- Proszę cię.- z jej oczu poleciały łzy.
Na jej oku pojawił się pentagram, a skrzydła wyrosły z pleców. Poczuła przerażający ból. Z jej pleców zaczęła skapywać krew.
. Zasady są takie, o jakich wspominała (bądź nie wspominała) xnobody. Wprowadzamy życie w ten opustoszały post, jakoś sobie radzimy! ~
Hans przejeżdżał przez jeden ze szkolnych korytarzy. W dłoni trzymał książkę, głęboko nią pochłonięty nie dostrzegał uczniów, stojących mu na drodze. Co chwila ktoś go upominał, chłopak skwapliwie jednak przepraszał, tłumacząc się najkrócej, jak tylko mógł. Wyciągnął z torby przygotowaną uprzednio w internacie kanapkę i zaczął ją pochłaniać prawie że z pasją. Wydobył szkicownik, wstępnie machnął kilka kresek, przyglądając się im krytycznym okiem.
- Proszę cię.- z jej oczu poleciały łzy.
Na jej oku pojawił się pentagram, a skrzydła wyrosły z pleców. Poczuła przerażający ból. Z jej pleców zaczęła skapywać krew.
Oczy poczerniały, zaszły mgłą. Oddech świszczał głośno, a w dłoniach zmaterializowała się czarna kosa. Patrzył na nią niepewnie, zaciskając palce, dusząc wybuch płaczu.
- Nie jestem mordercą. - wyszeptał rozdwojonym głosem.
- Zrób to zanim oszaleję. Zanim kogoś zranię.- mówiła przez łzy.
Podniósł ją do pozycji siedziącej, ustawił przed sobą. Pocałował ją w usta, tym samym przebijając jej serce od tyłu kosą. Przycisnął ją do siebie, zamknął oczy.
-Byś mógł się jeszcze podnieść trudzą się korzenie, ziemia cierpliwie niesie echo twoich kroków, znów tych wczorajszych z wydrwionych albumów natrętnie podsuwanych nieprzybyłym gościom. Byś mógł się jeszcze podnieść łudzą się złudzenia, łąki gorzko pachnące wymyślonym zielem i zgasłych przedwcześnie Kastylii spłoszone mantyle. Gdzie w którą tylko stronę spojrzysz tam uwiędłe schody,
ulice puste - galop szarżujących okien, zbłąkane drogowskazy pytają o drogę. Niebo w bezruch płowieje, a pod stopami ziemia
rozlicza cię z wszystkich fałszywych kroków. A jeszcze ten daremny trud ażeby unieść chociaż rękę prawą. Gdzie w którąkolwiek stronę pójdziesz, już nie ujdziesz cało. - nakreśił krzyż w okręgu z czterema gwiazdami dookoła na jej czole. - Przepraszam, Alison.
Uśmiechnęła się po czym wpiła w jego usta. Ostatnim tchem wyszeptała:
- Kocham cię...- osunęła się.
Milczał, patrząc na jej martwe ciało. Wykręcił numer do Elis.
- Ja też. - położył głowę Alison na swoich kolanach.
- Cześć Max, coś się stało? Jestem trochę zajęta.- mówiła przetrząsając kupkę papierów.
- Zabiłem ją. - wyszeptał bezbarwnie, oddychając płytko. - He... He he... rechotał, aż wybuchł głośnym śmiechem.
- O czym ty mówisz...? Gdzie jesteś?!- wrzasnęła do słuchawki.
~~
Unosiła się w powietrzu spoglądała na Maxa.
- Czy od teraz tak ma wyglądać moje życie Michale?
Potężny człowiek odziany w białe szaty i z wielkimi śnieżnobiałymi skrzydłami przytaknął.
Położyła dłoń na głowie chłopaka.
Podniósł wzrok, spojrzał na mężczyznę, wrzasnął, zasłaniając się rękoma i wycofując pod budynek.
- N-nie dotykaj mnie! - krew popłynęła z oczu, serce zabiło mu szybciej. Zasłonił się kosą, oddychając prędko, łapiąc łapczywie powietrze w usta. - E-elis.. To nie do ciebie... - dłonie dygotały mu ze strachu. - Pod szkołą...
Rzuciła całą robotę jaką miała, w jej oczach niespodziewanie pojawiły się łzy. Nacisnęła pedał gazu, a samochód gwałtownie ruszył z parkingu.
~~
- Spokojnie synu.- przemówił ciężkim głosem.
- Nie jestem twoim synem! - wyskrzeczał, przywierając do muru.
- Dobrze wykonałeś robotę.- pochwalił go.
- O czym ty pierdolisz?! - poderwał się. - Co to za robota?! Jak byłem jebanym gówniarzem to też dobrze ją wykonywałem?! TAK?! WSADŹ SOBIE W DUPĘ SWOJĄ ROBOTĘ!
- Ona była niebezpieczna i musiała umrzeć.- stwierdził oschle.
Alison spojrzała zdziwiona na anioła.
- Co ty pieprzysz?! - rzucił się rozwścieczony na anioła, błoniaste skrzydła wystrzeliły w górę, z jego oczu błyskał zielony problem. - Kim ty niby jesteś, że możesz kogoś osądzać?! Niebezpieczni możemy być jedynie sami dla siebie, nie dla innych!
Złapał go za kołnierz i uniósł.
- Chcesz by ona to wszystko oglądała? Jest tu.
- I co z tego?! - w oczach malowało się szaleństwo. - Puszczaj!
-Puść dzieciaka. - Oliver wyszedł z tyłu, podszedł do anioła. - Dobrze ci radzę Michale, puść dzieciaka, bo pożałujesz.
- Max!- krzyknęła Elis biegnąc w ich kierunku zapłakana.- Gdzie Alis?!
Alison odwróciła w jej kierunku wzrok. Do jej oczu napłynęły łzy i przycisnęła dłoń do ust.
Max szybko wskazał ręką.
- Tam..Chociaż nie wiem.. - zamknął oczy. - Boli mnie głowa...
Zaloguj się aby dodać post. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.