milegodnia

Robert z Sanok
Uwielbiam pisać na każdy w zasadzie temat. Gorzej, że praktycznie na wielu tematach się nie znam dlatego staram się improwizować. A co do opowieści, to powiem Ci, że ja bardzo się rozwodzę, dopisuję to, co każdy już chwilę temu sam się domyślił, co powoduje, że zaczynam zapisywać praktycznie sekwencje. Mówiąc kolokwialnie, po prostu ten typ tak ma. Mam nadzieję, że też tak lubisz. Pewnie jakbym chciał skończyć jakąś historię, którą tu zacznę to kobiety zdążyłyby w tym czasie zajść w ciążę, urodzić i wychować te dzieci, a ja nadal bym pisał swoje - za przeproszeniem pierdolamento. Zresztą sami się przekonacie.. Taa, to się zareklamowałem. rekomendacja z pierwszej ręki.
razem:   37 1
  • Użytkownik milegodnia

    DOBRANI W NECIE


    Marcelina z Solca Kujawskiego

    Jestem nudziarą.
    Tak w zasadzie mogłabym przedstawić się wchodząc na imprezę.
    Czuję się czasem jak zegar z kukułką na ścianie, który postrzega się tylko o pełnej godzinie.
    Nie umiem nawiązać luźnej rozmowy o zwierzaniu nie wspomnę, co jak każdemu jest mi czasami niezbędne.
    Nie jestem na topie, ba! Ja nie wiedziałabym nawet jak bym była bo mnie to po prostu nie interesuje.
    Nie maluję się, nie licząc świąt i uroczystości rodzinnych. Włosy o kolorze naturalnym, związane frotką.  
    Noszę spódnice, szare, beżowe, takie typu - skromna bibliotekarka. Białe koszule, żakiety do tego jakby inaczej broszka i torebka z imitacji skóry.
    Pasuje mi ten styl, chwalą sąsiadki.
    Tylko, co to daje?
    Wczoraj w pracy byłam zdezorientowana gdy Aśka zapytała Gabryśkę czy by poszła na randkę z Kamilem Kulą.
    Pomyślałam, że to pewnie jakiś ich znajomy i dałam plamę gdy spytała się mnie a ja...pominę tą kwestię.
    Uwielbiam koncerty orkiestry, kwartetów smyczkowych.
    Nie przepadam za tym, co dziś się lansuje, muzyką elektroniczną z tekstem wykrzyczanym.
    Lubię chodzić na wernisaże sztuki, robić zdjęcia plenerów, wschodów i zachodów słońca.
    Gotowanie to dla mnie relaks, posiłki jadam o stałych porach na deser pozwalam sobie tylko do siedemnastej.

    Tak, jestem nudziarą i nie liczę na wiele po tym opisie.

    Mam dwadzieścia sześc lat ( w czerwcu 27) i:
    - nie chodziłam z nikim na poważnie bo te trzy randki nie można uznać za coś konkretnego.
    - nigdy nie byłam u żadnego mężczyzny w jego mieszkaniu a sama raz zaprosiłam do siebie ale jak zaczął taksować mnie wzrokiem dorzucając niewybredne oceny, co do moich krągłości to dałam mu do zrozumienia, co do dalszej naszej znajomości.
    - w weekendy przesiaduję w domu nie licząc wyjścia ze swoją sunią do parku.
      Nie przypominam sobie bym dostała przez ostatnie dwa lata zaproszenie na wesele a przecież kilka koleżanek brało ślub w tym czasie. A  sylwestrowe noce nie są dla mnie od kiedy Tereska zaprosiła mnie  do siebie a tam gdy schlał się taki Patryk i powiedział mi, że chętnie pobawiłby się moim biustem.
    - jedyne z czego jestem zadowolona to moje stanowisko pracy, gdzie jestem doceniana, choć nie jest moim szczytem marzeń i to mnie czasem martwi.  



    Mikołaj z Ligoty Strzeleckiej

    Jestem nudziarzem.
    Przebudziłem się z taką myślą i przefiltrowawszy minione tygodnie  
    ze smutkiem muszę to potwierdzić.
    Praktycznie wyalienowałem się ze społeczeństwa na własne życzenie,
    uznając je za zbyt nowoczesne, postępowe i za szybkie, przynajmniej
    na moje leniwe odruchy.
    Nie mam tatuaży, biżuterii, brody.
    Noszę się bez wszywek firm z wyższych półek. Jedyną ekstrawagancją  
    za młodu była prasowanka Papa Dance, ot mój wyczyn.
    Tak, jest mi z tym dobrze, nie narzekam, tylko czemu tak się wyróżniam?
    Kiedyś w PSS-ie dwóch gości zachwalało walory Julii Wieniawy a ja szukałem w swej
    świadomości, któż to u licha jest, bo za nic w świecie nie wiem.
    Lubię podreptać do MDK-u na jakiś lokalny spektakl, a jak słucham muzyki
    to tej z gramofonową przeszłością.
    Teledyski to praktycznie dla mnie abstrakcja, nie licząc tego, który widziałem
    kątem oka w salonie Play-a, nim dostałem fakturę.
    Do pracy przynoszę kanapki a nie sałatkę grecką, o dzwonieniu po kebab  
    nie wspomnę. W ogóle jem proste i nasze produkty  

    Ech, jestem nudziarzem i mam drętwe tematy na rozmowę.

    W wieku lat trzydziestu nie mam stałej partnerki, nie wspominając o
    kimś do przysięgi małżeńskiej.
    Raz tylko spałem z kobietą i niestety tylko spałem. Trochę żałuję bo miała  
    bardzo krągłe piersi i pachniała fiołkami. Pewnie teraz inny dotyka jej aksamit skóry i wdycha zapach najintymniejszych miejsc by...
    Było minęło.
    Na imprezie gdzie gra muzyczka, to chyba z pięć razy z tego na trzech weselach
    w rodzinie. Szału tam nie zrobiłem, podeptałem dziewczynę, do dziś się dziwnie
    na mnie patrzy.
    Praca od wielu lat ta sama, jakby czas stanął w miejscu, niestety tylko w moim  
    przypadku.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    02.09.2019


            Witaj, Basiu!

      

    Czy Ty wiesz, że po raz kolejny w naszym życiu zakończyliśmy wakacje? I nie ważne, że to od dawna termin, który de facto nas nie dotyczy. Dla mnie był to bardzo familijny okres, w którym poznałem wiele osób. Nie będę tu przypominał, że brali w tym również udział moi najbliżsi.

    W połowie sierpnia moja siostra była zaproszona na ślub gdzieś pod Rzeszowem. Szwagra najlepszy kolega, Tomek, wreszcie się zdecydował, by po dwunastu latach zalegalizować związek.

    Nie, nie, nic tych rzeczy, o których myślisz, moja droga. Po prostu zdecydowali, że czas ku temu najodpowiedniejszy, no i co nie mniej istotne, skończą się te namolne pytania ich rodziców.

    No i wyobraź sobie, że mój siostrzeniec dostał zaproszenie wraz z osobą towarzyszącą. Tak, ten jeszcze niedawno biegający do „ Ruchu” za kartami z piłkarzami chłopczyk, ma pannę.

    W tej sytuacji nie był wyjścia jak tylko ją zaprosić do nas, by przenocowała, a Bartuś dodatkowo wyprosił jeszcze kilka dni na zwiedzanie. I zgadnij, do kogo ich wysłali. No oczywiście, że do mnie.

    Oni tak byli chętni na zwiedzanie jak ja na czynne uczestnictwo w corridzie. To była po prostu taka ściema, byle być ze sobą.

    Powiem Ci Basiu, że jestem w szoku, jak ci młodzi teraz spędzają czas. My to wyrywaliśmy się z domu w plener, przeczesywaliśmy najdalsze zakątki, piekli ziemniaki i spali pod namiotem.

    A oni, położyli się obok siebie i oglądali z yt, stare odcinki „ Szkoły”, podglądali stale swojego meska (tak nazywali messengera) i szukali promocyjnych cen na buty Nike. Trudno mi było ich zagonić do mycia, bo po całym takim ciężkim dniu to nawet sił nie mieli by dojść do łazienki.

    W nocy im się zebrało na jakąś strzelankę, albo dla odmiany rozmowy przy użyciu kamerki i siedzieli tak ci osiemnastolatkowie prawie do drugiej w nocy.

    Uwierz mi Basiu, że dzień, w którym wyjeżdżali na tą potańcówkę był jednym z moich szczęśliwszych w tym roku. Jakby mieli być tu jeszcze kilka dni, to ja bym chyba już wolał przyjąć uchodzce z Syrii.

    A tak na marginesie, to słyszałaś ten przebój weselny zespołu – Daj to głośniej? Ale jeszcze lepsza jest , "Ona by tak chciała", zgadzam się z gościem, który to śpiewa - ta piosenka ma potencjał.

    Jak byłem w „Soprano” to spotkałem Mirka Wielawę, który wrócił z Austrii, bo jak przyznał chujnia się zrobiła. Mówił, że najechało się Chorwatów, Rumunów i robią za pół darmo, śpią na rozpoczętych budowach, to mogą sobie pozwolić na zjazd z kosztów.
    I uwaga! Trzymaj się fotela a kapciami paneli.  
    Przywiózł sobie Nadie, Ukrainkę, piękna ciemnowłosa, powiem ci, że będzie musiał jej pilnować. Jak się na nią zagapiłem to aż mi mój...
    Śmiałem się, że u nas ich tu jest od metra i nie trzeba było aż do Austrii jechać by taką mieć do łóżka. Zmierzył mnie wzrokiem i rzekł:

    -„ Kolego, Nadia to stenotypistka, ale, że u nich było ciężko znaleźć pracę, to śpiewała do kotleta w Wiedniu, bo i to dobrze robi”

    Co ona dobrze robi to się dopiero może okazać.

    A skoro o kobietach, to Ci się pochwalę, że miałem przyjemność porozmawiać przez telefon z bardzo ciekawą dziewczyną, która para się pisaniem i ma ku temu potencjał. Ale co ciekawe, Ola, ( tak ma na imię) jest świetnym gawędziarzem, który potrafi pokierować rozmowę tak by powstały kolejne wątki. Dzięki temu nawet nie wiem, kiedy minęły prawie dwie godziny. A co dla mnie istotne umie słuchać i wyciągnąć rys charakterologiczny. Wyobraź sobie, że podczas tej pierwszej rozmowy powiedziała mi:

    - „Wiesz, co, z ciebie to jest taka ciapa (była na tyle taktowna, by nie nazwać mnie cipeuszem ) zamiast brać życie , korzystać i wyciągać z niego najlepsze kąski. Ty zajmujesz się detalami, tym, co upada, zbieraniem, a najlepsze przechodzi obok ciebie.”

    Powiedziała jeszcze parę ciekawych rzeczy, ale chce mi się już Basiu spać, to jeśli pozwolisz dokończę następnym razem.

    P.S. Bym zapomniał, nasze spotkanie klasowe odbędzie się 22 września w

    klubie „ Rudera”

      

    Pozdrawiam, Kacper.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    NA "WYSPIE MIŁOŚCI " Z MONIKĄ  

    Robert:  
      - Witaj! Moniko. Przede wszystkim dziękuję, że zgodziłaś się na rozmowę. To miłe z Twojej strony.
    Monika:
      - Cześć. No nie przesadzaj, nie jestem jakąś gwiazdą, żeby trzeba było zabiegać o spotkanie. Poza tym zrobiłeś to w tak przesympatyczny sposób, że nie umiałabym ci odmówić.
    Robert:  
      - Lepiej chyba nie można rozpocząć rozmowy. Oby tak nam się gawędziło do końca.
    Monika:
      - Wszystko zależy od ciebie a w zasadzie od twoich pytań.
    Robert:
      - Podobno do końca utrzymywałaś w tajemnicy przed rodzicami swój udział w „Love Island”  
    Monika:
      -To prawda. Nie wiedziałam jak zareagują na to, że będę przebywać pod jednym dachem z kilkoma młodymi mężczyznami. Zastanawiałam się jak to przekazać, że formułą tego programu jest flirtowanie i to na oczach całej Polski. Rodzice mieszkają w małej miejscowości, w takiej społeczności każdy wie o sobie prawie wszystko, dodaj do tego konserwatywne zasady i masz obraz mego problemu.
    Robert:
      - Wychowując się w takim domu byłaś pewnie grzeczną i ułożoną córką, która nie dawała im powodów do narzekań, aż tu nagle taki pomysł.  
    Monika:
      - Z tą grzecznością to bym nie przesadzała, zresztą jakbym taką była to zgłosiłabym się do  
    „ Familiady”. Po prostu szanuję swoich rodziców, są moimi autorytetami, liczę się z ich zdaniem i to sprawiło, że tak długo zwlekałam z tą nowiną.
    Robert:
      -To powiedz, co usłyszałaś w odpowiedzi.
    Monika:
      - Nie było wybuchów radości, ale co ważniejsze, nie próbowali mi wyperswadować tej decyzji. A muszę przyznać, że tego najbardziej się obawiałam. Mama powiedziała, że mi ufa i wie, że nie zrobię niczego za co będę się musiała wstydzić, a przy okazji i ona.
    Robert:
      - I jak uważasz, mama nie straciła do Ciebie zaufania.
    Monika:
       Nie, rozmawiałam zaraz po wyjściu, mogę śmiało wracać do domu ( śmiech). Oczywiście troszeczkę tam w niektórych momentach przesadziłam i pewnie zostanie mi to wypomniane. Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że nie da się kontrolować swojego zachowania w każdej minucie, dlatego czasem padły dziwne słowa i gesty.  
    To naprawdę była rywalizacja, stąd te łzy, złość i cała paleta ludzkich odruchów.
    Robert:
      -  No właśnie, Moniko, niestety odpadliście z Pawłem z programu, więc bajka się skończyła. Będzie brakować?
    Monika:
       - To twoje zdanie, ja uważam, że to było preludium i wierzę, że dopiero piękne kolorowe życie zbliża się do mnie. I powiem nieskromnie, że wierzę iż przede mną, to, co tak naprawdę mnie interesuje.
    Robert:
       - Gdyby nie ten uśmiech na twarzy, to gotów byłbym Ci przytaknąć, a tak sądzę, że sobie żartujesz.
    Monika:
       - Nic z tych rzeczy, jestem śmiertelnie poważna (śmiech.) Wybacz, ale ja taka jestem, nawet jak nie ma powodu to lubię się pośmiać. Ale tak serio, serio, taka jest prawda, jak sam zauważyłeś to było coś z bajki, mało realnego. I dopiero po wyjściu z tej enklawy, tego klosza będę miała prawdziwe odzwierciedlenie tego wszystkiego, mówiąc kolokwialnie, teraz czekam na werdykt, tu, nie w Hiszpanii.
    Robert:
       - No to rozmarz się i uchyl rąbka tajemnicy, powiedź, co Cię interesuje?
    Monika:
       - A masz dużo czasu?
    Robert:
       - Jestem tu dla Ciebie, nie musisz się ograniczać.
    Monika:
       - Dobra, dobra, nie czaruj, gdyby z „Love Island” odpadła inna dziewczyna to byś też podobnie mówił, co?
    Robert:
       - A tu Cię zaskoczę i powiem, że to Ty byłaś tą osoba, o którą szczególnie zabiegałem o rozmowę. A dlaczego to się wyjaśni podczas naszej konwersacji.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Monika:  
       - A nie możesz mi tego teraz powiedzieć? Bo wiesz, my kobiety to raczej jesteśmy niecierpliwe i zamiast wsłuchiwać się w twoje pytania, to będę kminić, co też cię skłoniło, by akurat we mnie upatrywać kogoś wartego rozmowy czy dociekań?  
    Robert:
       - Czyli mam zaspokoić Twoją ciekawość, już teraz?
    Monika:
      - Byłabym wdzięczna.
    Robert:
       - Powód jest prozaiczny. W pewnym momencie dowiedziałem się, że pochodzisz z Tarnawy, a więc jako urodzony w Sanoku nie miałem żadnego kłopotu by dowiedzieć się od Twych znajomych, co to za ptica ta Monika.
    Monika:
       - No nie wierzę! Serio – zapada się w fotel, kiwając głową z niedowierzaniem – to naprawdę niespodzianka.
    Robert:
       - Czy dobrze powiem, że oprócz zaskoczenia dopatrzyłem się też strachu w oczach?
    Monika:
       - Nie, czemu miałabym się bać? Z moimi koleżankami mam dobry kontakt.
    Robert:
       - A może rozmawiałem z kolegami, tymi z liceum, z lokali w sobotnie noce.
    Monika:
       - Każdy coś tam ma na sumieniu, ale podejrzewam, że to raczej od koleżanek możesz mieć jakieś konkrety. Z chłopakami lepiej się dogadywałam.
    Robert:
       - Nie śmiem nawet wątpić. Ale to prawda, od dziewczyn wiem na przykład, że Monia to była za bardzo wyniosła, a dosłownie: - „ miała się za taką, co to nie ona”
    Monika:
       - Ludzie! Przecież w młodości to się różne rzeczy brało na poważnie, a obrażało za takie pierdoły, że wstyd powtarzać. No tak, zdarzało mi się odizolowywać mieć swój świat, planować, ale nie było to robione w zamyśle o swej niepowtarzalności. Naprawdę tak o mnie się wyrażają?
    Robert:
       - Zaznaczyłem, że „byłaś”, teraz macie mniejszy kontakt, więc siłą rzeczy muszą bazować na tym, co było. Ale wiadomo, życie Cię pociągnęło, dojrzałaś, człowiek się zmienia.
    Monika:
       - Na fb, mam wielu znajomych z rodzinnych stron, utrzymuje kontakt, nie odcięłam się i na pewno teraz nic się nie zmieni. Jestem i byłam tą samą osobą. Tęsknię za rodziną, lubię przebywać w swoim otoczeniu, szkoda tylko, że tak bardzo się zmienia i co rok widzę inne obiekty, mniej zieleni. Uwierz mi, nie wyobrażam sobie, że przez ten program to stoję obok znakomitości. O nie, wiem, że coś tam osiągnęłam, ale to nic w porównaniu z tym, co chciałabym.
    Robert:
       - A, więc chętnie posłucham. Masz na myśli rozwój siebie w roli makijażystki? Miałem powiedzieć w zawodzie, ale teraz to nie wiem, czy ta droga jeszcze Cię interesuje.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Monika:
       - Jak najbardziej, nic w tym względzie się nie zmieniło. Mam właśnie w tym aspekcie największą chrapkę na przełom i liczę, że teraz dzięki przysłowiowym pięciu minutom stworze coś na kształt warsztatów. I uwaga – podniesiony wskazujący palec – właśnie południowy wschód ma być tym epicentrum.
    Robert:
       - Wybacz moją sceptyczność, ale to raczej kosmetyczki robią furorę.
    Monika:
       - Zgadza się. Tylko pewnie, jako mężczyzna nie wiesz, że kosmetyczki regenerują nasz naskórek, oczyszczają, nawilżają i wtedy wchodzimy my makijażystki mamy za zadanie zrobić tak make –up, żeby skóra klientki wygląda pod nim świeżo i promiennie. Nie zniweczyć ich pracy a utrzymać to w dobrej kondycji.  
    Robert:
       - Będę upierdliwy, ale na mój chłopski rozum, to taka kobieta po jednej wizycie, zauważy, jakich kosmetyków używasz, jakiego podkładu, czy co tam masz pod ręką i podziękuje, wychodząc bogatsza o wiedzę, którą sama może sobie zafundować.
    Monika:
       - To jest właśnie męskie myślenie – pociągnąć pędzelkiem, nasmarować, rozetrzeć i tapeta gotowa.- Przyznaj tak podchodzisz do tego tematu?
    Robert:
       - Pozwolisz, że z grzeczności nie wypowiem się na ten temat?
    Monika:
       - Tak sądziłam, ale nie mam o to pretensji. Otóż powiem ci, że makijażystka to także musi być bacznym obserwatorem, taką artystką, która umie dopasować makijaż do typu urody, cery, kreacji. Zapytać się o rodzaj spotkania, czy to wizyta, spotkanie po latach, impreza itp.: Wiele pań ma kompleksy, uszy, nos, podbródek,  - inna sprawa, że wmawiają sobie, - więc musimy te mankamenty im ukryć.
    Robert:
       - Jeśli sobie coś uroją, to chyba trzeba bardziej psychologa niż makijażystki (śmiech)
    Monika:
       - Śmiejesz się. Czasem więcej się zgadamy z koleżankami niż napracujemy przy twarzy. Ale na szczęście koniec końców dochodzimy do konsensusu i klientka wychodzi szczęśliwa (wzdycha)  
    Robert:
       - Jak tak Ciebie słucham to cieszę się, że jestem facetem i te problemy mnie ominęły.
    Monika:
       - Jesteś w błędzie, coraz więcej mężczyzn dba o swoją twarz i uważam to za bardzo rozsądne. Wy nie różnicie się od nas, też macie obowiązek pielęgnowania swego ciała, a twarz to wizytówka. Chodzisz do dentysty, okulisty, więc i kosmetyczka by wam nie zaszkodziła. Spróbuj raz a zobaczysz, jaki to ma efekt nie tylko wizualny ale i jak wpływa na psychikę.
    Robert:
       - No na moją facjatę to ciężko by było znaleźć odświeżacz. Choć nie wątpię, że kosmetyczki z takimi dłońmi jak Twoje to pewnie jak Kaszpirowski by cudów dokonały.  
    Doczytałem się na Twoim profilu, że miałaś plan uczyć się i później zostać tanatokosmetologiem.
    To chyba jakieś przekłamanie.
    Monika:

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    - Nic z tych rzeczy to najprawdziwszy fakt. Jako młoda dziewczyna widziałam, jak golono zmarłego wujka, wiem, że przynoszono odświętne ubranie by go ktoś ubrał. Wiem, że to ktoś musi robić, więc czemu nie ja.
    Robert:
       - Młoda, ładna, zgrabna kobieta i praca z ciałem, któremu ustały funkcje życiowe. To przecież takie, jeśli nie straszne to nieprzyjemne, przebywać w pomieszczeniu, gdzie na prześcieradle leży za przeproszeniem sztywniak.
    Monika:
       - Moja babcia powtarzała zawsze, że bać to się trzeba żywych, bo prędzej od nich możemy się spodziewać krzywdy. A co do aparycji, czy chcesz powiedzieć, że tylko te mniej atrakcyjne powinno się tam zatrudniać?
    Robert:
       - Nie mnie o tym decydować, ale jakoś mi w żaden sposób nie pasuje do tego miejsca ktoś z takim potencjałem.
    Monika:
       - Nie bez kozery będzie napomknąć, że zarobki w tym zawodzie są dosyć pokaźne, a apanaże są w stanie skusić nawet w takie miejsce. A jak wiesz, zarzucano mi, że w „Love Island” udawałam zakochaną by wygrać kasę, więc masz odpowiedź (śmiech)
    Robert:
       - A jak było naprawdę? A w zasadzie jak jest teraz, bo podobno między Ciebie a Pawła wkroczyła dosyć dynamicznie Ada?
    Monika:
      - Program się skończył, jesteśmy wolni, nie mamy obowiązku spędzać ze sobą każdego dnia i nocy. Paweł z Adą są w dobrej komitywie, więc nie ma w tym nic dziwnego, że lubią ze sobą przebywać.
    Robert:
      - W „dobrej komitywie” powiadasz.
    Monika:
      - Ojejku! ( przewraca oczyma) Proszę cię nie doszukuj się drugiego dna, nie dorabiaj do tego własnej ideologii. Mieszkaliśmy prze kilka tygodni razem, więc siłą rzeczy zawiązały się przyjaźnie.
    Robert:
      - Jeśli tylko przyjaźnie to zawsze istnieje szansa, że ktoś inny zdobędzie Twoje względy,
    Monika:
      - Kto, wie, może być i tak jak mówisz.
    Robert:
      - Wiesz, że robisz teraz nadzieję wielu mężczyznom.
    Monika:
      - Nie ukrywam tego, że czekam na to. Najwyższa pora zacząć konkretny związek.
    Robert:
      - Aż żałuję, że to nie jest prywatne spotkanie.
    Monika:
      - Nic nie stoi na przeszkodzie by za chwilę takim się stało. Wystarczy, że wyłączysz dyktafon.
    Oczywiście ( podnosi ręce w geście obrony) niczego nie obiecuję. Porozmawiamy by się lepiej poznać.
    Robert:
      - Ale, mogę mieć nadzieję?
    Monika:
      - Tego zabronić nie mogę.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    ZAMIAST IMIENIN  #2

    Jeśli tamto uznać można za chłopięcą ciekawość, to jak wytłumaczyć, że z kolei z wiekiem zaczynamy znowu patrzeć za młodszymi, zaczynającymi dopiero kobieco pęcznieć.  
    I znowu nasze rówieśniczki dostają kosza.  
    Najpierw były zbyt młode później zbyt doświadczone?
    Ot ciekawostka.
    To tak na marginesie.  
    Wracam jednak do tematu z moich nastoletnich przeżyć.

      A wówczas to panował czas przeznaczony dla tych dwa razy starszych, które miały to już w pełnym zakresie i eksponowały w gorące dni. Jak choćby ekspedientki schylając się w sklepie by sięgnąć po mięso w przeszklonej chłodni, które pod fartuszkiem z logo „Piotruś Pan” miały tylko dobrze wypełniony staniczek, który przyduszony do kontuaru puszczał do mnie oczko.  
    Panie w okienku na poczcie z nienagannie wyprasowanymi koszulami, ale gdzieś tam zawsze, coś się odsłoniło między guziczkami, podczas przeszukiwania przekazu awizo pod blatem.  
    I te wytworne w żakiecikach, przedstawicielki naszych banków. Choć z tym to bym nie przesadzał, bo czy te monetarne molochy są jeszcze nasze?  
      
      Godnie i z klasą personalnie bez zarzutu reprezentowały instytucje finansjery. Gotowe wysupłać najdrobniejsze drobne z pod kontuaru i zaszeregować, gdy ja ustawiałem w tym czasie do raportu ich tandemy, zapamiętane w pochyleniu. Z błyskiem łańcuszka na szyi, opalenizną na dekolcie i miseczkami w kolorze ecru, seledynu, czy wściekle oczoje..ups, jaskrawej żółci.  
    Rozpraszany stukotem obcasika, gdy kolejno stąpały do ksero. W szpileczkach i obcisłych spódniczkach z gracją pochylając się by uruchomić sprzęt i przy okazji inny sprzęt połowie mężczyzn w placówce PKO.

      No i sąsiadki na klatce, gdy spoglądałem na ich bioderka podczas wspinania po schodach albo jak zbiegałem i z góry widziałem ich dekolt, który odsłaniał piękne krągłości.  
    W świąteczne dni wkładały spódniczki, plisowane, tudzież ciasno przylegające do bioder, świecąc wtedy kolanami. Często przyozdabiały swoje piękne kończyny fantazyjnymi kolorami rajstop, co przy zbyt dużym rozcięciu spódniczki dawało mi okazję podziwiać znaczną długość ich uda opiętego lśniącą lycrą.  
    Uff!!! Aż mi się ciepło zrobiło.

      Zwłaszcza jedna z mych sąsiadek przyśpieszała tętno, pani Aleksandra z czwartego piętra. Tak gdzieś po trzydziestce o krągłym biuście, który przy jej średnim wzroście i szczuplej talii wybijał się na pierwszy plan.  
    Nie mogłem pojąć, dlaczego ktoś taki mieszka sam. Zastanawiające, jeśli dodać do powyższego opisu ponętnych kształtów fakt bezsprzeczny, śliczną buzię.

      Jeśli już poruszyłem aparycje, to zawsze widząc taką kobietę, co wywoływała szybsze bicie serca i coś więcej, mniejsza oto gdzie. Byłem pewny, że jej mąż to musi być kimś takim jak Zakościelny czy Kuśnierewicz. Nie powiem zdarzało się i tak, ale kilka razy przypadkowo spotkałem takie nimfy a przy nich człapał taki za przeproszeniem Quasimodo. Siadałem wtedy na pobliskiej ławce nie mogąc uwierzyć jak to się mogło stać, ale i podniesiony na duchu takim obrazkiem. Bo skoro on ją zdobył, to i ja mam szanse na kogoś z wyższej półki, najwidoczniej dla kobiet cenniejszymi atrybutami są wewnętrzne zalety.
    Oby.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    To tylko kilka przykładów i na tym poprzestanę z nadzieją, że przekonałem o tym, co stanowiło dla mnie pożywkę i czym karmiłem swoją podświadomość. Bywało ciężko i nie raz byłem zły, że doprowadzałem się do pulsowania swego fallusa, nabrzmiałego od żył. Sinego po odsłonięciu żołędzi z napletka, a potrafiłem parę razy się zapomnieć i naciągnąć tą nasadę. Taki negliż ze skóry powodował ból nawet przy delikatnym kontakcie z opuszkami palców.  
    A ja jak na złość nie ciaćkałem się z nim by nie powiedzieć, że wyżywałem się. Na usprawiedliwienie powiem tylko, że byłem w ekstazie, to było silniejsze ode mnie, ręce albo biodra same czyniły powinność. Przez co często po nocy był zaczerwieniony przez otarcia o materiał koca, czy kawałek ręczniczka frotowego, specjalnie trzymanego na takie nocne napady.  
      
      Jeśli już jadę tak po bandzie, to powiem wam, że w początkach mego romansu z mym fajfusem, gdy odkryłem, że on to niekoniecznie tylko chce załatwiać potrzebę fizjologiczną. Trochę go rozpieszczałem, gdy wyczułem, że lubi kontakt z czymś mięciutkim. Wstyd przyznać, ale podbierałem mamie jej garderobę i sprawdzałem jak reaguje w takich delikatnych materiałach jak satyna i tiul.  
    Miała taki sweterek z kaszmiru, o ludzie! Nie dość, że pachniał obłędnie to jeszcze był i mięciutki a przy tym delikatnie łaskotał swymi kudełkami w jajczęta. Do tego stopnia, że miałem wrażenie, jakby to były włoski łonowe tej, którą obecnie miałem na swym rozkładzie dnia.  
      
      Korzystałem też i z worka, w którym trzymała skrawki do przeróbek szycia, takie pachnące i kwieciste dodatki po sukienkach, ale nie znam tych rodzajach tkanin. Niektóre miały suwaki i często podczas ostatniego akordu swego uniesienia przedstawiałem w swojej głowie scenę, w której nie mam już czasu na przymilanie się a bezpardonowo rozsuwam i spuszczam..oczywiście tą spódnicę.
    Przypasowałem mu jednak czymś innym, to był szyk mody, rękawiczki z cielęcej skórki, w której zaznaliśmy ekstazy już przy samym wejściu w jej podwoje.  
    Wiem, wiem, to fetysz.
    Cóż, nikt nie jest idealny. No ja na pewno.

      Jakoś tak ulubioną do tego skórkowego relaksiku, stała się aranżacja z piosenki „ Dance again” Jennifer Lopez. Fakt, muza super, ale ważniejsze, co w teledysku prezentowała Jo. Brak mi słów by to określić, to było mistrzostwo świata, że klękajcie narody.  
    Odpalałem w laptopie ten szlagier i klatka piersiowa już zaczynała falować jak po Biegu Piastów.
    Gdy już umościłem swojego pikusia w taką skórkową rękawiczkę to dogniatałem go do okładziny tapczanu. Który był prześcielony brązowym kocem z natłoczonym na nim serwisem do kawy i kompletem filiżanek.  
    (Chyba do końca życia utkwił mi w głowie ten kocyk z dzbankiem.)

      A Jo Lopez na przemian w dwóch sekwencjach: w czarnym trykocie kąpielowym, tak dopasowanym, że miałem wrażenie, że została pomalowana farbkami. I w złotym kostiumie, obsypana brokatem prezentowała wspaniały kunszt taneczny.  
    Tylko jak zapewne się domyślasz ja dostawałem ślinotoku na widok jej latynoskiego ciała, niekoniecznie zwracając baczną uwagę na zsynchronizowane ruchy z tancerzem.  
    A prezentowała ciało …

    Przepraszam, ale ktoś puka do drzwi.  
    Dokończę następnym razem.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Najpierw Lopez na czworaka bardzo wolno podchodziła do kamery zasłaniając kaskadą włosów swe drobne, wyglądające dziewczęco piersi. Na moje szczęście jedno z ujęć zrobiono, gdy włosy rozwiewał pęd powietrza i to przez moment pozwala nam powiedzieć dzień dobry tym skarbom. Które w takiej pozycji i z tak misterną precyzją skrojonych miseczkach zdają się być znacznie wydatniejsze.
    No mnie przekonał jej strój i uzmysłowił, że dopasowany stanik jest w stanie uwypuklić nawet skromniejszą partię ciała.  

      Taa, nie będę udawać, jak dla mnie apetycznie wyglądała podczas tego skradania, że słysząc:
      
    Who cares what they're gonna say
    (let's do it do it do it)

    Miałem wrażenie, że śpiewa to dla mnie.
    Podniosłem się, więc na łokciu i palcami dotykałem matrycy monitora, delikatnie objeżdżając jej kontury. A nie było to proste, gdy ścierając swoje kabaretki na kolanach kołysała pupą.
    Ale od tego jest klatka stop.  
    By jak scenarzysta wybrać optymalne plenery, wychylenie biustu, lewego pośladka czy wyłapania pryzmy światła rzucanej z jupitera. Która przechodzi między jej udami i rozpromienia jej owalne podbrzusze, opięte czarniusieńkim materiałem.

       A później jest już tylko lepiej.

    I wanna dance, and love, and dance again
    I wanna dance, and love, and dance again  

        
      W następnej pojawiającej się scenerii widzę wokalistkę na sali z tancerzem, który obraca ją do mnie tyłem. Wędruje palcami przemierzając jej talię, biodra i nim zdecyduje się gdzie ostatecznie, i na jakiej części ciała ma zostawić swe dłonie, Jo robi mi prezent.
    Łapie go za przeguby i z zamachem wdusza w swoje wyćwiczone w czasie samby pośladki.
    Palce tancerza rozcapierzają się na tych krągłościach, a ja nie wiem gdzie wepchać swoje.  
    Strój Lopez ma głębokie wcięcia sięgające talii, tak, że jej wydatniejsze biodra w jeszcze większym stopniu są eksponowane. Co z rzutkimi pośladkami tworzy zabójczą kombinację.
    Przynajmniej dla mojej chuci.

      Słychać wybijany takt a oni w niemal ekstatycznym szale wyginają swe ciała.  
    Ja nie odstaję, jadę równo, pocierając rękawicą po kocu przesuwając dzbanek, powoduję załamania i wybrzuszenia na filiżankach. Na szczęście to tylko natłoczone ozdoby na tym pluszowym ocieplaczu i oprócz skołtunienia nic im nie grozi.
    Mógłbym tak długo opisywać, ale każdy zna ten clip, więc nie będę zanudzał kolejnymi sekundami i swoimi eskapadami na tapczanie.
      
      Dla formalności dodam tylko, że nigdy nie musiałem szukać czegoś dodatkowego. Po takiej prezentacji nie musiałem długo czekać by mój towarzysz w jakiejś mierze wypełnił w rękawiczce przestrzeń przeznaczoną na serdeczny palec, ten od fuck you.
    Taa, nic dodać nic ująć.
    Dosadniej nie da się ująć.

    Czemu piszę, że w jakiejś mierze?
    Bo to był początek, byłem dzieckiem, które odkryło nowy gadżet, którym nie mógł się nacieszyć, ale co gorsza robił sobie wir w głowie.
    Pokiwałem się na łóżku, doszedłem, stelepało mnie jak młodego kotka po grysiku i coś plumknęło z przyrodzenia. Które było jak ten piesek miniaturka, dużo tylko było ujadania ( czytaj stękania.)
    Musiałem nawet pozaglądać w tą rękawiczkę by zobaczyć czy w ogóle coś po tym trzęsieniu ziemi nastąpiło.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Opisuję to może groteskowo, ale to, dlatego, że chcę to przedstawić, jako coś złego i stąd ta ironia.
    Nie neguję kopulacji czy seksu, jako takiego. To dar, dopust, coś dobrego, ale tylko i wyłącznie w partnerstwie, a nie w takim klimacie.
      
    Bo co tu dużo kryć w początkowym stadium poznawania swych potrzeb cielesnych liczyło się jedno: - danie sobie upustu i samozadowolenia.  
    I tak dokładnie było.

    I nim przejdę do mych dojrzalszych przeżyć związanych z tym ważnym aspektem życia, dopiszę tylko taką ciekawostkę.  
    Zdarzenie, które wyda się nierealne, surrealistyczne, ale życie pisze takie scenariusze, na które, żaden reżyser, pisarz czy kabareciarz nigdy by sam nie wpadł.
      
      Otóż, co do tych rękawiczek to nasze rendez-vous nie trwało długo, do czasu, gdy przyszły zimne dni i tata ( to była jego własność) zapytał mamy:
      - Monisiu, chyba przesadziłaś z krochmalem – wyciągając w jej kierunku owe rękawiczki.
      - Marcin, proszę cię – na jej twarzy zagościł grymas – od kiedy, to rękawice i to ze skóry się krochmali?  
    Wystraszyłem się nie na żarty.  
    Na szczęście nikt nie próbował rozwikłać zagadki, co też za specyfik zapaskudził wnętrze skórzanego dodatku.
    I tak szczerze mówiąc to do dzisiaj mam awersję do wkładania rękawiczek, - nawet na ręce, -szczególnie tych na bazie skóry zwierząt. Wolę trzymać w kieszeni niż ubrać choćby włóczkowe.

    Ciekawe ilu mężczyzn nie wkłada rękawic i dlaczego?
    Tylko drogie panie, jeśli wasz partner nie cieszy się z prezentu w postaci rękawic to błagam, nie sądźcie ich moją miarą.  
    A co do tej piosenki, to pozostał moralny kac, więc nie tęsknie za jej melodią.  
    Przypomina jak bardzo, ale to bardzo brzydko poznawałem swe potrzeby doprowadzając się do ostateczności, czyli hm, eee…powiedzmy krochmalenia.

      Tak było na dzień dobry, ale później, gdy rzucił mi się wąsik, zaczęło to być powodem do stresu, Nie chciałem już tak nikczemnie się podniecać, niestety organizm domagał się aprobaty, nauczony na pieszczoty. Pojawiały się bóle podbrzusza, gdy walczyłem o zdrowy rozsądek, kiedy przewijały się wizje jak slajdy zapamiętane choćby z powyższych obrazów dnia codziennego. Niestety często przegrywałem i po fakcie, gdy przyszły wyrzuty sumienia czułem się jak takie zero, które nie zasługuje na miłość, ponieważ dostrzega w kobiecie tylko cielesność i chce zaspokoić swoje pragnienia.

      Dobra tyle refleksji z początków poznawania cielesności.  
    Czas na konkretne przeżycia.
    A to zaczęło się, gdy rodzice byli na imieninach u cioci Emilii.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Wróćmy jednak do tego dnia, gdy rodzice pojechali na imieniny.
    Zaczęło się tak normalnie, najpierw instalowałem nowe gry, pooglądałem filmiki od ruskich oszołomów, piratów, co oni wyprawiają na drodze to głowa mała. Gdy mi się znudził kom to stwierdziłem, że wyjdę się przewietrzyć śmigając na rolkach.  

       Gdy wracałem trochę pomieszkać tak koło dwudziestej pierwszej, spotkałem przy klatce panią Aleksandrę. Ubraną w spodnie ozdobione cekinami, golf i króciutką kurtkę dżinsową niezapiętą, zresztą wątpię by na tym uwypuklającym się pod golfem biuście dało się cokolwiek dopiąć.  
    Przy pastelowym kolorze garderoby, jej kasztanowe włosy i ciemna karnacja wyglądały zachwycająco.
    Cała Pani Aleksandra wyglądała imponująco.
    Ukłoniłem się i nim zdążyła wyciągnąć klucze od domofonu ja zamaszyście otworzyłem drzwi by przepuścić ją przodem. W drodze na trzecie piętro zapytała  czy wykonuję ekwilibrystyczne sztuczki na rolkach, o plany na zbliżające się wakacje a gdy kazała mi pozdrowić rodziców to powiedziałem, że wyjechali, ale pozdrowię jutro, gdy zadzwonię do nich.
       - O! To ty dzisiaj jak ja, samotnie spędzisz noc. Tylko ty korzystasz z wolnej chaty – roześmiała się – a ja będę przewracać się do rana z nudów. – Westchnęła, patrząc mi w oczy.
      - Pani? Przecież pani ma ponad trzy tysiące znajomych na fejsie – spuściłem głowę, bo zagalopowałem się z tymi informacjami.  
    Zatrzymała się kilka stopni od mojego mieszkania i spojrzała wymownie.
      - Wejść na profil to hejże, ale zaprosić mnie do znajomych to już nie łaska.
    Wstydzisz się takiej sąsiadki?  
    No, tak, jeszcze by koledzy zobaczyli i wyśmiewali, mówiąc: -„Patrzcie, jaką mamuśkę sobie zaprosił, wybredny to on nie jest.”
      -Pani Olu, co pani mówi! Pani wygląda tak atrakcyjnie, że każdy by panią chciał mieć – gwałtownie zaprotestowałem.
    Spojrzała na mnie przygryzając dolną wargę chcąc zapewne zdusić śmiech, ale nie do końca się to udało.
       Ten stłumiony chichot uświadomił mi jak dwuznacznie to zabrzmiało. Zreflektowałem się i szybciutko dodałem.
      - To znaczy, jako znajomą na facebooku.  
      - Oczywiście, nie inaczej- dodała z emfazą.
    Spojrzałem w bok po prostu nie wytrzymałem kontaktu wzrokowego.
      - Przepraszam, że zaglądałem na pani profil.
    Podeszła kilka stopni zatrzymując się przed moimi drzwiami, skierowała palec wskazujący w moim kierunku i dodała.
      - Teraz wchodzisz do mieszkania i dopełniasz to niedopatrzenie. Albo nie, ja zaraz ci wyślę zaproszenie, bo ty gotów jesteś jeszcze się rozmyśleć, jak zobaczysz te wpisy od erotomanów, co mi pod postami piszą o mych cyckach. Ech! Wy mężczyźni.
    Pokiwała głową z politowaniem.  
      - A ja czekam na takiego, który pod moim postem napisze, że w danej sukience wyglądam jak, jak – oczyma błądziła po ścianie, a prawą ręką kręciła młynka - aktorka z serialu „Melrose Place”.  
    Wstuka parę słów o ciekawym doborze garderoby, doda, że nie byłby zdziwiony gdybym, na co dzień zajmowała się stylizacją czy była florystką.
    Albo pod fotką z zachodu słońca, którą zrobiłam podczas pobytu w Ustroniu Morskim wrzuci tekst: - „Nie ma nic piękniejszego niż zanurzająca się pomarańczowa piłeczka w skrzącej się tafli morza.”-

    Westchnęła z jednoczesnym grymasem na twarzy.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    - A tu tylko polubienia, świńskie ikonki z języczkiem i szczyty elokwencji w stylu:
    -„ Possałbym te pieszczoszki” – „Chciałbym być twoim stanikiem” – „Idealnie wpasowałyby się w moje dłonie.” -
    Spojrzała na mnie i pokiwała palcem wskazującym dodając do tego gestu pytanie.
      - Ty taki na pewno nie jesteś, co? - Jej perlisty śmiech rozniósł się już w ciemnościach.  
    Poszukałem dłonią kontaktu i odwróciłem się by włożyć klucz do zamka. Nie chciałem by zauważyła moje zażenowanie, co by nie mówić przez jej trafne wątpliwości.
      - Ej! Żartowałam, chyba nie będziesz się dąsać?
      - Dobranoc pani Olu. – Bezceremonialnie zamknąłem drzwi, bojąc się konfrontacji wzrokowej.

      Po kilku minutach otrzymałem powiadomienie o nowej propozycji znajomości.  
    Potwierdziłem.
    Ding dong
    Otrzymałem meska.
    Przeczytałem w nim pytanie.
       - Mam sałatkę grecką, a sama na pewno jej nie skonsumuję. Mam nadzieję, że po wysiłku na rolkach masz ochotę uzupełnić stratę kalorii? Byłoby miło w taki sposób uczcić naszą znajomość na fejsie.
    Byłem delikatnie mówiąc w szoku. Przez tyle lat zamieniłem z nią zdawkowe i wręcz kurtuazyjne komunały, a tu tekst jak do starego znajomego.
      - Nie wiem czy to wypada. Jest późno.- Odpisałem, dając popis dyplomacji.
      - Ale, ja wiem. Chodź, nie marudź. Chyba naprawdę się przejąłeś?  
      - Nie. Znam się na żartach. - Skłamałem.

       Oprócz sałatki, pani Aleksandra postawiła na stole białe wino. Nie piłem do tej pory alkoholu nie licząc szampana, ale byłem już pełnoletni to nie miałem powodów by odmówić.
    Opowiadała mi o swoim życiu, o nieudanym małżeństwie, w którym mimo tylko dwóch lat pożycia była trzy razy zdradzona. Po ostatnim razie zdecydowała się na rozwód, przebolała to i jak twierdzi, stała się suką, która ustawia mężczyzn po swojemu. W tym upatrywała swojej długoletniej samotności, bo jak twierdziła, takiej harpi to każdy facet się boi.  
    DlategoI po nocnym macanku na sofie i ewentualnie, - jak pozwoliła - potarganiu pościeli, nie doczekała się z ich strony głębszych refleksji.

       Wypiliśmy dwie literatki, a ja poczułem się spokojny, zacząłem zadawać pytania i to nie z kurtuazji, ale autentycznie mnie zaciekawiła. Nie miałem nigdy odwagi by zagadać do swoich koleżanek o czymś poważniejszym niż muzyka, ciuchy, a tu taki skok merytoryczny. Mówiła do mnie nie jak do młokosa, ale jak do swego znajomego z pracy czy przyjaciela po odbytych wspólnie wakacjach.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    W którymś momencie stwierdziła abym zwracał się do niej per ty, bo czuje się stara i brzydka. Mówiąc to, pojawił się na jej obliczu taki grymas, że przypominała mi bardziej dziewczynkę niż dojrzałą kobietę z tak ogromnym bagażem doświadczeń. No, ale nie od dziś wiadomo, że kobieta zmienną jest i to - bycie suką – to pewnie bardziej mechanizm obronny niż jej prawdziwe alter ego. Kto wie, czy częściej nie potrzebuje odpocząć od tego nowego wizerunku by jak dziś pokazać kruche wnętrze.

      - Uważasz, że mając lat trzydzieści cztery, no prawie pięć, jestem już do niczego?
      - Nie. - Szybciutko zaprzeczyłem. - Raz nawet Radek, mój kolega wychodząc ode mnie mijał panią – zmierzyła mnie wzrokiem - to znaczy ciebie i zaraz zadzwonił z dołu pytając się, co to za niunia, bo chętnie by się z nią pobawił, wyli…- przełknąłem ślinę i wytarłem wnętrze dłoni o spodnie. – Przepraszam. – Dodałem z pokornym opuszczeniem głowy.  
      - No, śmiało dokończ. – Ujęła mój podbródek i pogłaskała po policzku. Ja też miałam osiemnaście lat, wiem, co się przeżywa, jak bardzo pragnie się dotyku.
    Nie wiem, co się takiego stało, ale jej dotyk sprawił, że poczułem podniecenie.  
    Nie chciałem już opowiadać o tym, co i jak Radek na gorąco komentował.
    Wyczuła moje zażenowanie.
    Oparła dłonie o sofę i zbliżyła twarz do moich ust.
       - Mam nadzieję, że kiedyś się przede mną otworzysz, jak ja przed tobą. – Wpatrywała się w oczy, usta, przygryzała dolną wargę a mnie dygotały łydki.
    – Masz piękną zaletę, umiesz słuchać, kobiety to lubią. To lepsze niż leżenie na kozetce u specjalisty, który powie ci jakieś dyrdymały i każe uiścić należną stawkę u sekretarki.

      Uśmiechnęliśmy się do siebie.
    Ola złapała za poduszkę i opierając na mym prawym barku umościła swoje drobne ciało. Poczułem zapach odżywki do włosów, leśny a może bryzy, ale to było niczym w porównaniu z tym falującym arsenałem, jaki był o centymetry od moich oczu.  
    Wpatrywałem się w te pełne piersi, które można by ssać przez sen, a i tak byś ich nie opróżnił, tak przynajmniej wyglądały.

       Często by nie powiedzieć zawsze szukałem filmików z dziewczynami z dużymi piersiami.  
    Co prawda, Ola z tymi kobietami nie mogła konkurować, ale przecież tamte to ewenement, często z biustem wypełnianym do granic możliwości, a tu…nie, te były prześliczne i co ważne, dar natury. To niesamowite, że przy takim drobnym ciele o głowę niższym niż ja, można posiadać tak obwitą, ponad stan część ciała o tak życiodajnym pokarmie.      
      Zauważyłem jak cieniutką ma skórę na biuście, skoro tak wyraźnie było widać żyłki jak niteczki biegnące prosto w okolice brodawek. Teraz, gdy miałem je tak blisko widziałem wyraźnie jak zarysowały się jej sutki na materiale bluzeczki, to epicentrum, ten cypel, który chciałbym poszczypać i posmakować choćby kroplą podniecenia a najlepiej jakby miała to i z domieszką pokarmu.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Tak, to wystarczyło, by w bokserkach nastąpiło poruszenie, mój nieodłączny i nadęty penis szukał wyjścia i zaczął zaznaczać coraz większy obszar.
      - Mógłbyś mnie pogłaskać po głowie? Bardzo mi tego w tej chwili potrzeba, takiego poczucia bliskości.
    Wyciągnąłem lewą dłoń i zacząłem układać loki za ucho, po czym przeczesywałem je od czoła do tyłu, aż dojechałem do mojego torsu. Gospodyni w tym czasie ujęła moją dłoń i delikatnie położyła sobie na brzuchu. Mały palec dotykał materiału spodni, czyli każdy mój delikatny ruch w dół zbliżyłby mnie do łechtaczki, czerwonej latarni, ostrzegającej pochwę o kolejnym amatorze ciasnoty.  
    Taki sygnał nie przeszedł bez echa poczułem jak z oczka główki wydobywa się ciecz, co spowodowało, że wokół napletka tworzył się kleik, taka zawiesinka. Przez co skóra z łatwością ślizgała się wycofując do tyłu. To takie dziwne uczucie, gdy odsłonięta główka zetknie się choćby z takimi majtkami, czuje się wówczas coś na pograniczu mrowienia, drażnienia, łaskotania?  
    Nie wiem, naprawdę nie umiem tego precyzyjnie ulokować.  

      Instynktownie chciałem poprawić ustawienie tego gamonia gotowego do konfrontacji. By tak nie łechtał i co ważne by pęczniał na lewo a nie ku opieranemu na mnie przedramieniu Oli.
      - Nie odsuwaj. Mnie też zaczyna być za ciasno między udami– powiedziała to tak monotonnie, jakby to była najzwyklejsza informacja. Po czym ostentacyjnie rozszerzyła nogi wypuszczając głośno powietrze.
    Po rozrzuceniu kolan na boki wzgórek musiał, a przynajmniej powinien coś uszczknąć dla siebie. Jakiś skrawek na rozprostowanie po tym duszeniu udami by zaczerpnąć oddechu. Wystarczyło teraz zjechać dłonią w dół i prawdopodobnie ten mój mały palec zapadłby się w tą szczelinkę między wargami.

      Cóż, powinienem po tej scence kompletnie się rozluźnić, a przynajmniej większość mężczyzn by wyobrażało sobie, co za chwilę się stanie. Kobieta w przenośni albo nawet dosłownie otwierała się na coś więcej niż tylko duchowość. Nie było wątpliwości, ta jej – „potrzeba bliskości ”- prawdopodobnie ma charakter bardziej bliski niż mogłem sobie wyobrazić po tym spotkaniu.

      Co ja zresztą mówię, moje myśli w ogóle nie szły w tym kierunku.  
    Jak mogło być inaczej, to przecież kobieta wamp, więc sam fakt, że zaprosiła mnie na kolację było już kosmosem. Kilka dni temu postawiłbym dolary przeciwko orzechom, że to nierealne.
    A teraz miałbym możliwość dotknąć, potrzymać?
    Sprawdzić czy kobiety naprawdę mają cieplutkie łechtaczki i na ich zaróżowionych psioszkach można dostrzec nawilżający śluz?
    Wziąć do ust, posmakować, przygryźć a może i …
    Uff!!
    To byłoby za proste. Nie wierzę.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Nie mogłem dać wiary, byłem przecież osiemnastolatkiem, który tylko w odosobnieniu umiał zaakceptować cielesność. Gdy patrzyły na mnie zza matrycy laptopa, gdy ściągały swoje fatałaszki a ja w swoim pokoju, tej enklawie, po ciemku w kompletnej ciszy prawie skanowałem wzrokiem te numerki, akcja po akcji.
    To było proste.  
    Ale w realu na obcym terenie i to jeszcze z taką wyjadaczką?
    Nie, beniaminek musiał czuć respekt przed takim tuzem.
    I czuł, jak cholera.

      Tak, więc mimo jej usilnych starań nie czułem pełnego komfortu obawiając się, że i bez braku pomocy dłoni, mój przyjaciel od małego, czyli od zawsze, zapowietrzy się. Po prostu napompuje tu nasienia na całe majty, lepiąc włosy łonowe poza pępek. A jak się do tego zapomnę i z przypływu rozkoszy w ułamku sekundy moja dłoń pójdzie samopas i rozcapierzy palce na jej czarnych legginsach by wdusić palce i zagarniać do siebie łono cudo, łono cudo?
      - Jakie sceny oglądasz w takich momentach? – Subtelnie popukała paluszkiem w moje udo, tuż obok pachwiny, aby nie było wątpliwości, co skłoniło ją do tego pytania.
    Co prawda łyknąłem wina, pewnie a może i zapewne byłem lekko wstawiony, było mi duszno, gdy przymknąłem oczy to zdawało mi się, że pokój się buja, ale nie na tyle by opowiadać jej o mych seansach z paniami. O nie!
      - To kopulowanie z ogierem, czy raczej same babki masujące sobie łechtaczki z jękiem? – Podsunęła wizję, bym nie musiał się męczyć.

      Tak, nie przebierała w słowach. Nie, nie trzeba było dociekać, co chce wiedzieć.
    Rozglądałem się po pokoju i zastanawiałem czy aby to nie sen, bo ja mający moją sąsiadkę w ramionach ze sterczącymi sutkami, odsłoniętymi częściowo piersiami i takie pytania.
    Nie, to na pewno się śni.  
      - Ej! – Poklepała mnie po udzie i na moment odwróciła głowę by wzrokiem nakłonić do zwierzeń – Nie lekceważ mnie, rozmawiaj ze mną.  
    Chwilę oczekiwała na mój ruch.
    Nie doczekawszy się, pociągnęła temat.
      - Ja to lubię popatrzeć jak mężczyzna masuje piersi po uprzednim wyciśnięciu znacznej zawartości olejku. Rozciera część na brzuchu a mimo tego i tak ścieka to wszystko między błonami palców. Cyce błyskają w świetle a on ugniata je z takim pietyzmem silnymi dłońmi, zręcznie, smukłymi palcami zataczając koła przy brodawkach aż stwardnieje jej sutki. Wtedy je ściska kciukiem i palcem wskazującym by następnie podciągnąć do góry i przytrzymać je tak długo, aż masująca złapie się za swą pisię by spróbować sobie ulżyć wijąc się z rozkoszy.  
    Kamerzysta szybciutko wjeżdża między nogi, masująca jak na zawołanie robi rozkrok, czasem jeszcze przejedzie dłonią po wysmarowanym olejkiem brzuszku i ta różowiutka szczelinka wówczas skrzy się nie tylko soczkami.  

      Podciągnęła kolana jakby miała zamiar wykonać serie brzuszków i następnie rozrzuciła je na boki z głośnym wypuszczeniem powietrza, aż piersi straciły stabilność.
    Przez chwile wyrównywaliśmy oddech nim dokończyła relację z masażu.

      - Masażysta dopiero po takim akcie desperacji jest pewny, że może wypuścić z impetem jej nabrzmiałe krągłości by wymierzyć im siarczystego klapsa na pobudzenie krwi. Następnie powtarza czynność, dolewa olejku, dusi, miętosi, by dalej sterczały a masująca wilgotniała.
    A ty?
      - Też – tylko tyle zdołałem wykrztusić wpatrzony w jej piersi. Dopiero teraz zauważyłem, że prawą dłoń podświadomie przesunąłem o parę dobrych centymetrów w kierunku biustu.  
    Szybko skorygowałem ustawienie, nawet mały palec ustawiłem tak jak spoczywał, czyli na czarnych leginsach tuż przed wzniesieniem jej łona.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    - A oglądasz takie podczas kąpieli, jak sobie gąbeczką namydlają pod brzuszkiem?
    Później czerwone paznokcie znikają w ich dziureczkach na długość paluszka a one z błogością na twarzy z przymkniętymi oczyma wyglądają na rozmarzone. Aż wreszcie głęboko wciągają powietrze jakby się dusiły, szukają drugą dłonią oparcia, wiją się, czasem wrzeszczą.  
    A po wszystkim spłukują bez końca patrząc z uśmiechem czy aby to widziałeś.
    Lubisz takie show?
      - Takie to chyba każdy lubi. To znaczy tak myślę. – Dodałem bez większej pewności.
      - To powiedz mi, kogo widziałeś nago podczas kąpieli. – Przesunęła swoją dłoń na lewą pierś i kciukiem drażniła sterczący sutek. Podejrzewałem brak stanika nawet tego sportowego pod cieniutkim trykotem, teraz już byłem pewny, nie wierzyłem by aż tak przylegał do tej nabrzmiałej i falującej piersi. Ta wizja spowodowała, że znowu poczułem, jak krew napływa do pęczniejących żyłek na dziobaku, który wypuścił już krople soku na bokserki. Nie było żartów w domu by już ręka interweniowała na ten stan zapalenia tego włochatego wałkonia.  
      
      - Zdarzyło mi się widzieć, tą, Pamelę Anderson..
      - Ludzie! Ja pikole, słabisz mnie – uderzyła mnie w udo – chodzi o real. Chłopie!
      - Aaaa! – zrobiło mi się głupio. – To tak,…eee, no raz przypadkiem na basenie, ale tylko mignęła mi jakaś dziewczyna, gdy druga otworzyła drzwi w przebieralni. No i trzy lata temu na wczasach moją dwa lata starszą kuzynkę.
      - Nie bałeś się, że wejdzie wujek czy ciotka i zobaczą jak leżysz pod drzwiami.
       - Wcale nie leżałem!! –Przestałem ją głaskać z oburzenia na takie insynuacje - wszyscy już spali a my wróciliśmy z koncertu na molo. Ania powiedziała, że pada na twarz, więc poszła pierwsza pod prysznic a ja do kuchni. Było gorąco, wręcz parno w domku to wyszedłem z uprzednio zrobionymi kanapkami na skrawek zieleni na tyłach posesji. Po wyjściu usłyszałem jak pomiędzy szumem wody słychać muzę z jej telefonu i tak zerknąłem instynktownie.  
    - Wtedy zauważyłem, że nie dociągnęła do końca kotary i ..hm – odchrząkałem.  
      - I co, zobaczyłeś? Całą kobiecość z czerwoną muszelką? A może sobie namydlała i to …
      - Nie! – Przerwałem, prawie krzycząc w czubek głowy. A ciszej dodałem. - Tylko piersi, tak chwilę i szybko się wycofałem.
       - Podobało ci się, co?
      
      Zaczęła mnie irytować. Jedyny plus był taki, że gniew odebrał nieco energii od sfer erogennych i odciążył mojego kolegę od podtrzymywania gatunku.
    Ułożył się, nie był zwinięty w kłębek, ale pogięło go, zawsze to coś.
      - Musimy o tym rozmawiać. Trochę mnie to…hm,- odchrząknąłem - krępuje.
    Ola uniosła swe ciało z mojej klatki piersiowej, zagarniając ze sobą poduszkę. Podeszła do łazienki, złapała za klamkę i przygryzając dolną wargę rzuciła powleczony w poszewkę kwadrat pod otwór wentylacyjny zainstalowany w drzwiach. Przejechała wskazującym palcem od szyi między piersiami, po brzuchu i zniknęła w środku, najbardziej intymnego miejsca.  
    Czyli łazience.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Siedziałem wpatrując się w poduszkę, nie wiedząc, co mam zrobić, jak się zachować na tak perfidną wymierzoną we mnie prowokację. Czy powinienem wyjść i pokazać tej jak się okazało bezpruderyjnej kobiecie, że mam kontrolę? I nie jestem szczeniakiem, któremu można pokazać kawałek cycka czy pohuśtać kolanami, by zobaczył jak szerokie ma podwozie a on teraz kilkoma ruchami uwolni się od nawałnicy emocji.
    Tak, na to liczy, że położę się z jęzorem na płytkach, łapczywie poślizgam się wzrokiem po jej namydlonym ciele i z jękiem oddam się jej wdziękowi drapiąc w drzwi.
    Niedoczekanie twoje.  
    Tylko, jeśli wyjdę, czy będę miał jeszcze okazję zobaczyć takie ciało, jej ciało. Na pewno nie. Usłyszałem szum wody i znowu moje myśli powędrowały w kierunku, który nie pozwalał na miarowy oddech. Wstałem i wycofałem się pod drzwi balkonu, uchyliłem je nie zawracając sobie głowy firanką.  

      Z dołu dobiegł mnie szum z pobliskiej ulicy Norwida, a gdzieś z dołu z chodnika głośna wymiana zdań:
      - Jak podjechałem to mu od razu wyjebałem swoje żale. Mówię mu, co ty kurwa pierdolisz do Kulfona, że ja z Anką wychodziłem. Chcesz dobrego wujcia zgrywać, czy jaki chuj?  
    ..- Buli, a co ja ci mówiłem. Daj sobie spokój z pajacem, dwulicowcem. Ja wolałbym kutasa do zamrażalki włożyć niż z nim mieć coś wspólnego.
      - Może dobrze by ci to zrobiło – dopowiedziałem po cichu.  
    Zresztą mnie w tym momencie chyba też było coś takiego potrzebne.

      Wyciągnąłem z bokserek spragnionego ruchu towarzysza niedoli, miał dość czekania jak i ja.  
    Jakby to był zwierzak, to mógłbym przysiąc, że spojrzał mi głęboko w oczy by wyprosić litość, aby mógł sobie pobrykać. Czułem ból, był naładowany płynami po samą wątrobę. Dochodziła dwudziesta trzecia, prawie od półtorej godziny kilkukrotnie stawał sztywno przy bramie rozporka. W tym czasie pewnie z pięć razy powinien oddać się w stan spoczynku po ataku gejzerem kleików.
    Gdyby teraz to nastąpiło, to ta kumulacja wypełniłaby jej pochwę i rozlała po pośladkach i odbycie, bardzo ciepłym niecierpliwym strumieniem, szukającym chłodnego zakątka. A tak tylko mu refluks zafundowałem, cofkę, po tylu bodźcach.
    Wiatr delikatnie poruszał firanką, odciągnąłem i poczułem jak zaczepia mnie, ślizga się, podwiewa i drażni mi rozpaloną i świecącą główkę.  
    Co zrobić.  
    Może podejdę i zerknę tylko.
    To przecież nic innego jak filmiki, tylko lepsze, bo szkło z pikselami nie rozdziela mnie od modelki. Tak, Ola była jak modelka, kreator perfekcyjnego ciała i to na żywo.
    Tylko kuknę.
      
      Podszedłem na czworaka i po cichutku i ułożyłem głowę na poduszce delikatnie korygując swoją lokalizację w przód i lewo. Nie wiem, po co była ta konspiracja, ona chciała być podziwiana, a ja pogodziłem się ze swym pożądaniem tych fantastycznych wypukłości. Pożądaniem Oli.
    Więc?
    Sądzę, że pozory by nie wiedziała w tym wypadku były tym smaczkiem, takim niedopowiedzeniem.
    Nie ma też, co udawać, męskie ego było wyczuwalne, nie chciałem dać za wygraną, że ja to tak na pstrykniecie palca, jak wyposzczony uklęknę by poddać się woli, dodajmy słabej woli.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Stała w kabinie z niezasuniętymi drzwiami i przyjmowała na siebie to, co deszczownica wypuszczała ze swojej konewki.
    Przypominała mi się Luna Amor, dziewczynę, którą uwielbiałem oglądać w krótkich filmikach, gdy prezentowała swoje walory, zwłaszcza naturalny dużo ponad przeciętny biust.  
    Ola była do niej bardzo podobna budową ciała a także karnacją i pięknymi delikatnymi rysami twarzy.  

    Pierwszy strzał oczyma i widok od przodu, gdy delikatny strumień wody atakował jej ciało, która spływała wężykami. W brodziku było pełno piany, więc ominęło mnie dopieszczanie mydełkiem.  
    W kwietniu było już kilka cieplejszych dni i efekt można było zauważyć na ramionach i dekolcie odcinających się ciemniejszą karnacją, a raczej czerwienią, która nie zdążyła jeszcze przygasnąć by nabrać odcienia brązu.

      Nie zdążyłem napatrzeć się na lśniące piersi i delikatnie tylko zarośniętą muszelkę, a zrobiła skłon, by sięgnąć po szampon. Za nim go uchwyciła odbijające się od pleców dziesiątki kropli zsunęły się w dół aż do rozchwianych piersi. To były ostatnie centymetry ich drogi, po dotarciu do brodawki jednym ciurkiem spływały a wręcz były zrzucane z bujających się cycuszków. Porozdzielane na dziesiątki kropelek lądowały od lewa po:, grafitowej szybie, brodziku a skończywszy na prawo, czyli stopach i łydkach.

      Nie muszę pisać, że musiałem unieść biodra, mój nieodłączny towarzysz takich chwil, walczył o lepszą pozycje. Sięgnąłem po niego, podciągnąłem koszulkę i zsunąłem majtki poza dwa jajczęta. Dotyk zimnej posadzki był szokiem dla brzucha, na tych dwóch jąderkach, schowanych, na co dzień w pomarszczonym woreczku moszny nie zrobiło to wrażenia o prężnej końcówce członka nie wspomnę. Dla niego każdy kontakt z czymkolwiek jest naturalny i traktowany bardzo priorytetowo.

      Zresztą po chwili oddał swoje ciepło i miałem nieodparte wrażenie, że w tym miejscu jest zainstalowane ogrzewanie podłogowe. Tak, więc dalej mi szalał, pulsując wiercił dziurę w brzuchu, dlatego między wpatrywaniem musiałem go wypychać w lewo by nie strzelił.  
    Na to nie mogłem pozwolić, nie poruszałem nim, nie naprężałem ud, nic, żadnej pomocy, o braku ruchu biodrami i spinania pośladków nie wspominam, bo to wiadome.  
    Ni hu, hu, w tym momencie nie podałem mu pomocnej dłoni.
    Wyłączyła natrysk.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Stanęła bokiem i wcierała żółty płyn, który zamienił jej piękne kasztanowy kolor włosów w białą puszystą czapeczkę. W rytm jej ruchów dostosowały się piersi, które za rękoma unosiły i opadały obijając o siebie podczas powrotu na swoje właściwe miejsce. Tak jak baloniki przywiązane do balustrady balkonu, gdy wiatr je zaczepia podrywając z niecka do góry pojawiając się w ich przestrzeni.  

      Z tą białą pianką na głowie weszła pod natrysk, uniosła głowę i odwróciła się tyłem.  
      Uwolniła deszczownicę od czekających litrów wody.
    Spadały bez opamiętania.
    Pomiędzy udami przelewała się spieniona woda, czasem w tym trójkąciku zauważałem bańki, gdy jej wargi sromowe otrzymały więcej mydliny, jakby oddychały, wydmuchując zbyt natarczywą spienioną ciecz. Czasem pochylała się do przodu i wtedy z rowka między pośladkami spływała kaskada perlącej wody zapełniająca jej krocze od tyłu.  

      Zerknąłem tylko na swoje przyrodzenie, gdy coś wyczułem. Ujrzałem błonkę, która znowu utworzyła powłoczkę, taką jakby niteczkę ślinki na otworku napletka.  
    To zły znak.  
    Decyzja, oczywista: - Jeszcze chwileczkę pocieszę oko i wypad na sofę.
    A to oko zarejestrowało nowe ujęcie, dłoń nad głową zaopatrzona w sprzęt. Trzymała, bowiem w prawej ręce szczotkę do pleców i zjeżdżała nią miarowo od łopatek po rowek miedzy pośladkami i znów do góry by zaraz na powrót ześliznąć się do pośladków. Lewą ręką trzymała na swej zaróżowionej pupie, w momencie dojazdu szczotki do rowka odrywała pięty od brodzika, stając na palcach i zagłębiała liliowe paznokcie między pośladkami, by dostatecznie rozszerzyć na wjazd mięciutkiego włosia. Raz i w górę. Dwa, wytrzymaj i opad na pięty.
    Tak, to wyglądało prawie jak fitness w telewizji śniadaniowej.  
    .
      Po plecach przyszła kolej na niższe partie, które nazywa się czasem mniej szlachetnym przedłużeniem pleców. Tylko czy jakiś mężczyzna tak nazwie wszystko to, co nazywamy kwintesencją kobiecości?
    Wątpię.
    Tym razem sięgnęła po mydło w płynie leżące na panelu przy drążku od deszczownicy. Wylała na lewą dłoń i po zrobieniu rozkroku pochyliła się by rozcierać swoją kobiecość.

    2 maj 2020

  • Użytkownik milegodnia

    Prawą rękę oparła o płytki na ścianie, tak by lepiej wypiąć pupę, jeszcze bliżej mnie. Zanim lewą zaczęła pielęgnację swego łona, pociągnęła na bok lewy pośladek i ujrzałem brązowa obwódkę skóry, wyglądała jakby odrysowana od cyrkla. Czym bliżej środka nabierało głębszej barwy by zniknąć w ciemnym oczku. Sięgając wzrokiem nieco głębiej to uda powinny ustąpić miejsca podbrzuszu i idąc na kompromis miały zakończyć swą ekspansję wchodząc w pachwiny.  
    Miały, ale w takiej pochylonej pozycji tego nie było widać, więc tego nie potwierdzę.  
    A czemu nie było widać?
    Z powodu wypukłości muszelki, która pęczniała jak różyczka, wtulając się w uda, a raczej rozpychała swym wydętymi wargami. To one uzurpowały przestrzeń nie tylko żeby zaanektować coś dla siebie, ale przede wszystkim dla ich głównego nasionka, guziczka, który dzięki ich zapobiegliwości mógł wychylić się na łono natury.
    Ulala, to był przepiękny widok, który w połączeniu z zapachem wydobywającym się przez kółka wentylacyjne w drzwiach, sprawił, że przejechałem językiem po wargach. Nie wiem, co to był za ekstrakt, ale mnie zaleciało słodziutkim grejpfrutem i mleczkiem kokosowym. A może zadziałała autosugestia i wyobraziłem sobie jak smakuje jej kobiecość przypominająca ten owoc, polany jej sokami o smaku kokosa?
    Może i tak. To już dziś nie istotne.

      Po kilkudziesięciu sekundach takiej prezentacji swojego przybytku, przystąpiła do smarowania i wklepywania. Potem kilka razy wepchała paluszka w swoje dziurki a za każdym razem, gdy go wyjęła słychać było charakterystyczne zasysanie, takie cwerkanie. Usłyszałem też i jej przyśpieszony oddech, aż wreszcie i ciche postękiwanie. Złapałem się na tym, że sam otworzyłem japę, lekko dysząc podążając wzrokiem za jej dłonią, szarpiąc za róg poduszki.

      Chyba brakowało jej poślizgu, bo wychyliła się po pojemnik i naciskając dozownik strzelała w sam środek swojej muszelki. Pupa jej błyszczała a cała reszta newralgicznego miejsca pokryła się pianą. Lewą dłonią starała się to rozetrzeć, ale spora część sączyła się przez palce i w konsekwencji jej uda i łydki ociekały tą pachnącą miksturą rodem z Wysp ..Dziewiczych?.

      Wyprostowała się by spłukać po tym higienicznym szorowanku. Przestawiła jednak strumień wody na słuchawkę i zanim wydobyła się z niej krystaliczna zawartość zauważyłem, że jest podświetlana LED- owo. Na powrót pochyliła się i w rozkroku zaczęła zbliżać słuchawkę do swych najintymniejszych miejsc. Drugą ręka zmieniała temperaturę wody, co sprawiło, że spływająca od jej krocza piana była na udach na przemian, zielona, niebieska i czerwona. Ale kulminacyjnym momentem okazał się chwila, gdy dojechała słuchawką do swojej kasieńki, podnieciłem się do tego stopnia, że chciałem wstać i wejść do środka. Co, jak co, ale takiej pusi w trzech i to tak intensywnych kolorach to ja jeszcze nie widziałem. I aż szkoda, że nie zrobiła tego tylko przy świetle ze słuchawki.

    I stało się.
    Zapomniałem o kontroli.
      Wtedy to w łydkach poczułem dygotanie, palce u stóp zaczęły się zapierać jakby chciały wystartować do biegu a podbrzusze z jądrami zakłuło kurczem…

    2 maj 2020