Przyjaciele

- Pięknie to wygląda prawda? - zapytałam Filipa siedzącego obok mnie na dachu starej chatki stojącej od dawien dawna nad brzegiem jeziora. Słońce chyliło się ku zachodowi, tworząc zapierający dech w piersiach widok. Promienie odbijały się na tafli wody, a liście na drzewach cichutko szumiały pod wpływem lekkiego, ciepłego wietrzyku. Na niebie nie było ani jednej chmurki, tak ładnego dnia ta mała mieścina dawno nie widziała. Idealna sceneria do happy endu w jakiejś mało ambitnej komedii romantycznej.  
- Tak, mógłbym tu umrzeć. Miałaś racje, to miejsce jest świetne - odparł i spojrzał na mnie z uśmiechem, jednak w jego oczach krył się smutek. Gdy to zauważyłam - również posmutniałam. Choć odrzucałam tę myśl to czułam, że nie jestem osobą z którą chciałby teraz być w tym magicznym miejscu.
- O czym myślisz? - zapytałam z troską w głosie, nie sposób było się nie domyślić do czego piję.  
- Nie o Ani, jeśli do tego zmierzasz, mówiłem Ci już, że nic już do niej nie czuję - westchnął.
- Może i nic nie czujesz, ale o ile dobrze pamiętam to tęsknisz za tym co było i chciałbyś cofnąć czas. Wybacz, ale według mnie to znaczy, że wciąż coś czujesz - no i znowu to robię. Wtrącam się w jego uczucia i próbuje wejść do jego głowy. Staram się być dobrą przyjaciółką i wypytuje go o nią, a tak naprawdę każde jego słowo mnie rani. Ciąglę tylko bawię się dla innych w psychologa, a swojego życia nie potrafię uporządkować.
- Nie zrozumiesz mnie, ja tak naprawdę nigdy nie miałem możliwości zobaczyć jak to jest z nią być. Przez to, że mnie olała ciągle się zastanawiałem, jak sprawy mogłyby się potoczyć gdybym zrobił wszystko inaczej. Obwiniałem się - wpatrywał się z zamyśleniem w jezioro, jedno spojrzenie na niego wystarczyło mi by zgadnąć jego myśli. To jest właśnie w tym wszystkim najgorsze. Czasem naprawdę nienawidzę tego, że tak dobrze go znam.
- Niestety bardzo dobrze Cię rozumiem - mruknęłam i odwróciłam wzrok, ale czułam jego spojrzenie na sobie. Nie odwzajemniłam go, nie chciałam by zobaczył co się kryje w moich oczach. Jeśli ktoś może go zrozumieć w tym temacie to na pewno jestem to ja. Całe moje życie miłosne to jedno wielkie niepowodzenie. Jednak nie mam zamiaru mu mówić, że zawsze jak się w kimś zakochuje to ten ktoś robi ze mnie przyjaciółkę, albo mnie wykorzystuje, albo wgl się mną nie interesuje. O, ironio jak sobie kogoś w końcu znalazłam to tylko wydawało mi się, że coś czuje i to zakończyłam. Jednak nie miałam zamiaru mu o tym mówić, rzadko gadamy o swoich problemach, jak już to on mi się zwierza. On lubi gadać, ja lubię słuchać. Mnie też posłucha jak mam zły dzień. Nie lubię pokazywać ludziom całej siebie.
- Ola.. - powiedział dotykając mojej ręki - o czym myślisz? - sposób w jaki mnie obrócił sprawił, że musiałam się w końcu na niego spojrzeć. Zaraz tego pożałowałam. Wiercił mi dziurę w brzuchu swoimi niebieskimi oczami. Są małe, ale wciąż niebieskie. Mam słabość do niebieskich oczu. Już w chwili gdy go poznałam urzekł mnie swoim całokształtem. Te jego lekko kręcone włosy, to, że jak on się śmieje to śmieją się wszyscy - z jego śmiechu i poczucie humoru. Ma wszystko czego oczekuje od chłopaka. Co z tego, że jest trochę niedojrzały i rzadko bywa poważny, jestem w stanie z tym żyć. Przynajmniej zawsze potrafi mnie rozśmieszyć.
- O życiu, w sumie o wszystkim - odpowiedziałam ogólnikiem, nie wiedziałam co innego mogłabym mu powiedzieć. Bo przecież nie prawdę.
- Bla bla bla.. znowu te twoje wielkie życiowe problemy o których nic nie mówisz. Jesteśmy młodzi, całe życie przed nami. No wiesz, YOLO i te sprawy. Pracę sobie zawsze możesz zdobyć ładną buźką - uśmiechnął się, na chwilę tracąc powagę, ale chyba zauważył, że tym razem nie pośmieję się razem z nim udając, że jest OK i spoważniał, co mnie bardzo zdziwiło.
- Wiesz co? Chodźmy już - mruknęłam. Chciałam tylko wrócić do domu, zagłębić się w fotelu z moich kotem i jedząc lody oglądać seriale. By po raz kolejny zapomnieć o tym wszystkim.
- Hej.. nie idź sobie - powiedział łapiąc mnie za ramię i przeszkadzając w zejściu na ziemie - Może tym razem dla odmiany opowiesz mi o sobie? Może i nie jestem zbyt dobrym psychologiem, ale przecież jesteśmy przyjaciółmi - na słowo ''przyjaciółmi'', łzy napłynęły mi do oczu. Zeskoczyłam z dachu i próbowałam szybko wysuszyć łzy zanim zauważy, że płaczę, ale nie byłam w stanie. Nagle cała ta frustracja wypłynęła na zewnątrz i zalałam się łzami. Filip podbiegł do mnie, gdy zobaczył moją twarz, to go zamurowało. Nigdy wcześniej nie płakałam przy nim.  
- Nie płacz, proszę.. na pewno jesteśmy w stanie coś na to poradzić. Tylko mi powiedz o co chodzi - powiedział zakłopotany
- Rzecz w tym, że nie mogę Ci tego powiedzieć, nie zrozumiesz mnie - odpowiedziałam jąkając się. Korzystając z chwili gdy namyślał się co odpowiedzieć wyślizgnęłam mu się z rąk i pobiegłam przed siebie. Udawałam, że nie słyszę jego krzyków. Nie patrzyłam pod nogi i wpadłam na kogoś. Runęłam na ziemię jak długa. Gdy odgarnęłam włosy z twarzy zauważyłam, że jest to Bartek. Jęknęłam w duszy i wstałam. Niestety mnie zatrzymał.
- Co jest? - zapytał kojącym głosem - zawsze mogłam na niego liczyć. On jako jedyny wiedział o moim nieszczęsnym zakochaniu. Był dla mnie jak brat. Po chwili zauważył stojącego kilka metrów za nami Filipa, który chyba postanowił dać nam pogadać. Jednak ja nie miałam zamiaru tego robić. Tyle, że on nie potrzebował wyjaśnień.
- No tak.. oj Ola, coś ty narobiła. Powiedziałaś mu?  
- Oczywiście, że nie! - zawyłam - jakby się dowiedział to by był koniec..  
- Nie wiesz tego - odparł rezolutnie. Zawsze tak mówił, jakby na siłę starał się mnie pocieszyć. Nie miałam zamiaru kontynuować naszej rozmowy i pobiegłam dalej. Bartek nie miał zamiaru mnie zatrzymywać. Pewnie pomyślał, że muszę pobyć z tym sama. Czasem miałam wrażenie, że za mnie lepiej ode mnie.  
Biegłam tak szybko, że aż sama się sobie dziwiłam. Nigdy nie lubiłam biegać i nie miałam kondycji. To pewnie emocje dodały mi sił. Wpadłam do domu jak burza, na szczęście nikogo nie było. Uwaliłam się na łóżku i wtuliłam głowę w futerko mojego kota. Mirabelka mruczała rozkosznie, zawsze mi to poprawiało humor. Światło padało mi na twarz przez dachowe okna, było jeszcze wrześnie. Ściemniać zacznie się dopiero za jakąś godzinę. Zbliżały się wakacje, dzień był coraz dłuższy. Niestety nie byłam w stanie nie myśleć o tym co się wydarzyło. Powróciły kompleksy co do mojego wyglądu. Schudłam ponad 5 kg, ale wciąż czułam się gruba. Nabrałam troszeczkę mięśni i tyle. Rodzice są ze mnie dumni, ale ja najchętniej schudłabym jeszcze z 15. Tak naprawdę to nigdy nie lubiłam swojego ciała i chyba nigdy nie polubię. Zawsze widziałam w nim największy problem i tłumaczyłam sobie nim swoje miłosne niepowodzenia. Bartek mi zawsze mówił, że jestem głupia jak mu o tym opowiadałam. Jemu się podobam i czasem mnie to pociesza. Kiedyś chciał ze mną być, ale porozmawialiśmy szczerze i doszliśmy do wniosku, że to się nie uda. Jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo.  
Te całe przemyślenia i fakt, że byłam zmęczona płaczem sprawiły, że zrobiłam się senna i nawet nie wiem w którym momencie zasnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon. Zerwałam się z łóżka i wzięłam do ręki swoją komórkę. Dzwonił Bartek.
- Słucham? - powiedziałam zaspanym głosem
- Już dobrze chomiczku? Powiem Ci, że mam pełne prawo do tego by być z siebie dumnym. Tylko od razu Ci mówię byś poczekała z ''zabijaniem mnie''
- Coś ty narobił? - warknęłam  
- Spokojnie, nie dramatyzuj. Jak sobie poszłaś Fapcio był bardzo roztrzęsiony. Wypytywał się mnie czy wiem o co może Ci chodzić. I wtedy mi coś powiedział. Mieliśmy szczerą rozmowę i opowiedziałem mu co nieco. Nie wszystko. Więcej Ci na razie nie powiem.
- Ty... - zaczęłam przywołując sobie w głowie wszystkie możliwe wyzwiska, ale on się już rozłączył. Miałam zamiar oddzwonić, ale nie zdążyłam bo właśnie przyszedł do mnie SMS: ''wyjdź przed dom'' od Filipa. Serce zaczęło mi walić jak szalone. No to super.. powie mi, że powinniśmy zakończyć naszą przyjaźń. Nie zniosę tego współczującego spojrzenia, po prostu nie zniosę. Po chwili namysłu stwierdziłam jednak, że muszę stawić mu czoła, ponieważ w innym przypadku wyjdę na tchórza. Zwlokłam się z łóżka i pobiegłam do łazienki by doprowadzić się do ładu. Miałam całą opuchniętą twarz i potargane włosy. Jęknęłam głośno i chwyciłam jakieś kosmetyki szamocząc się i co po chwilę coś upuszczając. Efekt moich starań nie był zachwycający, ale więcej nie byłam w stanie osiągnąć. Schodząc po schodach wyjrzałam przed okrągłe okno wychodzące na ulice. Stał przed moją furtką z rękami w kieszeniach. Żołądek podjechał mi do gardła. Gdy mnie zobaczył zgarbił się i z zakłopotaniem zaczął się bawić sznureczkiem od bluzy. Było widać, że się denerwuje.
- Słuchaj.. ja Ci wszystko wytłumaczę.. - odparłam, o dziwo, pewnym głosem.
- Nic nie mów.. na razie - przerwał mi - Musze Ci powiedzieć coś ważnego - podszedł bliżej i poczułam zapach jego skóry. Nie wiem jakich perfum używał, ale zawsze dla mnie pachniał zniewalająco. Czułam się jakbym wrosła w ziemie. Cieszyłam się, że nie muszę nic mówić bo nie wiem czy byłabym w stanie.
- Gdy sobie poszłaś mieliśmy z Bartkiem długą rozmowę. Powiedziałem mu wtedy coś, co miałem zamiar powiedzieć Tobie, ale nie miałem okazji. Gdy to usłyszał, to wszystko mi opowiedział - mruknęłam z niezadowoleniem, a jednak powiedział wszystko.
- To znaczy, nie dokładnie wszystko. W sumie sam nie wiem jak dużo mu powiedziałaś, może wiem wszystko, a może nie. Nie mówił - odparł jakby czytając mi w myślach - W każdym razie zmierzam do tego, że namieszałaś mi w głowię. Dzięki Tobie udało mi się zapomnieć o Ani i powoli zacząłem się zakochiwać w Tobie. Starałem się o tym nie myśleć, próbowałem odrzucić to uczucie i na siłę nic nie pokazywać po sobie. Nie chciałem by sytuacja z Anią się powtórzyła, nie chciałem znowu cierpieć. Po za tym jesteś dla mnie naprawdę ważna i nie chciałbym Cię stracić w ten sposób. Gdy Bartek powiedział mi, że od dłuższego czasu zaczęłaś patrzeć na mnie jak na kogoś więcej, zdałem sobie sprawę z tego, że to jest nasze przeznaczenie. Uzupełniasz mnie; jesteś inteligentna, masz świetne poczucie humoru, zawsze mówisz wszystko szczerze, jesteś sobą. Teraz już wiem, że moje zauroczenie w Ani było głupie, patrzyłem tylko na jej wygląd. Teraz wiem, że liczy się coś więcej - mówił ze spokojem, jego głos był opanowany. Ja patrzyłam się tylko na niego, a w głowie miałam pustkę.
- Bo wiesz jak mówią, szukamy wszędzie nie zdając sobie sprawy.. - zaczął -.. że mamy już odpowiednią osobę obok siebie - wychrypiałam zdziwiona, że byłam w stanie coś powiedzieć. Odwróciłam wzrok i spojrzałam się na swoje buty. W głębi duszy wiedziałam co teraz nastąpi. Czułam jego spojrzenie na sobie. Moje serce biło jak szalone. Wzięłam głęboki oddech i próbowałam dopuścić do siebie myśl, że to się dzieję naprawdę. Moje marzenie właśnie się spełnia, a ja nie jestem pewna czy nie śnię. Powoli podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Czułam się jakbyśmy stali bliżej siebie niż wcześniej. Jego twarz powoli zbliżała się do mojej, odwrócił na chwilę wzrok i złapał mnie w pasie przyciągając jeszcze bliżej. Złapałam go za szyję przysuwając się do jego klatki piersiowej. Nie musiałam stawać na palcach, był ode mnie wyższy nie więcej niż 10 cm. Schylił trochę głowę, a ja zamknęłam oczy i oddałam się chwili. Gdy poczułam jego usta na swoich przez moje ciało przeszedł prąd, nogi stały się miękkie i gdyby nie fakt, że mnie trzymał, to chyba bym upadła. Całowaliśmy się naprawdę długo, ale ja czułam się jakby to była chwila. To był właśnie ten moment w którym powinna zacząć grać radosna melodia i film powinien się skończyć. Tyle, że to był dopiero początek.

Olciafasolcia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2416 słów i 12658 znaków.

2 komentarze

 
  • Miki

    **** , chcemy wiecej :c

    5 sty 2014

  • lalala

    Boskie . :)

    12 cze 2013