INTERNETOWA MIOSC - Historia prawdziwa

To był koniec lata... Znudzona upałem oraz czytaniem smsów od mojego chłopaka którego tak naprawdę nawet nie lubiłam...postanowiłam poznać kogoś na internecie.Używając komunikatora wybrałam kraj -Kanada.. z pośród tysięcy użytkowników wybrałam jednego bez zastanowienia , owszem odpisał ..była to krótka konwersacja która zmierzała ku końcowi..Az wtedy z jego strony padły słowa w języku angielskim "Jesteś polką?" okazało się że on również ma w sobie kilka procent polskiej krwi..ale tylko kilka ;) Od tego momentu zaczęłam się zatracać w internecie... istniały dla mnie tylko chat, smsy, rozmowy a wszystko to właśnie z nim. W głębi serca wiedziałam iż mimo to że tak świetnie nam się rozmawia a on wydaje się kanadyjskim ideałem jak że odmiennym od polskich chłopców z którymi dotychczas miałam do czynienia... jednak wiedziałam że to tylko sen... Przecież nigdy się nie spotkamy... no bo niby jak ? Mimo to nie przejmując się zbytnio czarną wizją nieszczęśliwej internetowej miłości postanowiłam kontynuować tą znajomość. Po kilku tygodniach z jego okienka czatowego przeczytałam słowa od których natychmiastowo dostałam gęsiej skórki... Pytał czy chce się spotkać... zaoferował że mnie odwiedzi.... On z Kanady..leci do Polski.. by zobaczyć mnie... byłam w siódmym niebie..aczkolwiek do końca nie dowierzałam w swoje szczęście... przecież to tylko internetowa postać... może powinnam się obawiać... a może w ogóle nie przyjedzie ?? I tak zadając sobie tysiące pytań cierpliwie czekałam na ten dzień który wyznaczyliśmy na spotkanie... chodząc do średniej szkoły... ucząc się do sprawdzianów... wieczorami rozpływać się przy jego głosie podczas rozmów telefonicznych i oczywiście każdego dnia... marznąć....
A gdy już nadszedł ten dzień... o jej.... ależ to były nerwy... Czy naprawdę przyleci? Czy mu się spodobam? Czy jest taki jakim go widzę na zdjęciach i go sobie wyobrażam? W drodze na lotnisko niemal umierałam z nerwów.... aż  końcu musiałam stanąć przed drzwiami z których wychodzą pasażerowie i cierpliwie czekać.....   Aż wtedy.... pierwszy raz go zobaczyłam... i dosłownie poczułam jak strzała amora przebija moje serce :) Wiedziałam że to on... mój jedyny.... Nieśmiało uścisnęliśmy się nawzajem... z nerwów nie mogłam się skupić ani powiedzieć słowa po angielsku... więc porostu go pocałowałam... i to był nasz pierwszy pocałunek. Tydzień spędzony z nim był najlepszym tygodniem mojego życia.... gdy dobiegł końca oboje nie mogliśmy powstrzymać łez... Ale po miesiącu wrócił :) a potem znowu... i znowu a dziś pisze to jako jego narzeczona :) Nasza historia jest dowodem że prawdziwa miłość naprawdę przetrwa wszystko... nawet największy dystans.

~ladygaga88

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 502 słów i 2856 znaków.

3 komentarze

 
  • wolna

    Fajnie:) życzę szczęścia:)

    17 sty 2015

  • katarinka1314

    życzę Szcęścia =** :rolleyes:

    8 mar 2009

  • rozowa

    historyjka wspaniala, tylko zebym ja gdzies znalazla takiego ksiecia z bajki xD

    11 lut 2009