- To naprawdę wszystko twoje?- spytała zaskoczona wskazując na trofea.
. Zasady są takie, o jakich wspominała (bądź nie wspominała) xnobody. Wprowadzamy życie w ten opustoszały post, jakoś sobie radzimy! ~
Hans przejeżdżał przez jeden ze szkolnych korytarzy. W dłoni trzymał książkę, głęboko nią pochłonięty nie dostrzegał uczniów, stojących mu na drodze. Co chwila ktoś go upominał, chłopak skwapliwie jednak przepraszał, tłumacząc się najkrócej, jak tylko mógł. Wyciągnął z torby przygotowaną uprzednio w internacie kanapkę i zaczął ją pochłaniać prawie że z pasją. Wydobył szkicownik, wstępnie machnął kilka kresek, przyglądając się im krytycznym okiem.
- To naprawdę wszystko twoje?- spytała zaskoczona wskazując na trofea.
Zerknął, kiwnął.
- Tak. Chciałem je przy sobie mieć. - odłożył szkicownik i materiały na biurko.
- Ale...- wyszeptała.- No nic.- schowała dłonie do kieszeni i lekko się zarumieniła.
Nie wiedziała czemu, ale się zawstydziła.
- Odpowiem na pytanie. - uśmiechnął się spokojnie. - Nie zadałaś go, ale każdy o to pyta. Nie mam rodziców. Spłonęli w pożarze, a ja wypadłem z kamienicy. - zaśmiał się cicho. - Zabawne, czyż nie?
Podjechał do okna, westchnął, patrząc na jakieś dziewczyny, które szły parkiem.
- Nie pytałam o rodziców.- warknęła.- Sama ich nie mam.- wyszeptała.
Dłonią przeczesała włosy.
- Co do medali. Pływałem kiedyś. - mruknął cicho. - Najszczersze kondolencje, chociaż te słowa pewnie cię nudzą, prawda? Słyszałaś je dużo razy.
- W dupie mam puste słowa.- spojrzała w bok.- Poza tym tobie też mogłabym je składać.
- Racja. - odpowiedział cicho, opierając głowę na skrzyżowanych ramionach. - Najgorsze jest to, że te słowa nigdy nie przywrócą nam tego, co mieliśmy kiedyś, Alison.
Podjechał do biurka, przejrzał materiały z matematyki. Nic z nich nie rozumiał ,jednak cieszył się, że miał możliwość korzystania z Internetu.
Walnęła się na łóżko.
- Fajnie tu masz. Chyba powinnam przemalować ściany...- zamyśliła się.- Sorry, że ci przeszkodziłam.- wstała i skierowała się do drzwi.
- Nie sprawiasz problemu. - uśmiechnął się do niej. - Jak będziesz miała coś w czym mógłbym pomóc albo coś, to wbijaj śmiało. - machnął jej na odchodne.
Zatrzymała się i delikatnie zarumieniła.
- D- dzięki...- wydukała i wyszła.
Odetchnęła. Zmierzyła ku wyjściu z internatu.
Wdrapał się na łóżko, przetarł czoło, zwinął się w kłębek, po czym zapadł w głęboki sen. Włosy przysłoniły mu twarz, a okulary leżały na półce. Jedyne co było po chwili słychać, to jego świszczący oddech i tykanie zegara w pokoju.
Nagle poczuła jak ogarnia ją pustka. Podparła się o ścianę. Do głowy zaczęły napływać ciemne myśli. Przykucnęła i złapała się za głowę. Nerwowo zaczęła szukać tabletek w torbie. Drżącymi rękoma wyciągnęła 5 tabletek.
Spał dalej twardo .-.
Chwiejnie podniosła się do góry i wolnym krokiem zaczęła iść przed siebie. Zaczerpnęła świeżego powietrza kiedy znalazła się na dworzu. Wyciągnęła kolejnego peta. Przyłapała się na tym, że zaczęła ich za dużo wypalać w ciągu dnia. Potarła czoło. Przysiadła pod drzewem na uboczu w parku. Wyciągnęła gitarę i zaczęła grać.
Umówiła się dzisiaj na 21.00. Było dopiero południe. W ciągu godziny wygramoliła się z łóżka, ogarnęła swoje zwłoki i zdążyła zjeść jakąś marną kanapkę na szybko. Postanowiła wyjść do szkoły dla samej rozrywki. Włożyła buty i zarzuciła na siebie swój ulubiony czarny płaszcz prostego kroju. Przyglądając się sobie w lustrze przeczesała długie i ciemne włosy palcami.
~~~
Przechodziła przez park. Przecież zawsze lepsza droga na skróty. Na uboczu zobaczyła dziewczynę; znajomą dziewczynę. Mieszkała niedaleko w sąsiedztwie. Była… Inna? Tak. Mimowolnie na twarzy Cary pojawił się delikatny uśmiech. Od zawsze lubiła odmieńców.
Nieznajoma pogrywała na gitarze. Kolejny punkt do słabej poprawy nastroju. Sama Cara też grywała - ojciec kiedyś zaszczycił ją jedną lekcją gry na gitarze. Obecnie jej nowym środkiem antystresowym było pianino.
- Nieźle Ci idzie – rzuciła niemrawo do nieznajomej na odchodnym i skierowała się w stronę budy.
Nawet nie usłyszała, że ktoś coś do niej powiedział. Ona była już gdzie indziej. Otworzyła usta, a z nich poleciały słowa piosenki:
- "There's a fire starting in my heart, Reaching a fever pitch And it's bringing me out the dark.Finally, I can see you crystal clearGo ahead and sell me out and I'll lay your shit bare, See how I leave with every piece of you, Don't underestimate the things that I will do. "- przymknęła powieki i delikatnie się uśmiechnęła.
Szedł zamyślony alejką w parku. Z słychawek dało sie słyszeć głośną muzyke. Kątem oka zauważył postać grającą na gitarze... On sam kiedyś próbował - matka go uczyła. Przystanął, zdjął słuchawki i słuchał... Znajoma twarz... Ach... Panienka od zeszytu... Hmm... Alison?? Tak, chyba tak... ładnie śpiewa.
Położył Jej 100zł na torbie. Odchodząc wpadł na inną dziewczyne niemal jego wzrostu... Pierwsze co zauważył to tatuaże na Jej dłoniach. Wziął jednom do ręki, trzymając jakby była ze szkła przyjrzał sie chwilę. Pocałował wierzch dłoni i puścił ją.
-Piękne rysunki -rzucił przez ramię na odchodne
Kiedy skończyła oparła głowę o kore drzewa. Otworzyła oczy, na swojej torbie znalazła pieniądze. Zrobiła krzywą minę. Podniosła się i zgarnęła banknot, szybko się rozejrzała. Nieopodał znalazła bezdomnego. Nie pierwszy raz widziała go w tym parku. Zbierał puszki i starał się wyjść z bagna. Zostawiła wszystko i podeszła do starca. Była zawstydzona tym jak jej dziękował, zakłopotana wróciła pod drzewo. Przymknęła powieki, dłonią głaskała powierzchnie gitary.
Idący parkiem Brian, poczuł delikatne wibracje w kieszeni prawej nogi. Od niechcenia wyciągnął swój telefon i przeciągnął palcem w prawą stronę po ekranie.
- Co jest?
- Siemasz, stary. Przypominam Ci, że dziś mija trzeci miesiąc, odkąd na moim koncie powinno znajdować się 80 000 dolarów. - Zadrwił rozmówca. - Skoro nie potrafisz dla mnie tego załatwić, to chyba nie ma sensu dalej się trudzić. Przyjdź dziś na imprezę o 21. Adres wyślę Ci potem.
- Nie bawią mnie takie akcje. - Odparł beznamiętnie Brian.
- Jeśli się nie pojawisz, Twój cudowny samochodzik, który kupiłeś za moje pieniądze, znajdzie sobie nowego właściciela, a Ty nowe mieszkanko. Szpital lub cmentarz. Zależy gdzie będzie wolne miejsce. Przemyśl to.
Rozłączył się.
- Cholera... - Zaklął cicho, nie mogąc zebrać myśli. Czarny Ford Mustang Shelby GT500 zawsze był jego największym marzeniem.
Zaloguj się aby dodać post. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.