Agroturystyka. Finał - Mardoniusz w roli głównej

Agroturystyka. Finał - Mardoniusz w roli głównejNauczycielka drży. Domyśla się jak działa na turystę widok jej zsuniętych z tyłka koronkowych majtek... jak działa widok jej cipki...
Nie pomyliła się. Janek myśli tylko o jednym.
- Zaraz będę brał tę damulkę, tą odpacykowaną sucz... Pewnie na to właśnie czeka, żeby w swej nauczycielskiej cipie przyjąć mojego drągala!

Kobieta poruszyła kusząco pupą.
- Panie Janku. Ależ jest pan odważny... Czy nie zbyt odważny?
Turysta dla dodania sobie animuszu szczypie jej lewy pośladek.
- Auuua! - Cichutko, ale też nęcąco zakrzyknęła nauczycielka.
- A to dobrze, że odważny? - Zapytał mężczyzna.
Po czym klepie ją w pośladek po prawej.
- Auuaaa! Auuaaa! - Marta znowu słodko zakrzykuje. Oczywiście jest zachwycona "bohaterstwem" letnika. - Panie Janku, nie wiem doprawdy do czego ta odwaga zaprowadzi...
Oczywiście doskonale wiedziała. Nie była zaskoczona, gdy mokry łeb zwierza trafiał na jej płatki...

Wchodzi w mokrą pochwę bez problemu, czuje, jak nauczycielka sama się wypina, aby lepiej i głębiej go poczuć.

- W końcu, już się bałam, że się rozmyśli, a tu proszę, jeszcze taka knaga. Taki, hmmm.... Nijaki facet, wzór przeciętności, a pała jak u konia... Ale mi dobrze....
  
Sterczący zaganiacz, cały w śluzie, wjeżdża coraz szybciej i szybciej. Janek nie myśli o tym, po prostu machinalnie prze do finału. Przechodzi do galopu - rżnie Martę trzymając ją za biodra, jednocześnie wpatruje się w maltretowane uderzeniami pośladki.

Cała sytuacja oszałamia oboje - on czuje się spełniony, bo zdobył wyjątkowa urodziwą samicę. Tak! Kobieta przed nim jest w tej chwili tylko zachcianką, prezentem, który sam sobie sprawił.
I który zaraz bezceremonialnie zaleje nasieniem, zaznaczając swoją władzę.  
- O nic nie pytać, tylko brać - czyż to nie piękne? Nie męskie??
Ona, w rękach trzyma jeszcze ścierkę i widelec. I ten właśnie widok, niezwykle prozaicznych rzeczy, które są w każdym domu, wtłacza do jej głowy z siłą gromu pewną scenę z bardzo starego filmu.
Epoka kamienia łupanego, ludzie walczą o ogień.
Kobieta pochyla się nad rzeką, od tyłu atakuje ją osobnik z dzidą.
Wchodzi do środka i rżnie wypiętą, bez zaproszenia, chce sobie ulżyć. Pochylona oddaje mu się bez wielkich sprzeciwów, nie pierwszy raz jest dupczona w taki sposób.
Marta właśnie widzi siebie, pochyloną nad wodą, trzyma się leżącego obok kamienia. Od tyłu wchodzi w nią wódz ich stada, bierze ją, jak bierze się potrzebną gałąź dla podtrzymania ognia. Bez pytania, bez jakichkolwiek rozterek.
Nauczycielka nie jest ubóstwiana i adorowana, jest najzwyczajniej w świecie grzmocona. Dogłębnie czuje poddaństwo wobec samca. Janek nie jest już nieśmiałym przeciętniakiem, w jej fantazji ma wielkie łapska i bujne owłosienie.
W jego wzroku nie ma śladu po nieśmiałości, widać w nich tylko niezłomną siłę, mężczyzny przyzwyczajonego do walki o wszystko.
Tylko kutas - bezlitosny pogromca - jest ten sam.

Ciało pedagogiczne dostaje skurczów, niemal konwulsji podczas orgazmu, Marta wie, że to właśnie najlepsze dymanie w jej życiu. Stuningowane własną wyuzdaną fantazją, ale to przecież nie ważne. Liczy się tylko efekt.

Janek zszokowany, nie wie co robić, wcześniej to on zawsze kończył pierwszy. A tutaj taka niespodzianka!! I te jęki, które Marta wydobyła z siebie!! Słychać ją było w sąsiedniej wsi.
Mężczyzna wyciąga członka i wpatruje się w niego, wraca jego nieśmiałość i niezdecydowanie.
Siada - już dobrze zmęczony- na krześle obok stołu, wzwód wciąż się dumnie prezentuje.

Nauczycielka nie rozumie gestu Janka, do głowy by jej nie przyszło że facet stracił rezon.
Wręcz przeciwnie, myśli:
- No proszę, się chłopina rozbrykał, usiadł wygodnie i liczy na obciąganko..... To teraz Ci pokażę, jak prawdziwa dama wysysa jad z pytona.

Marta wyjmuje na wierzch swoje piękne i majestatyczne piersi, po czym klęka i na czworaka, ruchami rozleniwionej kotki zbliża się do stojącej pały.
Mężczyzna siedzi na krześle i przygląda się jak jego kutas znika w ustach wymalowanych jasnoczerwoną szminką. Siorbanie, mlaskanie rozchodzą się po pomieszczeniu.  
- o Boże mój, ależ ona jest dobra.... Jedyna taka, jedyna w swoim rodzaju..... Uffff.....kto by pomyślał, że taka piękność, czochra freda jak rasowa kurewka.... Przecież to lachociąg pierwszej wody.

Kobieta klęcząc, patrzy cały czas w oczy Janka. Niczym żmija, wpatruje się w ofiarę — hipnotyzując ją przed atakiem. Marta zdaje sobie sprawę z władzy jaką posiada nad samcem.
To ona klęczy i zasysa jego zaganiacza, ona pracuje - dokładnie i precyzyjnie poleruje lancę.
Ale to właśnie ona rządzi, mężczyzna nie jest w stanie wydobyć słowa. Wygląda jakby nie potrafił uwierzyć w to, co właśnie widzi .
Niedawna kusicielka, drocząca się i figlarnie spoglądająca na jego krocze, robi mu życiową laskę. Rozumie, że może przerwać, wstać i po prostu wyjść. Ale wie również, że Janek dostałby chyba szału, uwolniłaby w nim najmroczniejszą stronę, o której sam pewnie nie wie.
To właśnie jest władza!!! Zmusić człowieka, żeby zrobił coś wbrew swojej woli, coś, czego nigdy by się po sobie nie spodziewał.

Nauczycielka czuje, wie to z całą pewnością, że jeśli nie doprowadzi do wytrysku, samiec rzuci się na nią z wściekłości, zmuszając samicę do finału.  
- Janeczku, widzę że wpadłeś w trans... mogę zażądać wszystkiego i na wszystko się zgodzisz....ale nie jestem potworem, zaraz spuścisz z jajec - myśli Marta i przyśpiesza....

Po pomieszczeniu rozchodzą się dzikie wrzaski, przechodzące w długi jęk.  
Cześć spermy trafia na bujające się cyce, reszta ląduje tam gdzie lądują wszystkie spusty, które są " ofiarami" porządnych lachociągów - prosto do żołądka.

Janek dyszy i ledwo widzi Martę. Był w niebie, i chciałby tam jak najszybciej wrócić. Nie może uwierzyć w to co właśnie przeżył, najlepsze dymanko w życiu, a ten obciąg z połykiem, hmmm, raj na ziemi.
Miękkie nogi nie pozwalają wstać za pierwszym razem, za drugim już się udaje.
- Mógłbym się w Tobie zakochać - szepcze do ucha.
- Dziękuję bardzo za taki wspaniałe słowa - kobieta przybiera pozę porządnej nauczycielki.

- Rasowy Clinton już był, teraz trzeba będzie wysłuchać koncertu tanich komplementów i kto wie?? Może wyznanie miłości też się znajdzie w repertuarze. Ci mężczyźni, są tacy prości w obsłudze - wzdycha i udaje się do łazienki sprawdzić w lustrze jak wygląda, po bądź co bądź upojnym wieczorze.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1198 słów i 6700 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto