Japońska miłość

Był rok 1645. Kwitnące wiśnie migotały w promieniach zachodzącego słońca. Yukio był zmęczony. Wracając z wojennej wyprawy marzył tylko o domu. Nie myślał o panu Hideki, którego szogun kazał mu przyprowadzić sobie na postronku, żeby osobiście asystować przy seppuku. Nie myślał nawet o żonie i czterech młodziutkich córkach buntownika, ściętych własnoręcznie mieczem, zwanym kataną. Z woli miłościwie panującego cesarza Go-Komyo ród pana Hideki miał na zawsze wyginąć. Tęsknił tylko do Masako, własnej ukochanej żony, od pół roku czekającej na powrót męża. Wyobraźnia galopowała równolegle do ruchów objuczonego łupami wierzchowca. Rytmicznie poruszający się koński grzbiet powodował, że obnażona żołądź Yukio nieustannie ocierała się o ubranie, przypominając dawno poniechaną rozkosz. Jak przystało na samuraja, Yukio zawsze miał zsunięty napletek. Mimo stwardnienia nabłonka, męskość nadspodziewanie reagowała na powtarzający się bodziec. Oczami wyobraźni widział cudną twarz, aksamitne piersi i wzwodzące się u ich zwieńczenia czarne sutki. Już zapomniał, kiedy po raz ostatni zaznał orgazmu. Chyba dwa miesiące przed wyjazdem – pomyślał. Masako od dawna błagała go o dziecko. Nie był gotowy. Mimo sprzeczności z kodeksem i obyczajem najpierw zaspokajał partnerkę, żeby później ozdobić jej piersi lub plecy białą strugą uwielbienia. Był mistrzem techniki Carezza na długo wcześniej, zanim autor tego terminu zdążył się urodzić. W końcu namówił żonę na coś nadzwyczajnego. Masako uklękła na materacu, a tuż za nią mąż. W tych czasach wprowadzenie penisa do odbytnicy dla obojga było nieopisanym przeżyciem, doznaniem niezwykłym. Nieustannie pogrążając męskość w jej jelicie, Yukio równocześnie uczył najdroższą radości z pieszczot sromu. W końcu kobieca dłoń zastąpiła męską i wkrótce mogli zachwycić się wspólnym orgazmem. Zdezorientowana i półprzytomna młoda Japonka onanizując się zdobiła materac najwspanialszą rosą kobiecości. Przepojony rozkoszą wojownik wyjął dumną męskość i czekał. Wiedział na co. Po chwili z rozwartej odbytnicy wypłynął strumyk spermy, zmierzający wprost w kierunku pochwy. Yukio w porę to zauważył. Zebrał w dłoń własne nasienie i rozprowadził po plecach ukochanej. Złamali wszystkie zasady poza jedną – miłości. Proszę, zapłodnij mnie, daj mi dzieciątko – tuląc się do męża wykrztusiła ze łzami w oczach Masako. Kochał ją jak nigdy przedtem. Obiecuję. Jak wrócę. Dziewczyna nie przypuszczała co ją czeka. Yukio postanowił całkowicie zrezygnować z współżycia. Nie chciał zostawić ukochanej samej z dzieckiem, gdyby zginął na wojnie. Tak wspaniale zaspokajana od tylu lat Masako nie potrafiła się z tym pogodzić, a Yukio nie przypuszczał, jak ciężka czeka go próba. Jej srom wilgotniał na samą myśl o mężu, a co dopiero gdy mogła go dotykać, czuć ciepło ciała, zapach. Umierała z pożądania, a on konsekwentnie odsuwał jej dłoń i usta od wzwiedzionego penisa. Dał jej do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko, żeby się onanizowała. Odmówiła. Jemu samurajski kodeks zabraniał masturbacji. Pragnęła podzielić cierpienie z najdroższym. Wstrzemięźliwość wobec przylegającego od stóp do głów kobiecego ciała wystawiała męski charakter na najcięższą próbę. Dopiero po trzech tygodniach nadeszła upragniona polucja. Tuląc najdroższą Yukio spuszczał się podczas snu i był podświadomie zdziwiony, że jego bohaterką nie jest Masako, ale od ośmiu lat służąca u nich Yoko, trzydziestoletnia zgrabność. Wykształcona i piękna cieszyła się pracą i zaufaniem chlebodawców. Jej pan od dawna nie mógł oderwać wzroku, gdy szła naga do basenu, do kąpieli. Była wyższa od żony i jeszcze zgrabniejsza. Gasił to pożądanie i wracał do ślicznej małżonki, ale wspomnienie tego widoku nie było w stanie go opuścić. W oddali zamajaczył dom. Serce Yukia biło jak szalone. Wystawny, a jednocześnie skromny, zapraszał wspomnieniami i wiśniowym kwieciem. To był jego dom. Masako stała boso na progu, odziana w kimono. Nie mogła nacieszyć się spotkaniem męża, uwierzyć, że wrócił. Zsiadł z konia, podbiegł do utęsknionej, pocałował. Balet języków śpiewał pieśń uwielbienia. Oczy mówiły wszystko. Po tylu miesiącach radość spotkania przerastała wyobraźnię. Objęci pobiegli do sypialni. Kolorowe kimono Masako spłynęło po jej ciele jak woda, ukazując syntezę pragnień męża. Zdarł z siebie cały wojenny ubiór i ukląkł nagi przed boginią, jej kwiatem. Tak upragniona, utęskniona pochwa, smakowała jak wszystkie skarby świata. Ciemne wargi wilgotniały w miarę lizania. Wrócił, wreszcie wrócił – przemknęło jej przez myśl, zmąconą nieokiełzanym podnieceniem. Oszołomiony Yukio wziął żonę na ręce. Ubóstwiam cię. Chcę cię zapłodnić i na zawsze zapamiętać każdy moment tego aktu – powiedział. Masako popatrzyła na męża z bezgranicznym uwielbieniem, włożyła mu język między zęby i po chwili uklękła. W obliczu spełniającego się marzenia życia nie myślała o zaspokojeniu. Yukio też nie miał złudzeń. Zdążył tylko polizać odbyt ukochanej i pogrążył penisa między mokrzusieńkie płatki kwiatu lotosu. Każdy posuwisto zwrotny ruch sprawiał, że ze szczytu męskości tryskała fontanna nasienia. Yukio konał z rozkoszy i nie wstydził się krzyczeć. Po raz pierwszy w życiu wśród spazmów zapładniał ukochaną kobietę. Szczęśliwa Japonka odwróciła się i położyła na plecach, demonstrując w całej okazałości swoje piękno. Nigdy nie kochał jej bardziej. Spojrzenie skośnych oczu, talia osy i stojące na baczność czarne sutki łamały mu serce na pół. Długo całował cudne, wąziutkie stopy, zanim usnęli w objęciach. Minęły dwa miesiące, zanim Masako rozpłakała się z radości. Czuła się wprawdzie nie najlepiej, ale jednocześnie przeżywała najpiękniejsze chwile w życiu. Była w ciąży. Przepojony dumą Yukio zapomniał od jak dawna nie zaznał orgazmu z kobietą. Opiekując się ukochaną żoną nawet nie zauważył, kiedy zaczął przebierać nogami z tęsknoty za rozkoszą. Ona zauważyła pierwsza. I zrobiła coś, co w skamieniałej i pruderyjnej Europie byłoby niewyobrażalne. Stara japońska tradycja nakazywała, że kobieta nie będąca w stanie zaspokoić partnera przyprowadza zastępczynię. Kiedy Yukio zobaczył Masako trzymającą za rękę Yoko, nogi się pod nim ugięły. Kochał żonę, ale jednocześnie pragnął rozkoszy z kobietą, pieszczot, spełnienia. Zawsze będę cię kochał – wyksztusił. Masako pełnym tkliwości wzrokiem odprowadziła ich do basenu. Na oczach Yukia kimono Yoko spłynęło jak mgła, odsłaniając przepiękne kształty. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek zostanie pozbawiona dziewictwa. Bała się i jednocześnie pragnęła, zgodnie z najstarszym prawem natury. Zachwycający widok dziewczyny był prowokacją. Nadzy w tej samej chwili wskoczyli do wody. Kochając żonę, równocześnie lizał cudne genitalia gosposi mając świadomość, że dzieje się to za przyzwoleniem małżonki. Im bardziej się starał nie zakochać, tym głębiej się zakochiwał. Dziewicza pochwa spływała nektarem, błagając o deflorację. Nie mógł oderwać języka od niebiańskich piersi. Nie chciał, żeby stało się to w basenie. Wziął ją na ręce i liżąc zaniósł na materac. Była cudowna. Delikatnie wprowadził penisa do pochwy. Nie bolało. Szczęście odwzajemniła głębokim, mokrym pocałunkiem. Lizali się jak szaleni. Po tak długim okresie wstrzemięźliwości Yukio umierał ze szczęścia. Doznań Yoko nie sposób opisać. Dawno pogodzona z wyrokiem dozgonnej cnoty dziewczyna konała z rozkoszy w ramionach własnego pana, wymarzonego mężczyzny, penetrowana tak, jak można sobie wymarzyć najbardziej. Cały świat przestał istnieć. Istniał tylko rytmicznie przesuwający się w pochwie penis. Jak przez mgłę zobaczyła stojącą w drzwiach własną panią, z uśmiechem trzymającą się za brzuszek. Wdzięczność dorównywała rozkoszy. Rozumiejąc doskonale jak wielkim szczęściem dla Yoko jest możliwość współżycia z mężczyzną, Masako nie narzuciła Yukio żadnych ograniczeń. Mogło to oznaczać tylko jedno. W domu miało pojawić się kolejne dzieciątko. Krzycząc spuszczali się jednocześnie. Yoko po raz pierwszy w życiu w ten sposób kochana, a on po miesiącach seksualnej abstynencji. Pochwa i odbyt dziewczyny kurczyły się w rytm ruchów frykcyjnych, śpiewając pieśń wdzięczności nie za bezbolesną deflorację, ale za rozprawiczenie, naukę radości czerpanej z posiadania pochwy. Yukio umierał z rozkoszy, po raz pierwszy od tak dawna napełniając kobietę gejzerem spermy. Masako uśmiechała się patrząc na szczęście obojga teraz i za każdym następnym razem, kiedy Yoko zrzucała kimono, żeby znów sprawić obojgu rozkosz. Zbliżając się do rozwiązania patrzyła z radością na coraz okrąglejszy brzuszek Yoko. W przeciwieństwie do pani domu Yoko znakomicie czuła się w ciąży, dzięki czemu mogła regularnie uszczęśliwiać pana za pełną aprobatą chlebodawczyni. Szogun wiedział o wszystkim i bez zastrzeżeń aprobował, ale mimo to Yukio czuł się trochę nieswojo. Otaczał opieką i miłością zbliżającą się do rozwiązania Masako, równocześnie dzień po dniu orgazmując z inną i oczekując dwojga potomków z różnymi kobietami. Wreszcie nadszedł ten dzień. Stanęła przed mężem nienaturalnie blada, zrzuciła kimono, uklękła i zsunęła mu spodnie. Wiedziała, że Yukio już od miesiąca nie współżył z Yoko, podobnie jak ona żeglującą w stronę rozwiązania. Ślizgający się po obnażonej żołędzi język śpiewał najpiękniejszą pieśń miłości. Młody samuraj czuł się zakłopotany, a jednocześnie nie był w stanie poniechać rozkoszy. Wytrysk obezwładniał, przenosił w inny wymiar. Drżąc z rozkoszy pomieszanej z niepokojem ukląkł przed żoną. Wezwij akuszerkę – powiedziała. Oniemiały wziął ją na ręce i zaniósł na materac. Yoko była szybsza. Pani Minako zjawiła się błyskawicznie i wyprosiła oboje z pokoju. Bezradny Yukio objął i przytulił Yoko. Oboje czekali na pierwsze dziecko w rodzinie zdając sobie sprawę, że za moment będą to przeżywać powtórnie. Płacz małego Satoru, następcy i kontynuatora rodu był wzruszający. Yukio pocałował malutką nóżkę i przytulił żonę. Po trzech miesiącach urodziła się równie maleńka Mariko. Obie mamy czuły się świetnie, tylko Yukio coraz bardziej tęsknił za niedostępną rozkoszą. Przepajały go duma i miłość, ale równocześnie serce truchlało ze strachu, że to już koniec, że radość współżycia minęła bezpowrotnie. I stało się coś, czego nie mógł przewidzieć nawet w najśmielszych snach. Dwie śliczne dziewczyny stanęły przed nim nie pozwalając uwierzyć w to co słyszy. Jesteśmy jak siostry, chcemy się kochać w trójkę – wykrzyczały razem, niemal chórem. Satoru skończył sześć miesięcy, Mariko trzy. Dzieci były śliczne, tylko Yukio od tak dawna umierał marząc o powrocie do radości. Półprzytomny ukląkł przed dwiema kobietami swojego życia, a one w tej samej chwili się obnażyły. Nie miał pojęcia która z nich jest piękniejsza. Wiedział tylko, że teraz żadnej nie wolno mu zapłodnić. Dziewczyny pocałowały się po przyjacielsku i przystąpiły do rzeczy. Obezwładniony samuraj począł lizać cudowną pochwę żony. Zakwitała wilgocią w rytm ruchów języka Yoko, tańczącego wokół wzwiedzionego penisa. Świadomość, że równocześnie współżyje z obiema odbierała rozum. Marzył o kopulacji z każdą, zdając sobie sprawę, że nie wolno. Po chwili przeszedł w stan nieważkości. Zlizywał kobiecy nektar Masako konając z rozkoszy, pobudzany oralnie przez Yoko. Nie miał pojęcia że to możliwe, że tak daleko zajdą w dziedzinie miłosnego wtajemniczenia. Kiedy Masako po raz pierwszy od narodzin Satoru trysnęła na tors małżonka fontanną szczęścia, Yoko nie miała powodu, by zwlekać. Z zachwytem połykała kolejne porcje nasienia Yukia, spazmującego u zwieńczenia nóg małżonki. Nie potrafił określić, czy kocha bardziej smak najdroższej pochwy, czy delikatne usta spijające szczyt męskości. Nie musiał. Kiedy skończyli, dziewczyny spojrzały na siebie i wtuliły się w ciało ukochanego mężczyzny. Oczy mówiły wszystko. Yukio przekraczał granice wyobraźni. Całował po całym ciele obie ukochane kobiety, w akompaniamencie dochodzącego z pokoju obok kwilenia Satoru i Mariko. Zachwycał się zupełnym brakiem zazdrości, całując na przemian stopy obu kobiet. Pachniały miłością, rozkoszą. Przyszłością. Wbrew postanowieniu wojownik nie potrafił zrezygnować z kopulacji, karanej w tamtych czasach bezlitośnie ciążą. Jego dwunastu synów przyniosło ojczyźnie chlubę. A dziewięć córek urodziło cesarzowi wspaniałych obrońców.

bieniek

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2259 słów i 13227 znaków.

4 komentarze

 
  • klamra

    Bardzo oryginalne ale brakuje mi tego  "czegoś".

    10 kwi 2015

  • nienasycona

    Zatem, to ja dziękuję i Tobie i samej sobie;)

    7 kwi 2015

  • bieniek

    Dzięki. Gdybyś mnie nie sprowokowała, chybabym nie napisał.

    6 kwi 2015

  • nienasycona

    Potrafisz czarować słowem, oj potrafisz....jestem pod wrażeniem. .

    6 kwi 2015