Dziewczyna w czerwonej chustce

-Chcesz porozmawiać moje dziecko? – Spytał mężczyzna w brązowym habicie z kapturem. -Jaa…tak chcę – wyszeptała Franciszkanin usiadł obok łóżka dziewczyny. Spojrzał na nią. Miała sine, podpuchnięte oczy – może od płaczu. Na głowie czerwoną chustę, która zakrywała to, co pozostało po jej włosach. Była blada, jak by przerażona. - Boje się – powiedziała nieśmiało – Ja…ja nie chce umierać. Jeszcze nie chcę. – Po jej delikatnych policzkach spłynęły łzy. Miała może 19 lat i za sobą 4 długie lata ciężkiej choroby. Mężczyzna nie mówił nic. Patrzył na nią, chwycił za rękę. To wystarczyło. On chciał jej wysłuchać. A to było cenniejsze od każdej rozmowy. Wszyscy chcieli rozmawiać, ale ona nie tego potrzebowała. Przez całe 4 lata…Przez 19 lat, nikt nie umiał jej wysłuchać. - Wszystko zaczęło się tak niewinne – zaczęła swoją historię – Miałam 15 lat. Przez przypadek wykryto u mnie białaczkę. Moje całe życie to jeden wielki przypadek. Jedno badanie krwi, w którym się coś nie zgadzało. Dla wyjaśnienia zrobiono dodatkowe i wszystko było jasne. Białaczka. To było straszne. Ludzie wkoło mnie mówili, że się uda. – Wygramy – słyszałam, co dzień. Tylko, że to mi było niepotrzebne. Ja przez całe życie chciałam coś osiągnąć, zrobić coś dla innych. Pomagać ludziom – teraz sama potrzebuje pomocy. 4 Lata walczyłam. Kiedy już nie miałam siły inni robili to za mnie. Nie pozwalali mi odejść. Ale, po co…No, po co? – Zadaje sobie to pytanie. Chcieli mieć mnie dłużej przy sobie. To było cierpienie. Nie pamiętam tych dobrych chwil. Znam tylko łzy i ból. Może nie przeżyłam nic, co było by radosne, wesołe. Bracie to nie tak miało być. Wiem dobrze. Kiedyś twierdziłam, że życie mam jedno – tak to prawda. Byłam zdania, że trzeba próbować wszystkiego, bo przecież, jak bym umarła na drugi dzień to nic bym z tego nie miała. Skończyłam wtedy właśnie 15 lat, wielkie plany na przyszłość i okropne zdanie na swój temat. Były chwile, w których nie chciałam żyć. Żyletka, tabletki, ale nie umiałam powiedzieć definitywnie – koniec. Tak naprawdę chciałam żyć…nadal tego chcę. Wtedy próbowałam wszystkiego, czego mogłam. Piłam, bo chciał spróbować jak to smakuje. Paliłam, bo byłam ciekawa. Robiłam to, na co miałam ochotę, bo przecież jak bym umarła to, co by mi pozostało…nic ciekawego bym nie przeżyła za życia… Tylko, że ja niedawno zrozumiałam. Wtedy, kiedy zapadł ostateczny wyrok. Ja zrozumiałam, że w życiu to nie o to chodzi. Nie o próbowanie, ani jakąś walkę ambicji. Teraz wiem ile straciłam, ale też ile zyskałam. Nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy nikt mnie nie przytulił, nie pocałował i nie powiedział, że wszystko się ułoży. Jakoś będzie – nigdy. Wszyscy klepali mnie po ramieniu ze współczuciem w oczach. Och jak ja tego nienawidzę. Czemu ludzie się do mnie nie uśmiechają? Mam przyjaciół, są przy mnie od zawszę. I tylko oni tak naprawdę są. Czuje to. Bracie, czemu tak wyszło? Kochałam chłopaka, może nadal kocham. Jesteśmy…byliśmy przyjaciółmi. Nigdy mu nie powiedziałam tak naprawdę tego, co chciałam. Nigdy nie umiałam powiedzieć ludziom o tym, że mi na nich zależy. Przez to, że się bałam odrzucenia, traciłam tych, których kochałam. Oni odchodzili nie wiedząc, co tak naprawdę czuję. Byłam zwykła. Chciałam być jak inni ludzi i nie wyróżniać się niczym. Niedawno zrozumiałam, że tak nie można. Każdy jest inny, każdy wyjątkowy. Tylko, że ja nie wierzyłam w to, że jestem wyjątkowa. Teraz wiem. Nikt nigdy mi tego nie powiedział. Bracie, ja przegrałam…przegrałam swoje życie. Ja…ja nie chce umrzeć. – Skończyła powoli dziewczyna z czerwoną chustką na głowie i łzami w oczach. Była taka delikatna. Była taka wyjątkowa. - Dziecko nie przegrałaś. Pamiętaj, że to, co najważniejsze masz tu – wskazał na serce – a Ty, to masz. To oni pozwoliło Ci zrozumieć siebie. Wyrazić swoje myśli. Wiesz, kim jesteś. Wiesz, że kochałaś. Czy gdybyś postąpiła inaczej byłbyś szczęśliwa? Myślisz, że tak, ale tego nie wiesz. Pamiętaj. Ten tam na górze – wskazał rękom niebo – ma już wszystko zaplanowane. Czasami nie zgadzamy się z jego planem, ale nie mamy wyjścia. Musimy mu zaufać bezgranicznie. Zaufać… - Bracie – wyszeptała – Ja się boję. Ja… przegrałam. - Ciii, dziecko spij. Nie bój się. Teraz już zaśnij. - Przegrałam…- wyszeptała ostatni raz, a wielka łza spłynęła po jej delikatnym policzku. Zawsze, kiedy chcesz coś komuś powiedzieć, wyznać mu to, co czujesz, czy poradzić się, zrób to teraz. Pamiętaj później możesz już nie mieć tej szansy. Ludzie przychodzą i odchodzą nieświadomi tego, że ich kochamy. Próbuj tego, co chcesz, ale pamiętaj, na co się narażasz. Idź przed siebie i bądź wyjątkowym człowiekiem. Bądź sobą.

~Alka

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 913 słów i 5167 znaków.

1 komentarz

 
  • Coeur

    Bardzo mi się podobał ten tekst :)

    31 sty 2013