CZĘŚĆ I – KIEDYŚ
- Nie chcę iść sama do liceum – marudziłam, grzebiąc łyżką w misce z płatkami. Nie byłam głodna – żołądek miałam ściśnięty. – Moja klasa pewnie będzie się składała z samych napudrowanych idiotek i niedorozwiniętych kolesi.
- Jak zwykle przesadzasz – upomniała mnie mama, dalej stojąc przy kuchence. Pogroziła mi drewnianą łyżką. – Na pewno znajdziesz sobie fajne koleżanki. Poza tym, nie będziesz sama. Catherine idzie do tego samego liceum.
- Ale nie będziemy w tej samej klasie. To prawie tak, jakby jej tam nie było – mruknęłam i odsunęłam od siebie miskę.
- Nie denerwuj się tak. Do rozpoczęcia roku masz jeszcze trochę czasu. – Mama krzątała się po kuchni, ledwo na mnie patrząc. – Dzisiaj idziesz się tylko rozejrzeć. Może znajdziesz już jakąś koleżankę ze swojej nowej klasy. I może jakiegoś chłopaka?
Wzniosłam oczy do nieba. Mojej mamie nie brakowało optymizmu. Sprawiała wrażenie, jakby chciała na siłę wepchnąć mnie prosto w ramiona jakiegoś przystojniaka. Może i miałam gęste, długie czarne włosy i brązowe oczy, za jakie – jak mawiała mama – faceci daliby się pokroić, ale zupełnie nie nadawałam się do chodzenia na randki. Wiedziałam to od dawna.
- Przecież wiesz, że nie chcę chłopaka.
- Może to i lepiej. Chłopcy najczęściej tylko zawracają głowę.
- Powiedziała zamężna kobieta – uzupełniłam jej wypowiedź, po czym chwyciłam torebkę, słysząc wibracje komórki. – Lecę. Cat już na mnie czeka.
- Zaprzyjaźnij się z kimś! – zawołała za mną mama, gdy zatrzaskiwałam drzwi.
Łatwo było jej mówić – wyraźnie nie znała ludzi w liceum. Już teraz mogłam sobie wyobrazić jakąś diwę, królową każdej dyskoteki i tej, która podbijała serca wszystkich chłopaków dookoła. Zapewne będzie też jakiś kujon, mięśniak, tacy, którzy nie wychylają się z kąta… długo by wymieniać.
Cat już czekała na mnie pod domem. Razem poszłyśmy na przystanek. Po chwili przyjechał autobus. Usiadłyśmy prawie przy kierowcy i od razu pogrążyłyśmy się w rozmowie.
- Tylko licz przystanki – upomniałam Catherine. – W końcu przegapimy ten właściwy i będziemy krążyć po całym mieście.
- Czemu to ja mam liczyć przystanki? – Przyjaciółka obrzuciła mnie uważnym spojrzeniem. – Poczekaj, niech zgadnę. Ty nawet nie pamiętasz adresu szkoły.
Przybrałam niewinną minkę.
- Jeszcze są wakacje! Po co mam sobie zajmować pamięć jakimś adresem?
- Po to, by się nie zgubić, kiedy wakacje już się skończą.
Wysiadłyśmy sześć przystanków dalej. Okazało się, że razem z nami wysiadła również połowa autobusu. Tłum ruszył w stronę szkoły. Rzuciłam krótko okiem na poszczególne osoby, ale nie dostrzegłam nikogo ciekawego.
- To ma być jakieś zorganizowane spotkanie? – rzuciłam do Cat, po raz kolejny ukazując moją niewiedzę.
- Chyba nie. – Wzruszyła ramionami. – Po prostu mamy połazić po szkole. Ale może będą jakieś krótkie spotkania w salach. Nie wiem zresztą, zobaczymy na miejscu.
Cieszyłam się, że była ze mną Catherine. Sama nie czułabym się tutaj zbyt pewnie – gdy ogrodził nas tłum, lada moment bym się zgubiła. Nie byłam zbyt pewna siebie, a przy większej ilości osób nagle zapominałam języka w buzi. Catherine też nie była jakoś super odważna, ale będąc we dwie, dawałyśmy sobie radę. Tak więc kroczyłyśmy przed siebie – czarnulka i blondynka, tego samego wzrostu, z delikatnymi uśmiechami na twarzach.
Okazało się, że na miejscu faktycznie były wywieszone listy z osobami przydzielonymi do konkretnych klas i numery sal, w których można było się spotkać, ale gdy poszłam do tej wskazanej obok mojego nazwiska, nikogo nie było. Wzruszyłam więc ramionami i poszłam z Cat zwiedzać budynek. Nie był za duży, ale i tak cieszyłam się, że tu przyszłam, ponieważ po paru chwilach już mniej więcej pamiętałam rozkład sal, co będzie bardzo pomocne pierwszego dnia. Krążyłyśmy w kółko, na początku same – po chwili jednak ktoś nas zaczepił. A to jakaś dziewczyna, a to jej kolega, którzy zostali przypisani do klasy razem z Cat. Fajnie było mieć towarzystwo, ale trochę żałowałam, że nie poznałam nikogo z mojej klasy. Dobrze by było znać już kogoś, do kogo można by było otworzyć usta na przerwie.
Gdy przechodziłyśmy obok stołówki, w oczy nagle rzucił mi się pewien chłopak. Sama nie wiedziałam, dlaczego – był całkiem niepozorny. Stał i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Był ubrany w ciemne dżinsy i czarną bluzę. Nie wyglądał jakoś nadzwyczajnie, a jednak na jego widok coś mi podskoczyło w żołądku.
Zobaczyłam, jak jego wzrok kieruje się w moją stronę, więc czym prędzej się odwróciłam, żeby nie przyłapał mnie na gapieniu się na niego. Udałam, że razem z Catherine czytam regulamin stołówki.
- Mogliby wywiesić od razu jadłospis na pierwszy tydzień szkoły – rzuciła Cat. – Wtedy czytałabym to z dużo większym zainteresowaniem.
- Tylko jedzenie ci w głowie – rzuciłam, drocząc się z nią. – A później twój tyłek nie wejdzie w żadne dżinsy.
- Głupia jesteś! – Walnęła mnie pięścią w ramię. Bokserem to by nie została, jednak od jej uderzenia zachwiałam się lekko. Zatoczyłam się jak pijana i zanim zdążyłam odzyskać równowagę, poczułam, że moje ciało zatrzymało się na kimś innym. Odwróciłam się niczym rażona prądem i stanęłam oko w oko z tym chłopakiem.
- Przepraszam! – wydukałam.
- Nie ma za co – uśmiechnął się. Zobaczyłam, że lekko się zaczerwienił, gdy spostrzegł, że dalej trzyma mnie za przedramię, powstrzymując od upadku. Ja nie miałam nic przeciwko temu. Spodobał mi się jego dotyk – ciepły, przyjemny, prawie znajomy. Jego ręka w całości otuliła moją i chciałam się tym napawać, jednak chłopak wyraźnie zawstydził się jeszcze bardziej i cofnął rękę. Myślałam, że od razu odejdzie, ale stał dalej w tym samym miejscu.
- W której jesteś klasie? – spytał.
- A – odpowiedziałam, w myślach zaciskając kciuki, by okazało się, że to również jego klasa. Zanim jednak zdążyłam go o to zapytać, podbiegła do niego ta dziewczyna, która wcześniej z nim rozmawiała.
- Chodź, idziemy na spotkanie! – zawołała, ciągnąc go za bluzę, a ja miałam ochotę ją udusić. Czy nie widziała, że ze mną rozmawiał? Po cichu miałam nadzieję, że zostanie. On jednak pomachał mi i odszedł. Starałam jak sparaliżowana dobre parę sekund, gdy szturchnięcie Cat przywróciło mnie do życia:
- Ej, laska, co z tobą?
- Nic – odparłam automatycznie. Że też ta dziewczyna musiała przyjść akurat w tym momencie! Mogłabym się dowiedzieć, jak miał na imię i czy był w mojej klasie. A tak, musiałam poczekać jeszcze tydzień.
- Myślałam, że nie szukasz chłopaka – powiedziała zgryźliwie Catherine, obserwując mnie.
- Ja też tak myślałam – przytaknęłam jej, ale przed oczami wciąż miałam jego śliczną twarz. Być może trzeba było jednak zmienić zdanie.
#
Co się ze mną działo? Odkąd wróciłam do domu, byłam w stanie myśleć tylko o nim. Nie pamiętałam, gdy ostatni raz się tak czułam – raz po raz odtwarzałam te kilka sekund, jego uśmiech, jego dotyk, brązowe włosy opadające na czoło i ten słodki rumieniec… miałam ochotę się spoliczkować. To był tylko jeden chłopak, którego było mi dane oglądać przez kilka sekund! Jaką miałam pewność, czy jeszcze kiedyś z nim porozmawiam albo że ta dziewczyna, która go zabrała na spotkanie, nie była jego dziewczyną? A jednak nie mogłam się powstrzymać, by o nim nie myśleć. Czułam się jak głupiutka nastolatka. Zwiałam do pokoju, by mama nie rzucała różnych uwag co do mojego nastroju. Raz po raz uśmiechałam się sama do siebie i zastanawiałam się, czy za tydzień – w pierwszy dzień szkoły – zrobić sobie jakąś ładną fryzurę. Moje włosy były już całkiem długie i w końcu mogłam zrobić z nimi coś więcej, niż tylko kucyk bądź krótki warkoczyk.
Nie chciałam przyznawać się do tego Catherine ani mamie, ale cała aż płonęłam nadzieją, której nie czułam od dawna.
/ Trochę krótki, mam nadzieję, że potem będą mi wychodziły dłuższe. W związku z pierwszym rozdziałem dodaję krótką adnotację: mam nadzieję, że nikomu nie będzie za bardzo przeszkadzało, jeśli główna bohaterka będzie momentami nieco dziecinna. Tak jak zaznaczyłam na górze, jest to część dotycząca przeszłości, a więc Mary była wtedy nastolatką, które, jak wiadomo, mają jeszcze mało w głowie niekiedy... :P
5 komentarzy
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
santa
Witam. Mamy dziś drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia i korzystając z wolnego czasu postanowiłam poczytać kilka opowiadań. Wybacz że się nie przedstawię, pisałam już osobie wiele np. przy opowiadaniach "Franek42" i to by była tylko mdła powtórka. Droga Sandro pozwól że opowiadanie "Przywracając życie" dopiero się zaczyna i trudno napisać cokolwiek z sensem, zanosi się ciekawie. Lecz to opowiadanie właśnie skłoniło mnie do zapoznania z pozostałymi które napisałaś. Może nie mam racji ale najpiękniejsze opowiadanie to "Pokochać znowu", wiesz czytając po prostu - popłakałam się. Opowiadanie oceniane w skali 1-10, niemogę ocenić zabrakło by skali, super. GRATULUJĘ. Pozdrawiam. Santa.
candy
@santa oj, naprawdę? Miło mi!! Choć ja się osobiście nie zgadzam to była pierwsza historia którą napisałam, ale miałam wtedy chyba z 14/15 lat, a więc i myślenie jeszcze dziecinne, nie do końca ukształtowane... Mimo wszystko cieszę się, że komuś i tak przypadło do gustu
agnes1709
Kiedy dwójka? Nie ma co czytać, tu ludziska dramatów nie piszą No i jestem ciekawa, jak to rozwiniesz
candy
@agnes1709 postaram się niedługo
agnes1709
@candy A jaki to dzień tygodnia, jakiś nowy wymyślono? Choć patrząc na to, co teraz dzieje się w rządzie... (a kiedy się nie dzieło, nie?). :
POKUSER
Łapka w górę
Fanka
Już nie mogę się kolejnych części doczekać
agnes1709
Stylistyka nadal nienaganna (prócz jednego niesfornego przecinka), ale nie wiem, po co to piszę, przecież to było do przewidzenia Na razie niezbyt wiele się dzieje, nie moge się więc za bardzo wypowiadzieć, aczkolwiek daję łapkę i zapewniam, że przeczytam dwójke, jak się tylko pojawi. p.s. Powtórzę się, ale mam nadzieję, że jednak pociągniesz to w stronę dramatu. Pozdrawiam!
candy
@agnes1709 postaram się, ale jednak trochę wątku miłosnego trzeba najpierw wpleść
agnes1709
@candy Jasne, autor rządzi