Drzewa

Z malutkich nasionek wyrosły piękne i zdrowe drzewa. Były one pod czułą i czujną opieką innych drzew, a także pana leśniczego. On to, nie bacząc na nic,  codziennie przychodził podlewać i porozmawiać z drzewkiem. Wiedział, iż jest ono zestresowane całą sytuacją. Samo, małe w wielkim lesie. Wokół tylko nieznajome drzewa. Do tego deszcz i wiatr, które tylko dla samej zabawy mogły wyrządzić mu krzywdę. I tak rosło z dnia na dzień, miesiąca na miesiąc i roku na rok. Stopniowo zaprzyjaźniało się z otaczającymi go drzewami. Mieli coraz więcej tematów do wyszumienia. Któregoś pięknego dnia drzewko rozejrzawszy się bacznie po okolicy, zauważyło na drugim końcu polany samotną brzózkę. Tak jak i on otoczona była większymi drzewami. Z biegiem czasu Brzózka wyrosła na piękną brzozę z cudownym pniem, otoczona koroną zdrowych i intensywnie zielonych listków. Nie miała żadnych sęków. Pień był prosty, gałęzie rozchodziły się we wszystkich kierunkach, tworząc bujną czuprynę z liści. Po drugiej stronie polany, drzewko wyrosły też na piękny dąb. Korzenie weszły głęboko w ziemię, pień również był prosty a konary silne. Korniki się go nie imały. Wraz ze wzrostem szla też siła i zasięg. Brzózka, widząc tak piękny dąb, drżała nie tylko na wietrze. Raz w roku wymieniali się liśćmi miłosnymi. I choć wiedzieli, że nie będą nigdy blisko siebie, nie osłabiało to więzi między nimi. Dąb był dumny z Brzózki, Brzózka zaś cieszyła się z obecności dębu. Widząc siebie nawzajem, cieszyli się każdym promieniem słońca i wspólną kroplą deszczu. Sielanka nie mogła trwać jednak wiecznie. Którejś wiosny oba drzewa obudził dziwny dźwięk. Nie był to świergot ptaków ani szum innych stojących wokół nich drzew. Był to dziwny i bardzo głośny jazgot. Okazało się, że leśniczy musi zrobić wycinkę w lesie. Dźwięk to nasilał się, to cichł. Za każdym takim razem padało drzewo. Aż w końcu stało się... Dąb poczuł najpierw ukłucie, potem szarpanie. Na koniec czuł, jak przez jego pień przechodzi coś zimnego i ostrego. I nagle zachwiał się.... Raz w jedną, raz w drugą stronę. Nie mogąc utrzymać się w pionie powoli i majestatycznie zaczął się osuwać. Przechylał się coraz bardziej, aż w końcu upadł w poprzek polany. W ostatniej chwili jego najdalsza gałązka musnęła delikatnie jedną z gałęzi Brzózki. Po raz pierwszy i ostatni poczuł bliskość innego drzewa niż te, które go otaczały. Brzózka zatrzęsła się ze zgrozy i strachu. Jej ukochany padł pod naporem piły. Już nie będzie cieszyć się jego widokiem każdego dnia. Nie będzie widziała gry światła i cieni między jego gałęziami. To sprawiło, że z jej doskonałego pnia zaczęła płynąć żywica. Tylko w taki sposób mogła pokazać swoje uczucia do dębu. Już wiedziała, że w tym roku wszystkie napisane liście nie znajdą adresata. Minęła wiosna, lato... Brzózka z tęsknotą szumiała za dębem. Widok kawałka pnia wystającego z trawy jeszcze bardziej ranił jej duszę. Na jesień,  zamiast swoim zwyczajem wysłać liście na drugą stronę polany, zrzuciła je szybko pod siebie. Po zimie pogrążona ciągle w rozpaczy przestała dbać o siebie. Jej do tej pory piękny pień zaczął się wykrzywiać. Bujna korona przerzedziła się i zmierzwiła. Zamiast delikatnego i czułego szumu były jęki i piski poruszanych gałęzi. Do tej pory liście, które były intensywnie zielone, stały się malutkie i blade. Na jesień znowuż Brzózka zrzuciła je pod siebie. Po kolejnej zimie na jej pniu widać było coraz więcej żywicznych łez. Bardzo długo zbierała się na wiosnę. W tym roku na jej koronie nie było dużo liści, za to pojawiły się pierwsze uschnięte gałęzie. I tak z roku na rok uschniętych gałęzi przybywało, a liści ubywało. Aż którejś wiosny stało się... Żaden liść nie pokazał się na koronie Brzózki. Stała tak jeszcze kolejne dwa -trzy lata coraz trudniej utrzymując się w pionie. Tego lata zdarzyło się jednak coś, co zmieniło wszystko. Ranek był inny niż wszystkie. Ciężkie chmury pędziły po niebie, a wiatr stopniowo przybierał na sile. Brzózka chwiała się pod jego naporem, wytężając wszystkie siły, aby jednak zostać w pionie. Cóż z tego, kiedy dmuchnął nagle ze  zdwojoną siłą, drwiąc sobie z wysiłków Brzózki. Usłyszeć można było trzask i Brzózka przewróciła się na środek polanki. Gałęzie zadrżały... Minęły kolejne dwa lata... Po dębie został tylko uschnięty pień, po Brzózce sterczący kawałek suchego pnia. Na środku polany pojawiło się za to coś, co zaczynało nieśmiało wyrastać ponad trawę... Dwa malutkie drzewka wyrosły bardzo blisko siebie. Ich gałęzie splatały się, a pnie skręcały, jakby tańczyły ze sobą. Malutki Dąbek i młodą Brzózka splecione w uścisku. Złączone w cyklu, który zaczął się od nowa...

FengSzuja

opublikował opowiadanie w kategorii sen, użył 946 słów i 5009 znaków, zaktualizował 6 cze 2023.

3 komentarze

 
  • agnes1709

    Ładnie, ale (dołączam się do komentów  poniżej) przydałoby się poprawić. To tylko kilka minut, chyba warto je poświęcić i tekst dopracować. Daje łapę dla mobilizacji autora. ;)

    4 cze 2023

  • FengSzuja

    @agnes1709 spróbuję wygospodarować trochę czasu. Naprawdę mi go brakuje. Pracuję praktycznie cały tydzień na różne zmiany.

    5 cze 2023

  • FengSzuja

    @agnes1709 Poprawione...😉

    6 cze 2023

  • agnes1709

    @FengSzuja Git. ;)

    7 cze 2023

  • Pani123

    Fajna powiastka, podoba mi się . Nawet pomimo widocznych wybryków T9, spacji w dziwnych miejscach tudzież ich braku :smile:

    3 cze 2023

  • FengSzuja

    @Pani123 telefon ma swoje wady.  A na to by usiąść i pisać przy komputerze niestety brak czasu

    4 cze 2023

  • Dusza

    Piękne.

    30 maj 2023