Tego feralnego dnia pan Szymon pracował w przydomowym warsztacie. Nagle wpadły mu do oka metalowe opiłki z tarczy szlifierskiej. Zawył z bólu. Co gorsza nikogo nie było w domu i musiał sam iść do lekarza. Ze światłowstrętem i lejącymi się łzami poszedł piechotą na pogotowie w Działdowie.
– A tam, po ponad godzinie czkania na korytarzu, dowiedziałem się, że nie zostanę
przyjęty. Podobno lekarz okulista miał tego dnia wolne – opowiada pan Szymon. Umęczonemu pacjentowi powiedziano, aby poszedł do innego lekarza, który ma umowę z NFZ.
– Przed gabinetem czekałem ponad godzinę. Doktor mnie nie przyjęła, bo ma dopiero państwowe terminy na marzec, a do tego powiedziała mi żebym wrócił na pogotowie, bo ona nie ma czasu – relacjonuje Lipiński.
Zdesperowany znów wrócił na pogotowie. Ale tam też rozłożono ręce tłumacząc, że niestety nikt nie jest w stanie mu pomóc. Pan Szymon nie miał wyjścia. Dotarł do domu i postanowił... sam się zoperować.
– Wyjąłem stary głośnik od golfa II i powoli magnetyczną częścią w 10 minut wyciągnąłem sobie wszystkie ciała obce z oka. Było ich aż pięć! – relacjonuje – Z miejsca ból odszedł. Oko przemyłem solą morską i tak się wyleczyłem. Szkoda tylko, że żaden z lekarzy nie poświęcił mi kilku minut – kończy tę bulwersującą historię pan Szymon.
Co na to rzecznik szpitala, które nadzoruje pogotowie, Stanisław Brzozowski? – No tak się nieszczęśliwie złożyło, że lekarz specjalista jest od poniedziałku do czwartku – tłumaczy.
Lekarka, która kazała panu Szymonowi przyjść w marcu nie chciała z nami rozmawiać.
– Przykro, że w Polsce pacjent jest pozostawiony samemu sobie – mówi z żalem pan Szymon.
Magdalena Mill, rzeczniczka NFZ w Olsztynie
- To niedopuszczalna sytuacja. Taki zabieg jest objęty refundacją i powinien zostać wykonany. Zostanie wszczęta kontrola. Za uchybienia możemy na świadczeniodawców nałożyć karę finansową.
źródło: fakt.pl
Dodaj komentarz