Mój nauczyciel informatyki - Pan Paweł

Pan Paweł był nauczycielem informatyki i matematyki w moim liceum. Mnie uczył jedynie informatyki, ale od drugiej klasy miał mnie uczyć także i matematyki, bo postanowiłam przepisać się do klasy z innym profilem. Był on mężczyzną wysokim, z szerokimi barkami. Wyglądał na silnego i muskularnego. Z wyglądu był podobny do Włocha. Miał krzaczaste brwi, czarne włosy krócej przycięte po bokach, ciemne brązowe oczy, które same zachęcały, aby w nie spojrzeć. Można było go uznać za przystojnego.
     Ja byłam raczej przeciętna. Siedemnaście lat, 170 wzrostu, włosy ciemny blond do ramion, grzywka opadająca na prawą część twarzy. Występowałam w szkolnych przedstawieniach, trenowałam w klubie sportowym lekkoatletykę, udzielałam się społecznie, uczyłam się bardzo dobrze. Tak jak pisałam: byłam przeciętna. Wolałam jak mówili na mnie Anka, a nie Ania, Anusia czy Andzia.
     Pierwsze półrocze w pierwszej klasie liceum minęło mi normalnie. Pan Paweł był dla mnie miły, może trochę milszy niż dla reszty klasy, ale wtedy myślałam, że dlatego bo lepiej ogarniałam to co nam tłumaczył. Przez drugie półrocze zaczął uśmiechać się do mnie i częściej spoglądać na mnie. Wydawało mi się to dziwne, wiec pewnego dnia, po skończeniu się lekcji zostałam chwilę dłużej i podeszłam do niego.
- Coś się stało Anka? – spytał.
- To może być trochę dziwne pytanie.
- Słucham?
- Dlaczego ostatnio uśmiecha się pan i patrzy na mnie tak często?
- Wiesz jestem pod wrażeniem, że potrafisz tyle. Mało jest uczniów, którzy posiadają tak ogromną wiedzę.
     Uwierzyłam mu wtedy.
- Nie jestem taka mądra.
- Jesteś. Właśnie miałem się jeszcze spytać czy chciałabyś pomóc w tworzeniu nowej gry komputerowej? Mój kolega poszukuje kogoś jeszcze, ja też mu pomagam. Oczywiście, gdy gra wyjdzie na rynek dostaniesz swoje honorarium. Co ty na to?
- A na czym by to polegało?
- W soboty byśmy się spotykali z tym kolegą i tworzyli kolejny fragment gry.
- Jeżeli mama mi pozwoli to chce pomóc. A gdzie byśmy ją tworzyli?
- Kolega ma u siebie w domu wyznaczony jeden pokój na pracownie i tam właśnie powstaje ta gra.
- Dobrze, to spytam się mamy i jak coś jutro panu powiem czy będę mogła. Do widzenia.
- Do widzenia.
     Gdy wróciłam do domu spytałam mamę, a ona mi pozwoliła. Następnego dnia przekazałam tę informację panu Pawłowi. I tak przez kilka sobót pomagałam mu i Krzyśkowi – jego koledze – w tworzeniu gry.
     Trzy miesiące przed końcem roku szkolnego udałam się na wyznaczone miejsce, z którego zawsze pan Paweł zabierał mnie swym samochodem do swojego kolegi. Padał wtedy deszcz, ale nie było zimno. Cała zmokłam. Miałam na sobie koszulkę, krótkie dżinsowe spodenki i trampki. Gdy pan Paweł podjechał swym czarnym BMW wsiadłam do niego.
     Po chwili zauważyłam, że jedziemy w zupełnie inną stronę niż do Krzyśka. Przeraziłam się trochę.
- Gdzie jedziemy? – spytałam.
- Krzyśka nie ma dzisiaj, ale poprosił, abyśmy zrobili kolejny element sami u mnie w domu. To chyba nie problem? – spytał odwróciwszy się na moment do mnie.
- Nie – odparłam.
     Dojechaliśmy na miejsce po 10 minutach. Pan Paweł mieszkał w domku jednorodzinnym.
     Weszliśmy do środka.
- Jesteś cała mokra – powiedział po chwili. – Musisz założyć coś suchego – stwierdził. – Poczekaj wracam za chwilę.
     Wrócił po chwili z jedną ze swoich koszulek.
- Na górze jest łazienka, tam możesz się przebrać. Mokre ubrania powieś na grzejniku.
- Nie trzeba – odpowiedziałam, ponieważ wydawało mi się to trochę dziwne.
- Nie będziesz chodziła w mokrych ubraniach, załóż ją i zejdź na dół.
     Nie chcą się spierać poszłam na górę i zmieniłam koszulkę. Gdy wróciłam na dół, pan Paweł siedział przy komputerze w dżinsach i koszulce. Spostrzegłszy mnie polecił, abym usiadła przy drugim komputerze.
     Po około trzech godzinach pracy skończyliśmy to o co poprosił Krzysiek. Pan Paweł zaproponował mi, abym została jeszcze u niego i poczekała aż przestanie padać. Zgodziłam się, nie miałam zamiaru znów zmoknąć, a poza tym zawsze pracowaliśmy w soboty przy tej grze około siedem godzin, więc nie robiło mi to większej różnicy. Pan Paweł zaprosił mnie do salonu i zaproponował coś do picia.
- Szklankę wody jakbym mogła, proszę pana.
- Gdy nie jesteśmy w szkole mów do mnie po imieniu – powiedział.
- Dobrze.
     Wrócił po chwili i podając mi szklankę wody usiadł obok mnie na sofie. Upiłam łyk i odstawiłam szklankę na bok.
- Co sądzisz o moim domu?
- Jest piękny, zawsze chciałam mieszkać w domku jednorodzinnym.
     Mężczyzna dosunął się trochę bliżej, lecz nie zwróciłam na to uwagi.
- Brakuje w nim tylko kobiety – powiedział.
      Po wypowiedzeniu tych słów położył swoją rękę za moimi plecami i dosunął się tak blisko, że poczułam jak ociera się o mnie bokiem.
     Nagle zadzwonił mój telefon. Dzwoniła koleżanka, której napisałam, że jestem u tego nauczyciela. Odebrałam i włączyłam głośnik, aby lepiej słyszeć.
- Co się stało Ilona?
- A tak dzwonię, co u ciebie słychać – odezwał się głos z telefonu.
- Wszystko w porządku.
- A ten zboczeniec nie dobierał się do ciebie.
     Pan Paweł usiadł bokiem do mnie i spojrzał lekko zdziwiony na mnie.
- Nie, muszę kończyć, zadzwonię później.
     Rozłączyłam się. Czułam się zażenowana.
- Zboczeniec? A więc tak o mnie rozmawiasz ze swoją koleżanką?
- Nie to po prostu koleżanka zawsze dopatruje się w moich wizytach u znajomych różnych podtekstów.
- Na pewno?
- Tak.
- No dobrze.
     Rozmawialiśmy przez dobrą godzinę, gdy spostrzegłam, że lewa ręka pana Pawła leży na moim kolanie, a druga obejmuje mnie w talii. Nie wiedziałam nawet kiedy tam się znalazły. Nie przeszkadzało mi to, bo pan Paweł podobał mi się trochę. Nagle lewa dłoń pana Pawła zaczęła przesuwać się po wewnętrznej stronie uda w górę, a druga ręka wsunęła się pod koszulkę. Wtedy jeszcze nie reagowałam. Dopiero, gdy chciał rozpiąć mi spodenki powstrzymałam go.
Spojrzał mi prosto w oczy i zaczął mnie całować. Robił to coraz namiętniej. Podobało mi się. Jego język wierzgał jak szalony w mojej buzi.
     Pan Paweł zdjął mi koszulkę, nie stawiałam przy tym oporu, nawet mu pomogłam. Usiadł prosto na sofie i posadził mnie na swoich kolanach. Zaczął obsypywać moje policzki, usta, szyję i dekolt pocałunkami. W końcu zdjął ze mnie stanik i zrzucił go na podłogę. Teraz i moje średniej wielkości piersi obdarowywał pocałunkami. Czasami ssał je lekko. Natomiast jego dłonie jeździły po moich plecach, ramionach i brzuchu.
     Czułam się jak nigdy dotąd, to wszystko było wspaniałe. Nagle wstał podnosząc mnie ze sobą. Położył mnie na sofie, zdjął swoją koszulkę, odsłaniając w ten sposób umięśniony tors. Ogarnął swym wzrokiem całe moje ciało. Leżałam spokojnie czekając na kolejne pieszczoty i rozkosze. Mój nauczyciel położył się delikatnie na mnie i zaczął dalej obsypywać mnie milionami pocałunków, a jego dłonie ponownie zaczęły wędrówkę po moim ciele.
     Nagle złapał mnie mocno i przyszpilił za ręce do kanapy. Jego twarz znalazła się tuż nad moją, poczułam jego oddech. Spojrzał mi prosto w oczy.
- Podniecasz mnie – powiedział.
     Jego prawa dłoń powędrowała od mojego policzka, poprzez brzuch do krocza. Sytuacja zaczęła mi się trochę nie podobać. Pan Paweł zaczął rozpinać mi spodenki.
- Niech pan przestanie! – krzyknęłam, gdy zaczął mi je zdejmować.
     Próbowałam go powstrzymać, lecz bez rezultatów. Cały czas krzyczałam, aby przestał. Zdjął mi spodenki, a chwile potem majtki.
     I tak oto leżałam naga.
     Pan Paweł zaczął rozpinać swoje spodnie. Wtedy udało mi się uwolnić jedną rękę, którą przypadkowo uderzyłam go w twarz i rozcięłam mu wargę. Wykorzystałam okazję, że wypuścił moją drugą rękę i zepchnęłam go ze siebie na podłogę. Usiadłam w rogu sofy i spróbowałam przykryć rękoma swoje piersi i krocze.
     Spojrzałam ze strachem na nauczyciela. Myślałam, że ponownie spróbuje mnie obezwładnić, lecz on podniósł z podłogi moją bieliznę i spodenki.
- Przepraszam – powiedział podając mi je – podniecenie wzięło górę.
     I poszedł na górę, a ja w tym czasie zdążyłam założyć na siebie ubrania, które mi podał. Gdy wrócił wręczył mi już sucho, koszulkę, w której tu przyszłam. Szybko ją założyłam.
- Chyba powinien pan odwieźć mnie do domu.
- Daj mi pięć minut.
     Po tych pięciu minutach wsiedliśmy do jego samochodu. Zawsze siadałam z przodu obok niego, ale tym razem zajęłam miejsce z tyłu.

HAHAnka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1616 słów i 8798 znaków.

10 komentarze

 
  • HAHAnka

    mam nadzieję, że się spodoba :smile:

    28 kwi 2014

  • anulka

    fajnie, więc czekam cierpliwei!!!!!! :jupi:

    28 kwi 2014

  • HAHAnka

    przed chwilą wysłałam kolejną część
    oczywiście nie ostatnią

    28 kwi 2014

  • anulka

    Ta część jest dobra, czekam na następną!!!!!!!

    27 kwi 2014

  • Gycgb

    Podoba mi sie;>

    26 kwi 2014

  • HAHAnka

    Oczywiście, że będzie dalsza. O wiele więcej będzie się w niej działo... A co to dowiecie się jak przeczytacie.
    Mam nadzieje, że w miarę dobre, bo specjalizuje się raczej w opowiadaniach fantasy i science fiction.
    Ten kto przeczyta niech pisze czy dobre czy nie.

    25 kwi 2014

  • slodka

    eee szkoda ze mu sie nie oddala...

    25 kwi 2014

  • super

    Fajne

    25 kwi 2014

  • wariat

    ****nia z grzybnia

    25 kwi 2014

  • anulka

    Będzie dalsza część?

    25 kwi 2014