Miłość większa od wszystkiego

Mam na imię Arek, mam 18 lat i mieszkam razem z rodzicami w domku jednorodzinnym. Życie u mnie toczy się spokojnie, tzn. codziennie to samo: szkoła - dom, dom - szkoła, a w soboty wypady z kumplami na balety, ot zwykła szara rzeczywistość, nic nadzwyczajnego. Pewnego dnia moi rodzice postanowili że wyjadą na wakacje do Francji, na tamtejsze plaże. Z początku nie chciałem nimi jechać, ale w końcu pomyślałem co tam, jadę. Chodząc do szkoły zacząłem myśleć coraz częściej o tym wyjeździe, pomyślałem że mogę poznać wiele ciekawych osób. W końcu przyszły wakacje i zbliżał się wyjazd. Pożegnałem się z kumplami, jeszcze zrobiliśmy imprezę przed wyjazdem, sporo piwa, muza, dziewczyny, świetna zabawa. W końcu przyszła sobota, dzień wyjazdu, ostatnie pakowanie rzeczy i pojechaliśmy na lotnisko. Wychodzimy z taksówki, idziemy do hali, mama i tata kupują bilety; ogólnie nuda. Rozglądam się z ciekawości dookoła i nagle...nie mogłem uwierzyć oczom!!! Stałem jak osłupiały gdy ją zobaczyłem. Poczułem jak robi mi się ciepło, puls gwałtownie się zwiększył, serce uderzało ze znacznie większą częstotliwością. Zobaczyłem anioła; była niewiele niższa niż ja (a byłem dosyć postawnym młodzieńcem), kolor włosów był jak węgiel, mocno czarne włosy na których punkcie dostaję pierdolca, kształty których mogła by pozazdrościć niejedna aktorka lub piosenkarka, zdobiła ją piękna opalenizna naturalnego słońca a nie lampy z solarki, a jej piękno podkreślała krótka spódniczka która odsłaniała jej piękne uda. Przez chwilę stałem w bezruchu wlepiając wzrok w jej wspaniałe ciało. Nagle nasze spojrzenia się zbiegły, zobaczyłem jej cudowne zielone oczy ozdobione długimi czarnymi rzęsami, nie wiem co wtedy sobie pomyślała ale na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech, ona odwzajemniła się tym samym. Jak weszliśmy do samolotu nie mogłem przestać o niej myśleć, co jakiś czas na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, z każdą minutą zacząłem czuć coraz większą tęsknotę za nią, byłem nią tak zauroczony że miałem już chęć wyjść z tego samoloty i pójść do niej po to tylko by wymienić z nią kilka zdań. Praktycznie cały czas o niej myślałem, choć w samolocie nie brakowało pięknych dziewczyn z Polski. W końcu dolecieliśmy do Marsylii. Wszyscy byli szczęśliwi, tylko ja już na samym początku byłem bardzo smutny, przygnębiony, w pamięci miałem cały czas widok pięknej brunetki z lotniska. Pojechaliśmy w końcu do hotelu. Bardzo ładne apartamenty z widokiem na morze. Po rozpakowaniu wszystkiego poszliśmy wypoczywać na plażę. Wylegiwaliśmy się na niej cały dzień. Gdy wróciliśmy już do hotelu, poszedłem spać. Rodzice wieczorem poszli do klubu na tańce, ja zostałem sam w pokoju. Zacząłem rozmyślać ponownie o pięknej nieznajomej z lotniska, nie chciało mi się siedzieć tak cały czas w pokoju samemu i wyszedłem sobie do hotelowego bufetu. Mieliśmy apartament na 12 piętrze więc musiałem zjechać windą. Wchodzę do windy i... zobaczyłem ją!!! Piękna brunetka z lotniska, sama jechała windą. Znowu nasze spojrzenia spotkały się ze sobą, patrzyliśmy tak na siebie chyba z 5 sekund w bezruchu. W końcu ona się odezwała. Powiedziała "cześć!". Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, dowiedziałem się że mieszka piętro wyżej w hotelu, okazało się że też przyjechała z rodzicami na tydzień. Byłem nią tak zachwycony że zaprosiłem ją na kolację w bufecie. Przesiedzieliśmy tam chyba o 4 w nocy, mogliśmy tak gadać i gadać. Spotkanie przerodziło się w romantyczny wieczór. Było już bardzo późno, chcieliśmy wrócić do pokoi przed przyjściem rodziców. Znów jechaliśmy sami windą. W końcu nie mogliśmy się już oprzeć. Zatrzymaliśmy windę między piętrami i zaczęliśmy czule się całować. Było tak bosko i romantycznie jak nigdy w życiu, poczułem taką więź między nami jakbyśmy znali się od lat. Było nam w objęciach bardzo cudownie, nie mogliśmy się rozstać, poczułem że to ta jedyna, że nigdy jej nie mogę stracić i muszę ją chronić tak aby nic złego jej się nie stało. W końcu dojechaliśmy na jej piętro, chciałem ją odprowadzić pod same drzwi. Byliśmy sobą tak zauroczeni że nie mogliśmy przestać się uśmiechać, byliśmy cali w skowronkach. Na pożegnanie jeszcze mocno się do siebie przytuliliśmy i rozstaliśmy się w znakomitych nastrojach. Umówiliśmy się na jutro na wspólny spacer po plaży. Poszedłem spać...

Następnego ranka byłem tak rozweselony że chciało mi się cały czas śpiewać z radości

~johnsmith@op.pl

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 879 słów i 4721 znaków.

Dodaj komentarz