Słoneczko. Cz. 2 - ostatnia

Słoneczko. Cz. 2 - ostatnia- I co, dowiedziałaś się czegoś? – Marta nie mogła ukryć ciekawości.
- Niewiele. – Natalia wzruszyła ramionami. – Wiem tylko, że chodzi o jakieś łóżkowe sprawy. Seksigraszki czy sekszabawy, coś takiego. Nie wiem, Darek okropnie się wkurzył, jak to usłyszał.
- Niedługo jest kolejna impreza, pewnie wtedy się dowiemy.
- Pewnie tak.

- Muszę przyznać, że jestem trochę podekscytowana. – powiedziała Natalia do przyjaciół, kiedy szli razem do Roberta. – Nigdy u niego nie byłam.  
- Ja byłem. – Adam, który towarzyszył dziewczynom, nie wydawał się specjalnie zachwycony. – Dom jak dom, nic szczególnego.
Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo. "Chłopcy! Na nic nie zwracają uwagi. Dla nich pałac czy rudera to to samo, żadnej różnicy.”
Dom Roberta bardziej przypominał pałac niż ruderę. Zdecydowanie bardziej. Ale, jak zauważyła Natalia, stanowił przykład przerostu formy nad treścią. "Tak, jak chłopak, który w nim mieszkał.” Wszystko tu było na pokaz, żadnej naturalności czy swobody. Czyste pozerstwo. "No, ale tacy ludzie też muszą żyć.”
- Wow! – Marta natomiast była zachwycona. Należała do tych nastolatek, którym imponowało bogactwo. Natalia czasami zastanawiała się, jak to możliwe, że się przyjaźnią.
- O, jesteście już. – Robert był w swoim żywiole, grając rolę gospodarza. – Fajnie, że przyszłyście. Pozwólcie, że Was oprowadzę.
- Powiedz nam tylko, gdzie jest łazienka. Reszty nie musimy znać. – Natalia z jakiegoś powodu nie mogła się zdobyć na serdeczność. Dziwnie się czuła w tym domu.
- A mojej sypialni nie chcesz poznać? – chłopak spojrzał na nią z uśmiechem i znacząco uniósł brwi.
Nawet mu nie odpowiedziała.
- Naty może nie, ale ja chętnie poznam każdy zakątek tego pięknego domu. Pokaż mi wszystko. – Marta była bardziej niż chętna.
- Idźcie, my z Natalią pokręcimy się tu trochę. Później się znajdziemy. – Adam wziął dziewczynę za rękę i pociągnął w głąb domu.
- Dzięki. – szepnęła Natalia. – Już myślałam, że będzie mnie ciągał po wszystkich pokojach każąc je podziwiać i zachwycać się luksusem.
- Nie ma sprawy. Mówiłem, że już tu byłem. Sam przez to przeszedłem, dlatego chciałem Ci tego oszczędzić.
- Natalia! – usłyszała za sobą wołanie Roberta. "Czego on jeszcze chce?” Odwróciła się. – Ładnie wyglądasz. – Kiwnęła głową w podziękowaniu.  
W międzyczasie impreza zaczęła się rozkręcać. Wtopili się w tłum, witając ze znajomymi, rozmawiając. Natalia spostrzegła, że to przyjęcie różni się od tych, jakie pamiętała z lat ubiegłych. Dawniej przodowała muzyka. Słuchało się jej, tańczyło, rozmawiało o niej. Teraz też słychać było muzykę, ale to już nie było to samo. Mało kto tańczył, a jeżeli już, były to raczej obściskiwania mające niewiele wspólnego z prawdziwym tańcem. Większość uczestników imprezy siedziała, na czym się dało, parami lub w grupkach. Pary kryły się po kątach, zajęte sobą, niczym się nie krępując.  
- Masz, napij się. – koleżanka z klasy podała jej kubek z bliżej nieokreśloną zawartością.
- Co to jest? – zapytała Natalia zaglądając do środka. Poczuła zapach alkoholu.
- Pij, nie pytaj! – odpowiedziała ze śmiechem. – Może nawet lepiej, żebyś nie wiedziała. W każdym razie, będziesz się po tym lepiej bawiła.
- Nie potrzebuję alkoholu, żeby się dobrze bawić. – odrzekła. Ale wzięła kubek. Upiła łyk. Poczuła pieczenie w gardle.
Przeszła dalej, do innego pomieszczenia. Zobaczyła grupkę osób siedzącą na podłodze wokół małego stolika. Podeszła bliżej. Na stoliku leżał tablet. Tyle, że nikt nic nie oglądał, ani w nic nie grał.
- Hej, Naty! – chłopak siedzący naprzeciwko poznał ją i zagadnął. – Wciągniesz kreskę?
Pokręciła głową i wycofała się, postanawiając odszukać Martę albo Adama. Upiła kolejny łyk. "Boże” – pomyślała – "Co się stało? Kiedy oni się tak zmienili? Jeszcze niedawno to byli tacy fajni ludzie, z którymi można było gadać godzinami. Od kiedy piją, ćpają i migdalą się po kątach? Czemu ja się nie zmieniłam? Muszę chyba być nienormalna, bo nawet nie mam ochoty się zmieniać.”  
- Moi państwo, czas na gwóźdź programu! – Robert stanął na środku pokoju i podniósł ręce. – Myślę, że wszyscy są już wystarczająco rozluźnieni i możemy zacząć zabawę.
"Ciekawe, o co mu chodzi?” – zastanowiła się Natalia.
- O jakiej zabawie mówisz? – zapytała jedna z dziewcząt.
- Jak to, o jakiej? – zaśmiała się inna. – O "słoneczku.”
Natalia odszukała wzrokiem Martę i kiwnęła na nią. Podeszła do przyjaciółki.  
- Teraz się wszystkiego dowiemy. – szepnęła jej na ucho.
- "Słoneczko”? – dziewczyna popatrzyła pytająco na innych. – Nie słyszałam o takiej zabawie. O co w niej chodzi?
Część osób roześmiała się. Robert uciszył ich ruchem ręki.  
- Ponieważ niektórzy z was są tu po raz pierwszy, pewnie rzeczywiście nie wiedzą, na czym owa zabawa polega. Pozwólcie zatem, że w kilku słowach wytłumaczę, o co w niej chodzi. Wszyscy jesteśmy już w trzeciej klasie i możemy chyba pozwolić sobie na zabawy w trochę ostrzejszym stylu. Tak uważam. "Słoneczko” jest właśnie taką zabawą. Zasady są następujące: przede wszystkim, wyskakujemy z ciuszków – to podstawa.  
- Mamy być nago?
- Tak, nago. Ale nie przerywaj. – Robert kontynuował. – Dziewczyny kładą się na plecach głowami do siebie (stąd właśnie wzięła się nazwa zabawy – "słoneczko” – pamiętacie z dzieciństwa). Chłopcy stają naprzeciwko nich. Na dany znak każdy chłopak uprawia seks z dziewczyną leżącą przed nim. Przez pół minuty. Potem następuje zmiana partnerki. I tak w kółko. Chłopak, który najwcześniej osiągnie orgazm, przegrywa. Wygrywa ten, który wytrzyma najdłużej.
Po tych słowach zapadła cisza. Natalia aż zaniemówiła z wrażenia. Nie tylko ona zresztą. Wszyscy patrzyli na siebie, nie bardzo rozumiejąc to, co przed chwilą usłyszeli.  
- Zaraz! – Natalia ocknęła się jako pierwsza – Czy ja dobrze zrozumiałam? Powiedziałeś: "uprawia seks?” Tak naprawdę? For real?
- Tak, for real. Dobrze zrozumiałaś. – Robert popatrzył po obecnych. – Czy ktoś jeszcze czegoś nie rozumie?  
- W takim razie ja odpadam. Nie mam zamiaru brać udziału w tej orgii. – Natalia była zdecydowana. – A Ty, Marta?
- Nno nnie wiem. – zawahała się. – Może to nie jest to, co myślimy.
- Na pewno jest. Zresztą, brat ostrzegał mnie przed tym. Teraz wiem, co miał na myśli.  
- Wymiękasz, Natalia? – zadrwił Robert. – Nie sądziłem, że z Ciebie taka cnotka.
- Zostaw ją, pewnie jest jeszcze dziewicą. – zawyrokowała jakaś podchmielona laska zaśmiewając się pijackim chichotem.
- Na to właśnie liczyłem – Robert podszedł do Natalii i spróbował ją objąć. – Miałem nadzieję, że będę pierwszy.  
Jego ręka już prawie dotykała dziewczyny, ale w tym samym momencie jakaś inna ręka złapała ją za nadgarstek i odciągnęła na bok.
- Weź swoje rzeczy, Naty. Odprowadzę Cię do domu. – głos Adama był ostry jak brzytwa.  
Posłusznie kiwnęła głową.
- Aaa, już rozumiem. – Robert ani myślał się poddać. – Wolisz z nim, tak? Jeden na jeden? Okej, trzeba było tak od razu. Nie wtrącałbym się.
Natalia niemal w ostatniej chwili powstrzymała Adama.
- Daj spokój. – uspokajającym gestem położyła mu rękę na piersi. – On tylko chce Cię sprowokować. Nie pozwól mu na to. – spojrzała na przyjaciółkę. – Marta? My wychodzimy, a Ty? Idziesz z nami czy zostajesz?
- Nie możesz wyjść! – Robert popatrzył na Martę swoim najbardziej uwodzicielskim wzrokiem. – Jeżeli to zrobisz, to ktoś zostanie bez pary. Zostaw ich, niech sobie idą.
- Chyba jednak zostanę. – Marta spojrzała prosząco na Natalię. – Nie gniewaj się, Naty.
Kiedy wyszli, Natalia zatrzymała się na chwilę.  
- Poczekajmy parę minut. Może się namyśli. – nagle spojrzała na Adama z wyrzutem. – A swoją drogą, czemu nam o tym nie powiedziałeś? Mówiłeś, że wcześniej byłeś już na przyjęciu u Roberta, mogłeś nas uprzedzić. Wiedziałybyśmy, czego się spodziewać.
- Nie mogłem, bo o niczym nie wiedziałem. Wtedy nie było tego typu zabaw.
- Myślisz, że oni naprawdę …? – Natalia nawet nie mogła dokończyć zdania.
- Nie wiem. – odparł – I prawdę mówiąc, nie chcę wiedzieć. – popatrzył w stronę domu, ale nic szczególnego się tam nie działo. – Chodźmy, raczej już nie przyjdzie.
- Masz rację. Poza tym, robi się zimno.

Następnego dnia Natalia na próżno oczekiwała telefonu od przyjaciółki. W końcu postanowiła sama zadzwonić. Marta długo nie podnosiła słuchawki, wreszcie odebrała.  
- No cześć! – zagadnęła Natalia – I jak tam było wczoraj?
- Słuchaj, Naty. – Marta wydawała się nieco speszona. – Możemy o tym nie rozmawiać? Nie gniewaj się, ale nie chcę teraz o tym mówić. Może za jakiś czas, jak już to wszystko ogarnę. I na pewno nie przez telefon.  
- Oki, skoro tak chcesz. Ale u Ciebie wszystko dobrze?
-Tak, dobrze. – rozłączyła się.
Natalia zastanowiła się. Chyba nie wszystko było w porządku. Postanowiła jednak uszanować wolę przyjaciółki i dać jej czas na uporanie się z tą sytuacją. Nadal nie potrafiła pojąć jej decyzji. I innych, którzy wzięli udział w tej "zabawie”. Właściwie po co to? Dla półminutowego seksu z chłopakiem, który jej się podoba? Przecież to bez sensu.  
Tak się złożyło, że jednak nie porozmawiały. Natalia nie chciała naciskać, uznając, że Marta sama zdecyduje, kiedy nadejdzie odpowiedni moment. Zauważyła tylko, że dziewczyna jakby przycichła, przestała też udzielać się towarzysko. Natalii to nie przeszkadzało. Sama też odpuściła sobie przyjęcia u Roberta, cieszyła się więc, że ma przyjaciółkę tylko dla siebie.  
Bomba wybuchła kilka tygodni później. Marta była w ciąży. To był szok. Dla wszystkich. Natalia siedziała na łóżku przyjaciółki i patrzyła na nią oczami okrągłymi ze zdumienia i wielkimi jak spodki.
- Zaraz! Poczekaj! Co Ty powiedziałaś? – nie mogła zrozumieć. – Jak to "w ciąży”?  
- Normalnie, czego nie rozumiesz? Mam Ci to narysować?  
- No, ale z kim? – w tej chwili dotarło do niej, w jaki sposób mogło do tego dojść. – Nie zabezpieczyliście się wtedy?
- Nie. Chłopak, który miał przynieść prezerwatywy, nie przyszedł. Nikt inny nie miał.  
- I mimo wszystko zdecydowaliście się? – Natalia była wstrząśnięta. – Szczyt braku odpowiedzialności, daję słowo!
- Przestań, dobrze? – Marta spojrzała na nią z bólem w oczach. – Wystarczy mi kazania rodziców. I tak się podle czuję.
- Powinnaś! – Natalia nie chciała być okrutna, ale ktoś musiał to Marcie powiedzieć. – Powinnaś odpowiedzieć sobie na pytanie, czy naprawdę było warto? Dla chwili przyjemności z Robertem? Czy chociaż on był pierwszy?
- Nie. – odpowiedziała cicho.
- No właśnie. A zanim do niego doszło, przeleciało Cię dziesięciu innych, tak? Marta, na litość boską! No dobrze. – dodała widząc, że przyjaciółka za chwilę się rozpłacze. – Co na to Twoi rodzice? Wiedzą, jak to się stało?
- Oczywiście, że wiedzą. Od razu wszystko im powiedziałam. Byli w szoku, kiedy się dowiedzieli, że ich 15-letnia córka uprawia seks grupowy. Są teraz u dyrektora na rozmowie. Postanowili, że przeniosą mnie do innej szkoły.  
- Teraz? Kilka miesięcy przed końcem szkoły? To bez sensu.  
- Też tak myślę, ale taką podjęli decyzje. Myślę, że to dobre wyjście. Wiesz, co by się działo, gdyby ludzie się dowiedzieli. Nie miałabym życia. Nie wytrzymałabym tych drwiących spojrzeń, uśmieszków, szeptów za plecami. Tak będzie lepiej. Tam nikt mnie nie zna, a czas szybko zleci.  
- Może masz rację. A co z dzieckiem?
Marta nie odpowiedziała. Spojrzała tylko na Natalię wzrokiem, który mówił: "nie domyślasz się?” "No tak.” – pomyślała Natalia. – "To logiczne. Urodzić dziecko w wieku 15 lat to samobójstwo.”
- Pamiętaj, że nie jesteś sama. – podeszła do przyjaciółki i objęła ją. – W tej czy innej szkole, zawsze będziemy się przyjaźniły.  

Po powrocie do domu, Natalia zastała rodzinę siedzącą w salonie. Postanowiła wykorzystać okazję i o wszystkim im opowiedzieć – w końcu i tak się dowiedzą.  
- Dobrze, że jesteście tu wszyscy, bo muszę wam o czymś powiedzieć. – zaczęła.
- Jeżeli o Marcie, to już wiemy. – matka podeszła do córki i objęła ją. – Jej rodzice powiedzieli nam, co się stało.  
- Już wiecie? – zdziwiła się, ale i ucieszyła zarazem. Nie bardzo wiedziała, jak im to przekazać. – To dobrze.
- Posłuchaj, Naty. – odezwał się ojciec. – Postanowiliśmy z mamą, że jutro pójdziemy do Twojej szkoły i porozmawiamy z dyrektorem. Takie rzeczy nie mogą dziać się bezkarnie.  
- Myślę, że rodzice Marty już z nim rozmawiali. – odpowiedziała Natalia. – Poza tym, nie bardzo wiem, co to da. Skutek będzie taki, że dyrektor palnie nam kazanie, pedagog palnie nam kazanie, wychowawca palnie nam kazanie. A to, co się działo, nadal będzie się działo. Tyle tylko, że po cichu. "Słoneczko” zejdzie do podziemia.
- Mimo wszystko pójdziemy. Przynajmniej będzie wiedział, że ktoś się interesuje. A tego chłopaka powinni wydalić ze szkoły.  
- To akurat byłoby nierozsądne. – wtrącił się Darek. – W nowej szkole, na nowym, dziewiczym terenie, będzie robił to samo. Tym bardziej, bo nikt go tam nie zna.  
- Zgadzam się. – Natalia przysiadła na brzegu kanapy, na której siedział jej brat. – Poza tym, nie chcę go bronić, ale on nikogo do niczego nie zmuszał. Jestem tego najlepszym przykładem. Mogłam wyjść, kiedy chciałam. I wyszłam. Każdy mógł tak zrobić. To była ich decyzja, Marty i innych.
- Dzięki Bogu, że tak zrobiłaś! – matka wciąż nie mogła dojść do siebie. – W głowie mi się nie mieści, że w tym wieku można robić takie rzeczy. Ciąża! Chryste! Czy ona w ogóle wie, kto jest ojcem tego dziecka?  
- Słoneczko – odpowiedziała Natalia. – To jest owoc "słoneczka.”

KONIEC

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii szkoła, użyła 2567 słów i 14536 znaków, zaktualizowała 8 maj 2016.

1 komentarz

 
  • garbaty

    Dobre i nie odbiega od realu . Takie zabawy były już znane w czasach hipisowskich lata 60-70 ubiegłego wieku min.  pod nazwą gwiazda

    29 lip 2016