Umowa cz.2

Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, był na prawdę zdziwiony. Wyjęłam słuchawki z uszu i poczekałam, aż zrobi to samo.
-cześć. Ola jestem.-wyciągnęłam w jego stronę dłoń. Patrząc na mnie podejrzliwie odwzajemnił gest.
-Daniel.-zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu. Nie zajęło mu to dużo czasu z moimi 160-cioma centymetrami wzrostu. Nie zobaczył też raczej nic godnego uwagi, mam zwyczajną figurę, nie jestem ani gruba, ani chuda, oceniajac mnie po twarzy, ludzie czesto dają mi z dwa lata mniej, w dodatku mam długie blond włosy, całość daje efekt stosunkowo ładnej, delikatnej dziewczyny wyglądającej na młodszą niż w rzeczywistości jest.-czego chcesz?
-sympatyczny jesteś, ludzie pewnie uwielbiają z tobą rozmawiać.
-tutaj nikt ze mną nie gada, dla tego pytam czego ode mnie chcesz?
-wcale się nie dziwię, że nie chcą z  tobą rozmawiać, mógłbyś być trochę milszy.
-masz coś jeszcze do powiedzenia? Jak nie to spadaj.- odwrócił ode mnie głowę, włożył słuchawki do uszu i znowu wpatrywał się w wodę.
Dupek. Nie będzie mnie tak olewał. Pociągnęłam za kabel od jego słuchawek tak, że wypadły mu z uszu. Znowu na mnie spojrzał, był zdziwiony i zdenerwowany.
-masz jakiś problem?
-właściwie tak. Ciebie. To moje miejsce, przychodze tu codziennie wieczorem i zawsze siadam dokładnie tu gdzie teraz, więc albo idź być dupkiem gdzie indziej, albo zacznij być dla mnie trochę milszy.
-ty popierdolona jesteś.-wyjął paczkę papierosów i odpalił jednego, teraz obraz był pełen.
-wiem. A Ty jesteś totalnym dupkiem. Decyduj którą opcje wybierasz.
-nigdzie się stąd nie ruszam.
-w takim razie będziesz musiał mnie znosić.
Patrzył na mnie zaciągając się kolejnym buchem. Wyglądał jakkby zastanawiał się czy odesłać mnie do psychiatryka, czy utopić w kanałku. W koncu odwrócił wzrok. Siedzielismy tak w ciszy paląc i patrząc na odbijające się w wodzie światło zachodzącego słońca.
-często tu przychodzisz?-postanowiłam w końcu się odezwać.
-codziennie.
-słuchaj... nie zaczęliśmy najlepiej. Ale mam super propozycje...-przeszył mnie pytającym spojrzeniem.- Ty z nikim tu nie rozmawiasz, ja tez raczej nie zadaje się z ludźmi ze wsi, a oboje przychodzimy tu o tej samej porze. Zawrzyjmy układ.
-jaki znowu układ?
-będziemy ze sobą rozmawiać. Ty bedziesz miał do kogo buzie otworzyć, a ja nie bede sie dziwnie czuła przychodząc tutaj. To tylko 14 dni, za dwa tygodnie wyjade i znowu będziesz miał święty spokój.-patrzył na mnie dość dziwnie, chyba nie potrafie tego w żaden sposób opisać.-co Ci szkodzi? Oboje zapewnimy sobie pewnego rodzaju rozrywke. Mi zazwyczaj zaczyna się tu nudzić po paru dniach, a ty siedzisz tu już miesiąc, nie wierzę, że ani trochę nie świrujesz?-zaśmiał się, sukces, widzę światełko nadziei.- nie masz już dość robienia ciągle tego samego? Robienie tego ze mną będzie jakąś odmianą. Dwa tygodnie. To jak?
-dwa tygodnie?
-dokladnie. Potem ja wyjeżdżam, ty tu zostajesz i zapominamy o swoim istnieniu.
-masz dobre argumenty.
-jestem mistrzem argumentów.- rozmowa stawała się coraz normalniejsza, oboje się uśmiechaliśmy, swoją drogą uśmiech miał nieziemski, wiedziałam już, że jestem na wygranej pozycji.
-a co jak sie we mnie zakochasz i bedziesz mnie potem nękała?-droczył się ze mną. Roześmiałam się w głos.
-o to się nie bój, ja sie nie zakochuję.-wcale go nie okłamałam, miałam paru chłopaków, ale żadnego tak na prawdę nie pokochałam.
-bo nie znałaś mnie.- pewny siebie dupek.
-nie jesteś w moim typie.
-okej. Niech będzie.
-czyli uwowa stoi?
-mam nadzieję, że nie będę tego żałował.

Pulpet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 658 słów i 3732 znaków.

Dodaj komentarz