bartka, który zauważył wspomnianą w tekście "piękność". Ogólnie przeczytałem z zainteresowaniem, doceniając lekkość pióra oraz prawdziwie dowcipne opisy banalnych przecież sytuacji. Jedna uwaga, otóż bohaterka raczej nie mogłaby "ożenić" się z Patrykiem, jak to jej zaproponował. Ponieważ język polski rozróżnia jednak takie sytuacje w zależności od płci (żenią się mężczyźni, za mąż wychodzą kobiety), a wielu, zwłaszcza młodych, ma z tym rozróżnieniem problemy, popularność zyskał uniwersalny termin "ochajtać się" (zapożyczony jakoby z języka ukraińskiego).
Głód cz. 25
Przeczytałem z zainteresowaniem. Przyznam, że gwałtu na Laimie się nie spodziewałem. Sądziłem raczej, że Narcisse wykorzystak księżniczkę jako przynętę. Na Arthura, oczywiście. Różne uwagi fabularne wyrazili już przedmówcy. Zauważę więc tylko, że wycofywanie wszystkich (lub prawie wszystkich) żołnierzy do pracy w lasach (nawet, jeżeli drewno to główne bogactwo kraju) w sytuacji zagrożenia od strony morza (a takowe istnieje, wspominano o tym kilka razy) wydaje się jednak cokolwiek nierozsądne. Zalina pewnie o tym nie pomyślała, ale Arthur powinien. Ale ogólnie chłonę szybki styl nararcji oraz zmienność zdarzeń, nie przejmując się takimi czy innymi szczegółami. W pomysłach fabularnych jesteś, Autorko, jedyna. Dopracowanie drobiazgów bywa różne. Potrafisz jednak zaskakiwać nagłymi zwrotami akcji, a to bardzo cenię. Pozdrawiam. Oczywiscie, łapka w górę.
BASZA część 9
I mamy tutaj nowe wiadomości w sprawie K oraz Y. Czy jednak nadal czegoś przed bohaterem oraz czytelnikami nie ukrywają? A sam bohater radzi sobie zadziwiająco dobrze jak na debiutanta inspirującego się dotąd fantazjami i zagranicznymi filmami. Szczególnie ten pokaz tańca... No, to może nawet zachęcić pewnego arcykaplana do (chwilowej) zmiany upodobań. 😀
Co nowego ?
@KontoUsunięte Mam na myśli humanistykę jako taką, a nie propagandę rządową, określaną tym mianem przez władających nami polityków. Inna sprawa, że wszelkiego rodzaju mecenat nad sztuką i naukami humanistycznymi zawsze powiązany był z takim czy innym chwaleniem władzy i od tego nie uciekniemy. Powstawały w ten sposób dzieła ważne i wiekopomne. Grunt, żeby finansować twórczość na jakim takim poziomie. Zauważ też, ze im władza bardziej despotyczna, tym mniej zwykle zależy jej na wykształceniu u obywateli/poddanych umiejętności samodzielnego myślenia.
Niemoc - informacja
Życie realne ma jednak pierwszeństwo przed światem wirtualnym. Gdy uporządkujesz swoje sprawy, wena pewnie powróci. Zasiadanie do klawiatury "na siłę" nie ma sensu. Wtedy i tak nic nie wychodzi. A ponieważ to hobby, nie poganiają Cię redaktorzy, terminy czy wierszówka. I to jest Twoja przewaga. Korzystaj więc z niej i spokojnie poczekaj, aż wróci ochota do pisaniny.
Co nowego ?
O piłce to lepiej się dzisiaj nie wypowiadać, zresztą dopadł mnie gwałtowny nawrót "piłkowstrętu" (kolumbijski). Na szczęście, ponieważ przechodziłem już podobne choroby kilkakrotnie przy okazji kolejnych występów naszych Orłów w wielkich turniejach, ten drugi napad był już słabszy od pierwszego (senegalskiego) i wiem z doświadczenia, że po kilku dniach minie. Cały kłopot w tym, że inaczej niż przy większości chorób zakaźnych, przebycie nawet kilku takich napadów nie uodparnia na następne. I za jakiś czas będę już gotowy na kolejne zakażenia.
Wakacje zawsze obniżają "oglądalność portali" netowych wszelkiego rodzaju i może wcale nie jest to nawet takie tragiczne? Oznacza, że ludzie robią jeszcze coś, poza siedzeniem w smartfonach? Oczywiście, na komentarze odpowiadać należy.
Co do polityki... Dostajemy jej wszędzie tyle, że nie ma chyba potrzeby przenoszenia jej i tutaj. Skoro jednak rozwinęła się już taka dyskusja, to muszę stwierdzić, że popieram zdanie Mr Hyde'a. Jeśli tylko pominąć tę jego niechęć do humanistyki (poza wszystkim, nie na miejscu na portalu literackim), to z resztą jego wywodów zgadzam się całkowicie. Dodam tylko, że mnie interesują jeszcze nakładane na nas wszystkich podatki oraz ich wysokość. A te rosną nieustannie. Nawet dzisiaj usłyszałem o projekcie nałożenia akcyzy na cukier. I to w dniu bezpośrednio po klęsce naszych "Orłów". Panie wiceministrze zdrowia, miej pan litość nad odprawiającym "gorzkie żale" narodem.
Phuket 11
I co tu takiego, żeby wstawiać na neta?