I być tylko z Tobą... cz.2

I być tylko z Tobą... cz.2Idąc żwirową ścieżką słyszałam coraz głośniejsze rozmowy i śmiechy. Widocznie ludzie pragnący dalszej zabawy po zostaniu wyrzuconym z klubu przechodzili do lasu. Fakt, byłam lekko przerażona bo w końcu było ciemno, a odkąd pamiętam boję się ciemności, sama nie wiem dlaczego. Po prostu tak mam.  Niby żyję na tym świecie już 19 lat a mimo ciągle mnie przeraża. Może rzeczywiście nie jestem normalna....
Całe szczęście  droga nie była zbyt długa i po pierwszym zakręcie widziałam przeszywające przez pnie drzew światło ulicznych latarni. Całe szczęście miałam trampki na sobie. Nie mogę sobie wyobrazić jak te wszystkie panny idą tą drogą w butach na wysokim obcasie. Ja już dawno bym nogi połamała.
Kolejny zakręt i kolejne dziury wyryte w ziemi. Mój wzrok już przywykł do ciemności ale fakt że idę sama w środku nocy przez las, zapełnionym przez nieznajomych i pijanych ludzi przyprawiał mnie o dreszcze. Dostrzegłam przede mną ławkę  na której siedzieli jacyś goście, było ich z pięciu. Lekko się podenerwowałam, miałam dylemat czy przejść obok czy może zawrócić i iść miejską drogą. Zdecydowałam się na dalszą wędrówkę przez las, przecież przeszłam już taki kawał, a ci ludzie nic mi nie zrobią. Pewnie jak większość została wyrzucona z klubu po wypiciu zbyt dużej dawki alkoholu. Muszę się uspokoić i tylko przejść obok, to nic takiego."Dasz sobie radę" powtarzałam w kółko w głowie do czasu..
-Chłopaki patrzcie! Co taka dziewczyna jak ty robi w takim miejscu jak to?- wybełkotał i zastawił mi drogę.
-Chcę tylko przejść- Powiedziałam i stanęłam jakieś 2 metry od mężczyzny.
-Samotne laski nie przechadzają się od tak przez las.- kontynuował.
-Wracam z klubu, nie interesuj sie i daj mi przejść- warknęłam.
-Jaka groźna, lubię takie- wstał drugi z ławki i podszedł  do mnie.
Przestraszyłam się, nie spodziewałam się że nastąpi taki obrót spraw. Na moje nieszczęście   koleś to zauważył.  
-Skarbie nie bój się, ze mną nic ci się nie stanie.- Powiedział i ruszył pewnym krokiem do mnie. Gdy był dostatecznie blisko chwycił mnie za rękę, a drugą zaczął głaskać mnie po policzku.
Natychmiast chciałam się wyrwać, ale trzymał mnie zbyt mocno. Pierwsza  próba ucieczki zakończona porażką. Ostatnia szansa to kopnąć go w klejnoty.
-Skarbie, nigdzie nie pójdziesz.-Zaśmiał się, obejmując mnie.
Idealnie się ustawił, więc zasadziłam mu soczystego kopniaka w krocze. Momentalnie mnie puścił zwijając się w kłębek, a ja zawróciłam i czym szybciej zaczęłam biec. Nie było to zbyt łatwe gdyż ścieżka była nierówna. Skąd tu tyle dziur? Przecież jak szłam w tą stronę było ich mniej-pomyślałam.Mijałam kolejne już znane mi zakręty ,ale biegłam dalej, mimo tego, że byłam wystarczająco daleko od rąk oprawcy. Gałęzie i drzewa wcale nie ułatwiały, niejednokrotnie potykałam się o konary i o nie równą ścieżkę, ale byłam tak przerażona że nie zwracałam na to uwagi, co nie wyszło mi na dobre. W ciemnościach nie zauważyłam ogromnego dołu na końcu drogi ,w który wpadłam spadając na kolana, dłonie, a na koniec przywalając z braku równowagi ramieniem w podłoże. Kiedy spostrzegłam co się stało, wstałam, otrzepałam swoje ubranie i wyszłam z lasu.
-Widzę, że zdecydowałaś się jednak na inną drogę.- Usłyszałam już znajomy głos.
-Znowu ty? Widzę że lubisz zaczepiać obcych- odpowiedziałam uspokajając oddech.  
-Jasny gwint, jak ty wyglądasz, budowałaś tamy razem z borsukami w tym lesie?- Zapytał zdziwiony podchodząc do mnie.
Nie wiedziałam dokładnie o co mu chodzi ale obejrzałam się i okazało się że mam całkiem rozdarte i zabrudzone od krwi i ziemia spodnie, pokrwawione ręce i mnóstwo liści we włosach, które już i tak wyglądały fatalnie przez lekki deszcz.
-Chodź, pomogę ci wyciągnąć resztki lasu z włosów.- Ponownie się odezwał.- Lepiej cię odprowadzę bo Bóg wie co ci się jeszcze stanie na prostej drodze, poza tym trzeba opatrzyć rany. Chyba nie masz dziś zbyt dużo szczęścia?-Uśmiechnął się.
-Dzisiaj? Ja tak całe życie mam...- Mruknęłam pod nosem, ale widocznie usłyszał.
-To widocznie musisz bardziej na siebie uważać- Po raz kolejny się uśmiechnął.- Chyba się nie przedstawiłem, nazywam się Leon.
Skończył grzebać w moich włosach i poszliśmy w stronę mojego domu.

PoslaniecBoga

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 838 słów i 4490 znaków.

3 komentarze

 
  • Julciaa

    Kiedy kolejna część.... Ogólnie fajnie się zapowaiada ale czekam z niecierpliwością <3

    23 lip 2015

  • Julietta

    Podobnie tak jak koleżanka niżej czekam na kolejny rozdział :*

    20 lip 2015

  • it

    Fajnie się zapowiada, czekam na kontynuację

    17 lip 2015