Alko cz.1

Cześć, mam na imię Dawid, nie jestem obrzydliwie bogaty, ale i nie jestem biedny. Od taki sobie przeciętny chłopak. Niestety jestem jedynakiem. Trochę szkoda, ale i tak może być. Mam 16 lat. Gimbus ze mnie. To chyba wszystko jeśli chodzi o mnie.  
Rano jak zwykle ledwo co zwlekłem się z łóżka. Popatrzyłem na zegarek, była 7. Miałem jeszcze czas. Tak więc spokojnie poszedłem do szafy. Postanowiłem założyć niebiesą koszulkę i brązowe rurki. Poszedłem do łazienki, ubrałem się i uczesałem  
swoją grzywkę. Zbiegłem po schodach i szybko zjadłem śniadanko. Kanapka z nutellą i soczek. Uwielbiam takie jedzenie. Po skończonym posiłku poszedłem założyć air maxy i ful capa. Nareszcie opuściłem mój dom rodzinny. Haha do szkoły nie mam daleko.  
Do szkoły mam tylko, albo aż 15 minut drogi. Wszedłem do budynku zwanego szkołą i poszedłem pod klasę matematyczną. Matma to dla mnie czarna magia. Od podstawówki mam z tym problemy, kiedyś nawet chodziłem na korki. Stare dobre czasy.  
Zadzwonił dzwonek, usiadłem z moim dobrym kumplem Erykiem. Zaczęła się lekcja a ja myślami byłem gdzie indziej. Zastanawiałm się dlaczego mam tyle nałogów. Dlaczego piję i palę. Jestem od tego uzależniony. Nie daję sobie rady. To mnie przerasta.  
Mojego "doła" przerwał dzwonek. Reszta dnia minęła szybko. Po szkole umówiliśmy się z chłopakami na piwo. Więc szybko wróciłem do domu i przebrałem się w czyste ciuchy. Krzyknąłem wychodząc, że wrócę wieczorem. Pędem pobiegłem w wyznaczone miejsce.  
Koledzy już czekali. Dosiadłem się i zamówiłem pierwsze piwo. Potem kolejne, wypiłem wódkę i kiedy byłem całkiem narąbany ledwo co doczołgałem się do domu, miałem świadomość, że lekko mówiąc przesadziłem, ale mówi się trudno. Zamknąłem się w pokoju. Zasnąłem w ubraniu. Rano wstałem z potężnym kacem. Głowa mnie bolała. Z szafki nocnej wziąłem proszki, ubrałem byle co i zszedłem na śniadanie.  
- Cześć.  
- Podjęliśmy z mamą decyzję..  
- Jaką?  
- Idziesz na odwyk.  
Coo.? -Że ja na odwyku? Nie ma mowy! Leczcie się, nie jestem alkoholikiem. Nie ćpam.  
- Jeszcze nie ćpasz, palisz, pijesz, a masz dopiero 16 lat.  
- Aż 16 lat, nara.  
Pobiegłem do pokoju, zakluczyłem drzwi. Bezwładnie opadłem na łóżko. Co to do cholery  
jest. Popierdolone to wszystko. Poleżałem chwilkę i przebrałem się z zamiarem pójścia na miasto. Musiałem to przemyśleć. Miałem już wychodzić, kiedy rodzic mnie zatrzymał.  
- Gdzie idziesz?  
- Na miasto.-odpowiedziałem obojętnie  
- O nie, nie mój drogi.  
Nie wyjdziesz z domu dopóki nie zgodzisz się na leczenie.  
Byłem na nich wściekły, nie mogą mi rozkazywać. Jestem już prawie dorosły, a oni widocznie chcą żeby kumple mnie wyśmieli. Niedoczekanie. Wcale nie mogą ukarać. Nie pójdę tam i tyle,  
nikt mi nie będzie rozkazywał. ! I tak wyjdę z tego domu, upiję się jak świnia i pokarzę się tak mamuni i tatusiowi. Już nie mogę doczekać się ich miny. Haha wiem, że jestem nieznośny, taki już się urodziłem. Ale czy to powód żeby mnie nienawidzi.  
Albo nie.! Wiem, pójdę na ten odwyk. Będę miał bekę i upokorzę rodziców, bo z picia na pewno nie zrezygnuję. Przynajmniej nie teraz. Ubrałem luźną koszulkę, granatowe rurki i żółtego ful capa. Powiadomiłem rodziców, że wychodzę zapisać się na terapii.  
Zniknąłem za drzwiami i powolnym krokiem udałem się do najbliższego ośrodka. W czasie drogi o niczym nie myślałem, chciałem żeby mieć wszystko za sobą. Kiedy znalazłem się pod bramą budynku stchórzyłem, cała odwaga mnie opuściła. Miałem być twardy.  
- Dzień dobry... A raczej siema. Ja jestem Dawid i przyszedłem, bo mam problem. - przywitałem się z dziewczyną w moim wieku. Nie wiem co ona tu robi. - jesteś taka młoda...  
- mam doświadczenie chociaż mam tylko 16 lat. Sama przez przeszłam.  
Teraz pomagam innym. Sam rozumiesz towarzystwo. Jak widzę też chcesz żyć lepiej  
- rodzice mi kazali - powiedziałem ironicznie.  
- Aaa - powiedziała lekko speszona - Chodź za mną, będziesz miał terapię indywidualną. Jesteś za młody na grupową.  
To tutaj, wejdź zaraz przyjdzie pani Klaudia, mam nadzieję że to pomoże Ci chociaż trochę. Na cuda nie licz, ale..  
- Dziękuje - powiedziałem, a ona wyszła. Czekałem może 5 minut i weszła babka po 30, całkiem spoko. Opowiedziałem jej o sobie i o  
moim problemie. Z pokoju wyszedłem po 2 godzinach. Nie wiem czy mi to pomogło, bo miałem ochotę na piwo. Po drodze zaczepiłem tą dziewczynę  
- Jak ty się nazywasz.  
- Monika - odpowiedziała zmieszana. - jak po zajęciach?  
- Całkiem spoko. Tak sobie  
myślę czy może, byś się ze mną umówiła. - nie wiem, czy jest ze mną nie tak, ale chyba... Nie ważne. To nie prawda. - to jak?  
- Dobra, jutro o 16 ok? W skateparku. Umówiłem się na 16 z Moniką. Była już 15 postanowiłam, że pójdę pod prysznic. Po 15 minutach stałem przed otwartą szafą. Ubrałem czarne rurki i żółtą koszulkę z nadrukami, do tego ful cap i gotowe. Po 15:30 wyszedłem po Monikę. Zadzwoniłem do jej domu. Otworzyła po chwili, wyglądała zniewalająco. Miałem ochotę ją pocałować. Miała na sobie czerwone rurki i białą luźną koszulkę.  
- Cześć, super wyglądasz.- powiedziałem.  
- Hej, dziękuje. - lekko się zarumieniła. Spuściła głowę, żebym nie zauważy  
ł co ukrywa. Postanowiłem, że zignoruję to.  
- Idziemy? - zapytała. - Mieliśmy iść do skateparku.  
- tak.  
Po chwili spacerowaliśmy z rolkami w ręku. Uwielbiam na nich jeździć, wtedy zapominam o wszystkich problemach. Wędrowaliśmy w ciszy, nie w takiej nieprzyjemnej, tylko w takiej po prostu. Nie wiem jak to opisać. Po 10 minutach byliśmy na miejscu.  
- No zakładaj rolki i jedziemy.!  
- Tak tylko ja... Nie umiem jeździć.  
- Nauczę Cię jeśli chcesz. To jak idziemy!?  
- Oczywiście.  
Muszę przyznać, jak na początkującą dobrze jeździ. Co ja mówię, radziła sobie świetnie. Rolki są dla niej stworzone!To takie niezwykłe, mieć poczucie, że pomogłeś komuś. Monika parę razy się przewróciła, ale co tam. Każdemu się zdarza. Po godzinnym wysiłku usiedliśmy na ławce. Dużo rozmawialiśmy, buzie nam się nie zamykały. Ona jest inna niż wszystkie. Jest niezwykła, Rozmawiałem z nią zaledwie 2 godziny, a miałem wrażenie że znam już ją parę lat. Zaczęło się ściemniać, w końcu był już październik.  
- Chodźmy już.  
- Masz rację.  
- Odprowadzę cię. - stwierdziłem,  
Ruszyliśmy nadal rozmawiając. Czułem, jak przy niej moje życie nabiera sensu. Dzięki niej mogłem wszystko, chociaż nie, miłości nie ma. To tylko przyzwyczajenie, nic więcej. To jest głupie, ale taki już jestem. Debilowaty idiota. Jak można zacząć pić w wieku 13 lat. Mój nałóg tyle już trwa. Ciężko nie? Wiem.  
Nim się obejrzałem, staliśmy już pod jej domem. Nie wiedziałem jak się pożegnać.  
- pa. - tyle wystarczy.  
- Pa.  
Poczekałem jeszcze, aż wejdzie do mieszkania i sam kierowałem się w stronę domu. Po drodze natknąłem się na grupkę kolegów i zabrałem się  
z nimi do baru. Do domu wróciłem po godzinie lekko podpity. Rodzice jak mnie zobaczyli, byli wściekli. Jednak w ich oczach zobaczyłem.. Ulgę? Cieszyli się, że nie jestem całkiem pijany. ?? Dlaczego jest już tak źle.? Nie na leczenie nie wrócę. Nie ma mowy.  
  
hej, być może czytaliście już to opowiadanie na moim innym koncie, ale postanowiłam uporządkować moje opowiadania i zebrać je w jednym miejscu, tak więc jestem.

Without

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1403 słów i 7583 znaków.

6 komentarzy

 
  • Misia

    Dlaczego nie ma dalszych części ? :>

    17 lut 2014

  • Ona

    Tak, już to opowiadanie było na tej stronie, lecz nie będę się kłócić czyje, kopiowane czy nie.

    28 gru 2013

  • Without

    To moje opowiadanie z innego konta. Mogę udowodnić jeśli chcesz ;> Nie jestem taka głupia żeby kopiować opowiadania innych użytkowników.

    28 gru 2013

  • Shadowek

    To opowiadanie jest ewidentnie skopiowane, na 100%

    28 gru 2013

  • Shadowek

    To twoje?

    28 gru 2013

  • Fatim

    Ech no co ja mogę powiedzieć, Pani Aniu całkiem kurde oszałamiające opowiadanko, mnie się osobiście podoba. Scena jest dla takich jak ty :D

    27 gru 2013