Źróło: gazeta.plPasażer nie powinien spodziewać się dużego komfortu lotu po tanich liniach lotniczych. Ale żeby przez ponad trzy godziny siedzieć na sedesie, bo zabrakło miejsca - to już przesada.
Mieszkający w Nowym Jorku Gokhan Mutlu wybrał się 16 lutego w podróż do San Diego. Korzystał z vouchera, który pracownicy linii JetBlue mają prawo podarować znajomym. Tydzień później postanowił wrócić do domu, tymi samymi liniami.
Nie spodziewał się, że trwająca 5 godzin podróż okaże się aż tak niekomfortowa. Po 90 minutach od wylotu pilot powiedział zaskoczonemu mężczyźnie, że będzie musiał opuścić swoje miejsce i ustąpić stewardessie, ponieważ... jej fotel jest niewygodny!
Ze względów formalnych Mutlu nie mógł po prostu zamienić się miejscami z kobietą. Na fotelu przez nią zajmowanym mogą siadać tylko pracownicy linii lotniczych, a mężczyzna takim nie jest. Dokąd ma zatem udać się pasażer pozbawiony w trakcie lotu miejsca w samolocie? Jedynym wolnym siedzeniem pozostał... sedes. I tam też mężczyzna został skierowany.
Oto co usłyszał pechowy pasażer od pilota, kiedy wyraził sprzeciw: - Ja tu jestem pilotem, to jest mój samolot, pod moim dowództwem, a pasażer powinien być wdzięczny już za sam fakt znajdowania się na pokładzie.
Trudno pasażerowi dyskutować z pilotem w trakcie lotu. Nie mając wyjścia Mutlu udał się na wyznaczone miejsce i spędził w toalecie następne 3 godziny. Nie mógł wrócić na swój fotel nawet, gdy w pewnym momencie samolot wpadł w turbulencje.
Historia nie mogła zakończyć się inaczej niż w sądzie. Oburzony takim traktowaniem pasażer złożył w piątek pozew o 2 mln dolarów odszkodowania od linii lotniczych za narażanie jego życia i zdrowia na niebezpieczeństwo. Przedstawiciel JetBlue odmówił wczoraj komentarza w tej sprawie.
źródło: gazeta.pl
Dodaj komentarz