Obudził ją przeraźliwy pisk wiadomości. Mruknęła coś sennie pod nosem i schowała głowę pod poduszkę. Miała wrażenie, że to już któryś raz z kolei. Znowu. Zirytowana zaczęła wystukiwać chaotyczny rytm bosą stopą o krawędź śnieżno-białego łóżka. Dźwięk ustał. Powoli wracała do krainy snów, gdy drzwi jej pokoju lekko się uchyliły.
- Kochanie, zjesz z nami śniadanie? – rozbrzmiał skrzekliwy głos. Troskliwa mamusia.
- Nie. – padła szybka odpowiedź z jej strony. „W dupie mam całe to ich zakichane śniadanie” – pomyślała.
- Nie masz dzisiaj szkoły? – kolejne pytanie.
- Mam. – warknęła niewyraźnie. Rozstrajanie tykającej bomby trwało. Czekała cierpliwie na następną matczyną troskę, ale – ku jej zaskoczeniu – rodzicielka wyszła. Spokojnie ułożyła się z powrotem, kiedy z szafki nocnej zadzwonił telefon.
- Kurwa! – zaklęła, ciut za głośno zważywszy na porę. Odebrała.
- Czego? – rzuciła oschle.
- Siema, Parker! Ogarniamy jakąś imprezę w towarzystwie?
Była gotowa przysiąc, że kiedyś osobiście ją zabije.