I że cie nie opuszczę rozdział 2

I że cie nie opuszczę rozdział 2Hej wszystkim, którzy czytają te moje wypociny :P
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział przynajmniej połowie z was się podobał. To drugi rozdział, moim zdaniem taki sobie, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Wiem, że trochę krótki, ale następny postaram się, żeby był dłuższy.  




Z lekko przymkniętymi oczami zaczęłam szukać budzika, robił taki hałas, że nawet zmarli by się obudzili, a ciocia wróciła niedawno po nocnej zmianie i pewnie jeszcze śpi o ile nie obudziła się już teraz od tego hałasu.
Po chwili jednak z trudem zwlokłam się ze swojego cieplutkiego łóżka i czołgając się na kolanach po podłodze przeszłam cały pokój, aby wyłączyć telefon leżący na komodzie.
Spojrzałam na zegarek 7:50…
Podpierając się o szafkę podniosłam się z miękkiego dywanu i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
W sumie nie wyglądałam, aż tak źle, w końcu zawsze mogło być gorzej. Wzięłam do ręki kilka kosmyków swoich ciemno brązowych włosów sięgających mi do połowy pleców i cicho westchnęłam, poprawiłam dłonią grzywkę i lekko się uśmiechnęłam.
Już lepiej…
Podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej luźny, jasno szary T-shirt do połowy ud z jakimś francuskim napisem, zabrałam z fotela czarne getry, po czym wolnym, żeby nie powiedzieć ślimaczym, co mniej by się już mijało z prawdą, skierowałam się do łazienki.
Stanęłam na wadze i mimowolnie dotknęłam ręką swojego płaskiego brzucha, co sprawiło, że cicho syknęłam czując ogarniający moje ciało ból.  
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam koka na czubku głowy.
Wzięłam torbę i szybko zbiegłam na dół z nadzieją, że mimo wszystko zdążę na ten wiecznie spóźniający się autobus.

Wbiegłam do szkoły 10 minut spóźniona i zdyszana jak po jakimś maratonie, ponieważ całą drogę musiałam biec, a mam dość spory kawałek. Czy ja w ogóle zamknęłam drzwi? Zamyśliłam się na moment i spojrzałam w sufit i nagle z hukiem wylądowałam na ziemi.
-Ała
-I jak łazisz?- zapytał Kastiel, podając mi rękę, żeby pomóc mi wstać.  
-Też się cieszę, że cię widzę. To prawdziwa przyjemność.
-Cassie?
-Hmmm?
-W sumie to chciłem powiedzieć ci coś miłego, ale jakoś nic nie przychodzi mi do głowy - powiedział wkładając do ust papierosa.
-Palenie szkodzi tobie i ludziom w twoim otoczeniu, w tym również mnie- powiedziałam szczerząc się do niego tym samym pokazując szereg białych zębów.
Chłopak niespodziewanie podszedł do mnie i dmuchnął mi dymem papierosowym prosto w twarz co spowodowało u mnie napad kaszlu, a u niego napad śmiechu. Dawno nie czułam tego zapachu, głupio przyznać, ale mimo wszystko naszła mnie ochota, żeby zapalić.
-Jest już po ósmej królewno- rzucił niespodziewanie pohamowując na chwilę śmiech.
-Nie no, serio?- zapytałam z udawanym niedowierzaniem i spojrzałam na chłopaka z podziwem- Nie wiedziałam, że tak dobrze znasz się na zegarku.
-Ktoś się tu buntuje?
-Zawsze tak była!
-Zauwżyłem, dlatego cię lubię, tak w ogóle to odwołali nam 3 pierwsze lekcje- uśmiechnął się łobuzersko, po czym wskazał na tablice, obok której staliśmy.
Zrobiłam zrezygnowaną minę i pokiwałam głową, po jakiego grzyba ja się tak spieszyłam?  
-Idziesz?- zapytał i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony pociągnął mnie za rękę w kierunku wyjścia.
-Zostaw ją Kastiel- usłyszałam za sobą znajomy już głos blondyna, odwróciłam głowę i przelotnie spojrzałam prosto w rozczarowane oczy Nataniela, zanim zamknęły się za mną drzwi.
-Do wszystkiego się wpier***a- rzucił Kas i uśmiechnął się, z dziwną ulgą, kiedy wyszliśmy na ulicę.
-Dokąd jedziemy?
-Zobaczysz- pociągnął mnie za sobą do autobusu, a z braku miejsc chłopak posadził mnie na swoich kolanach, przez co moje ciało przeszedł dziwny dreszcz, swoją drogą był całkiem przyjemny.
-Siema Kastiel! Twoja nowa dupa? Ładna- podszedł do nas jakiś wysoki, krótko obcięty brunet i zaczął gadać z czerwonowłosym.
Mimo iż wciąż siedziałam na swoim starym miejscu, głównie, dlatego, że nie miałam innego wyjścia, ponieważ nie było w ogóle miejsca w zatłoczonym, wiecznie spóźniającym się środku transportu. Odwróciłam bezwładnie głowę w stronę szyby i patrzyłam na budynki, które powoli mijaliśmy.
-Tak w ogóle to Jace jestem
-Cassie
-Uważaj na niego. Żadnej lasce nie był wierny, a jego najdłuższy związek to koło dwóch tygodni.- powiedział ze śmiechem chłopak starając się uniknąć pięści Kastiela kierującej się szybko w jego stronę, uśmiechnęłam się tylko do obojga nie chcąc odpowiadać i wróciłam do swojego wcześniejszego zajęcia.
-Cassie?- zaczął niepewnie Kastiel, kiedy jego kumpel wysiadł na którymś z kolei minionym przystanku.
-Hmmm?- burknęłam nawet nie odwracając głowy by spojrzeć na chłopaka, ale ten chyba nie był tym specjalnie usatysfakcjonowany, bo delikatnie chwycił mój podbródek podbródek odwrócił moją twarz w kierunku swojej. Wywróciłam oczami niechętnie, ale mimo wszystko z obrażoną miną spojrzałam na chłopaka.  
-Przepraszam- szepnął mi do ucha, a jego ciepły oddech delikatnie obił się o moją skórę co sprawiło, że lekko drgnęłam, i chyba to wyczuł, bo na jego twarzy przez moment pojawił się dziwny uśmiech.
-Za co?- zapytałam udając przysłowiową blondynkę i z powrotem spojrzałam w okno.
-Wiesz za co.- powiedział łamiącym się głosem, spojrzałam ukradkiem w jego stronę, wstrzymałam oddech, a moje serce po prostu na moment przestało bić, jego oczy delikatnie się zaszkliły.
-Nie ma sprawy- wtuliłam się w chłopaka, sama nie wiem czemu to zrobiłam, ale coś kazało mi to zrobić.

OCZAMI KASTIELA:

Cassie przymknęła oczy, delikatnie opierając się o moje ramię, jechaliśmy już jakiś czas i autobus robił się prawie pusty.
Wziąłem do ręki kilka kosmyków jej brązowych włosów i zacząłem obracać je w palcach.
Po tej akcji z Jacem dziwię się, że tylko usiadła na miejscu obok, a nie wysiadła obrażona na pierwszym przystanku jak tylko znalazłaby okazje. Była zupełnie inna niż dziewczyny, z którymi, się wcześniej spotykałem.
-Bardzo ładna- odezwał się do mnie starszy, siwy mężczyzna za pomocą laski siadając naprzeciwko, spojrzałem na dziewczynę.
-Pamiętam jak byłem zakochany, poznałem ją w liceum, była najpiękniejszą istotą na Ziemi. Przeżyliśmy razem 67 lat, właśnie jadę ją odwiedzić… bardzo za nią tęsknie.- mężczyzna westchnął, wstał i wyszedł uśmiechając się do mnie tajemniczo.
-Księżniczko, wychodzimy- dziewczyna podniosła wzrok wyraźnie zmęczona i poprawiła grzywkę.

Dziewczyna rozejrzała się p[o okolicy, w sumie dla mniej doświadczonego oka mogłoby się wydawać, że wszystko wygląda tu tak samo, po prawej las, po lewej las, a na środku rzadko używana droga, ale wiedziałem, że dla niej tak jak i dla mnie to coś więcej…

SweetDreams

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1287 słów i 7078 znaków.

3 komentarze

 
  • SweetDreams

    Dzięki wielkie, ;)

    7 wrz 2014

  • Yamaha

    Nie masz za co przepraszać a swoją drogą opowiadanie genialne. Czekam na następną część.

    6 wrz 2014

  • SweetDreams

    Jeszcze raz przepraszam, że takie krótkie, a no i oczywiście za błędy xd

    4 wrz 2014