Spojrzała na niego. Było jej go żal. Wdrapała się na parapet. Spoglądała w dół, w przepaść. W sumie mogłaby skoczyć. Odpaliła papierosa i się zaciągnęła. Jeśli chciała jego dobra, musi zacząć go unikać.
. Zasady są takie, o jakich wspominała (bądź nie wspominała) xnobody. Wprowadzamy życie w ten opustoszały post, jakoś sobie radzimy! ~
Hans przejeżdżał przez jeden ze szkolnych korytarzy. W dłoni trzymał książkę, głęboko nią pochłonięty nie dostrzegał uczniów, stojących mu na drodze. Co chwila ktoś go upominał, chłopak skwapliwie jednak przepraszał, tłumacząc się najkrócej, jak tylko mógł. Wyciągnął z torby przygotowaną uprzednio w internacie kanapkę i zaczął ją pochłaniać prawie że z pasją. Wydobył szkicownik, wstępnie machnął kilka kresek, przyglądając się im krytycznym okiem.
Spojrzała na niego. Było jej go żal. Wdrapała się na parapet. Spoglądała w dół, w przepaść. W sumie mogłaby skoczyć. Odpaliła papierosa i się zaciągnęła. Jeśli chciała jego dobra, musi zacząć go unikać.
Spał spokojnie.
- Lisia... - wymruczał. - Nie.
- Tak.- cicho zaśmiała się pod nosem.
Chłopak był uroczy.
Przytulił poduszkę.
Ponownie się zaśmiała. Wyrzuciła papierosa. Usiadła obok chłopaka. Pogłaskała go po głowie.
W dymie z papierosa pokazała się twarz. Zaczęła sie rozjaśniać za nią pokazała się reszta sylwetki oraz skrzydła...
-W porządku? Co to miało być? Skąd on sie wziął?
Pytał skrzydłami rozdmuchując dym papierosowy
- Yhym...- odparła głaszcząc włosy blondyna.- Sama nie wiem...- wyszeptała.- Kim ty jesteś?
-Jestem Janus -powiedział pokazując ukryty wewnątrz rękawa pęk złotych kluczy
Krążyła rozdrażniona po szpitalnym korytarzu. Zielone wdzianko zsuwało się raz po raz ze szczupłych ramion, a kwaśne spojrzenia pielęgniarek przyprawiały o mdłości. Była zła, że tu siedzi. Gdyby nie jej włączona potrzeba pomocy, stałaby teraz pod gorącym prysznicem szykując się do odespania zarwanej nocy. Wcale nie musiała tam być. Czuła jednak, że powinna chociaż zorientować się czy z chłopakiem wszystko w porządku. Korzystając z nieuwagi lekarza, zwinnie wślizgnęła się do sali, w której leżał imprezowy nieszczęśnik.
Alison siedziała na korytarzu w szpitalu. Jej ciotka rozmawiała właśnie z zaprzyjaźnionym lekarzem z tego samego szpitala, w którym i ona pracowała, psychiatrą. Głowę miała podpartą na dłoniach. Czuła jak organy w jej ciele próbują zawzięcie tańczyć jive, ogarniało ją uczucie, że zaraz zwymiotuje. Miała wrażenie, że tym razem w końcu wpakują ją do psychiatryka.
Gdy się obudził, Alis już tu nie było. Zszedł z łóżka, popatrzył w lustro. Czyżby dziewczyna była tylko snem lub omamem? Nie... Była zbyt realistyczna, zbyt ciepła jak na halucynację. Potrząsnął głową, spojrzał przez okno.
- Alison... Alis... Lisa... - zamknął oczy. - Nie wmówicie mi teraz, że to było urojenie.
Pobiegła do toalety. Wbiegła do łazienki obijając się o umywalki i ściany. Opadła na ziemię w kabinie i otworzyła deskę klozetową. Poczuła jak jej żołądek opuszcza śniadanie i popołudniowa przekąska. Czuła się jak wrak człowieka. Położyła dłoń na muszli, oparła o nią głowę. Ciężko oddychała.
Wyszedł ze szkoły na spacer. Trochę mu się nudziło, westchnął. Od dłuższego czasu bolała go głowa. Szedł parkiem, rozglądając się po okolicy. Jego zielone oczy jarzyły się blaskiem i życiem, blond włosy rozczochrane, powiewały jeszcze na wietrze.
Sięgnęła dłonią po papier. Urwała kawałek i wytarła buzię. Wstała, spuściła wodę. Podeszła do umywalek, spojrzała na zmęczoną dziewczynę z podkrążonymi oczami. Odwróciła wzrok od tak żałosnego widoku. Przemyła buzie wodą i chwiejnym krokiem wyszła z łazienki.
- Alison!- wrzasnęła ciotka chwytając ją za łokieć.- Coś ty robiła?!
- Rzygałam.- odparła cicho wycierając rękawem usta.
- Wracamy do domu.
Przed oczami mignęła jej dziewczyna z tatuażami. Kojarzyła ją, ale nie miała pojęcia dlaczego. Wyszły na parking, zaczerpnęła świeżego powietrza.
Przechodził obok szpitala, wykręcił numer dziewczyny. Jeżeli był fałszywy, przynajmniej będzie miał pewność, że to omam.
Jej telefon zawibrował, pojawił się nieznany numer.
- Słucham...?- zapytała słabo.
- Alison pośpiesz się!- wrzasnęła jej ciotka wsiadając do samochodu.
- Dzięki wielkie.. - rzucił do słuchawki. - Zniknęłaś, zrobiłem ci coś? - dusił szloch. - Przepraszam, serio, przepraszam! Nie chciałem ci nic...
- Jestem pod szpitalem...- wyszeptała.- Badania miałam. Wybacz.
- Czyli jednak coś ci zrobiłem.. Przepraszam! - zachłysnął się haustem powietrza. - Alison, wszystko dobrze? O co chodzi z badaniami? Czy.. To poważne?! - ostatnie słowa wykrzyczał tak głośno, że ludzie się na niego popatrzyli z dziwnymi grymasami twarzy. - Nie, nie zagrażam...! Przepraszam! - rozłączył się, rzucając telefonem w samochód, zaparkowany na chodniku. Włączył się alarm, chłopak zaczął uciekać.
Spoglądnęła zaskoczona na wyświetlacz gdzie zamiast rozmowy widniała jedynie tapeta z goździkami.
- Ciociu... Ja muszę... Coś załatwić!- rzuciła i ruszyła biegiem.
- Alison wracaj tu!- wrzasnęła za nią.
~~
- Co za matoł.- mówiła pod nosem.
Szukała go, już któryś raz sprawdzała tą samą alejke parku.- Debil. Debil. Debil!- denerwowała się.
Dyszała, oparła się o jedną z ławek.
Zaloguj się aby dodać post. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.