Utracona miłość...

Hm... Od czego mam zacząć, może od tego, że tej miłości nigdy nie zapomnę.. Do opisania tego namówiła mnie moja przyjaciółka, powiedziała że to mi pomoże, że spadnie mi z serca część tego ciężaru, który nosze już od roku..  

Znaliśmy się od małego, wychowywaliśmy się razem. Maks był starszy ode mnie o rok i brałam go za mojego starszego brata, wszystko robiliśmy razem.. Był moim jedynym przyjacielem jemu mówiłam o wszystkim... Tego lata jechałam do cioci do Włoch żałowałam,że   Maks nie może jechać ze mną, ale obiecaliśmy sobie,że będziemy do siebie pisać maile. Pialiśmy do siebie co dziennie, wysyłałam mu zdjęcia z miejsc, które zwiedziłam...Było super... Ale któregoś dnia Maks powiedział mi że sie zakochał.. nie wiem dlaczego ale gdy przeczytałam to w mailu poczułam, że jestem o niego zazdrosna...sama nie wiem dlaczego zawsze uważałam go za mojego starszego brata ale gdy mi o tym powiedział miałam ochotę znaleźć tą dziewczynę i sie jej pozbyć..Byłam po prostu o niego zazdrosna i to jak cholera.. Zaczął mi ją opisywać  w mailach, jaka to ona nie jest śliczna i słodka...itp. doprowadzało mnie to do szaleństwa, nie wiedziałam co sie ze mną dzieje...po jakimś czasie zrozumiałam skąd bierze sie moja zazdrość o Maksa byłam w nim po prostu zakochana, ale wcześniej nie zdawałam sobie sprawy bo nigdy miedzy nami nie było nikogo innego... Nie mówię że nie miał on żadnych dziewczyn bo miał ich wiele ale w żadnej nie był zakochany o żadnej nie mówił tak jak mówił mi o niej.. Zrozumiałam że jeśli nie wrócę do domu wcześniej i nie wyznam mu co tak naprawdę do niego czuje ,to starce go na zawsze.. W końcu podjęłam decyzje powiedziałam do cioci że chce wrócić wcześniej do domu.. Następnego dnia wsiadłam do autokaru  i wracałam do domu.. przed wyjściem z domu napisałam do Maksa że wracam do domu. Gdy autokar przekroczył polską granice napisałam do Maksa o której będę mniej więcej na miejscu.. Bałam się że przyjdzie po mnie z "nią" nie zniosła bym tego.. Ale gdy wyszłam z autokaru zobaczyłam na placu tylko jego... Byłam taka szczęśliwa że go widzę że zarzuciłam mu ramiona na szyje i przytuliłam się do niego bardzo mocno,był zaskoczony ale gdy chciałam sie wycofać on przytulił mnie mocniej...powiedziałam :
-"Maks muszę ci o czymś powiedzieć..."
On popatrzył się na mnie i spytał:
-" O co chodzi maleńka?"
nie wiedziałam od czego mam zacząć więc palnęłam:  
-"Kocham cię"
nic nie odpowiedział stał i patrzył się na mnie, odeszła ode mnie cała odwaga, pomyślałam że źle zrobiłam że mu powiedziałam.
-"Słuchaj Maks zapomnij o tym co ci powiedziałam przed chwilą"
a on na to:
-"ale dlaczego mam o tym zapomnieć?"
-"Dlatego że nie powinnam ci mówić takich rzeczy skoro jesteś zakochany.."
spuściłam głowę w dół  bo nie chciałam widzieć jego wzroku...
a on powiedział:
-"Głuptasie nawet nie wiesz jak bardzo się ciesze że mi to w końcu powiedziałaś.."
podniosłam wzrok, a on patrzył się na mnie i się uśmiechał...wyglądał tak słodko...myślałam że ta chwila to sen...ale on znowu zaczął mówić:

-"Kocham cię odkąd tylko pamiętam, próbowałem zabić tą miłość bo byłem pewny że ty mnie nigdy nie pokochasz..skarbie kiedy wyjechałaś nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.. brakowało mi twoich niebieskich oczu, śmiechu.. bałem się że poznasz tam kogoś, że sie zakochasz.. postanowiłem że wyznam ci w końcu miłość ale będę robił to stopniowo, krok po kroku żebyś zrozumiała jak bardzo cie kocham...
...mówił mi w tedy jeszcze wiele innych rzeczy, to był najpiękniejszy dzień w moim życiu, pamiętam każde jego słowo, każde spojrzenie i dotyk...
Byliśmy razem 2 lata aż do chwili kiedy doszło do kłótni między nami.. wsiadł wtedy na motor i pojechał...dzwoniłam do niego, pisałam smsy ale nie dawał znaku życia... zaczęłam się martwić, dzwoniłam po wszystkich naszych znajomych czy ktoś go nie widział.. w końcu zadzwonił telefon byłam pewna że to on ...  To była jego mama, dzwoniła ze szpitala.. Powiedziała że Maks miał wypadek..
spytałam się jej:

-"Co z nim jest poważnie ranny, w którym szpitalu jest...??"
jego mama odpowiedziała mi:
-" Ewa....Maks...nie żyje.."

odebrało mi powietrze, odłożyłam telefon upadłam na ziemie i zaczęłam płakać..miałam nadzieje że to tylko zły sen że sie obudzę a Maks będzie siedział kolo mnie i głaskał bo włosach...
...Ale to nie był sen, Maks nie żył a ja  zostałam sama... Mój najlepszy przyjaciel i ukochany odszedł na zawsze... nie mogłam w to uwierzyć...

Trzy dni po wypadku odbył się pogrzeb Maksa, trumna była zamknięta ...Gdy tak stałam nad jego trumną zrozumiałam ze nie umiem bez niego żyć...Dzień po pogrzebie, weszłam do wanny napuściłam wodę i połknęłam paczkę tabletek na sen mojej babci...Znalazł mnie tato zawiózł na pogotowie zrobili mi płukanie żołądka i poleżałam kilka dni na odtruciu.. Rodzice mieli i maja do mnie zal ze chciałam się zabić a ja po prostu nie umiem żyć bez niego...chciałam być znowu z nim bez niego jestem nikim, on nadawał sens mojemu życiu, on sprawiał ze w jednej chwili się śmiałam a w drugiej płakałam ale on kochał mnie taka jaka jestem naprawdę, rozumiał mnie... teraz jestem sama, oczywiście mam rodzinę i przyjaciółkę która spotkałam na terapii na która wysłali mnie rodzice po tej probie odebrania sobie życia... Ale dla mnie życie bez niego, to tak jakbym była martwa ale dalej była na tym świecie... jestem na jego grobie codziennie a nawet kilka razy dziennie mowie do niego ale wiem ze on mi już nie odpowie nie doradzi nie przytuli... nie wiem jak długo będę wstanie wytrzymać to uczucie winy które ciąży mi na sercu, przecież gdybym go zatrzymała on by pewnie jeszcze żył... Kocham go nadal i zawsze będę kochać...

Może wielu z was którzy będą czytać ta historie pomyślą ze to jakaś bajka która sobie jakaś laska wymyśliła, ale ja przeżyłam to naprawdę... I daje wam jedna rade nigdy nie pozwólcie odejść swojej miłości ja pozwoliłam i ja straciłam...

~paczuszekk@wp.pl

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1221 słów i 6367 znaków.

5 komentarzy

 
  • Anka

    miałam to samo tez byłam z chłopakiem 2 lata tylko ze ja jechałam samochpdem z nim on nie żyje ja byłam 4 miesiące w szpitalu żąłuje ze niemogłam byc na jego pogrzebie tez próbowałam sie zabic i gdyby nie moja mama juz dawno by mnie tu nie było była bym z osoba którą naprawde kocham.... to było w tamtym roku a za kazdym razem wspominam to jak by to sie działo wczoraj:((((

    11 paź 2012

  • gość

    to smutne,ale wiem co czujesz...;(

    27 paź 2008

  • gość

    piękna i bardzo smutna historia współczuje :((

    19 paź 2008

  • gość

    rozumiem cie przezezyłąm cos podobnego wiem jakto boli jesli bedziesz chciałą zemna pogadać napisz na tego e-maila
    marta.saba@o2.pl

    17 paź 2008

  • gość

    smutne ! ;(((

    13 paź 2008