Błagam, tylko nic Mu nie mów cz. 1

Błagam, tylko nic Mu nie mów cz. 1Tej nocy długo nie mogłam zasnąć, Marysia znów ząbkowała i dopiero co udało mi się uśpić przemęczone od płaczu dziecko. Mateusz spał kamiennym snem, odwrócony do mnie placami, a ja nadsłuchiwałam kiedy dziecko po raz kolejny obudzi się z płaczem. Dochodziła północ, była ciepła czerwcowa noc. Gwiazdy lśniły na niebie, w pokoju było parno i duszno, a ja uwielbiałam tę porę. Zazwyczaj robiłam tak jak właśnie tej nocy, wychodziłam na balkon i nadsłuchiwałam błogiej ciszy. Noc zawsze wydawała mi się najciekawszą porą, tajemniczą, cichą. Zupełnie jakby gdzieś tam pośród tej ciemności znajdowały się ludzkie tajemnice. Ja też miałam ich kilka, i chociaż nigdy nie mówiliśmy sobie tego wprost domyślałam się, że mój mąż także je miał. Zresztą kto nie miał żadnych tajemnic? Każdy gdzieś tam w środku jakieś nosi, ale nie wszyscy mówią o nich głośno. Ja także nauczyłam się o nich nie mówić, nawet nie myśleć. To tak jakbym któregoś dnia po prostu oddzieliła się grubą kreską od swojej przeszłości, od tego jaka byłam kiedyś. Tak w pewnym sensie byłam. Ja nazywałam to drugą szansą, chociaż inni pewnie nazwali by to po prostu ucieczką. Może i uciekałam i naiwnie wierzyłam, że przeszłość nigdy mnie nie dopadnie. Nie wiem jak długo stałabym jeszcze na balkonie i wsłuchiwała się w odgłos ciszy, gdyby nie mój telefon. Zawsze na noc wyłączałam dźwięki, robiłam to bo wiedziałam jak bardzo drażni Mateusza, który sen ceni sobie nade wszystko nagłe, gwałtowne wybudzenie. A może robiłam tak z obawy, jakby przeczuwała, że zbliża się coś złego. A może po prostu panikowałam? Telefon rozdzwonił się na dobre, raz, drugi. Leniwie podeszłam do telefonu i spojrzałam na wyświetlacz. Nie znałam tego numeru. Mateusz spojrzał na mnie kompletnie rozbudzony, a jego oczy zdradzały ludzką ciekawość.  
- Odbierz wreszcie to dziadostwo bo wyjebie zaraz przez okno - rzekł przykrywając się poduszką. Spojrzałam nieufnie na komórkę i obcy numer.
- Słucham? - rzekłam ściszonym głosem.  
- Julia? - zapytał zachrypnięty męski głos. Zbladłam. Przez chwile nie wiedziałam co powiedzieć, słowa zatrzymały się w gardle. Jak mnie odnalazł?
- To pomyłka - rzuciłam drżącym głosem. Długo patrzyłam na zgaszony ekran telefonu, zupełnie jakbym czekała aż to cholerstwo rozdzwoni się ponownie.
- Kochanie wszystko gra? - zapytał Mati troskliwym głosem. Odłożyłam telefon na stolik nocny, ale nie mogłam skupić myśli, mój wzrok był nieobecny zupełnie jak moje ciało. Jak mnie odnalazł? - Kochanie wszystko gra? - ponownie zapytał Mati tym razem rozbudzony na dobre, jego niebieskie tęczówki patrzyły na mnie zatroskanym wzrokiem.  
- Gra - rzuciłam cicho zupełnie nie rozpoznając własnego głosu, wyczułam w nim cholerny strach. - Ktoś pomylił numer - zdałam sobie sprawę, że wciąż nie mówię naturalnie, próbowałam się opanować, ale nadaremnie. Płacz naszej córki był dla mnie wybawieniem, nigdy nie cieszyłam się z płaczu Marysi tak jak w tej chwili, jednak wraz z radością czaił się strach. On mnie odnalazł. Tak łatwo mogłam wszystko utracić, tak niewiele brakowało, a przeszłość mogłaby mnie dopaść, o ile już tego nie zrobiła.

#
Stałam przed wielkim lusterkiem i patrzyłam na młodą, niespełna siedemnastoletnią dziewczynę po drugiej stronie. W wyzywającym stroju i zbyt mocnym makijażu czekałam na gościa, który lada moment miał zapukać do moich drzwi. No dobrze może nie moich, bo mieszkanie należało do przypakowanego bruneta, który zatrudniał nas w swojej agencji. Nie wiem jak ani kiedy wdałam się w to wszystko wrobić. Nie wiem dlaczego, po prostu łatwy zarobek, szybki chajs skusił moją zbyt młodą wtedy głowę, a później po prostu nie tak łatwo było się z tego wyplątać. Alex zarabiał na nas dużo pieniędzy, ale także traktował nas przyzwoicie. Wraz ze mną robiły tu jeszcze trzy dziewczyny. Staraliśmy trzymać się razem, ale nie raz zdarzało się tak, że rozdzielali nas. Inne chodziły na ulice, mnie i Elizę, zazwyczaj trzymał w domu. Byłam za młoda, bym mogła zdawać sobie sprawę co robię źle, jak bardzo szkodzę sobie tkwiąc w tym układzie. Pracowałam tak od miesiąca, chodziłam do szkoły, a wieczorem przychodziliśmy tu, przebieraliśmy się i czekaliśmy za wciąż nowymi mężczyznami. W pewnym sensie lubiłam te spotkania, zazwyczaj wybierali dla nas młodych, fajnych mężczyzn, chociaż zdarzały się i stare sfrustrowane swoim małżeństwem faceci, którzy chcieli tylko dobrze zadymać. Jednak u nas nie chodziło tylko o seks, część z nich dobrze znałam, płacili za zwykłe rozmowy, czasem brali nas jako osoby towarzyszące na różne spotkania, a po prostu chcieli zwyczajnie pogadać. Seks był po prostu dodatkiem. Przez ten czas dużo się naoglądałam i nasłuchałam. O nudnych żonach, o wypaleniu się czegoś w związku, o braku zrozumienia się nawzajem. Nie uważałam bym robiła coś złego, do czasu. Chyba do dnia, gdy w progu mieszkania pojawił się facet inny niż dotychczas. Był Kilka las starszy ode mnie, ale też miał inne nastawienie do życia. Wziął pełen pakiet, zapłacił z góry, a później spędziliśmy razem cały wieczór i noc, ale nie tak jak dotychczas. Seks był inny, nie potrafiłam tego nazwać, ale podobało mi się. Nie czułam się jak zwykła dziwka, tylko kobieta której facet pożąda, a to było dość miłe uczucie. Po wszystkim pochwalił mnie i stwierdził, że marnuje sobie tu życie. Nie wiem co się stało, ale coś we mnie pękło. Tamten mężczyzna, chociaż jeszcze tego nie byłam świadoma odmienił moje życie. Tom, bo tak miał na imię tamtego wieczoru uratował mnie.

#
Przez całą noc nie zmrużyłam oka, ale rankiem starałam się tego po sobie nie poznać. Wstałam wcześniej niż zwykle, bo miałam dość wiercenia się w łóżku i myślenia o tym, co teraz się wydarzy. Przygotowałam dla wszystkich śniadanie trochę inne niż zazwyczaj, starszemu synowi zrobiłam jego ulubione naleśniki, mężowi na przeprosiny jajecznicę, a Marysi podgrzałam mleko. Sama jakoś straciłam apetyt, ale nie chciałam niczego po sobie poznać, więc zmusiłam się do kilku kęsów naleśnika. Przygotowałam drugie śniadanie do szkoły i pracy, odprowadziłam rodzinę i miałam czas dla siebie i córeczki. Musiałam z kimś pogadać, ale nikt nie przychodził mi do głowy, może poza jedną osobą. Włączyłam małej bajkę, wybierając jednocześnie jeden z dwóch zapamiętanych numerów. Nie wiedziałam, czy nie dzwonie nie w porę, ale czułam, że zaraz oszaleje.  
- No wreszcie. Miałam właśnie do Ciebie dzwonić. - Damski głos powitał mnie tak naturalnie jakby spodziewał się ode mnie telefonu. - Miałam do Ciebie dzwonić, ale skoro Ty dzwonisz po tak długim czasie oznacza to, że już wiesz - powtórzyła znowu nie dopuszczając mnie do słowa. Chciałam coś powiedzieć, chciałam odezwać się, ale nie mogłam. Marysia patrzyła na mnie zupełnie jakby wiedziała o czym rozmawiam, a przecież było to nie możliwe.
- Dzwonił do mnie Alex. Nie wiem jak mnie odnalazł, ale nie podoba mi się to - wyznałam wreszcie szczerze. Ona była jedyną, może nie jedyną, ale na pewno pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl.
- Co mówił? - zadawała pytanie za pytaniem, a ja nie chciałam rozmawiać o tym przez telefon.  
- Spotkajmy się. To nie rozmowa na telefon - wyznałam cicho.
- Nie Monia. Pamiętasz naszą umowę? Nie możemy jej zerwać. Obiecaliśmy sobie coś, pamiętasz? - miała rację. Pamiętałam wszystko z tamtego dnia, i nie tylko. Pamiętałam wszystko z dawnego życia, chociaż chyba wolałabym zapomnieć.
- Dam Ci namiar na jedną osobę, zrobi co zechcesz jeśli będzie taka potrzeba. Co zechcesz rozumiesz? ale ja radziłabym Ci wyjechać. Zabierz swoją rodzinę i zniknij. Znasz go. On, Alex zdolny jest do wszystkiego a Ty... - nie dokończyła. Nie musiała nic mówić, bym miała obraz przed oczami. Doskonale wiedziałam o co jest stawka i jak niebezpieczna zaczyna być ta gra.  
- Nie. Nie będę znowu uciekać. Co mam powiedzieć Mateuszowi? Co powiedzieć dzieciom? - wyznałam. Nie wiem jak długo rozmawialiśmy, gdy słyszałam jej głos, miałam wrażenie, że słyszę ukojenie. Obie przeszliśmy przez to samo, obie uwolniliśmy się od tego piekła, obie wtedy tam byliśmy. Łączyło nas coś jeszcze, tajemnica, tajemnica, którą zabierzemy do grobu.

#
Obiecałam sobie, że już nigdy nie wmieszam go w swoje sprawy, chociaż tak wiele mu zawdzięczałyśmy, nie chciałam mieszać się w jego życie, ale teraz musiałam. Moja ręka drżała. Od dawna nie czułam takiego strachu, jak teraz, w tym momencie, od dawna nie czułam też takiego podniecenia.  
- Słucham? - usłyszałam męski głos, którego nie od razu poznałam.
- To ja Julka - wyznałam ściszając głos, chociaż tak naprawę oprócz mnie i Marysi nikogo nie było. Po drugiej stronie padło długie milczenie a po chwili słuchawka zaszeleściła i ponownie usłyszałam jakże znajomy głos.
- Nie mogę teraz rozmawiać. Oddzwonię - rzucił krótko po czym mój telefon zgasł. Zamurowało mnie. Nie takiej reakcji się spodziewałam, chociaż tak naprawdę nie wiem czego miałam się spodziewać. Odłożyłam telefon i ruszyłam w stronę kuchni przygotowywać obiad. Pół dnia minęło jak biczem strzelił. Godziny uciekały niemiłosiernie, a ja robiłam wszystko by nie myśleć. Mój telefon milczał co było dobrą i złą wiadomością jednocześnie. Posprzątałam, zrobiłam pranie, zadzwoniłam do rodziców by upewnić się, że wszystko gra. Robiłam wszystko, ale ponure myśli nie odpuszczały. Po szesnastej, gdy mój starszy syn zdążył już wrócić ze szkoły rozdzwoniła się moja komórka. Jeden, drugi, trzeci raz.
- Hallo - odebrałam niepewnie spodziewając się głosu Alexa.  
- Wybacz, że tak zareagowałem, ale zaskoczyłaś mnie swoim telefonem. No i w robocie nie bardzo mogłem rozmawiać. Co tam słychać? - jego głos był tak naturalny jakbyśmy byli dobrymi starymi znajomymi i mieli za chwilę poplotkować.
- Odnalazł mnie Tom - rzuciłam tylko pospiesznie rozglądając się, czy w łazience na pewno jestem sama. Zamknęłam za sobą drzwi, jeszcze raz upewniając się, że nikt nie słyszy naszej rozmowy.
- Jak? - padło krótkie ciche pytanie a radość w jego głosie znikła tak nagle, jak nagle się pojawiła.  
- Nie wiem jak. Dzwonił do mnie wczoraj w nocy. Pytał o mnie rozumiesz? - panika w moim głosie rosła.
- Możesz się spotkać? - zapytał.
- Kiedy? - odpowiedziałam.  
- Dzisiaj, nie wiem.. za godzinę? - rzekł. Zamurowało mnie. W głowie zrobiłam cichą kalkulacje, za godzinę mój mąż zapewne wróci do domu, musiałam wymyślić jakaś bajeczkę, a jak nie kogoś do opieki nad dziećmi.  
- Zgoda - odpowiedziałam rozłączając się. Adres pod którym miałam przyjechać wysłał mi sms- em. Wykasowałam wiadomość, by nikt nie dowiedział się prawdy, nie mogłam pozwolić by mąż odkrył moje kłamstwo.  Starałam się dokładnie czyścić telefon, jakbym chciała ukryć jakaś zbrodnie, a przecież nic złego nie zrobiłam. A może zrobiłam? Mąż wrócił jak zawsze, wymyśliłam szybkie kłamstwo na poczekaniu, nawet się nie jąkając. Nienawidziłam go oszukiwać, ale czasem po prostu nie miałam innego wyjścia. Wieczór jak zawsze był ciepły. Kończył się rok szkolny a zbliżały wakacje. Dzieci już cieszyły się na te kilka tygodni u babci, a my z mężem planowaliśmy rodzinne wakacje. Chcieliśmy wyjechać z całą rodziną nad morze, ale nie byliśmy pewni, czy dostanie wolne.(...) Właśnie parkowałam pod wskazany adres, czując jak serce mi przyspiesza. Nie wiedziałam dlaczego tak reaguje, ale zawsze dziwnie na niego reagowałam. Próbowałam przypomnieć sobie numer mieszkania, bo w tym całym szaleństwie kompletnie pogubiłam się.
- Julia - zawołał męski głos. Z początku nie zareagowałam, dopiero po chwili zorientowałam się, że chodzi o mnie. Rozpoznałam go. Na chodniku przed klatką stał On. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2291 słów i 12274 znaków, zaktualizowała 24 lis 2018.

2 komentarze

 
  • Minka227

    Ciekawie się zapowiada, czekam na dalsze części

    24 lis 2018

  • agnes1709

    "Adres wysłał mi sms, zapamiętałam go by po chwili wykasować sms." Nie bardzo "rozumiem" to zdanie :woot: No i akapity... przydały by się ;)

    24 lis 2018