- Poza tym...- złapała go za kołnierzyk od koszulki i przyciągnęła do siebie tak by ich twarze były na równi.- Jak mogłeś pobić lekarza?!
. Zasady są takie, o jakich wspominała (bądź nie wspominała) xnobody. Wprowadzamy życie w ten opustoszały post, jakoś sobie radzimy! ~
Hans przejeżdżał przez jeden ze szkolnych korytarzy. W dłoni trzymał książkę, głęboko nią pochłonięty nie dostrzegał uczniów, stojących mu na drodze. Co chwila ktoś go upominał, chłopak skwapliwie jednak przepraszał, tłumacząc się najkrócej, jak tylko mógł. Wyciągnął z torby przygotowaną uprzednio w internacie kanapkę i zaczął ją pochłaniać prawie że z pasją. Wydobył szkicownik, wstępnie machnął kilka kresek, przyglądając się im krytycznym okiem.
- Poza tym...- złapała go za kołnierzyk od koszulki i przyciągnęła do siebie tak by ich twarze były na równi.- Jak mogłeś pobić lekarza?!
- Teraz mi to wytykasz... - westchnął, cmoknął ją krótko w usta. - Zobaczyłby coś czego nie powinien nikt widzieć. Do zobaczenia. Leć już.
Spaliła buraka. Walnęła go w ramię i złapała futerał. Przełożyła pasek przez głowę.
- Cześć!- powiedziała ostro.
Wrzasną, pochylił się, rzucił jej czułe spojrzenie.
- Do zobaczenia. - opadł na poduszki, z uśmiechem na twarzy.
- A! Max.- wychyliła głowę zza drzwi.- Porozmawiaj z Hansem, martwi się o ciebie.
- Jasne...! - pokiwał. - On jutro też idzie na cmentarz, jak przyjdzie, to porozmawiamy.
- Powiem mu by tu wpadł. Trzymaj się! I... Nikogo nie zabij, siebie też nie.- spojrzała na niego podejrzliwie.
- Bo co mi zrobisz? - zapytał z przekąsem, tłumiąc śmiech.
- Poznasz co to znaczy prawdziwy ból!- uśmiechnęła się najlepiej jak mogła.- A teraz spać i dotknij mi kogoś z personelu to we własnej osobie poodcinam ci palce.- spoglądała na niego z grobową miną.
Wybuchnął śmiechem, śmiał się jak dziecko.
- Jasne! - zamknął oczy, ziewnął. - Dobranoc!
- Dobranoc...- wyszeptała i czule na niego spoglądnęła.
Zamknęła za sobą drzwi i odetchnęła. Zdecydowała się by wrócić spacerkiem do domu. Wyszła na świeże powietrze. Wyciągnęła papierosa i zapaliła, na zewnątrz panował mrok.
Po dłuższej chwili wyszła na zewnątrz. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem. Przez moment straciła kontakt z rzeczywistością. Miała ochotę wrócić w końcu do domu i walnąć się do łóżka. Po drodze minęła kilku dziwnych gości, którzy mierzyli ją wzrokiem. Przypominając sobie niezapowiedzianą wizytę białowłosego uznała, że trochę dziwnie to mogło wyglądać z jego perspektywy.
___________________________________________________________________________________________________
Dotarła do domu, gdzie nikogo nie zastała prócz brata, który zaznaczał swoją obecność donośną muzyką sączącą się z jego pokoju.
- Dom wariatów - szepnęła i udała się na górę, rzucając buty niedbale w kąt.
Ulicą biegł mały chłopczyk, krzyczał głośno. Z otwartej rany na dłoni obficie wypływała krew. Potykał się co chwila. Za nim, pędził cień z dwoma czerwonymi smugami.
- Co kurwa...?- wyszeptała zdziwiona widokiem.- Mały czekaj!- krzyknęła za nim i pobiegła.
Chłopiec biegł dalej z wrzaskiem cień go pochłonął.
- Nie cofniesz wyroku, nędzna wywłoko. - przemówił cień
- Przestań!- wrzasnęła.
Wyciągnęła drżącymi rękoma telefon, wybrała numer Amy.
- Zabierz Maxa do parku na Queen Street. Jakiś zły cień, szybko.- po czym się rozłączyła.
Natarła na zjawe.
Zjawa rozmyła się. Zamiast tego głos rozległ się za Alison.
- Czego chcesz, aniołeczku? Nie schodź tam, gdzie cię nie potrzebują!
- Zostaw to dziecko!- wrzasnęła i gwałtownie się odwróciła.
Mężczyzna był wysoki, za nim machał czarny ogon, z pleców rozpościerały się błoniaste skrzydła. Oczy były jaskrawo czerwone, w jego dłoni tkwiła czerwona kosa, z której kapała krew dziecka.
- Dlaczego to robisz?!- krzyczała.- Czym to dziecko zawiniło?!- musiała grać na zwłokę.
Zaloguj się aby dodać post. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.