Czas tak szybko leci cz. 3

Czas tak szybko leci cz. 3Minęło kilka miesięcy. Kilka najpiękniejszych miesięcy mojego życia. Nakład tylu pozytywnych rzeczy, o których nie śniłem jeszcze pół roku wcześniej.  

Sylwia mieszkała u mnie nadal.

Przez ten czas skosztowaliśmy siebie wiele razy. I to chyba w każdy możliwy sposób. W nocy, w dzień, wieczorem, przed wyjściem do pracy i do szkoły. Zdarzyło się nawet, że kochaliśmy się w sklepowej przymierzalni. Odrzuciłem całkowicie wszystkie swoje inne dotychczasowe zajęcia z kobietami i skupiłem się całkowicie na niej.

Była najważniejszą osobą mojego życia. Rodzicom tłumaczyła, że mieszka razem z koleżanką i że nie będzie ich zapraszać do mieszkania, bo ta koleżanka nie zgadza się, aby ktokolwiek je odwiedzał, taki kaprys. Oni w to uwierzyli, a my mieliśmy problem z głowy. Sylwia w ciążę nie zaszła. Obawiałem się tego, ale mimo to, gdzieś w głębi swojego serca chciałem tego.  

Ale nadal miałem problemy z przyszłością. Nie widziałem za bardzo barw w jakich nasza przyszłość mogła się malować. Wszystko było piękne, poczynając od Sylwii i seksu z nią po wszystkie spędzone razem chwile, jej śmiech, uśmiech. Jej spojrzenia w moje oczy. Jej śmieszne i głupie zachowania, wpadki które nie raz się zdarzały w kuchni, czy gdziekolwiek (nie, nie myślcie tu o wpadkach łóżkowych).  

Cieszyła mnie. Z każdym dniem chyba co raz bardziej. Dopiero teraz zauważałem piękno życia, te którego nie zauważałem przy mojej ex-żonie. Tyle że wobec ex-żony mogłem kiedyś mieć poważne plany. Tutaj nie mogły wykroczyć choćby krokiem poza wspólne mieszkanie, wyjścia na miasto i seks. Nic takiego nie mogło się stać. Wiele razy myślałem, co by było gdyby... przecież bym jej nie zostawił, nie jestem dzieciakiem, aby coś takiego zrobić. Jest dla mnie tak ważna i miałbym ją zostawić? To nie wchodziło w rachubę.

Były akurat Święta Bożego Narodzenia. Rzecz jasna, spędzała je u rodziców, nie mogła więc zostać moim prezentem pod choinkę. Święta spędzałem sam, tak jak każde poprzednie od jakiś 7 lat. Jednak chyba nigdy nie tęskniłem za nikim jak w tym momencie i chyba jeszcze nigdy, samotność nie gnębiła mnie tak bardzo. Przez większość wigilijnego wieczoru stałem wpatrzony w okno, słuchając w tle dialogów z filmu "Szklana Pułapka", który leciał w TV w święta tak samo często jak Kevin. Patrzyłem w pojawiające się co chwilę gwiazdy wychodzące co jakiś czas zza przesuwających się po niebie śniegowych chmur.  

Śnieg prószył dosyć mocno. Patrzyłem w lecące płatki śniegu niczym w wahadełko hipnotyzera i nawet nie mrugając, myślałem o tym czy dalej może się to wszystko tak toczyć. Miałem wrażenie, że jej bliskość co raz bardziej do mnie docierała. Miałem to, co chciałby mieć pewnie każdy chłopak który ją zna. Czy ja byłem odpowiednią osobą? Gdybym był 10 lat młodszy, to nad tym bym się nawet nie zastanawiał, tylko robił co należy aby zatrzymać ją przy sobie. Ale teraz. Jej ojciec który wcześniej był moim przyjacielem, nadal nim był. Tylko czy ja dla niego? Wątpię. Poza tym co? Miałem się jej oświadczyć? Klęknąć z pierścionkiem w dłoni przed nią i prosić, by wyszła za mnie? To chore. Co gorsze, chciałem z nią być, a wiedziałem że nie można tego ciągnąć w nieskończoność.  

Jednak chciałem żyć chwilą, bo tyle mi pozostawało. Cieszyć się i jak najwięcej wyciągać z tego co obecnie się działo, bym mógł za kilka lat wspominać te piękne chwile. I być może kiedyś być na jej ślubie. Przerażała mnie wizja że będę patrzył na to jak całuje i przytula ją ktoś inny. Jak ktoś inny w noc po ślubną robi to, do czego ja tylko miałem prawo. Obrzydliwe. Nawet nie mieściło mi się do w wyobraźni, że kiedyś może tak być. A gdyby był dla niej nie dobry? Gdyby ją krzywdził i gdyby szukała u mnie pomocy? Zabiłbym go. Bez zastanowienia.

W każdej chwili myśląc o niej doświadczałem co raz to nowych stanów. Zabić? Dla Sylwii? Gdyby ktoś skrzywdził moją kochaną perełkę? Nie było nad czym rozprawiać. Zrobiłbym to z zimną krwią.  

Telefon. Krótki dźwięk sygnału obudził mnie z zamysłów. Odwróciłem się, podszedłem do kuchennego stołu, na którym leżał telefon. Nie trudno się domyślić, że dzwoniła Sylwia. Była godzina 23:40.

-Co tam skarbie? Czemu dzwonisz tak późno?
-Nic się nie stało, spokojnie. Tęsknię po prostu za Tobą.
-Nie jesteś sama. Przyjedź do mnie szybko, albo wyślij mi cząstkę siebie, żebym mógł się Tobą nacieszyć.
-Dla Ciebie zrobię wszystko. - powiedziała lekko się śmiejąc.
-Kiedy w końcu przyjeżdżasz?
-27 grudnia. Powiedziałam, że wyjeżdżam od razu. Rodzice chcieli abym wyjechała dopiero po nowym roku, ale powiedziałam że idziemy ze znajomymi gdzieś na sylwestra, dlatego jadę od razu.
-To dobrze, nie mogę się już doczekać. W domu jest taka pustka gdy Cię nie ma, nie mam do kogo się odezwać, ani kogo przytulić.  
-Dobrze, nie martw się nie długo już będę. Wszyscy poszli na pasterkę, ja nie chciałam iść, wykorzystać te półtorej godziny by z Tobą porozmawiać.
-Świetnie. Nikt Cię nie usłyszy przynajmniej.
-Nom. Skarbie, co byś zrobił, gdybym była teraz tam. Obok Ciebie? Ubrałabym się w prezent pod choinkę dla Ciebie. W stroju śnieżynki, czerwonych pończoszkach. Zamiast kamizelki bym miała mocno ściśnięty mikołajkowy gorset. Brakowałoby mi tylko dzwoneczków, pomógłbyś mi jakoś? Ahh, no i laski w ręku, tak jak przystało na prawdziwego Mikołaja.

-Jeeeeju, nie mów tak, bo zaraz coś sobie zrobię. Nie dość że tęsknię to mówisz w ten sposób? Zastanów się. - śmiałem się.
-Mhmm, byłabym bardzo gorącą śnieżynką, taką mega napaloną, taką które potrzebuje laski i dzwoneczków. Proszę, pomógłbyś mi?
-Mhmm, laska i dzwoneczki to bardzo wyjątkowe przedmioty. Musiałabyś się bardzo postarać.  
-Zrobiłabym wszystko aby je mieć. - mówiła taki głosem, jakim mówi do mnie zawsze gdy się kochamy. Skojarzenie tego głosu sprawiło, że musiałem rozpiąć spodnie.  
-Skarbie, włącz wideo-rozmowę i połóż telefon przed sobą, błagam.  
-No już, masz. I jak Ci się podoba Twoja śnieżynka?

O zgrozo. Ona faktycznie ubrana była w taki strój! Dokładnie taki, jak go opisała. Wyglądała słodko, a telefon ustawiony był między jej udami których było kawałek widać. Coś pięknego. W pokoju było ciemno, więc nie widać było jej cipki, która była zaciemniona przez tą czerwoną materiałową spódniczkę, wykończoną na dole kożuszkiem. Twarz oświetlała tylko nocna lampka ustawiona obok.  

-Jezu, ale Ty jesteś boska... zaraz tam do Ciebie przyjadę i tak Cię wyrucham, że nie będziesz mogła chodzić.  
-Oj... uwielbiam jak tak do mnie mówisz. Od 2 dni nie miałam nic między nogami ani w buzi. Twoja kicia jest mocno napalona, wiesz o tym?
I po co tak mówiła? Słysząc te słowa myślałem że padnę na zawał. Jeszcze 3 dni czekania. I pewnie pewnie jutro i po jutrze też tak będziemy rozmawiać. Byłem na granicy wybuchu.

-A Twój kotek od 2 dni nie zaglądał do żadnej norki i nie jadł nawet żadnej myszki.
-mhmm, więc kotek jest wierny swojej kici, tak?
-Zawsze i wszędzie piękna.
-Mmmm, jak wrócę, to Kotek musi w takim razie dostać nagrodę i upuścić trochę testosteronu ze swej krwi. Czy Kotek tego chce?
-Jak nigdy niczego bardziej. Więc chcesz tą laseczkę?
-Tak, co muszę zrobić?
-Musisz pokazać w jakim stanie są poduszki powietrzne. Przecież aby było bezpieczniej, dobre sanie muszą mieć poduszki. Ocenię je, a potem pomyślimy o dzwoneczkach.

Uśmiechnęła się i bez słowa, po woli wjechała dłońmi na swoje piersi. Mocno na nie nacisnęła, tak że niemalże wypłynęły spod tego przyciasnego gorsetu, uderzając ją w twarz. Usiadła i zaczęła rozsuwać z tyłu suwaczek, aby mogła uwolnić swe "poduszki".
Rozpięła i położyła dłonie na cycuszkach. Znowu na nie nacisnęła tak, że uniosły się do góry. Zsunęła w dół gorset, nadal zakrywając sutki dłońmi. Masowała okrężnymi ruchami swoje, a właściwie moje cycki. Prawą ręką zasłoniła sutki, lekko podnosząc piersi do góry. Lewą ręką uniosła do góry telefon.  

-I jak oceniasz ich stan?  
-Myślę że potrzebne jest im dobre ugniecenie u profesjonalisty. Nigdzie nie znajdziesz lepszego od swojego Kotka skarbie. Ustawiam Ci termin za 3 dni, ok? W pakiecie dostaniesz ostre przepychanie komina, tak aby Mikołaj mógł wejść. Dostaniesz też dzwoneczki aby móc nimi podzwonić jak potrząśniesz. A laskę między nóżki dostaniesz tak jak pacynka. Będziesz pacynką śnieżynką, chcesz tego?
-Ohh, tak, jak niczego innegooo. Skarbie, Twoja śnieżynka chyba się roztapia. Między nóżkami robi się mokro. Co teraz?
-Musisz mi ją pokazać, ocenię co zrobić.  

Wstała i zdjęła spódniczkę. Zapaliła dodatkowe światło w pokoju i znowu między nóżkami ułożyła telefon. Z cipki po bokach rozlewały się soczki. Ależ bym je wtedy spijał, trzymajcie mnie wszyscy święci!  

-I jaką diagnozę wystawia Pan specjalista?
-Diagnoza to nie dobór męskiego członka. Czy posiada Pani takowy w domu?
-Niestety nie Panie doktorze. Mój mężczyzna poda mi to lekarstwo dopiero za 3 dni. Co w takim razie?
-W takim razie musi Pani zastąpić to paluszkami, proszę pomasować mocno cipkę.
-Panie doktorze, niech Pan się nie zapędza! Panu nie mogę tego pokazać. Dziękuję za wizytę, Dobranoc! - złożyła usta w dzióbek i mocno cmoknęła. Ekran zgasł, Sylwia się rozłączyła.

A to mała cwaniara! Ale bym ją zerżnął taką jaka teraz leży tam na łóżku.  

Wstałem i zacząłem chodzić po mieszkaniu. Co zrobić? Hymm. Wigilia. Sąsiadka!

Zdesperowany pobiegłem do drzwi. Bez butów wyszedłem z mieszkania, podszedłem do drzwi obok. Zapukałem. W drzwiach ukazała się Beata. 39 letnia MILF, z rozmiarem piersi 8. Wzrostu 166 cm, ważyła gdzieś z 75 kg. Puszysta MILF. Wyciągnąłem rękę, złapałem ją za biodra. Kto był kuszony i wodzony przez kotkę i napalony nie dostał tego co oczekiwał, więc wiedziałem że Beata zrozumie doskonale to, dlaczego właśnie tak robiłem.  

-Co robisz? Oszalałeś. Jest wigilia! Mężulek siedzi z bratem przy stole, nie dam rady.

Cholera. Racja, przez to wszystko nawet nie myślałem.  

No cóż, chwilę jeszcze popatrzyłem tak na nią i bez słowa odwróciłem się w stronę swojego mieszkania. Szybko podszedłem do barku, wziąłem jedną ze szkockich whiskey, nalałem jedną szklankę do pełna. Wypiłem duszkiem. Później drugą, trzecią i tak aż do upadłego. Z wiadomego wyczerpania zasnąłem i obudziłem się dopiero około 13:30 na drugi dzień.  

Wziąłem prysznic, zjadłem i pomyślałem czy dziś Beata miałaby chwilę czasu. Myślałem o tym jak nie raz z zaskoczenia napalony atakowałem ją w jej kuchni, jak spędzała u mnie noc i lecieliśmy na całość.  

Nie mieli dzieci, lekarz kiedyś podobno stwierdził że to z jej "winy". Chociaż patrząc na nich oboje, można było odnieść wrażenie, że wszystko jest na odwrót. Mąż idiota, który żonkę posuwa może raz na trzy tygodnie, uważa że częściej to nie zdrowo. Przez pozostałe 20 dni, posuwałem ją ja. I to jak! Często potrzebowałem viagry, aby wytrzymać to ciśnienie. Najciekawszym okresem było 12 dni, które mężulek pracował gdzieś w delegacji. Jest spawaczem, a wtedy akurat jego firma trafiła jakąś fuchę gdzie stawiali magazyny. I 12 dni go nie było. Przez 12 dni, na okrągło u mnie lub u niej, z viagrą i bez zabezpieczenia, bo wiadomo że nie trzeba było. Ogromne piersi w których się topiłem, grube uda i ogromny tyłeczek. Głębokie gardło, cipka zawsze wygolona w jakiś wzorek, najczęściej w pasek. Nie trzeba było jej nigdy namawiać na rżnięcie czy na lodzika. Często w nocy pisałem do niej sms'a by wyszła z mieszkania. Przychodziła i bez słowa zabierała się do pracy. Moja własna dziwka. Chociaż za dziwkę trzeba było płacić i mieć ją tylko na godzinę, to ja chyba miałem jeszcze lepiej.  

O! Za dużo już tego. Znowu krew spłynęła mi do lędźwi i spodnie się napięły. Teraz na mniejszym ciśnieniu wiedziałem, że nie mogę zrobić niczego głupiego, przecież to by była zdrada Sylwii. Co raz bardziej postrzegałem to jako stały związek, jedno mieszkanie i wspólne rozwiązywanie problemów. Głównie tych problemów z rozładowaniem popędu seksualnego i spełniania swoich fantazji.

25. grudnia, więc jeszcze 2 dni czekania. Zadzwoniłem do Sylwii, z ciekawością pytając o której ma zamiar być w Warszawie z powrotem tego 27. grudnia.  

Stwierdziła, że około 18, żeby jeszcze trochę pobyć z rodziną, bo później to dopiero za jakieś 2 miesiące się zobaczą. Szczerze? Załamałem się. Jak stałem, tak usiadłem na podłodze niczym bezradne dziecko, któremu właśnie przewróciła się wieża, którą układał z klocków. Z tym że moja wieża wciąż stała.

Zadumałem się tak przez chwilę nad tym co pocznę jeszcze przez te 2 dni. Ratunkiem było chyba tylko picie. Święta są, warsztat zamknięty, na dziwki nie pojadę, ani nie zawołam sąsiadki, bo moralniak nie dałby mi spokoju.  

Chociaż... był plan, aby się napić, przespać, napić, wejść na Skype i zadzwonić do Sylwii. Popatrzeć chwilę na nią, może uchyliłaby trochę więcej niż ostatnio. Z drugiej strony lubiła mną wodzić i bawić się mną kiedy byłem kurewsko napalony. Więc zapewne i tym razem dałaby troszkę i by się rozłączyła. Jednak wolałem popatrzeć na to co miałem na co dzień a teraz nie mam w ogóle niż siedzieć bezczynnie. W sumie zleciałoby mi trochę czasu, a o to chodziło mi już najbardziej. Chyba najdłuższe 13 dni mojego życia.

Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Z barku wyjąłem wódkę, kilka piw, szampana i napój energetyzujący. W odpowiednich proporcjach wylałem do dużego garnka, wymieszałem i zrobiłem słynny kociołek. Nigdy tego nie piłem, więc nie szkodziło mi teraz tego spróbować.  

Była godzina 14:00, więc obliczałem czas taki bym akurat mógł się obudzić wieczorem. Nalewałem sobie do szklanki i tak wypijałem. Dosyć szybko wypiłem trzy szklanki i to byłoby na tyle. Koniec. Usnąłem i z solidnym bólem głowy obudziłem się jakiś czas później. Włączyłem laptopa. Za oknami było już ciemno, zapaliłem lampkę położyłem się na łóżku, rozpiąłem spodnie i penis sam zaczął się po woli podnosić do góry. Szybkie łączenie z internetem i już byłem na Skype. Co jest? Nie ma jej, a miała tutaj być. Przecież umówiliśmy się na wieee.... łoo kurwa. Nie wierzyłem własnym oczom. Była godzina 2:00, więc z życia wyleciało mi 12 godzin, nawet nie zauważając tego, minęła mi połowa dnia.  

Kolejny dzień nadal na pełnym ciśnieniu. Bałem się tego co z nią zrobię gdy wróci. Posiedziałem chwilę jeszcze przy komputerze i położyłem się dalej spać.
Wstałem wcześnie, bo zaraz po 6:00. I to co się ze mną działo, ciężko było nazwać porannym drągalem. Przez kolejną godzinę penis ciągle stał! A przecież nawet nie myślałem jakoś za bardzo o Sylwii czy innej Pani, po prostu. Od tak sobie prężył się ku górze. Przez tą godzinę musiałem chodzić po mieszkaniu w rozpiętych spodniach, bo przez swoje napięcie powodował, że zaczynał mnie boleć.  

Dzień zleciał inaczej niż poprzednie. Po prysznicu i śniadaniu wsiadłem do samochodu i pojechałem do swojego warsztatu by naprawić samochód który jakoś pechowo został na święta. Posiedziałem tam z 5 godzin, ciągle patrząc się na nagie dziewczyny które wisiały na plakatach na ścianach warsztatu. W końcu musiały tam być, bo jak miał być warsztat z prawdziwego zdarzenia, to musieliśmy je tam zawiesić. Jednak nie pomyślałem że kiedyś będę w takiej sytuacji, a o rozładowaniu "ręcznym" nawet nie myślałem, uważając to za zbyt trywialne wyjście.  

Później po wyjściu z warsztatu przyjechał klient po samochód, zapłacił i pojechałem spotkać się z kolegą. W drugi dzień świąt nie mieli z żoną gości, więc spotkaliśmy się u nich, posiedzieliśmy trochę, pogadaliśmy. W sumie byłem tam zaledwie w 20%. Reszta była w łóżku z Sylwią. A raczej w Sylwii.

Sprawę pogarszała tylko żona kolegi. Nie za wysoka blondynka, z chudymi nogami, nie wielką ale kształtną dupcią. Chudą w talii i również - z dużymi piersiami. Miałem już z tym problem. Wszędzie tylko kobiety z dużymi piersiami, w takim stanie już nie mogłem tego znieść.  

Była ubrana w spódniczkę zakończoną przed kolanem. Spódniczka miała wysoki stan, co doskonale opinało się w jej talii i wyszczególniało jednocześnie bioderka, wąską talię i piersi.

Na górze miała chyba to, co najbardziej lubię u kobiet z dużymi piersiami. Białą bluzkę z dekoltem w serek. Biały kolor chyba jakoś bardziej na mnie działa, sam nie wiem czemu.

Włosy miała związane w kitkę, zaś z przodu na czoło opadała jej grzywka zaczesana na prawą stronę.

W każdej wolnej chwili gapiłem się jak napalony nastolatek w jej piersi, niebieskie oczka, słodką twarz i bielutkie zęby. No, trzeba przyznać że kolega miał w czym znajdywać rozładowanie. To że myślałem o jej cyckach i o tym jak wygląda nago uznałem za normalne, bo przecież to naturalny odruch. Tym bardziej jak od kilkunastu dni nie miałem bliższego zetknięcia z kobietą.  

Piliśmy wszyscy troje wódkę, a żona kolegi, Anita donosiła nam coś do jedzenia. Rzecz jasna Ona piła mniej, ja z kolegą po tyle samo. Bliżej 21:00 kolega zaczął odpływać, aż w końcu odpłynął na dobre. Żonka trochę pomarudziła, że się schlał i że ciężko go będzie przenieść na łóżko, ale ułożyliśmy go na kanapie i przykryliśmy kocem.

Rozmawialiśmy później już sami, piliśmy po równo i obojgu alkohol co raz bardziej szkodził. Podczas rozmowy nachylała się w moją stronę, lekko masując się po dekolcie, a właściwie po piersiach, tej odsłoniętej części. Niby się drapiąc, niby lekko masując, miałem wrażenie jakby mnie uwodziła.  

-Trochę nie dobrze mi się zrobiło. Napiłabym się herbaty. Chcesz też?  
-No możesz zrobić, wypiję i będę spadał.
-To chodź ze mną, pogadamy sobie.  

Jasne, robi się co raz ciekawiej.

Szedłem ze 2 metry za nią do oddalonej o kilkanaście metrów kuchni. Dom był duży. Mieszkali we dwójkę, więc nie czuli się samotnie, z czym ja miałem raczej problem jeszcze do nie dawna.

Patrzyłem na ten nie wielki, kształtny tyłeczek i na chude nóżki, na które naciągnięte miała czarne rajstopki. Na stopach nie miała nic. Były małe, w rozmiarze gdzieś 36.  

Wszedłem do kuchni za nią i znowu ta sama sytuacja co kiedyś. A może przynajmniej podobna. Przy kuchence stał stół z krzesłami. Anita przystanęła, aby podpalić jeden z palników, ja chciałem przejść obok i oczywiście pech chciał, że musiałem się przecisnąć blisko niej.

Otarłem się dosyć mocno, tak że lekko przesunęła się w stronę kuchenki. Nie przechodziłem zbyt szybko, by jak najdłużej przeciągnąć ten moment. Trochę alkoholu i już człowiek odważniejszy.  

Uśmiechnęła się, niby niewinnie, jakby nie pewnie i z lekkim wstydem. Patrzyłem teraz z boku na jej dekolt i na gładziutkie, jędrne piersi. Ahh, jakbym teraz je tak miał.  

-A jak u Ciebie tak prywatnie? Nadal jesteś sam?
-No tak, nadal. W sumie to chyba już za późno, aby szukać kogoś na stałe. - trochę mąciłem, bo co miałem powiedzieć?
-Co Ty opowiadasz, jesteś przystojnym facetem, masz 35 lat i na pewno byś sobie kogoś znalazł jakbyś się postarał. Może nawet nie musiał byś bardzo daleko szukać.

Mówiła tak co chwilę zerkając w moją stronę

-Kurwa, czy Ona do mnie podbija? - pytałem się siebie w myślach.

-Nie wiem sam, raz miałem kogoś na dłuższy czas i raczej nie chciałbym mieć kogoś na stałe.  
-A na chwilę?  

Odwróciła się w moją stronę, prawą rękę położyła na brzuchu i nie pewnie co raz wyżej.

Do cholery, czy coś ze mną nie tak? Co się dzieje? Najpierw romans z córką przyjaciela, a teraz zaczyna się flirt z żoną kolegi? Nie, to nie na moją głowę. Jednak powinienem w tym momencie wyjść, ale głupio wypaliłem:

-Na chwilę to co innego - idioto, teraz to już utonąłeś.

Przysunęła się jeszcze bliżej, prawą nóżkę postawiła na palcach, lewą pozostawiła wyprostowaną. Lewą dłoń położyła na moim ramieniu, prawą zaś dotykała leciutko mojego torsu.  

Przez chwilę stałem nie ruchomo, jednak po chwili położyłem dłonie na jej tyłeczku. Przyciągnąłem do siebie i zaczęliśmy się szybko całować. Po chwili dołączyły do tego nasze języczki i nawzajem penetrowaliśmy swoje usta i pieściliśmy podniebienia.  

Wziąłem ją na ręce, nogami oplotła mnie w pasie. Podszedłem do wolnego blatu kuchennego tuż obok po drugiej stronie kuchni.  

Robiłem szybkie ruchy, masowałem ją chwilę po piersi lewą dłonią, drugą trzymałem na pleckach. Cały czas się całowaliśmy, w końcu lewą jej nóżkę podniosłem do góry, kładąc na swoim ramieniu i głaskałem po łydce i po udzie przez krótką chwilę. Dłonie wsunąłem pod spódniczkę i co raz głębiej masowałem jej uda, zbliżając się do tyłeczka. Nie myślałem wtedy o niczym innym, jak o tym że za chwilę zrobię to z żoną kolegi. Nie miałem do siebie pretensji takich jak wcześniej to bywało, być może przez nabyte doświadczenia.

Żyłem wtedy chwilą, nie przejmowałem się niczym.  

Podciągnąłem do góry spódniczkę i ujrzałem całkowicie wygoloną cipkę, która była skąpana już lekko w soczkach. Okazało się, że na nogach nie były wcale rajstopy, ale pończochy. Jak ja je uwielbiam!  

Przycisnąłem usta do cipki, najpierw spijając soki, później wbijałem już język w jej nie wielką pizdeczkę. Za chwilę dołączyły również do tego palce. Palcem dotarłem do punktu G bez większego problemu, co dało w efekcie szybsze oddech i ciche pojękiwanie Anitki.

Dłonią zasłoniła swoje usta, a drugą masowała mnie po głowie, palcami rozczesując moje włosy.  

Wpijałem się niczym wampir i dawałem upust wszelkiemu naładowaniu jakie zdążyło się we mnie zgromadzić od kilkunastu dni. Kto by pomyślał, że tak się skończy moja wizyta? Kolega śpi, a my mamy czas dla siebie. Nie całą noc, ale wystarczyłoby ze 20-30 minut.

Wyjąłem języczek, podniosłem się i zacząłem ściągać z ramion bluzkę. Wyciągnęła po chwili ręce z rękawków, tak by niżej można było zdjąć bluzeczkę. Tak, totalnie goła i totalnie mi w tym momencie oddana siedziała przede mną 30-letnia mamuśka.  

Piersi były jędrne, jednak nie tak jak u Sylwii, trochę opadnięte po ciąży. Jednak wyjątkowo zachowały swe cudne kształty. Sutki miała adekwatnie do piersi - duże.

Chwilę nacieszyłem oczy, zamknąłem je i docisnąłem się w te dwie półkule, na oko to były szósteczki.  

Bardziej skupiałem się na ich ssaniu i całowaniu niż na masowaniu, ale dłońmi krążyłem obok, raz po raz mocno zaciskając na nich dłonie.

-Dobra, teraz moja kolej. Zeszła z blatu i kucnęła przede mną. Rozpięła mi pasek, później spodnie. Po woli rozporek, przez spodnie całując mnie po jajach.  

Spodnie opadły w dół, a po chwili z bokserek wyskoczył 17-cm głodny jak nigdy kutas.
Podniosła go do góry i usta przywarła do jaj. Przez dłuższą chwilę je possała, a dłonią delikatnie zaczynała walić mi konia.  

Jechała co raz wyżej, usteczkami ciągle przywartymi do mojego przyrodzenia, masowała go lekko językiem. Dotarła do samej góry, ściągnęła skórę, lekko go polizała i wzięła do buzi. Zrobiła może z 7-8 ruchów, z każdym co raz bardziej przyspieszając.  

-Anitaaa! Daj miskę! - krzyknął kolega. Przebudził się i zebrało się na wymioty.

Nosz kurwa! Czy ja jestem jakiś pechowy? Czy to los się tak mną bawi? Cały czas coś było nie tak.

Szybko zaczęliśmy się ubierać. Przytuliłem jeszcze chwilę Anitkę, ucałowałem mocno i ścisnąłem jej piersi. W jej oczach było widać strach, ale mimo to uśmiechała się.  

Pomogłem zaciągnąć jej szybko na piersi bluzkę, jeszcze przez chwilę próbując dociskać się do tyłeczka.  

Wybiegła po miskę, a później pobiegła do salonu. Kolega wziął miskę postawił na podłodze i z głową między kolanami zaczął wymiotować.  

Uklęknąłem obok Anity. Dłoń położyłem na jej żebrach, blisko piersi. Leciutko pojechałem ku górze, jednak przestraszyła się i złapała mnie za rękę.

Pytała o coś męża, niczym dobra żona, mimo iż przed chwilą miała mojego chuja w ustach.  

Miałem nadzieję i chyba nie tylko ja, że to z miską potrwa tylko chwilę, ale okazało się że siedział z nią tak dobre 10 minut. Otworzył oczy, co było wiadome, że już nie zaśnie żelaznym pijackim snem.  

Z żalem powiedziałem że w takim razie już pójdę. Pocałowałem ją w szyję i podniosłem się. Rozłożyła tylko ręce jakby chciała przez to powiedzieć że szkoda że nie wyszło.

Wróciłem do domu i poszedłem już spać, bez żadnych myśli o kimkolwiek.  



Wstałem gdzieś o godzinie 10:00, a do przyjazdu Sylwii było już co raz bliżej! Chwilę pozastanawiałem się co się wydarzyło wczoraj i gdyby Sylwia miała przyjechać za jakieś 4 dni, to chyba skontaktowałbym się jeszcze z Anitą.  

Ale miała przyjechać już dziś. Tradycyjnie szybki prysznic, śniadanie, wyjście do pracy.  

Posiedziałem tam do 15:00, w między czasie zadzwoniła Sylwia, abym o 18:00 był na dworcu bo wtedy już przyjedzie.  

Ucieszyłem się niesamowicie. Skończyłem pracę, a pracownicy zostali nadal. Zrobiłem zakupy, by zrobić coś na kolację, kupiłem dobre wino, wstąpiłem jeszcze do apteki po kondomy i coś na "wzmocnienie". Zamierzałem całą nadchodzącą noc spędzić na robieniu w łóżku tego, co przynosiło nam najwięcej radości.

Po 18:00 byłem już na dworcu. Poczekałem chwilkę na dworcu, wypatrując gdzie Ona jest. Po chwili ktoś zapukał do okna samochodu i drzwi się otworzyły.  

Tak, to była Ona! Po tylu dniach rozłąki znów była obok. Buziak z języczkiem na powitanie i możemy jechać.

Zima akurat nie doskwierała jakoś bardzo, przez co mogła się ubrać nie co skąpiej, niż w jeansy, sweter, grubą zimową kurtkę czy też płaszczyk.

Nie, na stópkach miała kozaki zakończone przed kolanem które sam jej nie dawno kupiłem. Wyżej były grube czarne rajstopy, a jeszcze wyżej jeansowe spodenki. Gdybym widział jak się ubiera, za nic nie pozwoliłbym jej wyjść na mróz w takim ubraniu. Na samej górze był tylko płaszczyk. Na twarzy piękniejsza niż zwykle, uśmiechała się mówiąc o tym jak było w domu.

Prawą dłoń położyłem na jej kolanie, jeżdżąc w górę i w dół, od kolana po udzie aż do samych szortów.  

Dojechaliśmy do domu cały czas rozmawiając i mówić jak to za sobą tęskniliśmy.

Oczywiście po schodach wchodziłem za nią, nosem prawie wchodząc w jej pośladki. Niosłem walizki niczym posłuszny sługa, który czekał na swą wypłatę.

Weszliśmy i stwierdziła że idzie się wykąpać.  

-To ja idę z Tobą skarbie. - powiedziałem przytulając ją do siebie
-Jasne, pomarz sobie na razie o mnie, czekałeś tyle czasu, poczekasz jeszcze chwilkę. - powiedziała mi prosto w oczy, uśmiechając się przy tym najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek mógł na świecie istnieć.

Musnęła swoimi wargami po moich. Uśmiechnęła się i zaraz potem dała krótki pocałunek. Wzięła jedną z toreb i zamknęła się w łazience.  

-Kochanie, wiem że stoisz pod drzwiami, uwielbiam jak jesteś taki nie grzeczny! Wiesz, teraz zdejmuję już swoje rajstopki i nalewam cieplutką wodę do wanny. Zdejmuję bluzeczkę i staniczek. Mhmm, jakie cudowne piersi, zaraz mój mężczyzna je dostanie, ale jeszcze niech chwilkę na nie poczeka. Ojj, doskonale wiem jak na nie czeka.

Mówiła tak cały czas przez całą kąpiel. Opowiadała uwodząc jak goli cipkę, jak myje piersi i muszelkę. Jak smaruje oliwką swoje 19-letnie ciało.

Wyszła z wanny i kazała odejść od drzwi i pójść do sypialni, zaraz miała przyjść i miałem dostać niespodziankę.  

Posłusznie niczym trenowany pies, wybiegłem do kuchni, do salonu i zacząłem ścielić łóżko. Rozebrałem się do naga i leżałem na łóżku. Przeciągnąłem się by trochę się rozluźnić. Na twarzy samoczynnie pojawiał się uśmiech, a męskość lekko podrygiwała do góry.  

Ułożyłem ręce za głowę i wygodnie czekałem na przyjście mojej kobiety. Wiedziałem za czym oboje tęskniliśmy. Były to dwie rzeczy - my sami, bo tęskniliśmy za sobą to wiadome. Ale tęskniliśmy też za wspólnym seksem.  

Ale w tej chwili nie zanosiło się na jakieś uprawianie miłości, mizianie, głaskanie, całusy czy przytulanie. Zanosiło się na ostre rżnięcie, rodem z filmów porno.

Usłyszałem dźwięk otwierającego się zamka z drzwi od łazienki. Żwawymi krokami, jakby w butach na obcasie, zbliżała się najcudowniejsza kobieta na świecie. Już zaraz miałem ją ujrzeć, a każda z przemijających sekund, przez które wpatrywałem się w róg ściany, zza którego miała się wyłonić, były jak wieczność.  

W pomieszczeniu było ciemno. Zgaszone światło w kuchni i zapalona nocna lampka przy łóżku. Nagle na podłodze ujrzałem cień, wiedziałem że jest już blisko.  

Spokojnie i z gracją wyszła zza ściany, prezentując mi się w tym samym stroju w którym pokazała mi się na wideo-rozmowie. Kutas naprężył się jeszcze bardziej, choć 100% wzwód to nie był.  

Chciałem wstać, ale zdecydowanie i głośno powiedziała mi - LEŻ!  
I z jakby kontrolowanym i radosnym strachem z powrotem wciągnąłem nogi na łóżko.

Na górze mocno ściśnięty gorset z którego prawie wyskoczyły piersi. Niżej od gorsetu rozszerzała się jakby skąpa spódniczka, która zasłaniała to w czym znajdywałem ukojenie. Na długich, lekko brązowych nóżkach od samych stóp aż za kolano widniały długie, czarne, skórzane buty na szpilce 15 cm.

Z dziecięcą radością patrzyłem na to, jak wspaniały prezent świąteczny zaraz dostanę.  

Ruszyła w moją stronę, każdy kolejny krok stawiając jak modelka zbliżyła się do łóżka.
Lewą nogę po woli postawiła na brzegu materaca, lekko głaszcząc się po bucie od łydki, do uda aż po kawałek widocznego tyłeczka.  

Podniosła i drugą nogę, stając nade mną okrakiem, podparła się rękoma na bioderkach, postała nade mną kilkanaście sekund. Usiadłem, przytknąłem głowę do jej nóg. Dłońmi złapałem trochę wyżej, lekko ściskając cieszyłem się upragnionym prezentem. Przyssałem usta do lewej nogi, ale nastąpił ruch którego się nie spodziewałem. Silnie odepchnęła moją głowę od swoich nóg. Zrozumiałem że mam tylko leżeć.  

Usiadła okrakiem na kroczu gniotąc mojego kutasa. Nachyliła się nad tułowiem, ustami zaczęła lekko muskać po klatce. Czułem jak piersiami jeździ najpierw po mostku, później co raz wyżej, zbliżając się do twarzy. Przez ten gorset jeszcze bardziej musiała się docisnąć, co cieszyło mnie niezmiernie. Złapała mnie za nadgarstki i wyciągnęła ręce wysoko nad moją głowę. Zrobiła to co uwielbiałem robić z nią i to co sam wiele razy robiłem. Wtedy czułem że jest mi oddana bardziej niż kiedykolwiek, więc wiedziałem czemu to miało służyć.  

Przytknęła usta do moich ust, najpierw lekko wargami sunęła po moich, by później się pocałować namiętnie z języczkiem, tak jak lubiliśmy najbardziej. Biodrami wykonywała ruchy jakby siedziała na moim palu, co raz mocno ocierając cipką o niego. Co raz bardziej czułem wilgoć i soki na kutasie.

Minęło kilkanaście sekund, oba nadgarstki starała się objąć lewą ręką, a prawą odsunęła gdzieś w tył, jakby chciała dłonią nasterować mojego penisa do swojej dziurki.

Jednak po chwili dłoń wróciła. Położyła ją na ramie łóżka i z ciekawością czekałem na to co sobie wykombinowała.  

Po chwili poczułem jak szybkim i mocnym ruchem na nadgarstkach coś się zaciska. Zadarłem głowę w tył i zobaczyłem że mam założone kajdanki, przełożone przez jeden z prętów.  

Z zadowoleniem i lekkim zaniepokojeniem spojrzałem niżej. Ujrzałem pewną siebie i wyrafinowaną twarz. Twarz kobiety, dorosłej i dojrzałej w tej jednej rzeczy. Takiej która jest perfekcjonistką w tym co robi dla swojego faceta.  

Obróciła się tyłem w moją stronę, siadając na piszczelach. Zaczęła jakimiś opaskami wiązać nogi tuż przy kostkach, później zaczepiła je o drugą ramę łóżka.

Jeszcze na dobrą sprawę do niczego nie doszło, a już byłem w siódmym niebie. Po chyba całym salonie roznosił się zapach jej perfum. Napajałem się nim jak najpiękniejszym zapachem na świecie.  

Po wszystkim wyszła z salonu i powróciła za kilka chwil. W ręku trzymała butelkę z oliwką. Odstawiła ją na stół, po czym zaczęła erotyczny taniec. Od momentu kiedy odszedłem od drzwi łazienki nie odezwała się nawet słowem. Ale nawet o tym nie myślałem, nie byłem w stanie. To co się działo przechodziło moje najśmielsze oczekiwania. Nigdy nie przeżywałem takiego czegoś. Żadna z nawet tych najlepiej opłacanych prostytutek nie działała na mnie, ani nie robiła tego wszystkiego tak jak Sylwia. Co za kobieta!

Postawiła nogę na mojej klatce i rozsuwała suwak od buta. Zaraz zrobiła to samo z drugim. Zdjęła je i mogłem teraz obejrzeć całe nogi w pełnej okazałości. Brakowało tylko uwieńczenia tych nóg, tego co było jeszcze zakryte.  

Jej ciało było takiej karnacji, jaką mają te dziewczyny z latynoskich telenoweli. Ciemne, wiecznie opalone nie zależnie od pory roku czy od czasu przebywania na słońcu. Czekoladka... Mój ideał.  

Stanęła do mnie przodem i wyciągnęła dłonie mocno do tyłu, odsuwając przy tym suwaczek od gorsetu. Gdy się poluzował, od razu piersi wyskoczyły z tego mocnego uścisku lekko w dół lecz wciąż były zasłonięte. Po woli odsuwała go w dół, po czym wracała znowu do góry. Wreszcie puściła go, a on upadł na podłogę. Spojrzałem momentalnie do góry gdzie dumnie w górę i w dół zależnie od głębi oddechu wędrowały cudowne piersi.

Gdy była już cała naga, wzięła w dłoń butelkę z oliwką i w szybkim tempie zaczęła rozsmarowywać po piersiach, brzuszku, później po tyłeczku, udach.

Na koniec wysmarowała cipkę. Umierałem z ciekawości aby dowiedzieć się z jakim to teraz poślizgiem będzie na mnie skakała.  

Z powrotem usiadła na mnie okrakiem. Usta przyłożyła do moich lekko je muskając. Zjeżdżała po woli co raz niżej, języczkiem zawadzając o moje sutki i liżąc mój tors. Powoli dojechała z powrotem do kutasa, który myślałem że po 10 sekundach ujeżdżania wybuchnie i tak to szybko się zakończy. Ale nie panowałem nad tym, to wszystko przerastało moje wszelkie fantazje i wyobrażenia. Cały drżałem, a gdy Sylwia to zobaczyła, wzięła do ust całą pałę. Odpłynąłem...

Gałki oczne mimowolnie wywróciły mi się do góry, szczęka opadła, wszystkie mięśnie poza jednym zwiotczały. Wsłuchiwałem się jak moja pała pucuje od środka policzki mojej ukochanej. Czułem jak samą główką dosięga daleko do gardła i jak piersiami cały czas przesuwała po moich udach. Robiła to powoli, bo wiedziała pewnie że gdyby przyśpieszyła, to nie byłoby przez najbliższe kilkanaście minut na co wchodzić.

Po około 3-4 minutach ssania odpuściła i tym razem nie wzięła go ustami, a cipką.  

Siadała nabijając się powoli. Ku mojej uciesze przesunęła się mocno do przodu tak, że cyckami obłożyła po obu stronach moją głowę. To był jeden z wielu momentów jakimi mógłbym spędzić resztę życia. Mocnymi całusami zasysałem raz po raz na zmianę obie piersi. Całowałem w środek, po sutkach, bo piersiach a tam niżej mój przyjaciel był już na granicy wytrzymałości i po 30 sekundach ujeżdżania wybiłem do środka wszystkim co przez te kilkanaście dni dałem radę uzbierać. Sylwia uśmiechała się z radości, a ja nie miałem już siły na to by cokolwiek do niej powiedzieć. Bez obaw pozwoliłem na to bym wystrzelił w jej cipce ponieważ zawsze gdy pozwalała mi dojść w środku miała dni nie płodne. W innym razie się zabezpieczaliśmy lub wychodziłem z niej przed końcem, zalewając spermą jej usta, twarz lub cycuszki.

Oblizała moje wiotkie i nie nadające się do niczego przez najbliższe kilka chwil narzędzie z resztki nasienia. Odpięła kajdanki i położyła się po drugiej stronie łóżka tak, że stopami próbowała postawić z powrotem do pionu mojego kutasa.  

Dłońmi złapałem za jej malutkie stópki i narzuciłem ruchy jakimi ponownie miała mi sprawiać przyjemność.  

Po upływie jakiś 7-8 minut z powrotem mój żołnierz był postawiony w stan gotowości bojowej. Podniosłem się, nachyliłem się nad leżącą rozpaloną kobietę która czekała na to aż ktoś jej dogodzi.  

Do ręki wziąłem kajdanki które leżały jeszcze obok i tym razem ja zakułem je na nadgarstkach Sylwii. Później przyłożyłem usta do cipki mojej kobietki. Po chwili wbiłem jeszcze język i pomagałem sobie dwoma palcami. Język penetrował środek, zaś palcami kręciłem małe kółeczka po łechtaczce. Minęło może 6 minut i gdy Sylwia była już odpływała, a ja przestałem wwiercać się zdrętwiałym językiem, wziąłem do ręki nabrzmiałego z powrotem chuja i szybkim mocnym ruchem, takim że gdy wbiłem się do końca, słychać było jak jajami uderzam trochę poniżej cipki. Znowu około półminuty ostrego pieprzenia wystarczyło i oboje zaczęliśmy dochodzić. Ponownie spuściłem się do środka zalewając wnętrze Sylwii. Wyszedłem z niej i do orgazmu doprowadziłem ją kilkoma mocnymi wbiciami palców w jej pizdę.  

Bez sił padłem obok niej. Leżeliśmy tak dłuższą chwilę przy czym całowałem i masowałem oba cycuszki, za którymi tak bardzo tęskniłem. Nawet nie myślałem że tak bardzo można cierpieć gdy nie ma się pod ręką dwóch młodziutkich dużych piersi do zabawy.  

Poszliśmy się później jeszcze wykąpać i w łóżku zjedliśmy kolację. Do tego podniecał mnie niesamowicie fakt, że jeszcze kilka godzin temu grała potulną i grzeczną córeczkę, a teraz leżała naga w łóżku, wyruchana przez przyjaciela ojca. Czułem się znowu jakbym miał 20 lat i wiedziałem, że będę musiał dostosować swoje życie wobec tego, abyśmy mogli żyć szczęśliwie razem bez chorej obawy przed nikim.

kyrgiakos

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 7386 słów i 39016 znaków.

4 komentarze

 
  • Dyzio55

    Pisz dalej na pewno będzie komu czytć. Nie leń się. Już kilka osób czeka na cd.  ;)  :shrug:

    17 sty 2021

  • lubieto

    Suuuuuper! pisz dalej.. :-P

    19 lip 2014

  • sss

    super! pisz dalej.

    17 lip 2014

  • props

    Ziomus jedno z najlepszych opowiadan jakie czytalem

    17 lip 2014