Głupota (I)

-Czy ty do reszty zgłupiałaś?!- krzyczy na mnie Paula, moja najlepsza kumpela.

Tak, zrobiłam coś głupiego. Coś bardzo głupiego. Wszystko zaczęło się od tego, że postanowiłam udać się pierwszy raz w życiu do klubu nocnego. Chociaż mam 21 lat, to nigdy specjalnie po klubach się nie szlajałam; byłam dobrze wychowana, co prawda dość konserwatywnie, ale gdy zamieszkałam z moją przyjaciółką wolałam trzymać się swoich zasad. Jednak tej nocy dałam się namówić koleżankom poznanym na studiach na wyjście do "najlepszego" klubu w mieście. Normalnie pewnie bym sobie odpuściła, bo jak wcześniej wspomniałam, imprezowanie i szlajanie się w nocy po ulicach nie jest moją ulubioną rozrywką, ale jedna z dziewczyn, Ania, którą bardzo polubiłam, zdecydowała się zmienić uczelnię, niestety na drugim końcu kraju. W zasadzie zgodziłam się na to wszystko ze względu na nią, jako ze nie wiem, kiedy następnym razem ją zobaczę. Pozostałe dwie towarzyszki, Karolina i Marta, również opłakiwały wyjazd naszej Ani. Muszę przyznać, że z tymi dwiema nie łączyły mnie jakieś bliższe więzi, znałam je raczej z widzenia na uczelni. Karolina znała Anię z liceum, a Marta zakumplowała się z Karoliną teraz na studiach, tak jak ja z Anią. Dlaczego ja będę tak za nią tęsknić? Cóż, zawsze mi pomagała, gdy czegoś nie zrozumiałam na wykładach, jak chłopak mnie rzucił, potrafiła mnie pocieszyć i zająć mi głowę czymś innym, o ile dobrze pamiętam zabrała mnie wtedy na zakupy. Uwielbiałam ją, za to, że tak się o mnie troszczyła; gdy byłam chora, przynosiła mi notatki i opowiadała wszystkie plotki krążące po uczelni. Naprawdę dogadywałyśmy się wspaniale, tak jakbyśmy się znały całe życie, a nie raptem 2 lata. Szkoda mi było, że wyjeżdżała. Z nikim mnie nie łączyły tak bliskie relacje na uczelni. Teraz została mi tylko Paula, przynajmniej jak z nią mieszkam, to wiem że mnie tak prędko nie opuści ;)

Tak więc wracając do naszej nocy. Karoliny i Marty nie znałam zbyt dobrze, ale wiem że lubiły zawsze się dobrze bawić. Mam przez to na myśli, że lubiły sobie wypić co nie co, a nawet dużo więcej niż "co nie co". Ja do takich pijaków nie należę, lubię czasem troszkę wypić ale mam tu na myśli dwa kieliszki wina lub szampana, czy jedno piwko. Jeszcze nigdy nie upiłam się, nie miałam kaca. Paula żartobliwie nazywa mnie sztywniarą, ale na pewno w jakimś stopniu nią jestem. Ja jestem z tego dumna, inni natomiast postrzegają to jako wadę. Nietypowa ze mnie studentka jak widać, bo - niepijąca. Udałyśmy się do klubu o nazwie "Euphoria", nie tylko dlatego, że rzekomo jest to najfajnieszy klub w mieście, ale też dlatego, że znajomy Marty pracował tam jako ochroniarz i załatwił nam zniżkę. Miałyśmy zamiar spędzić tę noc w swoim towarzystwie, wspominając wszystkie najlepsze i najgorsze, a także najzabawniejsze chwile na naszym uniwerku. Do klubu weszłyśmy o godzinie 21. Ubrałam się w małą czarną, która sięgała mi do połowy uda i doskonale opinała moje ciało, eksponując tym samym moje kobiece atuty. Paula robiła mi makijaż, jako że ja jestem niedoświadczona w tych sprawach (uważam po prostu, że makijaż na co dzień jest mi niepotrzebny, teraz zgodziłam się żeby Paula mi go zrobiła, bo nie chciałam odstawać za bardzo od reszty dziewczyn). Zrobiła mi klasyczny smokey eye, przypudrowała mi lekko policzki, a usta podkreśliła błyszczykiem. Kończąc tuszować mi rzęsy, powiedziała:

- I nie waż się wracać wcześniej niż o 5 ! Poważnie, Ala, raz możesz się zabawić. Tylko nie oddalaj się za bardzo od grupy, no wiesz, jak już będziesz wstawiona, kto wie co może się wydarzyć...-zaśmiała się, ale minę miała poważną. wiedziała że nie odwiedzam zazwyczaj takich miejsc.
Krótko sumując, byłam całkiem nieźle odstawiona, w bardzo dobrym towarzystwie i w wyjątkowo wesołym nastroju. Przez pierwszą godzinę siedziałyśmy na czarnej, skórzanej kanapie, w rogu sali i sączyłyśmy mohito, plotkując o wspólnych znajomych. Z Karoliną i Martą też mi się fajnie rozmawiało, a bałam się że nie będziemy nadawać na tych samych falach. Po raz kolejny upominałam się w myślach: nie oceniaj ludzi, zanim ich dobrze nie poznasz. Kto wie, jak Ania wyjedzie, to może rzeczywiście częściej będę wychodzić na miasto z tymi dziewczynami? Może weźniemy jeszcze Paulę i każdy piątkowy wieczór nie będzie tak desperacko samotny.  
Jakoś po 22 zdecydowałyśmy pójść na parkiet, akurat leciała fajna piosenka i zaczęłyśmy rytmicznie poruszać biodrami, nieświadome, że jesteśmy obserwowane. Przed wejściem do klubu stwierdziłyśmy jednomyślnie - dzisiaj żadnych facetów, to nasz babski wieczór, pożegnalna impreza dla Ani. Nie myślałyśmy, tzn. ja przynajmniej nie myślałam o tym, że w krótkich sukienkach, seksownie poruszające się na parkiecie, chichoczące i lekko już wstawione przyciągamy uwagę tylu facetów. Nie myślałam o tym, jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy. Po około 20 minutach tańczenia, Karolina wraz z Martą udały się z powrotem do naszej miejscówki (czyli na tą śmierdzącą sztuczną skórą kanapę w rogu) i postanowiły dokończyć drugie mohito, które zostało na stoliku. Po tym zamówiły sobie trzecie i chyba znowy zaczęły obgadywać ludzi krążących po klubie, szczególnie tych facetów, których zaloty stanowczo odrzuciły, trzymając się naszego dzisiejszego wspólnego postanowienia. A może obgadywały mnie i Anię? Nie wiem. I szczerze, mam to gdzieś. Jak one wróciły do picia i plotkowania, my z Anią udałyśmy się do toalety. Jak już załatwiłyśmy swoje potrzeby, przypudrowałyśmy noski, zaczęłyśmy rozmawiać, korzystając z chwili tylko dla nas obu, samych.

- Wiesz, uważam, że niepotrzebnie odrzucaciłyście tych przystojniaków, wydawali się całkiem sympatyczni.- zaczęła Ania - nie powinnyście się tak hamować tylko ze względu na mnie, zwłaszcza, że wszystkie jesteście singielkami.
- Nie, Ania, dzisiaj skupiamy się na Tobie. Kiedy następny raz Cię zobaczymy? W przyszłym roku, jak dobrze pójdzie? Chcę się teraz cieszyć każdą chwilą, póki jeszcze jesteś tutaj z nami. I tak nie mam dziś ochoty na flirty - śmieję się - nie przejmuj się nami, serio. Zaraz, powiedziałaś " odrzucałyście", masz na myśli mnie też?
- No a ten blondyn, co go spławiłaś? Kręcił się obok Ciebie przez jakieś dwie piosenki.- aaa, no tak. Teraz sobie przypominam, jakiś koleś chciał mnie poprosić do tańca, ale odmówiłam; powiedziałam, że jestem tu z koleżankami - zrozumiał i szybko odszedł.
-A tak, zapomniałam, faktycznie. Nie jestem dziś w nastroju, no wiesz.- wiedziała, pół roku temu zerwałam z Filipem, chodziliśmy ze sobą przez rok. Na początku było fajnie, potem zaczęliśmy się kłócić o głupoty, az w końcu zerwaliśmy. Pewnie też w tym było sporo mojej winy, bo nie chciałam iść z nim do łóżka, po prostu nie chciałam się spieszyć, mówił że rozumie itd, ale chyba nie chciał otwarcie przyznać, że zależy mu bardziej na "takiej" relacji. To właśnie po tym zerwaniu Ania tak mnie pocieszała.
-Daj spokój, minęło już pół roku, już czas żebyś poznała kogoś nowego. Chodź, wracajmy do dziewczyn, bo zaczną się niepokoić.

I wróciłyśmy do nich, razem wypiłyśmy potem kilka shotów, znów gadałyśmy, śmiałyśmy się i ogólnie; dobrze się bawiłyśmy. Jakoś po północy, zaczęłyśmy stawiać sobie wyzwania. W zasadzie to zagrałyśmy w taką grę; każda p kolei sama szła na parkiet, jeśli w czasie jednego tańca wyrwie jednego pana - dostaje 10 pkt, za każdego następnego 15 pkt, jesli żaden nie podejdzie dostanie punkty od reszty dziewczyn - jak uznają że dobrze tańczyła, mogła dostać 5 pkt pocieszenia. Ja wychodziłam na parkiet ostatnia. Punkty rozkładały się następująco: Ania miała 10 pkt, Karolina 5 pkt, a Marta - 25 pkt. Nie spodziewałam się że zdobędę więcej niż 5, ale stało się. W czasie jednego tańca zaczepiło mnie 2 facetów. Pierwszego odrzuciłam, mówiąc że czekam na kogoś (oczywiście kłamałam), a co do drugiego...to nie wiem co o nim myśleć. Podszedł do mnie i zaprosił mnie do swojego stolika. Ja natomiast odparłam, że mam już towarzystwo i wskazałam na dziewczyny w rogu, które chichotały radośnie podekscytowane pod nosem.  
-Wiem, że nie jesteś tu sama. Obserwuje was od jakiegoś czasu.-powiedział.- Ja też nie jestem tu sam, przyszłem z dwoma kumplami, może wszystkie się do nas dołączycie?- uśmiechnął się, jak dla mnie dość beszczelnie, tak jakby od razu proponował: może zabawimy się wszyscy razem w łóżku? Nie byłam przekonana, czy chce dołączyć do jego stolika.
- Zapytam się koleżanek, ale niczego nie obiecuję.
-Nasz stolik znajduje się tam. - wskazał na drugi koniec klubu, gdzie znajdowała się część dla vip'ów, tak mi się wydawało. Ta część była oddzielona od reszty sali szklanymi szybami, przez które wszytko było prawie widać, co wydawało się bez sensu, skoro płacono za te miejsca znacznie więcej; domyślałam się, że szyby były dźwiękoszczelne- Będę czekać.- po czym uśmiechnął się szelmowsko i odszedł.

Pewny siebie drań, pomyślałam.
Wróciłam do dziewczyn, które były ciekawe mojej rozmowy z Panem Beszczelnym. Opowiedziałam im o propozycji, a one po dłuższym zastanowieniu powiedziały, że wybierzemy się tam.  
-Tylko nie teraz, a za godzinę, niech poczekają - powiedziała Marta.  
- A co teraz jak obie macie taką samą liczbę punktów? - powiedziała rozweselona Karolina wskazując na mnie i Martę. - Trzeba zrobić dogrywkę!
-Nie, lepiej ogłośmy to remisem. Tak będzie lepiej.­- rzekła Ania, która wyraźnie nie była zadowolona z propozycji nieznajomego.- Nie jestem pewna czy powinnyśmy tam iść, nie znamy tych ludzi.
- Och, daj spokój, Ania! Nic nam się nie stanie, jak pójdziemy wszystkie razem.- odpowiedziała Marta- Po za tym jestem ciekawa, jak tam jest w środku...no wiecie, następnym razem możemy już nie mieć okazji znaleźć się w części VIP.
W sumie to myślę, że Marta miała rację, lepiej skorzystać, póki mamy taką okazję, a w grupie czułam się pewniej. Już nie piłyśmy, licząc na to, że tamci panowie nam coś postawią; zresztą chciałyśmy być w miarę trzeźwe, jeśli miałyśmy znimi flirtować. To znaczy Karolina i Marta miały flirtować. Ja byłam tym spotkaniem lekko zaniepokojona tak jak Ania, ale tak mnie zżerała ciekawość, jak jest w tej luksusowej części, że stwierdziłam że przezyję obecność kilku aroganckich dupków. Podejrzewam, że tamci nie różnią się za bardzo od tego, który mnie zaczepił, chociaż muszę przyznać - był przystojny. Postanowiłyśmy chwilę potańczyć, potem wróciłysmy do stolika, chwilę odpoczełyśmy, po czym znów poszłyśmy tańczyć. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam. Byłam w świetnym nastroju, dopóki Ania nie zaczęła się wycofywać. powiedziała, że czuje się zmęczona i chciałaby wracać do domu.
- Nie, proszę zostań jeszcze z godzinkę! - prosiłyśmy ją, w końcu to dla niej był ten wieczór.
- Nie dziewczyny, chyba za dużo wypiłam, nie czuje się najlepiej. Bawcie się dalej, brat po mnie przyjechał, wiec się mną nie przejmujcie. Będę za wami tęsknić. - I zaczęłysmy się ściskać na pożegnanie. - Buziaczki, pa !

Jak wyszła, naprawdę zrobiło mi się smutno. Zaczęłam myśleć o naszej znajomości i coraz bardziej robiło mi się żal, że wyjeżdża. Az zapomniałam, że miałysmy iść do tych kolesi na drugim końcu klubu.
- To co? Idziemy? - pyta podekscytowana Karolina
-Idziemy!-potwierdza stanowczo Marta- Ala, prowadź. W końcu to ty zostałaś zaproszona, a my idziemy jako twoje towarzyszki.
Nieśmiało wyszłam naprzód i stanełysmy przed ochroniarzem, który pytająco na nas spojrzał. Wydaje mi się, że w tym spojrzeniu kryła się także drwina.
- Dostałyśmy zaproszenie od jednego pana...- zaczęłam się jąkać, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Kuźwa, mogłam się zapytać przynajmniej jak miał na imię.- Miałam go tutaj znaleźć.-kontynuuję.
Ochroniarz milczał przez chwilę po czym odparł:
-Macie 2 mniuty żeby się rozejrzeć, jak znajdziesz tego pana - nie dało się nie zauważyć rozbawienia przy ostatnim słowie - to możecie zostać, jeśli sobie tego rzeczywiście życzy. Jeśli zauważę, że odstawiacie jakieś numery to was wyrzucę, jasne?  
- Jasne-powiedziały równocześnie Karolina z Martą.
- Dwie minuty- powtórzył napakowany ochroniarz, po czym weszłyśmy do środka. Od razu go zauważyłam, chociaż stał do mnie plecami. Rozmawiał z kimś, chyba z jednym z jego kumpli. Podeszłam do niego, a on od razu się zwrócił w moją stronę.
- No proszę. A już myślałem, że się nie zdecydujesz. - uśmiechnął się w ten beszczelny, już mi znany sposób. - Proszę drogie panie, siadajcie. - wskazał białą kanapę. Na pierwszy rzut oka była podobna do naszej, tylko biała, ale gdy usiadłam poczułam różnicę. Była o wiele wygodniejsza, i pokryta prawdziwą skórą. Naprzeciwko nas siedziało dwóch przystojniaków. Widać było, że dbali o siebie. Dobrze zbudowani, dobrze ubrani. I pewnie dobrzy w łóżku też byli. Boże, o czym ja myślę? Otrząsnełam się po czym spojrzałam na tego, dzięki któremu się tu znalazłam. Skinął ochroniarzowi, a nastepnie również na mnie spojrzał. Mierzylismy się wzrokiem krótką chwilę, a potem jeden z jego kolegów zapytał:
- Chcecie może coś do picia?
Dziewczyny złożyły zamówienia, podając nazwy drinków, których nie umiałabym powtórzyć. Ciekawe, skąd takie znają? Ja podziękowałam. Stwierdziałam, że nie będę przy nich pić. Przynajmniej na razie nie miałam ochoty. Siedzieliśmy w milczeniu, dopóki bardzo skąpo ubrana kelnerka nie przyniosła drinków moim koleżankom. W końcu panowie postanowili zacząć i przedstawili się kolejno; najpierw tych dwóch - Adam i Piotr, a na końcu ten, który mnie zaczepił - Mateusz. Teraz dopiero miałam okazję mu się dokładniej przyjrzeć. Cholera, był bardziej przystojny niż zapamiętałam. Krótko przystrzyżone, ciemne włosy, przenikliwe zielone oczy i ten beszczelny, arogancki uśmiech, od którego robiły się małe dołeczki w policzkach. Ubrany był w elegancki garnitur, co działało na mnie jeszcze bardziej rozpalająco. Uwielbiam mężczyzn ubranych w dobrze skrojony garnitur. Podczas gdy tamci zaczęli najpierw nieśmiało rozmawiać o wykonywanych zawodach, zainteresowaniach, potem zaczęli żarliwie dyskutować na temat polityki i Bóg wie czego jeszcze. Oni tak debatowali, my z Mateuszem przyglądalismy się sobie wzajemnie z nieukrywaną ciekawością.  
- Zdaje się, że byłyście we cztery? - zapytał nagle.
- Tak, ale koleżanka źle się poczuła i musiała wracać. - odpowiedziałam cicho.  
- Nie wiedziałem, że jestem aż tak interesujący.
-Słucham? - odparłam zaskoczona, wybita z tropu tym stwierdzeniem. Co ma na myśli? To, że zdecydowałam się tu przyjść?
-Mam na myśli, to, że cały czas mi się przyglądasz. - wyjaśnił. I z wzajemnością, miałam ochotę się odgryźć, ale nic nie odpowiedziałam, tylko się zarumieniłam zawstydzona. Ten mężczyzna mnie onieśmielał. Po dłuższej chwili odważyłam się coś powiedzieć:
-Skoro już mnie tu zaprosiłeś, to może opowiesz mi coś o sobie. Czym się zajmujesz?
-Prowadzę własny, mały biznes. A ty?
-Studiuję.- bąkam w odpowiedzi.
-Ile masz lat? - pyta z błyskiem w oku. Niegrzecznie pytać kobietę o wiek, pomyślałam, ale odpowiedziałam szybko:
-21. A ty ile ?
-26 - odparł. Cóż, myślałam, że jest trochę starszy. Pewnie przez ten garnitur...i dlatego, że powiedział że ma własny biznes. Ciekawe, jaki?
-To na czym polega ten Twój biznes, który prowadzisz?
Zszedł mu ten pewny siebie uśmiech z twarzy.
-Jesteś pewna, że chcesz wiedzieć?
-Tak. - zżera mnie ciekawość.
- Powiedzmy, że pożyczam pieniądze zdesperowanym ludziom, którzy zobowiązują się oddać 2 razy więcej.

Jasny gwint. To chyba jest nielegalne. No przecież szanujący się biznesman raczej nie spędzałby nocy w takim miejscu, klnę się w duchu. Kuźwa. Chwilę dociera do mnie dobitnie znaczenie tych słów. Zadarłam z mafią.

-To chyba nie jest do końca legalne?
-Nie. Skończmy ten temat. Nie zaprosiłem Cię tutaj, żeby rozmawiać o pracy.
- A po co mnie zaprosiłeś? - błyskawicznie to pytanie wydostaje się z moich ust. Chociaż odpowiedź jest oczywista.
-Żeby się zabawić.- uśmiecha się szyderczo.
Cholera. Nie jest dobrze. Po co ja tu przyszłam? Powinnam była wrócić do domu, zabrać się z Anią. Pora na to, żeby się wycofać.
-Chyba będę musiała się niedługo zbierać...
-Wystraszyłem Cię? - pyta, a w jego oczach widać ciekawość.
-Nie, ja tylko...muszę już iść. - odpowiadam zmieszana.
Milczy. Przygląda mi się jakby chciał odczytać moje burzliwe myśli.
- Odwiozę Cię.
-Nie, nie trzeba poradzę sobie. - spojarzałam na dziewczyny ale te robilły teraz maślane oczy do Adama i Piotra. Pożegnałam się z nimi, po czym wstałam i odeszłam w stronę wyjścia. Wyszłam z klubu, a po chwili dołączył do mnie Mateusz.
-Masz samochód ? - pyta.
- Nie, pojadę autobusem.
- Nie pozwolę Ci wracać o tej porze samej. Chodź, odwiozę Cię, powiedz tylko pod jaki adres. - ton miał dosyć apodyktyczny, jednak przez głowę przebiegła mi parszywa myśl; a co jak mnie zawiezie do siebie i zgwałci? albo do jakiegoś burdelu? Przecież go nie znam. Wiem tylko tyle, że prowadzi lewy interes.
-Chyba się mnie nie boisz? - pyta, jakby czytał mi w myślach.- Przyznaję, źle Cię oceniłem. Myślałem, że chcesz tego samego. - mówi. Co on do licha wygaduje?!
- Nie chcę. - zapewniam go.
-Będę trzymał ręce przy sobie, obiecuje - śmieje się, choć mi wcale nie jest do śmiechu. Dostrzega to i dodaje- Nie daj się więcej prosić. Chcę tylko zachować się jak gentleman.

Nie bardzo miałam ochotę spędzać z nim choćby minuty dłużej to jednak myśl o tym, że jak się nie zgodze, to będę czekać z 2 godziny na najbliższy autobus, a tej nocy było dosyć zimno...no cóż, może zaryzykuję.
- No dobra.
Wskazał mi czarnego mercedesa i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Póki co, naprawdę zachowywał się przyzwoicie. Dlaczego musiał robić akurat to co robił? Ja to mam pecha.
Tak, jak obiecał, tak zrobił. Odwiózł mnie do domu. Już miałam wysiadać, kiedy zapytał:
-Może dasz się zaprosić na kolację ? Przyjadę po Ciebie i odstawię z powrotem, tym razem o przyzwoitej porze. - znów uśmiecha się szyderczo.
- No nie wiem...- bo nie wiem, jak odmówić. Ale coś mnie do niego przyciąga, może odurzyłam się zapachem jego wody kolońskiej jak jechalismy?
-Obiecuję, że nie będę próbował zaciągnąć Cię do łóżka...- oblewam się rumieńcem, akurat teraz musiał mi o tym przypomnieć.- No, przynajmniej, nie na pierwszej randce - znów się śmieje. Ciekawe co go tak bawi - to że o tym mówi, czy po prostu śmieje się ze mnie, teraz czerwonej na twarzy...ciekawe.
-Skoro tak, to na jedną randkę mogę się zgodzić...- bo w sumie czemu nie ?
-Tylko jedną? Uwierz mi, po tej będziesz chciała drugiej i trzeciej...
- Jesteś bardzo pewny siebie- przerywam mu tą żałosną wyliczankę. Czy on naprawdę myśli, że moim marzeniem jest randkowanie z nim? Jaki on jest irytujący...
- To co? Jutro o 19?
-Jutro jestem zajęta. - kłamię. Będę udawać niedostępną, a co!
- Pojutrze?
-Może być.
-Bądź gotowa na 19. Dasz mi swój numer telefonu?
- Dopiero na drugiej randce - teraz to ja się śmieję. O ile będzie druga.
Jak tylko weszłam do mieszkania, spojrzałam na zegar. No nieźle. Trzecia w nocy. Nigdy tak późno nie wróciłam.
- Mówiłam nie waż się wracać przed 5.-podskoczyłam jak oparzona.
-Jejku, Paula, wystraszyłaś mnie na śmierć!
-Kim był ten facet co Cię odwiózł?
-A ty nie powinnaś być teraz w łóżku i spać? - odpowiadam złośliwie pytaniem na pytanie.
- Nie mogłam zasnąć, wstałam sobie zrobić herbaty i wygladałam przez okno czy dzieje się coś ciekawego...i po jakiś 15 minutach przyjechał czarny mercedes - śmieje się, a pusty kubek po herbacie na stoliku wskazuje na to, że mówi prawdę.
Opowiedziałam jej wszystko. Widziałam iskierki podziwu w jej oczach jak mówiłam o tej części dla VIP'ów. Jednak spochmurniała jak usłyszała, że facet, który, mnie odwiózł zajmuje się naciąganiem ludzi. Zdecydowałam, że resztę opowiem jej rano. Zresztą, nie było w zasadzie żadnej reszty...tylko taki mały szczegół, że idę z tym typkiem na randkę...

***

Wstałam o 10. Cholernie bolała mnie głowa. Weszłam do kuchni a tam moja kochana Paula, czekała na mnie z kawą.
- Jejciu, Paula, mówiłam Ci kiedyś jak bardzo Cię kocham? - śmiejemy się obie, po czym stawia przede mną kubek z pachnącą kawą.
-Jak minęła Ci noc? Masz kaca?
-Wyspałam się, dziękuję. Tylko teraz strasznie boli mnie głowa. Chyba zaraz łeb mi pęknie...-chce kontynuować, ale widzę, że Paula się śmieje.- Co Cię tak bawi?
-Wygląda na to, że masz kaca - śmieje się dalej. Po chwili do niej dołączam, bo wiem, że ma rację. Po śniadaniu już nawet przestałam myśleć o uporczywym bólu głowy, chyba mi przeszło, przez tą śmiechoterapię.
-Jakieś plany na weekend? - pyta mnie współlokatorka.
-Nie, nic szczególnego...-zaraz, o cholera. Przecież umówiłam się na randkę...jak ja jej to powiem? Na pewno nie wyrazi aprobaty...-Czekaj, jednak mam. - mówię, a ona patrzy na mnie wyczekująco.-Jutro idę na randkę.
-Co? To super! A z kim? - chwilę się zastanawia, po czym domyśla się z KIM.- Zaraz, chyba nie z...?
- Tak, właśnie z nim. Wiem, że nie powinnam...- nie zdążam dokończyć, kiedy słyszę krzyk Pauli.
-Czy ty do reszty zgłupiałaś?!

BerryMuffin

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4081 słów i 22291 znaków.

1 komentarz

 
  • XYZ

    fajne i ciekawe ;) czekam na następną

    7 gru 2014