Czy to jest miłość, czy to jest kochanie? - Prolog

Miałem dwanaście lat, a moja siostra Zosia dziewięć, kiedy odszedł od nas nasz tata, a właściwie to został wyrzucony z domu przez naszą mamę Alicję. Mieszkaliśmy w parterowym domu dziadków, rodziców mamy, w małym, dwupokojowym mieszkaniu w okolicach dużego miasta w centralnej Polsce.  
          Drugie, podobne mieszkanie zajmowała babcia, która po śmierci męża, a naszego dziadka, zajmowała się nami w czasie, kiedy mama była w pracy.  
Na drugi dzień po odejściu taty, mama wyjaśniła nam, że tata odszedł i już nie wróci. To była ogromna ulga tak dla mamy, jak i dla mnie czy mojej siostry Zosi.  
          W ostatnim okresie czasu wiedliśmy niełatwe życie. Odkąd pamiętałem, to tata często wracał do domu albo pijany, albo będąc na haju, jak mówiła mama. O tym, że brał narkotyki, dowiedziałem się później. Nasze życie, a szczególnie mamy, było więcej niż żałosne, bo tata nie tylko wywoływał kłótnie, ale też bardzo często posuwał się do rękoczynów.
          Niejednokrotnie widzieliśmy naszą mamę z sińcami na twarzy. Nasza mama znosiła to dość długo, bo nie chciała, abyśmy oboje z siostrą żyli w rozbitej rodzinie. Ale w końcu ktoś ze sąsiadów doniósł na policję, że nasz tata znęca się nad żoną i rodziną.  
          Założono mu niebieską kartę i kilkakrotnie był upominany czy karany pieniężnie, ale tata miał to w nosie i dalej robił swoje. Byłem już dużym chłopakiem, więc doskonale zdawałem sobie sprawę, co dzieje się w domu i jak cierpi mama.  
          Kiedy tata po powrocie do domu, będąc pijany, wywołał kolejną awanturę i chciał pobić mamę, postawiłem mu się, osłaniając mamę. Sprawił mi takie manto, że wylądowałem na pogotowiu. Tego mama już nie wytrzymała i zawiadomiła policję.  
          Przyjechali i zabrali go skutego kajdankami do aresztu. W czasie rozprawy sądowej otrzymał wyrok trzech miesięcy aresztu i dwunastu miesięcy prac społecznych oraz zakaz zbliżania się do naszej rodziny na odległość bodajże dwustu metrów.
          Po zakończeniu sprawy z naszym tatą, mama poinformowała nas, że jesteśmy teraz praktycznie zdani na siebie, a cała nasza trójka tylko na jej utrzymaniu. Babcia też nam nie pomoże, bo nie ma zbyt dużej emerytury czy renty po dziadku. Prosi więc nas o wyrozumiałość i pogodzenie się z tym, że nie na wszystko będzie nas stać.
          Przytuliliśmy się do mamy, na znak, że tak samo bardzo ją kochamy, jak ona nas i jest to ważniejsze dla nas niż pieniądze. Kilka tygodni później, mama podekscytowana powiedziała nam, że zmieniła pracę i została menedżerem w restauracji.  
          Więcej obowiązków i więcej odpowiedzialności, ale i wyższe wynagrodzenie.
Miała pracować na zmiany, więc na popołudniowej zmianie zajmować się nami miała babcia Weronika. Babcia była uroczą, zadbaną kobietą, w wieku lat sześćdziesięciu plus.  
          Zajmując się nami, z przyjemnością siadała przed telewizorem, pozwalając nam bawić się w domu i ogrodzie, pod warunkiem, że będzie to cicha zabawa. Faktycznie, kiedy wychodziliśmy do ogrodu i potem zerkaliśmy przez szybę drzwi, babcia oglądając telewizję, smacznie drzemała. Stało się to prawie codziennym rytuałem.  
          W ten sposób, to ogród i trawnik z tyłu domu był naszym letnim placem zabaw. Zosia uczyła się bardzo dobrze i nauka nie sprawiała jej kłopotu. Musiałem tylko pamiętać, aby samemu odrabiać zadane do domu lekcje, bo Zosia siedząc obok mnie i biorąc ze mnie przykład, również sumiennie odrabiała swoje zadania domowe.
          Dopiero po odrobieniu zadań domowych, poświęcaliśmy się zabawie w ogrodzie. W ten sposób nie sprawialiśmy naszej mamie żadnych wychowawczych kłopotów czy problemów. Oczywiście w okresie wakacji, czasu na zabawę mieliśmy znacznie więcej.  
          Zosia przebywając nieustannie w moim towarzystwie, uwielbiała wszelkie zabawy typowe bardziej dla chłopaków niż dla dziewczynek, stając się typową chłopczycą.
Była przy tym prawdziwą przylepką, ponieważ potrafiła manipulować i owijać kochające ją osoby wokół swojego małego paluszka.  
          Kiedy czegoś potrzebowała, patrzyła na mnie tymi swoimi migdałowymi ślepkami i nie było rzeczy, której bym dla niej nie zrobił. Wiedziała, że bardzo ją kocham i odpłacała mi tym samym.  
          Mieliśmy dla siebie tylko jeden pokój z podwójnym, piętrowym łóżkiem. Na dolnym miałem spać ja, a na górnym Zosia. Jednak Zosia zawsze lubiła kłaść się przy mnie ‘tylko na chwileczkę’ i zasypiała, przytulając się do mnie.  
          Nie miałem na tyle siły, żeby ją potem przenosić na górne łóżko, więc chcąc nie chcąc, to ja szedłem spać na górne łóżko. Oczywiście, Zosia często idąc w nocy zrobić siku, właziła potem do mnie na górę.
          Łóżka były w miarę szerokie, więc nasze gabaryty pozwalały na to. Tak więc mama, budząc nas rano, bardzo często widziała, że śpimy razem. Zdawała sobie sprawę, że to nie ja szukam towarzystwa Zosi, ale odwrotnie.  
          Próbowała nawet wpłynąć na siostrę i zawstydzić ją, że taka duża dziewczynka i boi się spać sama.
- Ja nie boję się spać sama, tylko kocham Adama, bo jest moim braciszkiem i przyjacielem – oświadczyła hardo mamie.  
- A nie sądzisz, że Adamowi może być niewygodnie i nie pozwalasz mu w ten sposób wysypiać się, tak jak tego potrzebuje – kontynuowała mama.
- Nieprawda! Ja nie zajmuję dużo miejsca, prawda Adamie? Ty też lubisz, jak śpię z tobą, prawda? – mówiła, patrząc na mnie i na mamę tymi swoimi przylepnymi ślepkami.
- Zostaw mamo! Przyzwyczaiłem się już, że sypiam ze swoją ‘żoną’, o, przepraszam, siostrzyczką – uspokoiłem mamę. Mama uśmiechnęła się i machnęła z rezygnacją ręką.
- A gniećcie się, jak wam to pasuje! – mruknęła i więcej nie mówiła już na ten temat.
          Rozmową tą sprawiła tylko to, że Zosia uznała to za moje i mamy przyzwolenie na jej spanie ze mną. Od tej pory rzadko kiedy spałem sam, a młoda przestała mnie w ogóle prosić czy pytać o pozwolenie położenia się przy mnie, uznając to za swoje prawo i przywilej, a moje protesty czy sprzeciwy spływały po niej jak po kaczce.
          Pewnego razu zdarzyło się, że grając ze mną w ogrodzie w kometkę, poczuła nagle potrzebę sikania.  
- Poczekaj na mnie! Ja idę się wysikać! – powiedziała i pobiegła do domu.  
Kiedy jej nie było, ja też poczułem potrzebę sikania, wiec odwróciłem się w stronę żywopłotu i zacząłem sikać, jak zwykle robiliśmy to wcześniej z tatą.
- Eeee, chłopaki są obrzydliwe! A pfuj, sikają jak zwierzaki! – usłyszałem za sobą głos Zosi.  
          Zawstydzony przez siostrę, szybko schowałem kutasa w szorty, nie kończąc sikania. Kiedy zobaczyła mokrą plamę u mnie kroku, zaczęła się podśmiewać ze mnie.
- Taki duży chłopak i zsiurał się w spodnie! – kpiło sobie młode ze mnie.  
          Musiałem się szybko zwinąć i zmienić spodenki. Na szczęście Zosia uznała, że to nie może być powodem do dalszych kpin i nikomu nic nie powiedziała. Druga połowa tego lata była bardzo mokra i chłodna. Nasz letni plac zabaw w ogrodzie stał się morzem błota.
          To spowodowało, że musieliśmy nasze zabawy i zabijanie nudy przenieść do domu. A Zosia stała się chłopczycą z prawdziwego zdarzenia. W jej głowie lęgły się tylko zabawy siłowe i zapasy ze mną. Spowodowało to ostry sprzeciw naszej babci Weroniki, której w ten sposób przeszkadzaliśmy w drzemce przed telewizorem.  
          Próbowaliśmy więc przenieść nasze zainteresowania na gry planszowe, które bardzo szybko znudziły się Zosi. Babcia w końcu nie wytrzymała popiskiwań i pomrukiwań siostry, która w ten sposób okazywała swoje znudzenie i niezadowolenie.
          Uznała, że mając dwanaście lat, jestem wystarczająco ‘starym koniem’ aby zaopiekować się i zapanować nad nieposkromionym temperamentem mojej młodszej siostry.
Zebrała się więc i ruszyła w stronę swojego mieszkania, informując mnie, że w razie czego wiem, gdzie jej szukać? I tyle ją widzieliśmy.
          Kiedy zostaliśmy sami, w moją siostrę wstąpił mały diabełek. Była dość dobrze wysportowana. Zaczęła więc popisywać się przede mną różnego rodzaju fikołkami, podskokami i gimnastycznymi figurami, nie zwracając uwagi, że pokazuje mi zbyt dużo swojego ciałka i szczegółów, których nie powinienem widzieć.  
          Byłem właśnie na etapie budzenia się mojej seksualności i dostrzegania rzeczy, na które dotychczas nie zwracałem uwagi.
- Idę się wysikać! – usłyszałem w pewnym momencie.  
- Idź, jak ci się chce! – odpowiedziałem, wzruszając ramionami.
- A ty nie chcesz siku? – zapytała, patrząc na moje krocze.
          Poczułem się nieciekawie pod jej spojrzeniem. Mój kutas zaczął ożywać, co dotychczas rzadko mi się zdarzało. Poczułem, jak się czerwienię i to przed moją siostrą.
Uznałem, że czas zakończyć naszą zabawę i przedstawienie siostry.
- Idź, bo się zesikasz! – oświadczyłem stanowczym głosem, sygnalizując siostrze, że przegina. Chyba zrozumiała, że żarty się skończyły, bo potulnie zwiesiła głowę i poszła do łazienki. Kiedy wróciła, udałem, że nic się nie stało i uśmiechnąłem się.
- Chodź do kuchni! Myślę, że powinniśmy zjeść przygotowane przez mamę kanapki – powiedziałem, uśmiechając się do siostry.    
          Kiedy zobaczyła, że uśmiecham się i nie jestem na nią zły, podskoczyła z radości i rzuciła się w moją stronę, wieszając się na mnie. Kiedy podniosłem ją i podtrzymałem rękami, zaczęła lizać i obcałowywać mnie, jakbym był słodkim lizakiem.
          Kilka tygodni wcześniej moja siostra oświadczyła mamie, że jak dorośnie, to chce być pielęgniarką. Na dziewiąte urodziny mama kupiła jej więc strój pielęgniarski, a ciocia Magda, młodsza siostra mamy, mały zestaw pielęgniarki.  
          W walizeczce tego zestawu znalazł się; stetoskop, termometr, prosty ciśnieniomierz, plastikowe nożyczki i cały zestaw środków opatrunkowych, bandaży, wacików i plastrów. Pomimo energicznych protestów moich i naszego yorka Bambi, byliśmy badani przez naszego domowego doktora kilkakrotnie w ciągu kilku następnych dni.
          W miarę upływu miesięcy, nasza mama awansowała z menedżera restauracji, na menedżera sieciowego, zarabiając coraz więcej, ale i pracując coraz dłużej. Coraz częściej zdarzało się, że mama budziła nas do szkoły, po czym udawała się do pracy i do domu wracała wtedy, kiedy już leżeliśmy w łóżku.
          Byliśmy z Zosią zdani praktycznie na siebie. Ale radziliśmy sobie całkiem nieźle. Ja, nie chcąc faszerować mojej siostry barowymi, często mało smacznymi potrawami, starałem się opanować sztukę gotowania i zaczynało mi to wychodzić coraz lepiej.
          Wiedząc, że mama pracuje bardzo dużo, starałem się wyręczać ją w gotowaniu również w weekendy, aby mogła odpocząć. Była do tego nastawiona dość sceptycznie, bo przecież byłem nastoletnim chłopcem.  
          Kiedy jednak spróbowała efektów mojej sztuki kulinarnej, nic nie mówiła, ani nie komentowała, ale widziałem, że jej smakowało, podobnie jak siostrze czy babci. Podeszła tylko do mnie, przytuliła i pocałowała.  
- Mój kochany synuś! Co ja bym bez ciebie zrobiła? – powiedziała z zaszkliwionymi od łez oczami. Popatrzyłem uważnie na mamę. Była bez makijażu, świeża i wypoczęta, ubrana w cienkie, prześwitujące ciuchy. Wyraźnie widziałem jej dorodne cycki i zarys cipki.  
          Wyglądała pięknie. Miała trzydzieści dwa lata, ale wyglądała dużo młodziej.    
Zauważyła moje spojrzenie i zarumieniła się. Zauważyła też zgrubienie w nogawce moich spodenek. Szybko obciągnęła krótką spódnicę, którą zwykle nosiła w domu i zapięła bluzkę, z której wychylał się figlarnie jeden z sutków. W domu mama nie nosiła staników.
          A czas biegł swoim rytmem. W miarę upływu lat, my dorastaliśmy, a mama awansowała coraz wyżej. Najpierw na kierownika regionu, a następnie na dyrektora regionalnego sieci. O dziwo, awansując na dyrektora, miała znacznie więcej czasu dla nas.  
          Oboje z Zosią dość dobrze radziliśmy sobie w szkole. Zosia skończyła sześcioklasową podstawówkę i zaczęła uczęszczać do pierwszej klasy gimnazjum, a ja do pierwszej klasy liceum.
          W miarę dorastania, nie tylko we mnie, ale i w mojej siostrze zaczęła budzić się seksualność oraz zainteresowanie osobami przeciwnej płci. Ja już od dawna podglądałem naszą mamę, nie mówiąc o naszej babci Weronice, szarpiąc potem kilkakrotnie kutasa.  
          Chyba obie to zauważyły, ale ani razu nie usłyszałem od żadnej z nich słowa przygany z tego powodu. Ich reakcja była wręcz odwrotna. Kiedy tylko była odpowiednia okazja czy pora, tak mama, jak i babcia będąc w swoistej zmowie, serwowały mi widoki swoich gołych cycków czy obnażonych cipek do woli, czy to w łazience czy w pokoju.
          Mogłem tylko domyślać się, czy był to przejaw ich swoistego ekshibicjonizmu przed jedynym osobnikiem płci męskiej w naszym domu, czy robiły to celowo, aby oswoić mnie z widokiem atrybutów kobiecych na przyszłość, ze względu na moją młodszą siostrę.
          Zosia pomimo wejścia w wiek pokwitania i nabierania coraz bardziej cech kobiecych, nie mówiąc o burzy hormonów w moim czy jej organizmie, w dalszym ciągu sypiała ze mną, pomimo mojego wyraźnego sprzeciwu.  
          Już kilkakrotnie zdarzyło się, że budziłem się w nocy, podniecony, trzymając rekę na jej kroczu. Po prostu bałem się, że będąc nabuzowany w nocy, nieświadomie mogę jej zrobić krzywdę. Kiedy próbowałem jej to uświadomić, nie tylko nie poczuła się zagrożona, ale wręcz śmiała się do mnie, jakby sprawiało jej to zadowolenie czy nawet przyjemność.
          Na nic zdały się moje prośby czy perswazje, że przecież staliśmy się gabarytowo bardziej dojrzali i łóżko jest już za małe na dwie osoby. Poza tym, jesteśmy bratem i siostrą i nie powinniśmy sypiać razem. To powiedziała mi, że czując moje ciało przy sobie, czuje się bezpieczna i lepiej jej się śpi.
          Zagroziłem więc, że wyniosę się z domu i pójdę spać do babci, która już nieraz mnie zapraszała, mówiąc, że w jej sypialni są dwa łóżka i mogę spokojnie u niej spać. Co prawda nie bardzo wierzyłem w to spokojne spanie w jednym pomieszczeniu z babcią.
          Nieraz widziałem, jak uważnie obserwowała moją reakcję, kiedy siedząc naprzeciw mnie w fotelu, prowokowała mnie swoimi dorodnymi cyckami czy obnażonym kroczem bez majtek. Byłem niemal pewny, że gdyby nie obecność mamy czy siostry w pokoju, byłbym rwany przez babcię bez zahamowania.
          A Zosia słysząc moje groźby, nic nie mówiła. Uśmiechała się tylko do mnie i  patrzyła mi w oczy tym obezwładniającym spojrzeniem, a we mnie wszystko topniało. Potem sfrustrowany i napalony, udawałem się do łazienki i niejednokrotnie musiałem kilkakrotnie strzepnąć kutasa, aby pozbyć się napięcia i nagromadzonej spermy.  
          Moja siostra była mądrą i bystrą dziewczyną, więc na pewno zdawała sobie sprawę, że jestem jej bratem, ale i chłopakiem, który ma określone potrzeby. Tym bardziej, że stawała się naprawdę piękną dziewczyną i wzbudzała coraz większe zainteresowanie nie tylko u mnie, ale u każdego ze swoich kolegów czy w ogóle u przedstawicieli płci brzydkiej.
          Po jakimś czasie doceniłem niejaką mądrość mojej mamy czy babci, że nie szczędziły mi widoków swoich kobiecych atrybutów, bo dzięki temu obniżało się we mnie napięcie i zainteresowanie seksualne w odniesieniu do mojej siostry.  
          Po trzech latach ja ukończyłem liceum i z niezłym wynikiem zdałem maturę, a Zosia  ukończyła gimnazjum z niebieskim paskiem na świadectwie. Któregoś dnia mama mimochodem zagadnęła mnie; czy i jaki kierunek studiów mnie interesuje?  
          Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że właściwie jest mi to obojętne, ale tak na serio rozważam raczej studia techniczne. Wtedy poradziła mi, żebym skonsultował to z moim dziadkiem Janem ze strony ojca, który jest właścicielem kilku hoteli na Mazurach i na pewno  doradzi mi coś konkretnego, co mnie zainteresuje.  
          Pomyślałem, że nie zaszkodzi porozmawiać z dziadkiem, który zgodnie z tym, co mówłla mama, podobno rozmawiał z nią nieraz na mój temat i dość żywo interesował się moim losem i wynikami w nauce, po wyrzucenia z naszego domu jego syna, a naszego ojca.
          Pewnego dnia, korzystając z obecności mamy, przeprowadziłem więc rozmowę z dziadkiem Janem i ten wprost zasugerował mi, abym zainteresował się studiami w zakresie budowy łodzi motorowych i związanych z nimi silników spalinowych.  
          Kiedy zapytałem, dlaczego radzi mi taki kierunek studiów, dziadek Jan wprost odpowiedział, że jeżeli skończę takie studia, to mam zapewnioną u niego robotę. Nie byłem do końca przekonany i zainteresowany jego sugestią czy ofertą, bo chyba ze względu na ojca, nasze kontakty z dziadkiem Janem były raczej luźne.
          Na tym nasza rozmowa nie zakończyła się, bo słuchawkę przejęła ciocia Ela, młodsza siostra naszego taty. Byłem przyjemnie zaskoczony jej miłym, ciepłym głosem.  
- Cześć młodziaku! Co byś powiedział na to, że razem z dziadkiem zapraszamy cię na wakacje do nas? Pomógłbyś nam trochę w robocie, której w lecie nie brakuje, zarobiłbyś trochę grosza i miałbyś przyjemne wakacje przed pójściem na studia. Przemyśl to na spokojnie i uzgodnij z mamą. Bylibyśmy ci z dziadkiem bardzo radzi.
          Tym zaproszeniem ciocia Ela, której właściwie nie znałem, zaskoczyła mnie zupełnie. Ale jej  głos sprawił, że poczułem podniecenie i niezłe mrowienie w dole brzucha.
- Mamo, ciocia Ela i dziadek Janek zapraszają mnie na wakacje do nich, na Mazury - powiedziałem, przysłaniając słuchawkę.
- A ja? Co ze mną? Chyba nie zostawisz mnie tutaj samej na lato? – odezwała się smutnym głosem Zosia, patrząc żałośnie na mnie i na mamę.
- Daj mi słuchawkę! Porozmawiam z ciocią Elą – powiedziała mama. Przejmując słuchawkę ode mnie, była wyraźnie rozeźlona. Przełączyła telefon na tryb głośnomówiący.
- Witaj Eluś! Miło mi, że zaprosiłaś Adama na wakacje. Problem tylko w tym, że ja mam dwójkę dzieci; Adama i córkę Zosię. Jest młodsza od Adama i Adam się nią opiekuje – poinformowała, dość oschłym tonem swoją szwagierkę, mama.
- Aluś, przepraszam, zapomniałam! Oczywiście że Zosię też zapraszamy razem z Adamem – sumitowała się szwagierka, czując się pewnie niezbyt przyjemnie.
- Dobrze! Przyjadą oboje! A teraz przepraszam cię na chwilę, muszę porozmawiać z moimi dziećmi. Za pół godziny odezwę się do was – rzuciła mama do słuchawki i rozłączyła się.  
- Mamo, co się dzieje? Dlaczego ciocia miała na myśli tylko mnie, nie wspominając o Zosi? – zwróciłem się do mamy, podejrzewając, że czegoś nie wiem o naszej rodzinie.
          Mama patrzyła na nas i o czymś intensywnie myślała.
- Czuję, że popełniłam błąd, nie wyjaśniając wam wcześniej pewnej rzeczy. Mogę was tylko przeprosić, bo czuję się teraz wredną matką – powiedziała mama, łamiącym się ze wzruszenia głosem.
- Zosiu, jesteś już dużą, mądrą dziewczyną! Co sądzisz o mnie, jako o swojej mamie? – kontynuowała, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Mamo, mamusiu! Jak możesz pytać mnie w ten sposób? Jesteś najfajniejszą, najukochańszą mamą, jaką mogłabym chcieć czy sobie wyobrażać. Ale czuję, że za chwilę powiesz coś, co może mnie zaboleć – Zosia była wyraźnie przestraszona.
- Wiesz Zosiu, jak bardzo cię kocham. Nie wyobrażam sobie lepszej i bardziej kochanej córki.  
Problem w tym, że to nie ja cię urodziłam, ale moja młodsza siostra Jolanta.  
Adam miał trzy lata, kiedy twoi rodzice mieli wypadek samochodowy.  
Twój tatuś Aleksander zginął na miejscu, a twoja mamusia Jola przeżyła, ale była w bardzo ciężkim stanie. Ty na szczęście w brzuchu mamy nie ucierpiałaś w wypadku. Twoja mamusia żyła, ale była w śpiączce. Jej stan się nie polepszał, ale ulegał pogorszeniu.  
Starałam się być w szpitalu codziennie i o różnych porach.  
Któregoś dnia otrzymałam telefon ze szpitala, że twoja mamusia odzyskała przytomność i chce mnie widzieć. Mieliśmy samochód, wiec szybko znaleźliśmy się w szpitalu.  
Mimo że bardzo cierpiała, twoja mamusia uśmiechnęła się do mnie, kiedy mnie zobaczyła. Kiedy podeszłam i pochyliłam się nad nią, pochwyciła mnie za szyję i cichym głosem wyszeptała;  
Aluś, ja umieram, ale moje dziecko żyje. Zajmij się nim i uczyń swoim dzieckiem. Nie pozwól, aby ta moja kruszynka cierpiała w życiu z powodu braku matki.  
Pocałowała mnie na pożegnanie i zamknęła oczy. Trzymałam jej rękę i czułam, że odchodzi. Podtrzymali ją jeszcze przy życiu, aby wydobyć cię z jej ciała, a potem pozwolili jej odejść. Ciebie przez dwa tygodnie trzymali  w szpitalu, w inkubatorze. Byłaś wcześniakiem, ale bardzo dzielnym i zdrowym dzieckiem.
Zwykle wcześniaki siedmiomiesięczne, jakim ty byłaś, pozostają w szpitalu przez sześć, osiem tygodni. Ty rozwijałaś się nad wyraz dobrze i już od trzeciego dnia zaczęłaś przybierać na wadze i nie imały się ciebie żadne infekcje.  
Miałaś przy tym tak mocny głos, że musieli bardzo na ciebie uważać i starać się, bo potrafiłaś upominać się o picie czy jedzenie takim głosem, że budziłaś nie tylko dzieci, ale i pół szpitala. Odwiedzałam cię codziennie, nieraz po kilka razy. Nie mogłam napatrzyć się na ciebie, taka byłaś śliczna.  
Adam też nie był brzydkim dzieckiem, ale ty przebiłaś go, chyba dlatego, że ty byłaś pannicą, a on chłopcem.  
Nie spieszyłam się specjalnie z załatwianiem formalności, bo sądziłam, że jako wcześniaka wypiszą cię nie wcześniej niż za półtora miesiąca.  
Jakież było moje zdziwienie, kiedy w piętnastym dniu od twojego urodzenia otrzymałam wcześnie rano informację przez telefon, że mogę cię zabrać ze szpitala.  
Ostatnie badania wykazały, że jesteś zdrowa i gotowa do życia poza inkubatorem czy szpitalem.  
Moje zdziwienie było jeszcze większe, kiedy zgłosiłam się po ciebie do szpitala.  
W karcie szpitalnej i karcie urodzenia byłam wpisana jako twoja matka.
Okazało się, że twoja mamusia, kiedy obudziła się ze śpiączki, wiedziała, że nie ma dużo czasu, więc zażądała załatwienia wszystkich formalności jeszcze za jej życia, przekazując cię w moje ręce jako moją córkę.  
Tak że mimo, że nie jesteś moją biologiczną córką, formalnie i prawnie jestem twoją matką.      
          Mama skończyła, ale wydźwięk jej wypowiedzi jeszcze przez chwilę unosił się w powietrzu. Wypowiedź mamy namieszała mi strasznie w głowie, ale wiedziałem jedno. Może i Zosia nie jest moją biologiczna siostrą, ale kochałem ją na pewno nie mniej niż rodzoną siostrę, przyjaciółkę i pewnie kogoś jeszcze, co drzemało w mojej głowie.
          Zosia przez chwilę trawiła tę niesamowitą dla niej informację, ale w końcu uzmysłowiła sobie, że innej mamy poza naszą mamą nie miała i mieć nie będzie. A to co się stało, było chyba darem losu i jej największym szczęściem w życiu, że od zarania swojego życia miała prawdziwą, kochającą mamę i rodzinę.
- Mamusiu kochana! Przepraszam cię, że przez chwilę miałam jakieś zawahanie i trochę żalu, że nie jesteś moją rodzoną mamą. Przecież przez całe moje życie, to nikt inny jak tylko ty byłaś, jesteś i do końca życia pozostaniesz moją najukochańszą i najdroższą mamusią.
          To mówiąc, rzuciła się w objęcia mamy, obsypując ją najczulszymi i najsłodszymi pocałunkami, jak nigdy dotąd. Przez chwilę słychać było tylko odgłos całusków i popiskiwań szczęścia ze strony Zosi.  
- Żeby było ciekawiej, to chcę was poinformować, że mój mąż, a wasz tata nienawidził mojej siostry Joli, bo to nie kto inny, a Jola poznała się na nim jako pierwsza, co to jest za typ człowieka i co sobą reprezentuje.  
Był moim mężem, a próbował uwieźć ją czy nawet zgwałcić.  
Na szczęście widział to jej chłopak, bo jeszcze nie byli małżeństwem i dał mu taki wycisk, że przez tydzień nie mógł dojść do siebie.  
Nieoficjalnie dowiedziałam się, że poprzysiągł zemstę, tak mojej siostrze jak i jej chłopakowi.  
Los sprawił, że nie musiał brudzić swoich rąk, bo oboje nie żyją.  
Kiedy, po odebraniu ciebie ze szpitala, wydusił wprost ze mnie, że jesteś Zosiu jej córką, zażądał, abym natychmiast pozbyła się ciebie i oddała cię do sierocińca lub do adopcji.  
Kiedy kategorycznie odmówiłam mu spełnienia tych absurdalnych czy wręcz głupich żądań, zaczął znęcać się nade mną, a później nad wami.  
Dobrze, że mamy to już za sobą - podsumowała swoją wypowiedź mama, wycierając nieznacznie oczy. …cdn…

4 komentarze

 
  • St.sz

    Witak. Sam nie wiem jak to się stało, że nie zauważyłem nowej Twej sagi. Teraz naprawiam swój błąd i zabieram się do czytania. Nie wątpię, że będzie równie ciekawe jak poprzednie. Wstępnie uważam za ciekawe i kontynuację będę śledził z uwagą. Mogę więc szczerze życzyć  Ci dużo zdrówka jak i nieustającej weny i ochoty do pisania. Pozdrówki dla całej Familijki. :bravo:

    9 sie 2020

  • PoProstuJa

    Zapowiada się genialnie jak zawsze i już nie mogę się doczekać kolejnych części

    6 lip 2020

  • Helen57

    Samo życie ! Pięknie opisane..................

    5 lip 2020

  • emeryt

    @franek42, zrobiłeś dużą niespodziankę, wstawiając nowy zwiastun kolejnego opowiadania. Według mnie, postacie  trochę przypominają Marysię i Pawła z zakończonego przez Ciebie opowiadania. Co do samego zwiastuna tego opowiadania, to czytałem je

    4 lip 2020

  • emeryt

    Drogi Autorze. coś mi nie wychodzą dzisiaj komentarze, jeden umieściłem 42 minuty po ostawieniu przez Ciebie, i nagle zniknął, drugi umieszczony teraz nagle dziwnym trafem jeszcze nie dokończony znalazł się w sieci. Jeszcze raz przesyłam pozdrowienia, życzę zdrowia oraz chęci do "zabawy piórem". Nie zapomnij  o pozostałych opowiadaniach, które tak przypadły do gustu twoim czytelnikom.

    4 lip 2020