Ulice były ciche i spokojne. Wydawać by się mogło, że nic nie zmąci tej cudownej chwili. Drzewa w parku szumiały cicho, ostatki deszczu kapały, zderzywszu się z twardym podłożem akompaniowały jej krokom.
. Zasady są takie, o jakich wspominała (bądź nie wspominała) xnobody. Wprowadzamy życie w ten opustoszały post, jakoś sobie radzimy! ~
Hans przejeżdżał przez jeden ze szkolnych korytarzy. W dłoni trzymał książkę, głęboko nią pochłonięty nie dostrzegał uczniów, stojących mu na drodze. Co chwila ktoś go upominał, chłopak skwapliwie jednak przepraszał, tłumacząc się najkrócej, jak tylko mógł. Wyciągnął z torby przygotowaną uprzednio w internacie kanapkę i zaczął ją pochłaniać prawie że z pasją. Wydobył szkicownik, wstępnie machnął kilka kresek, przyglądając się im krytycznym okiem.
Ulice były ciche i spokojne. Wydawać by się mogło, że nic nie zmąci tej cudownej chwili. Drzewa w parku szumiały cicho, ostatki deszczu kapały, zderzywszu się z twardym podłożem akompaniowały jej krokom.
Przymknęła powieki i wciągała głęboko powietrze. Wyciągnęła papierosa i wsadziła do ust. Przez chwilę borykała się z zapalniczką. Stanęła i spoglądnęła na jasny księżyc w pełnej okazałości.
Max leżał w szpitalnym łóżku, nie mógł zasnąć. Wpatrując się w sufit, nucił cicho.
- But I don't wanna live, like my mother. I don't wanna, let fear rule my life. - odetchnął. - I don't wanna live like my father. I don't wanna, give up before I die...
Jego twarz oświetlał blask Księżyca, wpadający do sali przez okno.
- Hym hym pam pam.- nuciła pod nosem.- I'm tired of being what you want me to be. Feeling so faithless. Lost under the surface. I don't know what you're expecting of me. Put under the pressure. Of walking in your shoes.- śpiewała cicho pod nosem.
Spoglądała na księżyc. Wyciągnęła telefon i spojrzała na wyświetlacz, 10 połączeń nieodebranych. Wyłączyła komórkę i wrzuciła do kieszeni. Przysiadła pod drzewem i wsłuchiwała się.
Patrzył przez okno, w wyczekiwaniu na przybycie kogoś, kto już dawno odszedł.
Przymknęła powieki. Poczuła jak spowija ją sen. Zasnęła.
Z samego rana wyszedł razem z Amy ze szpitala. Zadowolony z tego, że większym uszkodzeniom uległa jedynie ręka, pożegnał się z opiekunką i przewieszając gitarę przez ramię wrócił do internatu. Zjadłszy śniadanie, posiedział jeszcze chwilę w szkolnej stołówde, przyglądając się truskawkom pływającym w kompocie.
- No i czego się rzucasz?- spytała spokojnie wypuszczając dym z ust.
- Rzucam?! Ty głupia! Nie wiesz jak się o ciebie martwiłam! Postawiłam całe miasto na nogi!- krzyczała jej ciotka do słuchawki.
- Jak widać słabo...- wyszeptała.- Jeśli tyle masz mi tylko do powiedzenia to cześć.- rzuciła i rozłączyła się.
Zaciągnęła się, schowała telefon do kieszeni i przetarła oczy. Zaśmiała się cicho pierwszy raz nocowała na zewnątrz.
Podczas wychowania fizycznego siedział na ławce, przyglądając się rówieśnikom grającym w kosza. Zazdrościł im trochę, jednk było mu prxujemnie, gdyż słońce grzało go w plecy z góry, a liście drzew przyjemnie dla ucha szumiały. Ziewnął, zerknął na gips na swej ręce. Uśmiechnął się do siebie.
Potarła swój policzek, poczuła skorupę.
- No tak w końcu pobrudziłam się krwią...- wyszeptała.
Wstała i powłóczyła się w kierunku szkoły. Naciągnęła kaptur na głowę. Minęła boisko i podeszła do umywalek znajdujących się na zewnątrz budynku.
Zerknął na nią, chciał krzyknąć, po chwili jednak zrezygnowł z tego zamiaru. Machnął w jej stronę ręką, patrząc na nią czule.
- Brytham! - skrzywił się, słysząc głos nauczyciela i mocne klepnięcie w plecy. - Skup się, bo osobnej lekcji na tłumaczenie tylko dla ciebie przeznaczać nie będę!
- T-tak, psse pana. - rzucił do niego niedbale, wzdrygając się z oburzenia.
Związała włosy w niedbałego koka. Odkręciła kurek i zaczęła myć twarz. Zimna woda przyjemnie pieściła ją wodę.
*jej skórę. (;_
Po skończonej lekcji wkroczył do szkoły, wrócił do pokoju i zabrał się za czytanie. Leżąc na łóżku w dziwnej pozycji, zawisnął głową w dół, czytał dalej. Włosy, które były dłuższe niź kirdyś, komicxnie zwisały.
Ziewnęła. Poczuła jak kręci się jej w głowie. Oparła się o umywalkę.
- Czy to już czas?- spytała lekko przestraszona.
Patrzył przez okno, zauważył ją.
- Hej! - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Spoglądnęła na niego zamazanym wzrokiem, złapała się za głowę. Kucnęła i zaczęła rzygać.
Z każdą sekundą jego twrz stawała się coraz bledsza. Nabrał powi3trza w płuca, wyskoczył przez okno. Skrzydła spowolniły upadek, gdy jednak wylądował, zaczął biec w jej stronę, potykając się o własne nogi. Szybko zadzwonił na pogotowie, informując o zaistniałej sytuacji. Kucnął przy niej.
- Trzymaj się...
Pokręciła głową i spojrzała na niego.
- Max... To już czas.- wyszeptała.
Odrzucił telefom, blady.
- Nie chcę! Nie chcę ci tego zrobić... - zadrżał, zaczął się cofać.
Zaloguj się aby dodać post. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.