Zmiany. część 4

Wrócił z kartą, wzięłam ją do rąk usłyszawszy, że mam wybrać co tylko zechcę. Maciek zamówił kawę i sernik. Poprosiłam o to samo, ponieważ uwielbiam sernik. Zauważyłam, że on też go uwielbia. Przynajmniej już wiedziałam coś o nim oprócz imienia.
-A więc skąd się wziąłeś tak nagle przede mną?- zapytałam nieśmiale. Czułam, że chłopak jest inny, czułam w środku, że kolorowo tez nie ma.  
Usłyszałam ciężki oddech z jego ust. Nie chciałam być natarczywa więc zabrałam się za kawę i rozmyślaniem co czeka mnie w domu jak Artur wróci.
-Wyszedłem na spacer.- powiedział to tak cicho, że ledwo usłyszałam.
-Skoro nie chcesz rozmawiać to nie musisz. Nie każę ci opowiadać, ale wiedz, że wiem, że coś jest nie tak.- odwróciłam się na bok i popatrzyłam na moją nogę. Była okropna.
-Nie to, że nie chcę- usłyszałam po chwili- po prostu to nie takie łatwe jak mogłoby się komuś wydawać.- wzdychał.
-Wiem, że ciężko, ale jeśli zechcesz, mimo że mnie nie znasz, możesz mi się wygadać.
-A co z Twoimi rodzicami?- zmienił nagle temat. O masz. Ja mam mu się spowiadać a on ani słowem się o sobie nie odezwie. Co za dziwny typ. Ale postanowiłam mu opowiedzieć co nieco. Może otworzył by się w końcu zważywszy na to, że ja mu opowiadam.
-Zginęli w wypadku.- powiedziałam, a łza w oku zakręciła mi się tak bardzo, że gdybym mogła to wylałabym z oczu cały wodospad.
-Oh przepraszam.
-Nie przepraszaj. Nie masz za co.
-A więc jak to się stało? Oczywiście jeśli chcesz mówić- delikatnie złapał mnie za rękę i popatrzył głęboko w oczy.
-Byli najszczęśliwszym małżeństwem jakie widziałam, mimo tych sprzeczek jakie bywały, zawsze widziałam prawdziwą miłość. Ojciec postanowił zabrać mnie, mamę i brata na wycieczkę w góry. Jakiś pijany kierowca z dużą prędkością wjechał w nasze auto. Mama nie była przypięta pasami i wyleciała przez szybę a tato miał złamane kręgi szyjne i rozbitą czaszkę. Nie mieli szans na przeżycie. Ja dostałam parę zadrapań i delikatnie stłukłam rękę. Miałam niespełna wtedy 9 lat. Brat trzymał się mocno, zszyli mu tylko ranę na lewej nodze.  
Miał 18 lat gdy to się stało. Nie wybaczył sobie tego, że musiał widzieć śmierć dwóch najbliższych mu osób, ja też płakałam nocami.  
Zamieszkaliśmy wtedy u babci na wsi, ale brat uparł się, że postara się o prawa rodzicielskie. Udało mu się. Wziął mnie pod swoją opiekę. Do tej pory żałuję, że zabrał mnie od babci.  
-To fajny brat, ale czemu żałujesz? Przecież to poświęcenie.- dopytywał podejrzliwie.
-Nie znasz go. Nie wiesz jaki on jest okrutny. Co ja muszę przeżywać. Ale uwierz nie chcesz wiedzieć a ja nie potrafię o tym rozmawiać.- spuściłam wzrok. Chciałam wziąć kawałek ciasta, ale w żaden sposób nie potrafiłam go przełknąć. To było zbyt ciężkie.
-Wiki, czy on cię w jakiś sposób krzywdzi?- zapytał przestraszony. Wiedział, że jest źle. Musiałam zmienić temat.
-A ty? Co tu robisz i ile masz lat? Nigdy wcześniej cię nie widziałam w okolicy.
-Wiesz, od urodzenia mieszkałem w Chinach. Nie pamiętam jak wygląda Polska.  
-Wybacz, że Ci przerwę, ale jakim cudem w takim razie umiesz język polski?- zapytałam, bo coś mi tu nie pasowało.  
-Zastanawiałem się właśnie kiedy zapytasz. Babcia, która mieszkała ze mną i moim rodzicami zawsze była za tym, że jeśli jest się polakiem to język znać trzeba. Więc nauczyła mnie i moją siostrę perfekcyjnie mówić po polsku. Ale niestety, nie miała jak nauczyć nas pisać.  
Zastanawiałam się jak to jest umieć rozmawiać po polsku a nie potrafić napisać najprostszego słowa. Postanowiłam, że skoro był dla mnie miły to zaproponuje mu małe korepetycje.
-Hmm. A chciałbyś może się nauczyć pisać?- palnęłam pytaniem prosto z mostu.
-Wiesz z miłą chęcią, ale nie mogę. Wróciłem do Polski aby zamieszkać tu bez rodziny. Zawsze chciałem tu przyjechać, lecz pracuje i nie mam ani czasu ani pieniędzy na szkołę, jakoś utrzymać się tu muszę.
-Tylko, że nie zrozumiałeś mojego pytania, z miłą chęcią dam Ci te korepetycje. Tak mogłabym ci się odwdzięczyć.- chciałam być przekonana, że się zgodzi lecz zobaczyłam małą nutkę wahania w jego oczach, nie wiedziałam o czym może myśleć.
-Byłabyś taka miła i podjęła się takiego zadania?- zapytał mnie ze łzami w oczach.
-Oczywiście.-w duchu skakałam z radości- tak mogłabym się zrewanżować za uratowanie tyłka.
Oboje wybuchliśmy śmiechem. Było tak nam miło rozmawiać, przebywanie z nim sprawiało mi ogromną radość, to tak jakbym na nowo odżyła.


***
Proszę, oto kolejna część. Nie wiem czy się Wam, moi drodzy czytelnicy, podoba. Postaram się jak najczęściej dodawać kolejne części :) o ile będzie "popyt" na moje opowiadanie :D
POZDRAWIAM!

MadzikLove

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 931 słów i 4933 znaków, zaktualizowała 9 kwi 2016.

2 komentarze

 
  • Milianna

    Podoba mi się. Czekam na kolejną

    11 kwi 2016

  • monis2112

    Super  :) pisz dalej.

    10 kwi 2016

  • MadzikLove

    @monis2112 dziękuję :D

    10 kwi 2016