Pokaż jak mnie Kochasz cz. 1

8 września, poniedziałek
I kolejny tydzień się zaczyna. Kolejne lekcje w budynku zwanym szkołą. Zakładam na siebie jasne rurki, koszulkę z krótkim rękawem i z torbą w ręku schodzę na dół do kuchni. Zastaje tam znienawidzonego przez ze mnie mojego starszego brata i jego kolegę z klasy.
- O piękności moja zwraca się do mnie Hubert, mój brat. w odpowiedzi posyłam mu tylko złośliwi uśmieszek
- Jedziesz z nami czy sama?- ponownie się do mnie odzywa
- Z wami odpowiadam siadając przy stole z kubkiem kawy
- Nie za młoda jesteś na kawę? zwrócił mi uwagę Hubert
- Spadaj głupku podniosłam się i wyszłam z kuchni, mój brat tylko się uśmiechnął i pokręcił głową
Po zabraniu torby z szafki wyszłam przed dom i usiadłam na werandzie żeby poczekać na mojego brata i jego kolegę. Zjawili się po kilku minutach. Usiadłam z tyłu i od razu odwróciłam się w stronę okna. Nie słuchałam o czym rozmawiają, jakoś mało mnie to interesuje.
W szkole czekała już na mnie moja przyjaciółka Kasia. Jest podobna do mnie. Obie lubimy imprezować i dobrze się bawić. Niektórzy mówią o nas że jesteśmy siostrami. Ubieramy się podobnie. Jesteśmy jednakowego wzrostu. Mamy ten sam kolor oczu i włosów. Tylko że jej włosy sięgają do ramion a moje do pasa. Taka jest różnica między mną a nią. No i znamy się od małego.  
- Cześć piękna pocałowała mnie w policzek
- Spadaj zaśmiałam się cześć.  
- Czemu nie jeździsz swoim samochodem?
- Jakoś tak ruszyłyśmy w stronę szafek. Nie lubię poniedziałków. Tego roku ten dzień jest najgorszy. Mam wszystkie najgorsze lekcje jakie mogą być. Na dobry początek dnia chemia.
Z książkami w ręku ruszyłyśmy pod klasę. Pod oknami stali pierwszoklasiści. Można ich poznać po tym że stoją w grupce dziesięcioosobowej. Koło szafek stały starsze roczniki. Zazwyczaj chłopak z dziewczyną lub grupka chłopaków, którzy śmieją się z młodszych roczników. Mi i Kaście się upiekło kocenie. Na pewno nie ze względu ma Huberta. W pierwszej klasie byłyśmy nie znośne do tego stopnia że starsi dali nam spokój. Już pierwszego dnia niechcący zarysowałam jakiemuś chłopakowi samochód. Nie moja wina że książka rzucona w kierunku jakiegoś chłopaka poszybowała w stronę samochodu. Nic złego się nie stało. Prawie nie było widać. Tego samego dnia Kaśka jakiejś lalce chciała wszystkie włosy powyrywać a tylko dla tego że lalka krzywo się spojrzała na nią. Jesteśmy grzeczne, nikogo nie bijemy. Ale kiedy trzeba to pokazujemy co potrafimy. Mój brat jest pod wrażeniem że dałam sobie rade w pierwszej klasie. W tym roku zamierzamy być grzeczne i nikomu nie rzucać się w oczy. Takie mamy założenie.  
Siadając w czwartej ławce w rzędzie przy oknie zaczęłyśmy maraton nauki. Do przerwy obiadowej miałyśmy same ciężkie lekcje. Najpierw chemia, biologia i wszystkie inne czego nie lubię. Po piątej godzinie równo z dzwonkiem wyszłyśmy z klasy i udałyśmy się na stołówkę. Po spotkałyśmy Maćka i Kamila. Są rok starsi od nas ale świetnie się dogadujemy.
- Cześć dziewczyny zarzucił mi rękę na ramie Maciek
- Cześć chłopaki odpowiedziałyśmy razem z Kaśką
- Co robicie dzisiaj wieczorem? nie zdejmując ręki z mojego ramienia zapytał się Maciek
- Dzisiaj poniedziałek wiec raczej siedzimy w domu odpowiedziała Kasia. Zauważyłam że Kamil się posępił na odpowiedź Kaśki. W powietrzu było czuć wielką miłość ale oboje się do tego nie przyznają
- A czemu się pytasz? zwróciłam się do maćka
- A bo może byśmy do kina się wybrali we czwórkę
- Kasia co ty na to? zwróciłam się do Kaski
- No nie wiem zaczęła się wahać, i wiedziałam ze ona się nie zgodzi
- To widzimy się dzisiaj o 18 w kinie zwróciłam się do chłopaków i załapałam Kaśkę za rękę i udałyśmy się naszego stolika
Wiedziałam że Kaśka podoba się Kamilowi i na odwrót. Puszczali sobie ukradkiem słodkie i nie winne uśmiechy. Od czasu do czasu on powiedział jej miły komplement a ona się rumieniła i spuszczała głowę w dół. Od roku z Mackiem próbujemy ich połączyć ale nam się nie udawało, więc w tym roku tyko spróbujemy
- Blanka ja nie wiem czy to jest dobry pomysł z tym kinem zagadnęła mnie Kaśka jak byłyśmy jeszcze na stołówce
- To jest dobry pomysł uśmiechnęłam się do niej szeroko
- Ale jutro jest szkoła zaczęła marudzić
- Oj nie przejmuj się tym. Nic się nie stanie jak pójdziemy dzisiaj do kina
- Jak chcesz.
- Przyjadę po ciebie
- Dobra
Po wyjściu ze stołówki udałyśmy się w różne strony. Ostatnie lekcje mamy osobno. Ja angielski a ona rosyjski.  
Po wyjściu z ostatniej lekcji musiałam zadzwonić po taksówkę po Hubert już pojechał a mnie się nie chciało iść na pieszo. A po za tym musiałam być szybko w domu. wychodziłam już ze szkoły gdy poczułam że zderzyłam się z czymś twardym. Z hukiem na podłogę upadła moja torba z której trochę się wysypało. Szybko się schyliłam żeby wszystko pozbierać. W momencie gdy wyciągnęłam dłoń po kalendarz, poczułam na niej czyjąś dłoń. W momencie gdy nasze dłonie się stykneły przez moje ciało przeszedł dreszcz. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam najpiękniejsze brązowe oczy jakie widziałam. Wpatrywałam się w jego oczy jak w zachód słońca. Jego delikatny uśmiech sprowadził mnie na ziemie.  
- Ja& eee&.przpraszam, zagapiłam się wydukałam po chwili
- Nie się nie stało jego delikatny głos zabrzęczał mi w uszach
- Muszę już iść
I nie wiele myśląc udałam się w stronę bramy gdzie czekała już na mnie wcześniej zamówiona taksówka. Chyba jednak zacznę jeździć własnym samochodem.

**********

Jakoś nie wyobrażam sobie żebym kończył tutaj szkołę. Ta szkoła niczym się nie różni od poprzednich w jakich zawitałem w poprzednich latach. Zwykły duży, żółty budynek. W większości oszklony. Wygląda na nowoczesny. Ciekawe jak jest w środku. Już w drzwiach zostałem stratowany przez jakąś dziewczynę. Z wrażenia upuściła torbę i zaczęła wszystko zbierać. Więc nie wiele myśląć zacząłem jej pomagać bo po części z mojej winy wszystko się jej wysypało. Poczułem słodki zapach jej perfum a może to były włosy. Nie wiem. Na pewno mi się spodobał. Nie chcący dotknąłem jej dłoni gdy sięgałem po kalendarz. Miała delikatną, gładką skórę. Gdy spojrzałem w jej oczy, zatopiłem w nich jak w oceanie. W życiu nie widziałem tak cudownych oczu.  
- Ja& eee&.przpraszam, zagapiłam się powiedziała po chwili
- Nic się nie stało powiedziałem
- Musze już iść powiedziała i pobiegła w stronę bramy
Widziałem tylko jej długie do pasa włosy które falowały na wietrze. Odprowadziłem ją wzrokiem po czym udałem do szkoły. Od razu skierowałem się do gabinetu dyrektora. Drogę znalazłem szybko. Miłym uśmiechem przywitała mnie sekretarka, po czym oznajmiła że dostane plan jak wyjdę od dyrektora. Zapukałem i wszedłem do jego gabinetu. Nie chciałem tu być ale ojciec się uparł żebym skończył tą szkołę ze względu na matkę. Dyrektor uścisnął moją dłoń.  
- Ty jesteś pewnie Mateusz zwrócił się do mnie
- Zgadza się
- Mam nadzieje że spodoba ci się ta szkoła i że zagościsz tu na dłużej
- To nie ode mnie zależy uśmiechnąłem się do niego
- Rozumiem. To do jutra
- Do widzenia
Odebrałem plan lekcji i wyszedłem na świeże powietrze. Od razu jak tylko stnąłem w drzwiach coś błysnęło mi w oczy. Schyliłem się żeby zobaczyć co to takiego. To były perfumy. Otworzyłem je a zapach uniósł się w około. Delikatny zapach truskawek i wanilii. Nie były przesłodzone. Promienie słońca ogrzewały moją twarz gdy szedłem w stronę samochodu. Ostatni raz odwróciłam się w stronę szkoły. Aż trudno uwierzyć że spędzę tu kilka miesięcy. Chyba że wcześniej ojciec postanowi się przeprowadzić. No albo sami mnie wyrzucą. Pożyjemy zobaczymy.

*******

Kilka minut przed osiemnastą podjechałam po Kaśkę. Do ostatniej chwile zastanawiała się nad wyjściem do kina. Po drodzę opowiedziałam jej o chłopaku na którego wpadłam.
- Możesz zobaczyć w schowku czy nie ma tam moich perfum? zapytałam się gdy dojeżdżaliśmy do kina
- Nie ma. Zgubiłaś je?
- No chyba tak. Nigdzie nie mogę ich znaleźć. poskarżyłam się
- Może w łazience są. Często je tam zostawiasz
- Dom prawie do góry nogami wywróciłam żeby je znaleźć
- Jutro po szkole pojedziemy i kupisz drugie
- No chyba nie mam innego wyjścia. A teraz chodź bo chłopaki już czekają.
Przywitaliśmy się z chłopakami i udaliśmy się do kas. Bilety ja miałam ja kupić. Stojąc w kolejce po bilety wpadłam na genialny pomysł. Szczęściu trzeba pomagać. Z kupionymi biletami wróciłam do przyjaciół. Podałam im bilety a Maćka odciągnęłam na bok tłumacząc tamtym że mi coś do oka wpadło. Kiedy oni zniknęli w tłumie ja Maćka pociągnęłam za rękę i wybiegłam z nim z kina.
- Co ty robisz? spytał się kiedy byliśmy już na zewnątrz
- Pomagam tamtej dwójce żeby w końcu się zeszli
- Bilety nam przepadną zauważył
- Nic nam nie przepadnie. Kupiłam tylko im bilety a my idziemy na pizze
- No to chodź wystawił mi ramię i udaliśmy się pobliskiej pizzerii
Siedzieliśmy w środku i się śmialiśmy. Dobrze mi się z nim rozmawia. Miałam tylko nadzieje że Kasia nie będzie się na mnie złościć i że wszystko im się ułoży. Maciek napisał do Kamila żeby zabrał kasie jeszcze na krótki spacer a potem żeby ją odwiózł. My zaś udaliśmy się do domów. W domu jak zwykle był Hubert i jeg........

dzeej

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1909 słów i 9742 znaków.

8 komentarzy

 
  • Zauroczona

    To opowiadanie było już dawno napisane na facebook'u przez Pineska. xd

    21 lip 2013

  • Lola

    miało być też:)

    21 lip 2013

  • Lola

    osoba która to tutaj zamieściła ma zupełnie inny nick niż ta która to pisze:)

    21 lip 2013

  • Zauroczona

    Wątpię.

    21 lip 2013

  • jaa

    Zauroczona ,a może to jej opowiadanie bylo na innej strone a tutaj tez zamiescila?

    21 lip 2013

  • Zauroczona

    O żaal, weź się nie kompromituj. Czytałam już takie opowiadanie. Żywcem ściągnięte, słowo w słowo. Na facebook'u było nawet xd

    21 lip 2013

  • jaa

    Dzięki za informacje Lola :D właśnie to sprawdziłam i zamierzam je przeczytac xd

    21 lip 2013

  • Lola

    to samo opowiadanie jest na quku****:)

    21 lip 2013